Doctor Who wkracza w nową epokę z ekipą producencką, którą tworzą Russell T Davies, Phil Collinson, Julie Gardner i Jane Tranter. Udzielili razem wywiadu Doctor Who Magazine, z którego dowiadujemy się co nieco o tym, co czeka serial w nie tak już dalekiej przyszłości.
Te cztery osoby współpracują już od lat, a wręcz dekad: w 2003 roku to właśnie Jane Tranter, odpowiadająca wówczas za zamawianie nowych programów dla BBC, zleciła Russellowi T Daviesowi – scenarzyście, który wypracował sobie już świetną markę – i Julie Gardner – szefowej działu produkcji dramatycznej walijskiego oddziału BBC – stworzenie nowej, odświeżonej wersji Doctor Who. Kilka miesięcy później dołączył do nich producent Phil Collinson i razem stworzyli serial, który dziś znamy.
Można odnieść wrażenie, że Doctor Who, wracając po latach pod skrzydła tej ekipy, próbuje wejść po raz drugi do tej samej rzeki. Jednak sami zainteresowani stawiają sprawę jasno: nie zamierzają się powtarzać.
Plany są ambitne. Najpierw dostaniemy trzy rocznicowe odcinki z Davidem Tennantem (listopad 2023), a później wraz z odcinkiem świątecznym (grudzień 2023) rozpocznie się nowa epoka serialu z Piętnastym Doktorem granym przez Ncutiego Gatwę.
Na początku obszernego wywiadu w Doctor Who Magazine zaglądamy krótko, ale jakże oświecająco, za kulisy współpracy producentów z Disney+. Davies i Collinson omawiają poprawki, które właśnie otrzymali do jednego ze scenariuszy. Są z nich bardzo zadowoleni, bo wytknięto im kilka niespójności, które przeoczyli. To brzmi dość obiecująco! Im więcej oczu czyta scenariusze na tym etapie, tym większa szansa, że po emisji nie będziemy się frustrować…
Ale zacznijmy od początku. Początkiem był, jak pisaliśmy też tutaj: KLIK, lockdownowy Tweetalong odcinka The Runaway Bride, po którym Catherine Tate napisała do Russella T Daviesa, jak wspaniale się bawiła, a Davies odpowiedział jej: „Namówmy Davida [Tennanta] na kolejne spotkanie Doktora i Donny”. Kilka dni później okazało się, że Tennantowi się ten pomysł również podoba.
Jane Tranter: Ja chyba wyczułam to nawet wcześniej. W grudniu 2019 roku na festiwalu BBC Writersroom Wales Russell wygłosił świetną prelekcję, a jeszcze przed nią, za kulisami, porozmawialiśmy sobie o Doctor Who. Mówił o serialu tak… inaczej. Mówił takie rzeczy jak: „Ale dlaczego by nie zrobić tego tak i tak”, co brzmiało jak formułowanie pewnej wizji. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy on przypadkiem nie… Nic takiego nie zdradził, ale pamiętam, że pomyślałam wtedy: „Russell T Davies może jeszcze wrócić do Doctor Who”. Nie wiedziałam kiedy i jak, ale wiedziałam, że do tego to może zmierzać.
Russell T Davies: O, to ciekawe! Wygląda na to, że inni ludzie wiedzieli o tym wcześniej niż ja.
A kto dowiedział się oficjalnie jako pierwszy?
RTD: Powiedziałem Julie, jak tylko rozpoczęły się moje rozmowy z BBC.
Julie Gardner: Russell zadzwonił do mnie i zapytał o zdanie. Moja reakcja nie była spójna. Najpierw wybuchnęłam entuzjazmem, ale potem zapytałam, czy jest pewien, że chce takiego powrotu. Doctor Who wiele dla nas znaczył, nie tylko profesjonalnie. Miałam więc na myśli raczej to, czy jest emocjonalnie na to przygotowany. Odpowiedź Russella była doskonała: „To nie jest powrót. Idziemy naprzód”. To nie będzie tylko produkcja jednej serii rocznie. Plany są zakrojone o wiele szerzej.
RTD: Ale najlepiej zareagował Phil.
