Dlaczego Christopher Eccleston chciał zagrać Doktora? Czy mógłby wystąpić z kimś innym niż Billie Piper? Która ze scen z pierwszej serii New Who była dla niego najważniejsza?
Między innymi na te pytania odpowiedział odtwórca roli Dziewiątego Doktora podczas sesji pytań i odpowiedzi na GalaxyCon w Minneapolis, w 2019 roku. Zapraszamy do lektury!
Pytania od prowadzącego
Na początek chciałbym zapytać o coś, o co uwielbiam pytać moich gości. Skąd wzięło się twoje zamiłowanie do aktorstwa?
Czy ktoś pamięta seriale Danger Man i The Prisoner? Uwielbiałem Patricka McGoohana jako aktora, ale właściwie moją pierwszą aktorską miłością był James Cagney. Uwielbiałem w nim to, że był w stanie zagrać zarówno te poważne i ciężkie role, jak i te lżejsze. Jest bardzo prawdziwy w tym, co robi.
Masz za sobą wiele wspaniałych i interesujących ról, ale wydaje mi się, że większość zgromadzonych chciałaby posłuchać o Doctor Who. Jak to się zaczęło? Kiedy zadzwonili do ciebie z wiadomością: „Hej, myślimy o wznowieniu serialu. Jesteś zainteresowany?”
Właściwie to ja do nich zadzwoniłem. W tamtym czasie grałem w serialu Second Coming pisanym przez Russella T Daviesa i wspaniale się bawiliśmy, pracując razem. Uwielbiam też Queer as Folk (serial stworzony przez Daviesa). No i pewnego dnia przeczytałem w gazecie, że Russell zamierza wskrzesić serial i przyszło mi do głowy, że mógłbym zagrać. Pomyślałem, że mógłbym zagrać Doktora, ponieważ Doktor jest samotny, jest ciągle w drodze, ciągle podróżuje. Właśnie dlatego wciąż szuka sobie towarzyszek, ale tak naprawdę zawsze jest sam, zapadnięty w czasie. Napisałem więc do Russella, że chcę wziąć udział w przesłuchaniu do tej roli i myślę, że był to dla niego duży szok, bo nie wydaje mi się, żebym był aktorem o którym ktokolwiek by wtedy pomyślał, że może zagrać taką rolę. To było też jednym z powodów, dla których pomyślałem, że mógłbym to zrobić.
I dzięki ci za to. Dzięki za przywrócenie Doktora do życia po tak długiej przerwie i za ożywienie fandomu, który jest bardzo bliski memu sercu. Twoja era w serialu jest wspaniała i wszyscy jesteśmy szczęśliwi, że tam byłeś. I przede wszystkim dziękujemy za The Doctor Dances.
Dziękowano mi już za przywrócenie Doktora, ale to nie moja zasługa. Moim zdaniem najważniejszą osobą jest twórca i to właśnie Russell T Davies jest osobą, dzięki której Doktor wrócił. Ja byłem tego częścią i jestem za to wdzięczny.
A skoro mowa o pisaniu, to ostatnio wydałeś autobiografię.
Rodzaj autobiografii. To wspomnienie mojego ojca i naszych relacji. Kiedy tata miał około siedemdziesięciu lat, zdiagnozowano u niego demencję. Rdzeń tej książki to moja relacja z nim przed diagnozą i po.
Pytania z widowni
Na początku chciałabym ci podziękować, bo jesteś moim pierwszym Doktorem i wprowadziłeś mnie w ten wspaniały świat. Wszyscy znają The Doctor Dances, ale powiedziano mi, że nie mogę cię poprosić, żebyś zatańczył, więc chcę zapytać o twój ulubiony taniec.
Mój ulubiony taniec? To będzie cokolwiek co tańczył Prince. Jestem wielkim fanem muzyki, a on był cudownym muzykiem i cudownym człowiekiem.
Jak się czułeś, kiedy wskrzeszałeś franczyzę?
