W ostatniej części wywiadu Steven Moffat opowiada o tym, których Doktorów najlepiej mu się pisało.
Z którego z odcinków ze swojej ery jesteś najbardziej dumny?
Trudno wybrać jeden, ale powiedziałbym, że z The Day of the Doctor. To było niemożliwe wyzwanie – sprostać oczekiwaniom widzów i BBC, mimo że chcieli, żebyśmy osiągnęli taki wynik, jak igrzyska olimpijskie, ale bez ich budżetu. A jednak się udało. Nie był przyjemnością, ale też był tym rzadkim przypadkiem, kiedy czynisz coś większym niż jest w rzeczywistości i to działa.
Dla której postaci poza Doktorem najlepiej ci się pisało?
Może dla River Song. Jest dość blisko Doktora, więc czy to nie oszukiwanie? Częściowo dlatego, że jej nie nadużywaliśmy; nie było jej aż tak dużo. I oczywiście Alex Kingston jest niesamowita i piękna. Strasznie też uwielbiałem pisać Missy i jestem wystarczająco zadowolony, by uważać, że wykonałem dobrą robotę. Michelle Gomez była jedyną decyzją castingową, którą podjąłem sam – uparłem się po prostu, że to ma być ona – i jestem niezwykle dumny z efektu.
Który moment albo doświadczenie w serialu były dla ciebie najszczęśliwsze?
Było ich mnóstwo. Myślę, że jeśli miałbym wybrać jeden moment, byłby to dzień po emisji odcinka rocznicowego i zdanie sobie sprawy, że to naprawdę zadziałało. Oglądalność i recenzje wybiły dach. Wszyscy wszędzie byli zadowoleni. To był jeden z rzadkich momentów, kiedy naprawdę myślałem, że wiem, co robię. Trwał może cztery sekundy.
Pamiętam też, jak czytałem recenzję po emisji dwuodcinkowej historii z Płaczącymi Aniołami, która nazywała Matta Smitha „niezwykłym nowym Doktorem”.
Był strzałem w dziesiątkę od kiedy go ogłosiliście, prawda? Zdecydowanie taki był dla mnie.
Może tak to wyglądało z zewnątrz, ale my w środku obawialiśmy się o wiele bardziej. David był twarzą Doctor Who i kiedy ogłosiliśmy Matta, ludzie myśleli, że był za młody, za ładny, że miał niedorzeczny podbródek. Matt przeszedł przez rok, kiedy ludzie go nienawidzili, zanim pojawił się na ich ekranach. Wciąż o tym opowiada. Chodził spać i bił pięścią w poduszkę z frustracji. Nie wierzył w siebie ani w to, że to się uda. Ale w końcu wszyscy zobaczyli to, co my wiedzieliśmy od roku. Że on nie jest tylko młodym, ładnym aktorem, ale że jest niesamowitym aktorem. I tak, to było natychmiastowe.
Jaki był twój najgorszy koszmar? Nie możesz powiedzieć The Day of the Doctor.
Ale nim był. Poziom oczekiwań. Wiadomości, które przychodziły na mój mail. Ludzie byli okropnie wkurzeni, że nie będzie w nim Williama Hartnella i odpowiadałem, że on nie odbiera moich telefonów… Jakie inne koszmary miałem? W połowie ostatniej serii, kiedy moja mama umierała i w końcu umarła – to było okropne. Pisałem Extremis i miałem do napisania jeszcze dwuczęściowy finał i odcinek świąteczny. Pamiętam, jak myślałem, że jedyne, co sprawia, że wciąż to robię, to to, że widzę już linię mety. Dopływam do niej.
Kto był twoją największą castingową zdobyczą?
Muszę powiedzieć: John Hurt. To było niesamowite.
Kiedy wiedzieliśmy już, że Chris Eccleston nie pojawi się w odcinku rocznicowym, wyszedłem z pomysłem – ku własnemu przerażeniu – że był dodatkowy Doktor, o którym nic nie wiedzieliśmy i wpisałem wskazówkę w scenariuszu: „…i najsłynniejszy aktor świata odwraca się”. Kto inny to by mógł być? Nie Brad Pitt – nie, żebyśmy mogli go dostać – nikt nie zaakceptowałby go jako Doktora, jak genialny by nie był. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby John się nie zgodził.
Jest jakiś pisarz albo aktor, którego żałujesz, że nie zaprosiłeś do współpracy?
