Ostatnio internet zapłonął za sprawą serialu Shadow and Bone Netflixa. O tym, czy carpunk to ciekawa stylistyka, które bohaterki polubiliśmy najbardziej i dlaczego właśnie Kaza i jego Wrony oraz o wielu innych elementach serialu przeczytacie w naszej redakcyjnej dyskusji.
Leigh Bardugo nazywa swoją stylistykę carpunkiem. Czerpie inspiracje z nietypowego źródła – kultury XIX-wiecznej Rosji. Czy te inspiracje były dla was czytelne i interesujące w serialu Shadow and Bone?
Rademede: Tak szczerze, to dopóki Alina nie trafiła do Pałacu, to ja nie zauważyłam tego nawiązania. Zdziwiło mnie zwrócenie się do władcy per “car”. W sumie to poza scenami w Pałacu w ogóle go nie widzę. Może to kwestia tego, że ogólnie nie lubuję się w XIX-wiecznej Rosji i moja wiedza na ten temat jest bardzo uboga? Niektóre nazwy i imiona brzmiały rosyjsko, ale to by było na tyle z nawiązań, które zrozumiałam. Przegapiłam jakieś na początku serialu?
Ginny N.: Faktycznie, tych nawiązań nie ma aż tak wiele. My je może zauważyliśmy trochę wcześniej, ale to jest głównie powłoczka estetyki. Mamy rosyjskobrzmiące imiona i nazwiska głównych postaci, ale takiego Aleksandra zdrabnia się do Alexa, a nie Saszy, Alina zaś zamiast mieć na nazwisko Gwiazdowa, nazywa się Starkov. Są stroje i ujęcia w Budapeszcie, które trochę tę stylistykę podkreślają i jest to pewna odmiana od zachodniej generyczności, ale nie mamy specjalnie poczucia, że to opowieść osadzona w tej konkretnej części Europy. Z drugiej strony jednak to nie tak, że powierzchowność tych elementów jest czymś złym. To, ot, taki, a nie inny wybór artystyczny, i brak wgłębienia się w etniczność Rosji raczej też jest celowy – bo wtedy to musiałaby być inna opowieść.
Paternoster Gang: Czytałam gdzieś, że ta powierzchowność Shadow and Bone jest problematyczna dla Rosjan – a w każdym razie dla znawców XIX-wiecznej Rosji. Rozumiem, że to sztafaż, nie zagłębianie się w szczegóły, niemniej jednak chociażby we wspomnianej przez Ginny kwestii imion i nazwisk widać moim zdaniem po prostu brak porządnego researchu. I jeszcze te Grześki – grisze! Niemniej jednak pomysł sięgnięcia właśnie do Rosji szalenie mi się spodobał. Stroje, imiona, akcenty, ale też krajobrazy, klimat, pewna surowość – to wszystko jest z jednej strony niemal swojskie, a zarazem odpowiednio baśniowe. Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na to, że carpunk ewidentnie pochodzi od steampunka. Mała nauka, wynalazki, machiny – to elementy, które zdecydowanie mnie w tym serialu urzekły. Szczególnie pokonanie Fałdy pociągiem – to naprawdę było coś!
Ginny N.: Tak! Tak jak steampunk często jednak do nas nie przemawia, tak tu te elementy zostały świetnie wykonane i mamy właśnie poczucie, że są umocowane nie tylko w steam, ale też właśnie w punku, w sprzeciwie wobec władzy i ustalonej rzeczywistości. I tak, zgadzamy się, że te elementy „rosyjskie” wzbudzają kontrowersje, a to, jak autorka powieści traktuje osoby, które te uwagi zgłaszają, jest bardzo nie w porządku i dodaje całemu cyklowi lekko niefajnej otoczki. Nie jest to zarzut do płynności opowieści czy sztuczności tych elementów w niej – bo nie odebraliśmy ich jako takich, a bardziej dyskusji wokół samych książek.
