Jamie Magnus Stone rozpoczął swoją reżyserską karierę w Doctor Who w 2013 roku, w miniodcinku Clara and the TARDIS. Najbardziej jednak znany jest z czasów Trzynastej Doktor, z której udziałem wyreżyserował łącznie osiem odcinków: cztery w dwunastej serii, trzy w trzynastej, a także specjalny odcinek z okazji setnej rocznicy BBC, który jednocześnie będzie ostatnim odcinkiem Trzynastej Doktor.
W specjalnym wywiadzie dla Radio Times Stone opowiedział, jak wyglądała jego praca nad trzynastą serią, na którą złożyły się zmagania z Przypływem, pełna błota wojna krymska oraz Płaczące Anioły. Zdradził również parę drobiazgów dotyczących nadchodzącego odcinka rocznicowego, i co najważniejsze, sceny regeneracji Trzynastej Doktor.
Jamie, oczywiście pracowałeś dość intensywnie przy 12 serii. Czy powrót [do serialu] przy 13 serii był inny?
Naprawdę dobrze było wrócić, mając dwunastą serię za pasem. W każdej pracy spędzam mnóstwo czasu z takim trochę nerwowym uczuciem pierwszego dnia w szkole. Trochę to zajmuje, by poznać mocne strony każdego z nas i móc szybko podejmować decyzje.
Więc naprawdę świetnie było powrócić i ruszyć z kopyta. Ale czułem się też inaczej, bo od początku planowaliśmy zrobić to w formie serialowej, co nadało całemu przedsięwzięciu inny smak.
Oczywiście do tego wszystkiego musiałeś mierzyć się z COVID-em, co na pewno było wyzwaniem.
Tak naprawdę nie byłem fanem pierwotnego planu serii, zanim stała się tym, czym jest teraz. Rozmawiałem przez Zoom parę miesięcy przed rozpoczęciem współpracy z Chrisem [Chibnallem] i producentami – myślę, że było to podczas pierwszej fali, kiedy produkcje naprawdę zastanawiały się, czy mogą być kontynuowane, czy też nie.
Naprawdę próbowaliśmy się w tym odnaleźć i zastanawialiśmy się, czy było to możliwe. Zdecydowaliśmy, że na pewno się w to rzucimy i zrobimy to najlepiej, jak będziemy mogli, i jako że nie będziemy kręcić za granicą, weźmiemy budżet na podróże i dołożymy trochę więcej do budżetu na efekty specjalne i scenografię.
Czy serializacja [13 serii] na to wpłynęła?
Myślę, że częścią planu serializacji było to, że nasze plany i scenografia mogą być bardziej ambitne. Dość często w przypadku standardowej serii Doctor Who mamy TARDIS jako stały plan, ale każdy inny budowany przez nas plan jest ustawiany i używany tylko w jednym odcinku, a następnie zostaje ponownie rozbierany.
Plan był więc nieco bardziej sprytny dzięki wielokrotnym wykorzystywaniu planów, takich jak Świątynia Atropos. A to, by kręcić więcej w studiu, pomogłoby na froncie covidowym, gdyż w warunkach covidowych najtrudniej kręci się zdjęcia we wnętrzach lokacji.
Jedną z tych rzeczy, której musieliśmy się nauczyć, gdy zaczęliśmy kręcić, były nowe rytmy. Kręciliśmy to jedną kamerą, a nie wieloma, jak zazwyczaj. Do paru rzeczy trzeba było się przyzwyczaić.
Myślę, że ogólnie jako produkcja, mieliśmy dość szczęścia na froncie covidowym, bo nie zostaliśmy zamknięci. Co było szczęśliwe.
Jakie było najtrudniejsze wyzwanie, które się z tym wiązało?
Myślę, że najtrudniejszym dniem było, co dziwne, kręcenie w domu na kole podbiegunowym w pierwszym odcinku, bo myślę, że był to jedyne małe wnętrze, w którym musieliśmy kręcić. Musieliśmy bawić się w ludzkiego Tetrisa, bo nie mogło tam być więcej niż cztery czy pięć osób w jednym pokoju. A to był dość mały dom pełen małych pokoi.
Aby mieć obiektyw z zewnątrz – a więc i kamerę – trzeba było grać w tę dziwną Jengę, polegającą na przesuwaniu ludzi tu i ówdzie, by upewnić się, że nigdy nie mieliśmy więcej ludzi w pokoju niż było to możliwe. I to przyprawiało trochę o ból głowy. Po tym wszystkim postanowiliśmy budować nasze wnętrza tak duże, jak było to możliwe.