Phil Collinson: Russell całkowicie to przede mną ukrył. Pewnego dnia zaprosił mnie do siebie do domu, posadził mnie w kuchni, podał mi herbatę i zakomunikował, że wraca do Doctor Who, będzie pracować z Jane i Julie, to będzie większe niż kiedykolwiek wcześniej… Zanim doprowadził myśl do końca, podskoczyłem, wybiegłem do przedpokoju i upadłem na kolana.
JT: O rany…
RTD: Klęczał w moim przedpokoju.
PC: Poczułem, że ziemia osuwa mi się spod stóp. Dosłownie! Nie mogłem w to uwierzyć. To najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Zareagowałem przede wszystkim jako fan, bo naprawdę strasznie kocham Doctor Who. Cóż to za wspaniała, niesamowita wieść dla serialu, który kocham!
Ważnym faktem jest to, że produkcja nowych serii Doctor Who odbywa się w ramach współpracy BBC i Bad Wolf, studia stworzonego przez Julie Gardner i Jane Tranter. Bad Wolf ma ogromną przestrzeń, kilka nowoczesnych studiów filmowych i ogromne zaplecze.
PC: To jest ogromne. Pozwala nam realizować niemałe ambicje Russella.
RTD: Gość z Disney+, gdy tam wszedł, krzyknął tylko „o mój boże”. Był zadziwiony!
JT: Jesteśmy bardzo dumne z Bad Wolf. Ma odpowiednią skalę i wszystko, czego potrzeba. Do tego bardzo się staramy stać się częścią lokalnej społeczności. Organizujemy warsztaty, przyjmujemy wycieczki szkolne.
PC: Plus program Screen Alliance Wales, którego celem jest edukacja filmowa. Możemy więc wciągnąć do Doctor Who osoby, które być może nie miałyby na to szans w innych okolicznościach. To bardzo pasuje do ducha tego serialu.
Z czym wiąże się współpraca z Disney+?
RTD: To wspaniała sprawa. Warto wspomnieć, że inicjatywa wyszła od BBC. Taką przyszłość wymyślili dla Doctor Who. Decyzje zostały podjęte jeszcze zanim się tu znaleźliśmy.
JG: Doctor Who bardzo potrzebował partnerstwa z którąś z platform streamingowych. Jak można bez tego produkować ogromny serial w roku 2022? Ale to bardzo skomplikowany obszar. Obawiałam się, czy kogoś znajdziemy, jak to zrobić. Było wiele do przepracowania.
RTD: Tu potrzebne było wsparcie BBC. BBC mierzyło wysoko i to przekonanie stacji było w całym tym procesie bardzo ważne.
JT: Naszym zadaniem było znalezienie partnera, który zrozumie specyfikę Doctor Who, dostrzeże, jak może ona zarezonować z całym światem i ją uchroni. Disney+ okazał się mieć do tego najlepsze podejście.
Pojawiają się obawy, że współpraca z Disney+ wpłynie na ton Doctor Who, treść, indywidualność i brytyjskość. Jak twórcy zamierzają dopilnować tego, żeby tych elementów nie utracić?
JG: Są na to trzy odpowiedzi. Pierwsza brzmi: Russell.
RTD: Druga: T. Trzecia: Davies.
JG: Chyba faktycznie.
RTD: Przepraszam, nie powinienem był…
JG: Ale właśnie tak, pierwsza odpowiedź to Russell. Disney+ zgadza się z jego wizją, która jest bardzo jasna i bardzo brytyjska. Wszystko, czego mogą oczekiwać fani serialu. Druga rzecz to BBC. BBC jest właścicielem Doctor Who, a wielkim atutem Doctor Who dla Disney+ jest tytuł, dobrze znana marka. Zaangażowanie BBC, także finansowe, jest wielką zaletą. Trzecia kwestia to Bad Wolf, to, jak my rozumiemy Doctor Who i jak nam zależy na realizacji wizji Russella.
PC: Bad Wolf zyskał już renomę na światową skalę. Idealnie nadaje się do tej funkcji. Pojawił się nagle, zawojował branżę. Doctor Who jest w najlepszych rękach.
RTD: Chcę też dodać coś, czego Jane nie powie, bo jest zbyt skromna. W naszym gronie mamy producentki Succession, Industry, The Night Of, His Dark Materials. Niezły początek. Disney+ to wie i szanuje. Jesteśmy w dobrym miejscu, jesteśmy zadowoleni. Wiem, że ludzi niepokoi nagły udział Amerykanów, ale ich wkład jest bardzo cenny. Od dwudziestu lat nie widzieliście ani jednego brytyjskiego serialu, przy którym nie pracowaliby Amerykanie. Wszystko jest teraz koprodukcją. Przyjrzyjcie się napisom końcowym. Wszystkie wasze ulubione seriale powstają we współpracy z USA. Zwykła sprawa.
