Russell T Davies, showrunner odpowiedzialny za powrót Doctor Who w 2005 roku, po wielu latach znów obejmuje stery serialu. Jak do tego doszło? Nareszcie się dowiadujemy!
W artykule w najnowszym numerze Doctor Who Magazine Russell T Davies opowiada o procesie, który doprowadził go do miejsca, w którym właśnie się znajduje: pracy nad kolejną serią Doctor Who, z nowym, Piętnastym Doktorem.
Okazuje się, że wszystko zaczęło się od… wspólnego oglądania odcinków Doctor Who podczas lockdownu związanego z początkiem pandemii COVID-19. Pamiętacie tę akcję? Jej inicjatorką była Emily Cook. Wyznaczała terminy wspólnych powtórek konkretnych odcinków, zapraszała do nich whovian z całego świata, a także twórców i aktorów, którzy na Twitterze dzielili się ciekawostkami i uwagami na temat swojej pracy. Z tej okazji powstawały też teksty mające nieść ukojenie w trudnych czasach, z których wiele dla was przetłumaczyliśmy i można je znaleźć tutaj: KLIK.
Wtedy właśnie, podczas jednego z Tweetalongów, spotkali się po latach Russell T Davies, Catherine Tate i David Tennant. Ktoś zażartował: „Hej, to może zrobimy jakiś nowy odcinek”. Davies napisał maila do BBC i temat co jakiś czas wypływał w rozmowach, ale nikt z tej trójki nie traktował tego pomysłu całkiem poważnie, bo też każdy miał swoje projekty i własne ścieżki. Wtem na początku 2021 roku Russell T Davies otrzymał zaproszenie na rozmowę z dwiema bardzo ważnymi osobami w BBC – Piersem Wengerem odpowiadającym za całość produkcji dramatycznych dla stacji oraz Charlotte Moore, obejmującą stanowisko jeszcze wyższe, nadzorującą całą produkcję BBC.
Och, pomyślałem. Oho! Albo chcą powrotu Howard’s Way, albo szykuje się coś bardzo, bardzo interesującego.
Niewiele dowiadujemy się o samej treści tej rozmowy, bo…
Dotyczyła ona tego, co dopiero zobaczycie. Powstały plany, które dopiero się rozwijają. Narodziły się pomysły, do których dopiero dojdziemy.
Fani zastanawiają się czasami, co BBC tak naprawdę sądzi o Doctor Who. Często pojawiają się apokaliptyczne wizje, jakby jeden krok w niewłaściwą stronę miał być dla serialu wyrokiem. Z tej rozmowy Davies wyciągnął zupełnie odmienne wnioski:
Żałuję, że nie mogliście posłuchać tej rozmowy. Przekonalibyście się, jak bardzo ten serial jest kochany przez osoby na samym szczycie BBC. To było ekscytujące, inspirujące, a nade wszystko zabawne!
Jednym z tematów był plan nawiązania współpracy między serialem a którąś z globalnie dostępnych platform streamingowych. Był to pomysł BBC, z którym Russell T Davies się zgadzał.
Jasne było też to, że nie zapraszali mnie tylko do stworzenia odcinka na sześćdziesiątą rocznicę Doctor Who. Zaproponowano mi stanowisko showrunnera.
Co?! Ale…! To byłoby niedorzeczne! Co za głupota! Dopiero skończyłem pisać It’s a Sin. Mam karierę, mogę robić wszystk…
TAK, OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
Tak!
A na poważnie to musiałem się zastanowić. Pewne wątpliwości były oczywiste. Czy piorun może uderzyć dwa razy w to samo miejsce? (Oczywiście, że może, wystarczy stanąć w czasie burzy na pustym polu i unieść nad głowę wielki metalowy pręt).
Gdy zastanawiałem się nad przyszłością serialu w tych planowanych nowych okolicznościach… poczułem, że jestem potrzebny. Tak. Są takie momenty w życiu, kiedy trzeba odłożyć na bok skromność, brak wiary w siebie i wątpliwości, i dostrzec, do czego jest się zdolnym.
Russell T Davies od początku zdawał sobie sprawę, że kluczowy będzie dobór współpracowników – nie mógłby tego wszystkiego zrobić sam. Potrzebował wokół siebie najlepszych osób. Tak do ekipy dołączyła firma producencka Bad Wolf.
Pięć tysięcy problemów, pętli i zwycięstw później, z których wiele to wspaniałe materiały na anegdoty, jesteśmy tu i teraz.
Wiecie, jakie było moje pierwsze żądanie? Biuro! Własne biuro. Kiedy byłem showrunnerem Doctor Who po raz pierwszy, nie miałem swojego biura. Jak to możliwe? Gdy chciałem się z kimś spotkać, szedłem do ich biura, a jeśli ta osoba była akurat zajęta, to siadałem w kąciku i czekałem. Krążyłem po korytarzach. Sterczałem na klatkach schodowych.
Ale teraz mam biuro, a w tym biurze pracuję właśnie nad odcinkiem numer dwa. Scenariusz zawiera takie słowa jak: Liverpool, legiony i niediegetyczny, a w studio nagraniowym wiele się dzieje i zaraz zaczniemy kręcić jedną z najważniejszych scen w historii Doctor Who.
Dzięki, Emily!
Źródło: Doctor Who Magazine
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.