Moim absolutnie osobistym najlepszym elementem serii było Village of the Angels, oczywiście odcinek, który wyreżyserowałeś. Jest tam tak wiele świetnych sekwencji – która była twoją ulubioną?
Och, nie wiem. Naprawdę podobało mi się kręcenie odcinka jako całości, a jako że scenariusz pojawił się nieco później niż do pozostałych dwóch, to tak naprawdę nakręciliśmy go samodzielnie. Zazwyczaj kręcimy wiele odcinków jednocześnie, więc robi się wiele rzeczy naraz. Ale ten był naprawdę piękny, bo był samowystarczalny, a nakręciliśmy go pod koniec mojego bloku zdjęciowego, jako jedną część, więc naprawdę można się było na tym skupić.
Moim osobistym ulubieńcem było to sprytne ujęcie, które zrobiliśmy w lustrze z Claire. Zawsze chciałem zrobić ujęcie ze sztuczną dziurą w ścianie zamiast lustra, i naprawdę podobała mi się orkiestracja tego, i te drobne szczegóły. Jestem wielkim fanem oldschoolowych sztuczek z kamerą, gdy mam czas, by je zaplanować. W zorganizowaniu tego wszystkiego było coś naprawdę satysfakcjonującego i panowała tam naprawdę upiorna atmosfera.
Końcowa sekwencja, w której Jodie zamienia się w Anioła, również była świetna. Ogromne uznanie dla zespołu od efektów specjalnych z DNEG za to, że to osiągnęli. Kręcenie tego było kłopotliwe i wymagało wielu ujęć. Ale w końcu nam się udało.
Z jakiego ujęcia bądź sceny z 13 serii jesteś najbardziej dumny?
Myślę, że prawdopodobnie materiał na Krymie, bo naprawdę trudno było go nakręcić. Nakręciliśmy to chyba w listopadzie 2020 roku, a żywioły naprawdę były przeciwko nam. Warunki filmowania były naprawdę trudne. Cały nasz sprzęt był przemoczony.
Mieliśmy te E-Z UP, które zasadniczo są rodzajem namiotów, które mają na celu nie doprowadzić do zmoknięcia sprzętu. Wiał tak silny wiatr, że straciliśmy siedem czy osiem takich namiotów. Po prostu zostały zdmuchnięte i zerwane znad naszego sprzętu. Rzeczy poprzemakały. Było mnóstwo problemów technicznych.
To było naprawdę trudne dla obsady, ponieważ przez cały czas byli przemoczeni. Naprawdę trudno było utrzymać fryzury i makijaż przy takiej pogodzie i wiatrach. Czuło się, jakby to była walka, by nakręcić co się da na Krymie.
Mieliśmy też parę małych covidowych problemów, z niejednoznacznymi testami i paroma pozytywnymi przypadkami. Oznaczało to, że musieliśmy przetasować rzeczy, dość często w ostatniej chwili. Więc było to trochę jak bycie częścią bitwy, kręcąc to wszystko.
Ale myślę, że ostatecznie to zadziałało dobrze w odcinku. Myślę, że w piasku, błocie, dymie, deszczu, deszczu ze śniegiem i teksturze widocznej na ekranie jest prawdziwa prawda. Myślę, że to naprawdę oddawało to ton tej historii. I sądzę, że jestem z tego dumny, bo było to tak nędzne i tak trudne do nakręcenia.
Czy były takie momenty w 13 serii, kiedy planowałeś zrobić coś w pewien sposób, a potem musiałeś zrobić to inaczej? A może wszystko po prostu działo się zgodnie z planem?
Nie powiedziałbym, że „działo się zgodnie z planem”, bo plan musiał być, jak zawsze w Doctor Who, czymś w stylu ewoluującej, mglistej koncepcji. Nie dostajemy wszystkich scenariuszy naraz, a czasami nawet dostajemy pojedynczy scenariusz w częściach. To coś, do czego trzeba się przyzwyczaić, tworząc bardzo plastyczny plan podzielany na etapy, które można wykonać. Zawsze trzeba mieć świadomość, że prawdopodobnie będzie się to zmieniać w miarę postępów.
