Rebecca Bower, scenografka immersyjnego widowiska Time Fracture, opowiedziała o swojej pracy nad spektaklem, jej inspiracjach, ulubionych wcieleniach Doktor(a) i paluszkach rybnych z budyniem.
Jak wyglądał twój typowy dzień podczas pracy nad Doctor Who: Time Fracture?
To zależy od momentu produkcji. Na bardzo wczesnych etapach projektowania spektaklu dzieliłam sobie dni, żeby spędzać każdy dzień w innym miejscu/pokoju, by mój mózg mógł się skupić. Zaczynałam od badania wyglądu i stylu pomieszczenia, jednocześnie omawiając to z reżyserem, Tomem Mallerem, by upewnić się, że mamy to samo na myśli. Następnie tworzyłam szkice modeli na białej kartce, które później ewoluowały w czasie, by stać się końcowym projektem w kolorze, zarówno jako modele w skali 1:50, jak i komputerowymi renderami w 3D.
Czuję, że główną częścią mojej pracy jest komunikacja; upewnianie się, że stolarze dokładnie wiedzą, co budują, upewnianie się, że dekoratorzy dokładnie wiedzą, co malują. Blisko współpracowałam z kierownikiem produkcji ustalając, jak projekt będzie pasował do budynku, i czego potrzebujemy do przekazania historii. Rozmawiałam regularnie z projektantem oświetlenia Terrym Cookiem, projektantem dźwięku Lukiem Swaffeildem i firmą NOVAK, zajmującą się wideo i projekcją, by połączyć wszystko, czego potrzebują, na planie.
Jakie było twoje największe wyzwanie od rozpoczęcia pracy nad Time Fracture?
Moim największym, ale również najbardziej ekscytującym wyzwaniem było; w przeciwieństwie do serialu, nie mamy tu efektów specjalnych w postprodukcji ani green screenu. Wszystko, co widzisz, dotykasz, i z czym wchodzisz w interakcje, jest prawdziwe i znajduje się tuż obok ciebie. Musiałam dokonać niewielkich poprawek w przypadku masek i kostiumów, by upewnić się, że aktorzy nie będą potrzebować pięciogodzinnego nakładania charakteryzacji, będą mogli widzieć w ciemności lub wykonywać sekwencje walki, które pierwotnie nie były przewidziane dla danej postaci. Scenografia i rekwizyty musiały być przystosowane do oglądania pod kątem 360 stopni oraz do podnoszenia i przenoszenia przez widzów. W teatrze immersyjnym wszystko jest na widoku, nic się nie ukryje, więc bogactwo detali miało kluczowe znaczenie w projektowaniu zarówno scenografii, jak i kostiumów.
Masz jakieś ulubione momenty w serialu, które były szczególnie istotne przy twojej pracy przy Time Fracture?
Mam wiele ulubionych momentów w serialu. Dla mnie najsilniejsze i najbogatsze momenty to te, które są dziełem ścisłej współpracy wszystkich działów. Gdy moment jest równo wspierany przez scenografię, projekcję, oświetlenie, iluzje, niesamowite udźwiękowienie i kompozycję, serial naprawdę ożywa! Mnie i reszcie zespołu trudno jest powstrzymać łzy w pewnych momentach!
Opowiedz nam o swoim doświadczeniu w pracy w branży teatralnej.
Szkoliłam się jako projektantka teatralna w Królewskiej Centralnej Szkole Mowy i Dramatu. Moją pierwszą pracą po ukończeniu studiów była praca w zespole projektowym podczas ceremonii olimpijskich i paraolimpijskich w Londynie w 2012 roku. Przez to doświadczenie zakochałam się w dużych imprezach na żywo, tak jak w tradycyjnym kameralnym teatrze. Miałam zaszczyt projektować spektakle na West Endzie, regionalne i objazdowe teatry, a także imprezy na dużą skalę i ceremonie. Połączenie różnych gatunków doprowadziło mnie do teatru immersyjnego.
Skąd czerpiesz twórczą inspirację do swojej pracy?
Tam, gdzie zaczynam! Wszędzie. Doctor Who ma tak długa historię, że sięgnęłam do przeszłości i obejrzałam ogromną ilość klasycznych odcinków Doctor Who od lat 60. do końca lat 80. Później obejrzałam WSZYSTKIE współczesne odcinki Doctor Who, Torchwood i inne powiązane filmy/seriale. Mimo że zaczęłam ten proces jako fanka Doctor Who, chciałam wrócić do początku i ponownie obejrzeć wszystko z innym nastawieniem, zastanawiając się, jakie elementy pasowałyby do naszego świata i dlaczego, jakie rozpoznawalne rzeczy chciałabym uhonorować, oraz by się upewnić, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Następnie przyglądałam się architekturze i odpowiednim lokacjom w zależności od obszaru, jaki projektowałam. Spędziłam na przykład dzień w pałacu Hampton Court, podziwiając mahoniową boazerię i wybierając kluczowe historyczne detale, które zainspirowały nasz dwór Elżbiety.