Nie myślałem o presji związanej z serialem, jego historią, czy też fandomem. Odczuwałem presję, ponieważ grałem wcześniej same poważne role i nie byłem znany z poczucia humoru. Najbardziej martwiło mnie to, jak sprawić, żeby ludzie polubili Doktora. Zawsze powtarzałem, że jeśli chodzi o jakość gry aktorów to jest ona najlepsza w drugim sezonie. W pierwszym dopiero sprawdza się różne rzeczy, które potem możesz poprawiać. Presja, jaką odczuwałem, wiązała się z tym, czy dam radę zagrać na odpowiednim poziomie.
To, jakim byłeś Doktorem, zdefiniowało pierwszą serię. Twój sposób kreowania postaci był fantastyczny. Chciałbym zapytać o twoje najlepsze wspomnienie z czasów kręcenia serialu.
Podczas pierwszych dni kręcenia poznałem aktora, którego imienia nie jestem wstanie sobie teraz przypomnieć i przepraszam za to. W każdym razie ten aktor miał przebrać się za świnię w kostiumie kosmicznym, a moim zadaniem było ścigać go z góry na dół przez korytarze. Pomyślałem: Okej. Zapomnij o Hamlecie, zrób to!
Czy jest jakiś odcinek Doctor Who, w którym nie grałeś, a bardzo byś chciał?
Chciałbym zagrać w pierwszym odcinku. Czy ktoś może mi przypomnieć, jaki ma tytuł? Uważam, że ten odcinek jest absolutnym arcydziełem. Wspaniale jest obserwować genezę serialu. Doktora spotykającego pierwszych towarzyszy, pierwszy raz, kiedy TARDIS się pojawia. Jeśli miałbym wystąpić jeszcze kiedyś w Doctor Who, to chciałbym zagrać w czarno-białym odcinku. Uważam, że to bardzo klimatyczne.
W każdym dużym fandomie jest paru zwariowanych fanów. Zastanawiam się, czy dostałeś od fanów jakieś dziwaczne prezenty albo czy masz może jakieś związane z nimi historie do opowiedzenia?
Wszyscy jesteście tak samo zwariowani jak ja. Wszyscy jesteśmy czegoś fanami i jeśli zaczniemy rozmawiać o muzyce soul albo o muzyce z Jamajki, czy też o Manchester United, to okaże się, że jestem tak samo szalony jak wy. Ten rodzaj pasji jest czymś, co bardzo dobrze rozumiem.
Czy jest jakaś osoba, z którą pracowałeś wcześniej i z którą zgodziłbyś się pracować w każdym projekcie, niezależnie od tego, jaki projekt miałby to być?
Kiedy miałem około dwudziestu lat, uczęszczałem do szkoły aktorskiej w Londynie i udało mi się dostać pracę w The National Theater. Sprzedawałem tam lody, sprawdzałem bilety i wykonywałem tego typu drobne prace. Miałem na tyle szczęścia, że mogłem przy okazji obserwować Anthony’ego Hopkinsa, grającego wówczas postać Lamberta La Roux w sztuce Pravda. Widziałem go w tej roli jakieś sto razy. Całkiem niedawno przyjął rolę w produkcji Króla Leara, więc napisałem do BBC, że też chcę w tym filmie wystąpić. Dostałem niewielką rolę, a w tym czasie mogłem grać Makbeta na scenie w Londynie i w Stratford. Reżyser Richard Eyre zapytał mnie wtedy: Dlaczego tu jesteś? Wskazałem wtedy na Anthony’ego Hopkinsa i powiedziałem: Oto dlaczego tu jestem. Pozwolili mi więc chodzić na każdą próbę i obserwować, jak Anthony gra króla Leara i był tak samo rewelacyjny jak wtedy, kiedy pierwszy widziałem go na scenie w teatrze. Hopkins to mój bohater, jeśli chodzi o aktorów.
Czy są jakieś produkcje, których wypatrujesz i w których chciałbyś wystąpić?