W tym roku było to jeszcze bardziej prawdziwe niż zwykle z powodu COVID-u. Był duży fragment, który miał zostać nakręcony w Liverpoolu, a potem Liverpool był bardzo doświadczony na początku pandemii. I wszystkie te lokacje były wycofane. Niektóre z nich przenieśliśmy, znajdując ich odpowiedniki w Cardiff, a niektóre musiały zostać przepisane, ponieważ znajdowały się w pobliżu charakterystycznych miejsc Liverpoolu.
Ale to sprawia, że jest to ekscytujące. Czasami stwierdzam, że jeśli mam scenę, która jest w scenariuszu od bardzo, bardzo dawna, i wszyscy naprawdę wiedzą, co z nią robią, a ja mam to w scenorysie i tak dalej, czasami wychodzą one trochę bardziej płasko niż niektóre z tych, w których trzeba było improwizować. No wiesz, scenariusz zmienił się dwa dni temu i jesteś w lokacji, której nie odwiedziłeś. Czasami te sceny są najbardziej żywe i najbardziej błyskotliwe, gdy dochodzi się do montażu.
Jest coś w rodzaju trzasków i elektryczności w dokonywaniu tych odkryć w ciągu dnia, podczas prób, czy kiedy ma się blok, a trzeba wymyślić sposób na rozwiązanie różnych rzeczy. Podczas gdy rzeczy, które skrupulatnie zaplanowałem, czasami nie mają tego samego rodzaju bąbelków, jakie mogą mieć te bardziej improwizowane.
Czy było coś, co cię zaskoczyło, będąc łatwiejszym bądź trudniejszym niż się tego spodziewałeś?
Och, to podchwytliwe. Myślę, że na początku protetyka była dla mnie dość trudna. Był Karvanista, Sontaranie, a także Rój i Ood.
Myślałem: „OK, to będzie miłe i łatwe, bo to wszystko tam jest. Nie musisz tak wiele sobie wyobrażać. Możesz w pewnym sensie to zobaczyć”. Ale na pewno trzeba mieć talent do oświetlenia protetyki i sprawienie, by wyglądała na prawdziwą i cielesną. A także pod względem praktycznym, jest to równie trudne dla odtwórców znajdujących się pod nią. Zwłaszcza przy lampach studyjnych zaczynają się pocić, a protetyka może się ześlizgiwać i spadać, a potem coraz trudniej w ciągu dnia jest je utrzymać na twarzy.
To była dla mnie trochę jak krzywa uczenia się. Musiałem nauczyć się na własnej skórze, że najpierw muszę kręcić sceny z protetyką, bo jeśli tego nie zrobię, [aktorzy] będą się pocić i ona odpadnie. A potem będę musiał mieć dogrywki parę miesięcy później, co zdarzyło się kilka razy, że musiałem do tego wrócić i ponownie nakręcić zbliżenia po fakcie. Więc było to trochę trudniejsze niż myślałem. Mimo to zespół odwalił kawał absolutnie cudownej roboty i wyglądali świetnie.
Coś, co było łatwiejsze? Nie wiem. To było dość trudne. Pod wieloma względami kręcenie było dość trudne.
Jest dobrze, jeśli nie ma niczego łatwiejszego.
Nie było nic, co było łatwiejsze, niż myślałem, że będzie! Jestem trochę zbyt optymistyczny, jeśli chodzi o to, jak często uważam, że sprawy łatwo się potoczą, a rzeczywistość jest zwykle trudniejsza, niż myślę, że będzie.
Musiała być też pewna presja w tym, że była to ostatnia seria Jodie Whittaker. Czy miałeś takie odczucie „Och, tak, naprawdę musimy to zrobić”?
Do całej serii przyłożono w pewnym sensie dodatkową wagę, dodatkowe znaczenie i dodatkową siłę. Wiedzieliśmy, że będą te odcinki specjalne. Mam szczęście, że reżyseruję ostatni z nich. Więc właściwie kręcę jej regenerację.
Ale mimo to wydawało się, że, poza specjalnymi odcinkami, była to ostatnia kompletna historia Jodie. Więc zdecydowanie odczuwałem dodatkową odpowiedzialność, by oddać temu sprawiedliwość.
Właściwie to chciałem zapytać o zbliżający się specjalny odcinek rocznicowy. Wiem, że niewiele możesz powiedzieć, ale czy było to dość emocjonalne kręcenie dla wszystkich?