Lierre: Jako że chyba jako jedyna w naszym gronie czytałam książki – i to niedawno, więc mam je świeżo w pamięci – będę dorzucać w tej rozmowie trochę porównań. Inspiracje Rosją są w przypadku książkowej trylogii luźne, ale wyraźne. Przyznam, że nieco mnie dziwi spotykane tu i ówdzie oburzenie, że autorka tak po macoszemu podeszła do tego tematu. Myślę, że na jej niekorzyść wpływa to, jak niewiele osób z anglosaskiego kręgu to robi (na myśl przychodzi mi Catherynne M. Valente i jej Nieśmiertelny mocno oparty na rosyjskim folklorze, ale tam też, z tego co wiem, nie wyszło to idealnie), więc przyciąga tym uwagę osób obeznanych w temacie, np. fanek i fanów rosyjskiej kultury. A oni odkrywają, że nie jest to odwzorowanie wierne. To jednak nie zbrodnia; akcja nie dzieje się w Rosji. Autorka pożyczyła trochę estetyki i słów, ale to zaledwie inspiracja, więc spokojnie wszelkie potknięcia można uznać za po prostu twórcze przetworzenie. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało ani w książkach, ani w serialu. No i naprawdę nie sądzę, żebyśmy potrzebowali kruszyć kopie o reprezentację Rosjan w popkulturze, oni sobie poradzą… W serialu Shadow and Bone natomiast rzeczywiście wystarczy mrugnąć i przegapi się tę rosyjskość. Oglądałam po angielsku i zaskoczyło mnie, że nawet car na początku jest królem… Potem pada trochę fraz zbliżających znów ten świat do rosyjskiej kultury, ale miałam już w tamtym momencie poczucie, że to tak na doczepkę i obeszłoby się i bez tego. Jak to wyglądało w polskim przekładzie?
Paternoster Gang: O ile dobrze pamiętam – choć mogę nie pamiętać – to car jest w polskim przekładzie po prostu carem. I choć zgadzam się, że Rosjanie to nie Latynosi czy Afroamerykanie, więc obrony nie potrzebują, to jako wielbicielka (choć nie znawczyni) kultury rosyjskojęzycznej trochę się owego braku researchu musiałam poczepiać. Co nie zmienia faktu, że sam pomysł sięgnięcia właśnie tam kupuję w całości i jest to jeden z elementów, który wciągnął mnie w serial i sprawił, że pochłonęłam go w trzy wieczory.
Rademede: Tak, też właśnie byłam pewna, że król był po prostu królem w wersji angielskiej, a tu nagle wyskakują z carem tak znikąd. Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej mam poczucie, że rzeczywiście w serialu te nawiązania są bardzo powierzchowne i równie dobrze mogłoby ich nie być w ogóle i nie odbiłoby się to mocno na klimacie. Po prostu działoby się w bliżej nieokreślonym miejscu i czasie.
Ginny N.: Dla nas jednak ta powierzchowna otoczka nie jest zła. Pewnie gdyby były to jakieś dziwne przetworzenia czegoś polskiego, to mielibyśmy mieszane uczucia, ale wolimy jednak oglądać coś, co ma jakiś klimat niż coś, co wygląda na taki całkowicie generyczny fantasyland. Jasne, fajnie byłoby, gdyby nawiązania sięgały głębiej, ale też Young Adult nie musi być głębokie na takich poziomach, by opowiadać ciekawą historię i trafiać do swoich zamierzonych odbiorców. Więc nawet jeśli rusycyści się irytują, to nie powinni zapominać, że te powieści są przeznaczone nie dla ludzi po jakichkolwiek studiach, a co dopiero tych o Rosji, a do młodych osób najpierw w Stanach Zjednoczonych i innych krajach anglojęzycznych, a potem na całym świecie.
Główna bohaterka Shadow and Bone, Alina, to typowa wybranka: jest sierotą, zostaje kartografką i ma jakiś plan na siebie, ale w pewnym momencie okazuje się, że nie wie o sobie czegoś bardzo istotnego i wyjście na jaw tej prawdy całkowicie odmienia jej życie. Co sądzicie o charakterystyce i rozwoju tej bohaterki?