Jako aktor zawsze czekasz, żeby zadzwonił telefon z propozycją. Chyba że jesteś Anthonym Hopkinsem, wtedy po prostu modlisz się o to, żeby przestał dzwonić. The Leftovers byli dla mnie czymś wielkim. Czuję się szczęściarzem, że mogłem zagrać rolę Matta Jamisona. Jest wiele ról, które chciałbym zagrać w teatrze, ale jeśli chodzi o telewizję, to nie czekam na żadną produkcję. Co ma być, to będzie. Wiem, że to nudna odpowiedź, ale tak już jest.
Jeśli mógłbyś sparować Dziewiątego Doktora z jakimś innym towarzyszem niż Rose, to z kim?
Nie mógłbym tego zrobić.
Jaka jest najdziwniejsza rzecz, na której miałeś złożyć swój autograf?
Nie wiem, ale pamiętam, że powiedziałem „Na tym nie ma dosyć miejsca”.
Grałeś w wielu rzeczach i chciałbym, żebyś wymienił trzy z nich, które poleciłbyś amerykańskiej widowni. Poza Doctor Who.
Hillsborough, Flesh and Blood, Hearts and Minds.
Jaki odcinek Doctor Who był dla ciebie najtrudniejszy do zagrania?
Dalek. W tamtym czasie u mojego taty, który już wtedy miał demencję, zdiagnozowano raka i na dwa tygodnie musiałem opuścić plan filmowy. Tata przeszedł operację i leżał na oddziale intensywnej terapii, a ja i moi bracia byliśmy tam razem z nim. W końcu jednak musiałem wrócić do pracy i zaczęliśmy kręcić Dalek. Pamiętam dobrze, że użyłem mojego gniewu oraz mojego żalu w tamtej scenie, kiedy Doktor widzi skutego łańcuchami Daleka. Kocham dwuznaczność tej sceny, ponieważ Doktor współczuje wtedy swojemu najgorszemu wrogowi. Pamiętam, że grając wtedy, cały czas powtarzałem w głowie: To dla mojego taty, to dla mojego taty.
Moim ulubionym filmem wszech czasów jest 60 sekund i chciałabym zapytać co, ci się podobało bądź nie podobało w postaci, którą grałeś i jakie to było uczucie, pracować z taką obsadą?
Uwielbiałem pracę przy tym filmie. Nicolas Cage był prawdziwym dżentelmenem. Pamiętam, jak pomiędzy ujęciami usiedliśmy razem i rozmawialiśmy o filmach. Nicolas ma bardzo dużo wiedzę, szczególnie o brytyjskim i europejskim kinie. No i poczęstował mnie najlepszą irlandzką whisky, jaką w życiu piłem. Moje wyczyny w tym filmie wymagały sporej odwagi i wspaniale się przy tym bawiłem. To chyba największy film, przy jakim zdarzyło mi się pracować.
Jakie książki czytałeś, kiedy byłeś dzieckiem?
Jest taka książka The Boy Who Was Afraid autorstwa Armstronga Sperry’ego. Wydaje mi się, że w Ameryce ta książka może mieć inny tytuł. W każdym razie akcja toczy się na polinezyjskiej wyspie. Opowiada o młodym chłopcu, którego ojciec jest wodzem. Chłopak zostaje zmieciony do morza razem ze swoją matką, która ocaliła jego życie, ale nie była wstanie ocalić swojego. Od tamtej pory jest wyśmiewany przez swoich rówieśników, ponieważ boi się morza. Książka była cudowna. Pamiętam, że jako młody chłopak byłem przerażony. Nie bałem się oczywiście matki i ojca, ale egzystencji. W zasadzie w dzieciństwie byłem nienasycony i czytałem prawie cały czas. Podobnie ma mój siedmioletni syn Albert. Nie spocznie, dopóki nie dasz mu książki, a kiedy w końcu ją dostanie, to pochłania ją niemal natychmiast. Czytałem również Tolkiena jako nastolatek: Władcę Pierścieni oraz inne jego dzieła. Jeśli chodzi o brytyjskie książki, to lubiłem The Borrowers i tak się zabawnie złożyło, że potem zagrałem w filmie na podstawie tej książki. Jest jeszcze Stig of the Dump. Nie wiem, czy ktoś ją zna. Jest bardzo brytyjska. Opowiada o człowieku z epoki kamienia łupanego, który żyje na wysypisku. Znajduje go dziecko i nawiązuje z nim relację. Taką samą relację mam ze swoim agentem.