JG: Jestem zachwycona współpracą z Disney+. Zależy im na serialu i uwielbiają pomysły Russella. Nasza relacja jest profesjonalna, ale wkładają w nią dusze i serca.
Czy to prawda, że współpraca z Disney+ oznacza większy budżet?
RTD: Tak, choć nie aż tak wielki, jak głosi plotka [10 milionów funtów na odcinek]. To zdecydowanie przesadzone. Gdybyśmy mieli taki budżet, budowałbym sobie właśnie bazę na Księżycu. Martwi mnie ta plotka, bo rodzą się z niej niemożliwe oczekiwania. W każdym razie mamy bardzo przyzwoity budżet.
JT: To duże pieniądze, ale nie staliśmy się nagle Grą o tron ani Pierścieniami władzy.
PC: Nie zmieniło się to, że trzy czwarte mojej pracy to pertraktacje, na ile potworów nas stać i jak sprawić, by potem wyglądało, że jest ich dwa razy więcej, jak wielokrotnie wykorzystywać elementy scenografii, jak realizować te ogromne, błyskotliwe, ambitne scenariusze tak, aby wszystko się spięło. Tym samym zajmowała się Verity Lambert w latach 60. Doctor Who to serial, który zawsze sięga dalej, niż pozwalają mu na to środki, i wywiera presję na każdą kreatywną osobę, która przy nim pracuje.
RTD: Tutaj przykładowo przydał się Disney+. Przysłali nam niedawno uwagi do scenariusza pierwszego odcinka Ncutiego Gatwy. Powiedzieli na przykład, że otwierająca scena nie jest tak fajna, jak w innych odcinkach. Cudowna uwaga. Napisałem nową scenę.
PC: Bardzo drogą w realizacji.
RTD: …i wszystkich zniszczyła. Ale warto było.
PC: Jest świetna.
Jak wyglądał proces wyboru nowego Doktora?
RTD: Jak zwykle zwróciliśmy się do naszego specjalisty od castingów, Andy’ego Pryora, żeby nam znalazł najlepszą osobę w kraju. Wszelkie etniczności, wszystkie płcie…
PC: Wśród kandydatów byli mężczyźni, kobiety, jedna osoba niebinarna.
RTD: Zasadniczo rozglądaliśmy się za kimś młodszym, większość kandydatów była jeszcze przed trzydziestką, ale nie było to wymogiem. Chcieliśmy jakiegoś świeżego talentu. Ncuti nie jest aż tak świeżym talentem, jest już słynny za sprawą Sex Education. Nie chcieliśmy jednak nikogo starszego i bardziej rozpoznawalnego. Nagle się pojawił, jako ostatnia osoba na przesłuchaniach… To brzmi jak wymyślona anegdota, ale dokładnie tak było, był ostatni i jak tylko wszedł do pokoju, wszystko wskoczyło na właściwe miejsca. Siedziałem tam i zastanawiałem się, dlaczego my właściwie po prostu nie zaproponowaliśmy mu tej roli? Naprawdę potrzebowaliśmy castingu dla aktora z Sex Education? Jest genialny.
PC: Był też inny aktor, który strasznie nam się wszystkim podobał. Gdy już zbliżaliśmy się do końca ostatniego dnia prób, byliśmy z Russellem przekonani, że to będzie ta osoba. Ale wtedy wszedł Ncuti i zwinął jej rolę sprzed nosa. Zrobił rzeczy, których nigdy wcześniej nie widziałem. Był fenomenalny.
JT: Nigdy nie zapomnę nagrania, które nam przysłał. Dostałam zestaw nagrań bez informacji, na którą z tych osób chcą postawić pozostali. To było niesamowite. Ani przez moment nie miałam wrażenia, że oglądam Erica z Sex Education. Widziałam Doktora.