Chciałbym, żeby David Renwick napisał odcinek, ale nie jest fanem serialu. Większość osób, które poprosiłem o napisanie odcinka – jak Richard Curtis i Neil Gaiman – się zgodziła, ale David był zdecydowany w swojej odmowie. Tak jak i kilkoro innych autorów, których poprosiłem o napisanie odcinków, a oni się stanowczo nie zgodzili.
Co z J.K. Rowling?
Nie poprosiłem jej. Jest świetna – co za bystra kobieta. Ale nigdy by tego nie zrobiła. Dlaczego by miała? Ma już Harry’ego Pottera.
Jeśli chodzi o aktorów, żałuję, że nie znalazłem powodu, żeby zaprosić Bryana Cranstona. Uwielbiam Breaking Bad. Myślę, że byłby świetnym złoczyńcą. Ten głos i humor.
Które historie klasycznego Doctor Who zabrałbyś na bezludną wyspę?
The Ark in Space. Jest w nim coś pierwotnie idealnego. Mógłbyś dać go jakiejkolwiek obsadzie w całej historii serialu i zrobiliby to. To mogliby być Pierwszy Doktor, Ian i Barbara i mogliby to być Jedenasty, Rory i Amy. Tak samo: Dwunasty, Bill i Nardole – i to by zagrało. Nie musiałoby się zmieniać niczego poza drobiazgami. To idealny scenariusz – jak, podejrzewam, myśleli, kiedy kręcili Obcego. To nie najgenialniejsze, co powstało na całym świecie, nawet nie najlepsze z tego roku. Nigdy do końca nie przekonują mnie gwiazdy, które widać z okien Arki, a potwór jest trochę słaby. Ale Robert Holmes tak dobrze to napisał i stworzył piękną fabułę. To Tom Baker, Lis Sladen i Ian Marter – wszyscy wielcy.
Który z odcinków Russella T Daviesa?
Scenariusze Russella wszystkich nas przerastają, to, co pisze, zawsze jest tak czyste i mądre. Ponieważ nie potrafię wybrać najlepszego, wybiorę najważniejszy i pierwszy z nich: Rose.
To nie jest najbardziej przekonujący plan kosmitów, ale absolutnie sprawił – w rozsądny, praktyczny sposób – że Doctor Who działa we współczesnej formie. I zrobił to, prawie nic nie zmieniając. Nie wprowadził wielu nowych irytujących rzeczy. Po prostu sprawił, że serial działa teraz i dał mu najlepsze dialogi, jakie miał do tej pory. Pamiętam pierwszą lekturę scenariusza wyraźniej niż samo obejrzenie odcinka.
I który z twoich własnych?
Jeden z moich… perwersyjnie, ponieważ łamię własne zasady i nie myślę, żeby Doctor Who naprawdę taki był, powiem Heaven Sent.
Ale dostałem tyle listów i e-maili od ludzi, którzy pisali, jak bardzo ten odcinek pomógł im poradzić sobie z żałobą, że muszę wziąć to na poważnie. Byłem bardzo poruszony, bo to moja próba napisania o żałobie w settingu Doctor Who, ponieważ Doktor Petera właśnie stracił Clarę. Jedynym sposobem było uczynienie z żałoby zagrożenia, potwora, pułapki, z którą musi walczyć. Nie mógł nigdy długo siedzieć i nic nie robić, bo inaczej ona by go dopadła. Walił w tę ścianę przez cztery i pół miliarda lat.
Gdybyś był towarzyszem, przez jeden dzień, z którym z wszystkich Doktorów najchętniej byś podróżował?
Z absolutnie żadnym. Jest uzależniony od adrenaliny. Jest chaotyczny i niebezpieczny. Ja jestem tchórzem. Nie podróżowałbym z żadną z tych nierozsądnych osób.
Daj spokój, gdybyś miał podróżować w tej policyjnej budce, którego Doktora byś najprawdopodobniej wybrał?
Wszyscy są maniakami. Okej, Jodie Whittaker, bo nie wiem jeszcze, jak szalona jest. Uważam, że wszyscy aktorzy muszą absolutnie wbić ci w głowę, że nie patrzysz w oczy tego Władcy Czasu, żeby odnaleźć tam jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. On powie: „W tej jaskini są jakieś potwory. Chodźmy ich poszukać”. „Powinniśmy wziąć jakąś broń?”. „Nie. Wezmę moją chusteczkę”. Nie, mówię Jodie Whittaker, bo może mieć więcej oleju w głowie. Ale nie będzie mieć!
Źródło: Radio Times