Czy jakaś część pracy nad Doctor Who była męcząca pod względem fizycznym?
Zawsze lubiłem fizyczne wyzwania. Zrobiliśmy 13 odcinków, które trwały po 45 minut, w dziewięć miesięcy i nie czułem się zmęczony pod względem fizycznym. Pochodzę z rodziny wołów roboczych, jak to nazywamy w Wielkiej Brytanii, i porównując moją pracę do tego, co robili mama i tata, nie mógłbym powiedzieć, że była męcząca. Męcząca była polityka, ponieważ zawsze tam, gdzie jest dużo pieniędzy, jest dużo polityki, a ja nie jestem za dobry, jeśli chodzi o politykę. Staram się traktować każdego w ten sam sposób i powiedziałbym, że to polityka była najbardziej wyczerpująca.
Założę się, że słyszałeś to pytanie często, ale jaki jest twój ulubiony przeciwnik, któremu musiałeś stawić czoła jako Doktor?
To musi być Dalek. Kiedy czytaliśmy scenariusz, był z nami facet, który podkładał głos Dalekowi, o czym Billie i ja wówczas nie wiedzieliśmy. No i jest tam taka scena, w której Doktor wchodzi do pokoju, a Dalek mówi do niego: „Witaj Doktorze”. To był jeden z najbardziej ekscytujących momentów mojej kariery, kiedy usłyszałem na żywo: „Witaj, Doktorze” [Eccleston imituje głos Daleka]. Moim ulubionym przeciwnikiem musi być Dalek, to w końcu nemesis Doctora, jego kryptonit. Uwielbiam też puszczających gazy Slitheenów. Czy moglibyście nie pierdzieć, kiedy ratuję świat? Kocham Slitheenów. Moja scena w restauracji, kiedy jem kolację z Anette Badland, która gra ich przywódczynię, ma takie dziwne zabarwienie romantyczne. Granie tego to była świetna zabawa.
Czy chciałbyś zagrać w odcinku razem z Alex Kingston?
Oczywiście, że tak… Jest tutaj i celuje prosto we mnie. Jesteśmy z tego samego pokolenia i wiem wszystko o pracy, jaką wykonała Alex jeszcze przed Doctor Who, i naprawdę lubię z nią występować na scenie.
Przez te wszystkie lata zagrałaś wiele niesamowitych postaci. Chciałbym wiedzieć, którą z nich lubisz najbardziej?
To jak wybieranie ulubionego dziecka, czyż nie? Zagrałem kiedyś w filmie Jude i postać, którą grałem bardzo dużo dla mnie znaczy. Oczywiście nie mógłbym nie wymienić też Doktora. To był pierwszy raz, kiedy zagrałem bohatera. Zawsze miałem tendencję do grania złych chłopców albo antybohaterów, a grając Doktora, miałem okazję coś uratować, zamiast niszczyć. No i byłem o wiele mądrzejszy niż wszyscy inni, miałem dwa serca… Więc zostańmy przy tym, że moja ulubiona postać to Doktor.
Jude to jeden z moich ulubionych filmów. Jak ci się przy nim pracowało?
Ten film robiliśmy w okolicach 1995 roku z reżyserem Michaelem Winterbottomem, który zrobił również 24 Hour Party People. Podczas pracy nad tym filmem byłem zestresowany. Jude to fenomen i ostatnia książka, jaką napisał Thomas Hardy, więc czułem dużą presję, ale zrobiłem, co mogłem.
Jak myślisz, jak to by było, gdyby Dziewiąty Doktor podróżował z Donną?
Pochodzę z Salford, z północnej Anglii, a tam wszystko opiera się o lojalność i nie mogę sobie wyobrazić mojego Doktora z kimś innym niż Rose. Chemia, jaka łączyła mnie i Billie, a także postacie, które graliśmy, napawają mnie dumą. To zawsze byli Doktor i Rose. Wizja Dziewiątego Doktora podróżującego z kimś innym wykracza poza moją wyobraźnię.