Tak, było, zwłaszcza ostatni dzień zdjęć Jodie, ponieważ zaplanowaliśmy to tak, że był to nasz ostatni pełny dzień – cóż, zrobiliśmy po tym parę dodatkowych ujęć. Ale w zasadzie jej ostatni dzień zdjęć był również ostatnim dniem zdjęć ekipy. Wszystko więc zostało zaaranżowane, by mieć ten wielki, ostatni dzień. I kręciliśmy ten ostatni dzień dla Jodie w kolejności fabuły. Skończyliśmy więc na jej ostatniej scenie.
Ale przed tym, było tak wiele łez. Wszyscy ją oklaskiwali – oraz Mandip, tak naprawdę. Wszyscy oklaskiwali je, gdy wchodziły do TARDIS po raz ostatni, i było przy tym trochę łez. I nakręciliśmy ostatnią scenę w TARDIS, pożegnaliśmy się z TARDIS, i było przy tym trochę łez.
A potem wyszliśmy, by nakręcić po prostu jej regenerację. Myślę, że ostatnie ujęcie, które zrobiliśmy, będzie również ostatnim ujęciem w odcinku. Więc naprawdę miło było robić to po kolei. I ostatniego dnia były to głównie sceny z Jodie i Mandip. Było to więc po prostu super emocjonalne.
Na sam koniec Jodie wygłosiła cudowną przemowę. To było naprawdę – nie wiem – jak koniec pewnej ery, bardzo ważne, ale bardzo urocze. A tego dnia na planie było jakieś 100 dodatkowych osób. Wszyscy przyszli, by zobaczyć, jak podnoszony jest ostatni klaps.
Więc tak. Byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem być tego częścią.
To musiało być emocjonalnie!
Tak, i takie było. Naprawdę trudno jest poruszyć ludzi w tym samym czasie, gdy jest to duża, emocjonalna i znacząca scena, ale mówi się: „Ludzie, mamy jakieś pół godziny, by zrobić tę ostatnią scenę. Możemy się pospieszyć?”.
Ale wszystko to wyszło naprawdę fajnie. Myślę, że wszystko, co nakręciliśmy tamtego dnia, będzie absolutnie cudowne. Tak, nie mogę się doczekać, by wam to pokazać.
Nie mogę się doczekać, by to zobaczyć. Przypuszczam, że masz jeszcze parę miesięcy pracy nad nim, zanim faktycznie zostanie wyemitowany?
Tak. Montowaliśmy go przez ostatnie parę miesięcy. Mamy jeszcze trochę do zrobienia w montażu, a potem mnóstwo pracy i mnóstwo rzeczy. Ale miło jest wiedzieć, że nie pojawi się w telewizji aż do jesieni. To miła ulga.
Nakręciłeś ostatnią serię Jodie Whittaker i jej regenerację – jeśli nie nakręcisz więcej [odcinków], czy byłby to dobry sposób na zakończenie kariery w Doctor Who?
Tak, definitywnie. W przypadku serialu tak historycznego i z takim dziedzictwem, jak Doctor Who, to zaszczyt robić każdy odcinek. Czuję się więc wyjątkowo szczęśliwy i bardzo wdzięczny.
To był wielki zaszczyt, że mogłem nakręcić ostatni odcinek z tej ery, nakręcić regenerację, a do tego, że jest to odcinek pełnometrażowy i z okazji setnej rocznicy BBC. Jestem bardzo wdzięczny tym, którzy mi to umożliwili.
Trzynastą Doktor zobaczymy ponownie na wiosnę, w odcinku Legend of the Sea Devils. Z kolei odcinek z okazji setnej rocznicy BBC, którego reżyserem jest Jamie Magnus Stone, i w którym zobaczymy regenerację Trzynastej, zostanie wyemitowany jesienią.
Źródło: Radio Times
(ona/jej)
Hobbystyczna tłumaczka oraz fanka science fiction i fantastyki. Obecnie podróżuje w czasie i przestrzeni, szukając swego miejsca w świecie. Doktor(a) poznała w 2016 roku i od tamtej pory znajomość ta stale się zacieśnia. W wolnych chwilach pochłania kolejne filmy i seriale – głównie te brytyjskie, z brytyjskimi aktor(k)ami, a także poruszające tematykę podróży przez czas, kosmos i ludzki umysł.