RTD: To dopiero początek, tak naprawdę jeszcze nie wiemy, co zrobi. Co będziemy myśleć za rok? To najbardziej ekscytująca z przygód. Będzie fantastycznie. Jednak, co ważne, gdy prowadziliśmy rozmowy z BBC, mowa była o Davidzie Tennancie. Powrót Davida i Catherine Tate jest niezwykły, dodał nam pewności i energii. Nie wiedzieliśmy jeszcze, jak to wszystko będzie działać, jak będzie wyglądać finansowanie, gdzie będzie emisja, jakie będą scenariusze… Ale mieliśmy te dwa filary, dwoje genialnych aktorów, dwa bijące serca produkcji, Davida i Catherine. Dziękuję im za to wszystko. My już wiemy, jak wspaniałe będą te trzy odcinki. Ha, ha!
A jak wyglądał casting Millie Gibson? To również były otwarte przesłuchania?
JT: Przesłuchania odbywały się we wrześniu 2022 roku w jednym z naszych malutkich biur w Londynie. Millie była błyskotliwa, pewna siebie, po prostu lśniła. Bardzo jasno lśni.
RTD: Pokazaliśmy nagrania osobom z BBC i Disneya i wszyscy byli zgodni: Millie, Millie, Millie.
JT: A ona ma dopiero osiemnaście lat! To zawsze jest takie trudne – kogo postawić obok Doktora? Kto będzie pasować do Ncutiego? Między nimi po prostu kliknęło. Nie daje się mu przyćmić.
RTD: Fakt, że Ncuti ją uwielbia, był widoczny już podczas ich pierwszej wspólnej scenki.
PC: Przyjechał do Londynu, żeby wziąć udział w tych przesłuchaniach.
RTD: Tak jak lata temu Christopher Eccleston, gdy wybieraliśmy aktorkę do roli Rose. Tak powinno być. Ale od dawna miałem Millie na oku – oglądam Coronation Street [Millie grała tam w latach 2019–22] i było widać, że scenarzyści ją uwielbiają. Dostawała coraz więcej do zagrania. W pewnym momencie jej postać brała udział w narkotykowym napadzie, jej ojciec został porwany, oskarżono ją o morderstwo, a równocześnie zwyciężała w regionalnych zawodach fryzjerskich! Twórcy tak jej ufali, że spletli jej wszystkie te wątki. Znam osoby, które to piszą, wiem, że to bardzo dobry znak. Phil pracował przy Coronation Street [był producentem w latach 2010–13]. Wiesz, jak to wygląda od kuchni dla osób aktorskich, prawda?
PC: Są bardzo rozpoznawalne. Millie jest przygotowana na sławę, którą przynosi Doctor Who. A zarazem jest bardzo otwarta i gotowa na nowy etap kariery. Zdaje sobie sprawę, że teraz wszystko dla niej będzie inne. Nie boi się tego, uwielbiam to w niej.
RTD: Jednak nikt nigdy nie jest gotowy na to, co przynosi Doctor Who. My też nie. Po tylu latach to ciągle coś nowego, to ciągle wyzwanie, onieśmielające i genialne. Odkrywanie tego jest super. Kochamy Doctor Who całymi sercami. BBC też. Zadziwia mnie, że po tylu latach BBC ciągle uwielbia ten serial i bardzo się w niego angażuje. Luke Spillane w mediach społecznościowych, Maneet Lawson w marketingu, Jo w reklamie, Vanessa w brandingu – wszyscy uwielbiają Doctor Who. Gdy się im powie „mamy nową towarzyszkę, ogłośmy ją podczas Children in Need”, są całkowicie za tym.
Co myślicie, kiedy wracacie myślami do pierwszych dni, do kręcenia odcinków w szopie w Newport w 2005 roku?
JT: To było przeznaczenie. Nie czułam wtedy zaniepokojenia, wierzyłam w Russella. Miałam ogromną wiarę, że to będzie co najmniej bardzo dobre. Teraz też czuję się nieustraszona, bo wiem, że znów będzie to bardzo, bardzo dobre.
RTD: Wiedzieliśmy, co robimy, nawet wtedy. Taka prawda. Poza tym jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Wspieraliśmy się w najstraszniejszych chwilach, na pogrzebach partnerów, ale też jedliśmy razem i śmialiśmy się razem. Wiele nas łączy i wiele z tego narodziło się dzięki Doctor Who. Kocham tych ludzi i jestem szczęśliwy, że znów mogę z nimi współpracować.
Źródło: Doctor Who Magazine
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.