Chciałbym zapytać o muzykę w serialach i filmach, w których grałeś. Czy ta muzyka w jakiś sposób cię porusza, czy czujesz się z nią związany?
Muzyka z The Leftovers jest nadzwyczajna. W Anglii mamy kompozytora Adriana Johnstona, który skomponował muzykę do Jude i pamiętam pierwszy raz, kiedy widziałem ten film z muzyką, odzwierciedlającą to, co czuł bohater, którego grałem. W 1991 roku pracowałem nad filmem Let Him Have It i to były pierwsze pieniądze, jakie zarobiłem. Więc za te pieniądze kupiłem sobie pierwszej klasy walkmana. Kiedy słuchałem na nim muzyki, cały czas myślałem o tym, jak wspaniała jest jakość dźwięku. Zawsze słucham muzyki, zanim wyjdę na scenę. Muzyka to moje życie, nie muszę oglądać telewizji, wystarczy mi muzyka.
Moje pytanie dotyczy teatru. Jaka jest twoja ulubiona sztuka, w której zagrałeś?
Hamlet i Makbet. Ale chyba Makbeta postawię na pierwszym miejscu, ponieważ dzięki tej sztuce zostałem aktorem. Chciałem wykonywać ten zawód po to, żeby grać Makbeta. Chciałem wykonać Makbeta w oparciu o to, w jaki sposób postrzegałem mojego ojca. Piszę o tym w mojej książce I Love the Bones of You. Dla mnie Makbet to najbardziej tajemnicza sztuka, jakiej doświadczyłem. Rok temu grałem Makbeta, ale mogę też zagrać go jutro, jeśli ktoś mi to zaoferuje. Uwielbiam też prace Augusta Strindberga, Arthura Millera, Henrika Ibsena i wszystkich, na których ćwiczyłem w szkole aktorskiej. Jak mawiamy z Russellem T Daviesem, jesteś prawdziwym aktorem, jeśli rozumiesz, że jesteś tak dobry jak dobry jest twój pisarz. Mój szacunek i zamiłowanie do aktorstwa mają swoje korzenie w próbie zrozumienia, co pisarz miał na myśli, kiedy tworzył daną scenę czy sztukę.
Moje pytanie jest dwuczęściowe. Po pierwsze, chciałem zapytać, dlaczego odrzuciłeś propozycję zagrania na 50. rocznicę Doctor Who. I czy aktorstwo naprawdę jest powiązane z twoją rodziną?
Prowadzący: Zajmijmy się drugą częścią pytania.
Mam wrażenie, że cała moja kariera aktorska oparta jest na próbie rozmowy z moim ojcem, na próbie zrozumienia mojego ojca, problemów z męskością. Wychowywałem się w macho środowisku, ale tak naprawdę nigdy nie czułem się macho. Makbet jest tu dobrym przykładem, ponieważ jest świetnym wojownikiem, ale rozpada się na kawałki przez swoje imaginacje, poczucie winy i sumienie. W pracy przydaje mi się wrażliwość, którą zauważyłem u mojej mamy. Nie byłbym tu, gdzie jestem, gdyby nie ta dwójka. Zawsze mnie wspierali, a nikt w mojej rodzinie nie był aktorem. Z ich perspektywy to był bardzo ekscentryczny pomysł. Chciałbym podziękować rodzicom za całą miłość, którą mnie obdarzyli. Są ze środowiska ludzi pracujących fizycznie i nigdy nie dano im takich możliwości, jakie mieli inni. Ja dostałem te możliwości, więc jest w tym także odrobina zemsty [śmiech].
Są jakieś nadchodzące projekty, o których chciałbyś opowiedzieć?
Skończyliśmy kręcić trzeci sezon serialu The A Word, który ukaże się na wiosnę, a oprócz tego czekam na telefon z jakąś propozycją.
Obejrzyjcie też zapis Q&A z Christopherem Ecclestonem:
Źródło: Youtube GalaxyCon Minneapolis