Jak pracuje się z tak ogromnym zespołem twórców w Time Fracture? Miałaś jakieś szczególne momenty, kiedy twoja praca uzupełniała pracę innych?
Od chwili, gdy zaczęłam projektować Time Fracture, wiedziałam, że chcę mieć pewność, że nasza publiczność będzie w pełni zanurzona. W teatrze immersyjnym nic nie da się ukryć, wszystko jest na widoku. Kluczowa była bliska współpraca z takimi działami jak oświetlenie, udźwiękowienie i wideo. Razem rozwiązywaliśmy takie problemy jak: jak ukryć gigantyczne głośniki i setki świateł w historycznych światach i upewnić się, że od samego początku były wbudowaną częścią scenografii. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, więc powiem jedynie, że dział wideo i ja świetnie się bawiliśmy ukrywając ekrany w miejscach, których nikt się nie spodziewa.
Jakie sekrety zza kulis możesz nam zaoferować?
Dla mnie prawdziwym sekretem jest rozmach tego widowiska, gdy przez nie przechodzisz, to po prostu nigdy się nie kończy. Gdy myślisz, że zbliżasz się do końca, zdajesz sobie sprawę, że jesteś dopiero w połowie. Spektakl jest naprawdę większy w środku, i nie mogę się doczekać, aż publiczność tego doświadczy. Jeśli dobrze się przyjrzysz, znajdziesz setki prawdziwych rekwizytów z samego serialu – polowanie rozpoczyna się, gdy tylko wejdziesz do budynku… poza tym… spoilery!
Kto jest twoim Doktorem?
Byłam jedną z wielu, którzy w 2005 roku siedzieli w napięciu, gdy Christopher Eccleston skradł nasze serca jako pierwszy współczesny Doktor tej epoki. Zarówno Eccleston, jak i David Tennant sprawiają takie wrażenie, że są „moimi Doktorami” i nadal mogę oglądać ich serie w kółko, za każdym razem znajdując coś nowego. Ale w ostatnich latach Jodie Whittaker została Doktor, która naprawdę wciągnęła mnie z powrotem do świata Doctor Who. Posiadanie kobiecego wzoru do naśladowania, takiego jak ona, ujmującego jednej z moich ulubionych postaci wszech czasów, było inspirujące i zmotywowało mnie do zmierzenia się z prozą życia. Jej świeża ciekawość i otwartość na postać zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
Wolisz Jelly Babies czy Jammie Dodgers?
Jelly Babies… Do tej pory zjadłam już za dużo Jammie Dodgersów w tej pracy…
Jaki potwór (pojawiający się w Time Fracture) przeraża cię najbardziej?
Cisza, straszy mnie za każdym razem. Stanie obok jednego z nich, który jest wyższy ode mnie o niemal metr, jest przerażające. Przynajmniej zdaje mi się, że jest jeden w spektaklu, ale teraz nie jestem tego taka pewna…
Próbowałaś kiedyś paluszków rybnych z budyniem? Czy byś to zrobiła?
Tak, ale tylko wtedy, gdyby skończyłyby nam się jabłka.
Jak twoim zdaniem poczują się widzowie wychodząc z Time Fracture?
Naprawdę mam nadzieję, że widzowie wychodzą z Doctor Who: Time Fracture w poczuciu spełnienia, podniecenia i inspiracji. Mam nadzieję, że każdy odkryje coś nowego oprócz spotkania swych ulubionych postaci i interakcji ze znajomym otoczeniem. Mam nadzieję, że publiczność, która nie miała wcześniej do czynienia z Doctor Who, zainspiruje się do obejrzenia serialu po raz pierwszy. Mam nadzieję, że widzowie zaprzyjaźnią się, będą współpracować i poczują tę więź, zwłaszcza po ostatnim roku. W Time Fracture nie ma znaczenia kim jesteś, skąd pochodzisz i jak dobrze znasz świat Doctor Who, wszyscy są równi i każdy ma szansę, by zrobić krok do przodu i uratować wszechświat.
Bilety na Doctor Who: Time Fracture oraz wszelkie inne informacje dotyczące widowiska są dostępne tutaj.
Źródło: Doctor Who TV.
(ona/jej)
Hobbystyczna tłumaczka oraz fanka science fiction i fantastyki. Obecnie podróżuje w czasie i przestrzeni, szukając swego miejsca w świecie. Doktor(a) poznała w 2016 roku i od tamtej pory znajomość ta stale się zacieśnia. W wolnych chwilach pochłania kolejne filmy i seriale – głównie te brytyjskie, z brytyjskimi aktor(k)ami, a także poruszające tematykę podróży przez czas, kosmos i ludzki umysł.