Rademede: Mnie się bardzo podobały jej momenty słabości i to, jak nie do końca wychodziło jej udawanie twardej po tym, jak została siłą rozdzielona z przyjacielem. Była to bardzo naturalna reakcja, ja na pewno po czymś takim chciałbym zostać sama w pokoju i wypłakać się w poduszkę.
Ginny N.: Polubiliśmy Alinę. Zgodzimy się, że została napisana w całkiem dobry sposób. Oczywiście jest protagonistką pierwotnie powieści Young Adult i nie wymyka się całkowicie tropom z tym związanym, ale też siadając do seansu zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Nawet więc jeśli czasami irytowała nas jej naiwność, nie zamierzamy rozwodzić się nad tym, jak to źle, że nie jest inna niż jest.
Paternoster Gang: W przeciwieństwie do was jakoś nie udało mi się zaprzyjaźnić z tą postacią, może dlatego, że została wpisana w typowy dla powieści młodzieżowych trójkąt miłosny, który określa jej decyzje i wybory. Wsiada na statek dla Mala, wchodzi w romans ze Zmroczem, bo myśli, że Mal o niej zapomniał, znów spotyka Mala i aby go ocalić, rezygnuje z szansy zwiększenia swojej mocy, ponownie wikła się w relację (powiedzmy profesjonalną) ze Zmroczem, aby spełnić swoje przeznaczenie… Za mało w tym wszystkim Aliny w Alinie. Zgadzam się z Rademede, że najlepsza jest w momentach słabości, podobała mi się też jej ucieczka – najpierw z pałacu, potem od Wron – a także wątki rasowe, tak istotne dla jej tożsamości, nadal jednak trudno dla mnie mówić o rozwoju postaci. Może kolejny sezon przyniesie jakiś przełom. Liczę na to.
Ginny N.: Doprecyzujemy, bo oczywiście masz rację, że jest tu dość typowy trójkąt miłosny, jakkolwiek w naszym poczuciu jednak i tak bardziej niż to zwykle bywa odsunięty na dalszy plan, a i sami skupialiśmy się na innych elementach. Alina nie jest więc zdecydowanie naszą ulubioną postacią w serialu i tak, nie powiedzielibyśmy, że jakoś mocno się rozwija, ale ot, czujemy do niej sympatię.
Rademede: Tak, Alina jest dość typową postacią dla YA uwikłaną w trójkąt miłosny, ale mimo tego jest sympatyczna i da się ją lubić. Kilkakrotnie w tym gatunku zdarzyło mi się, że główna bohaterka działała mi na nerwy i była irytująca, np. Katniss Everdeen czy Clary Fray. Też liczę na jej rozwój w kolejnym sezonie.
Lierre: To ciekawe, bo ja zupełnie nie widzę trójkąta Alina-Mal-Zmrocz. Może znów na mój odbiór wpływa mocno powieść, bo fakt, że serial trochę to podkręcił, w szczególności nieco aktywizując Alinę w relacji ze Zmroczem, co nie wydaje mi się zbyt dobrym pomysłem. To nie jest dobra relacja i podkreślenie nutki romansowej jest lekko obleśne. No ale pewnie się nie dało inaczej. Książki mają, owszem, trójkąt, ale – nie chcę spoilerować – nieco inny i zaskakująco sensowny. Ciekawa jestem bardzo, jak serial to ugryzie, jeśli do tego dojdzie. Jeśli zaś chodzi o samą Alinę – to postać cierpiąca na syndrom bycia główną bohaterką, w zasadzie oczami widza. I nawet nie rzecz w tym, że to Young Adult, bo ja wcale nie jestem przekonana, czy ta seria to Young Adult (nie znoszę tej tendencji do nazywania YA wszystkiego, co ma młodą kobietę na pierwszym planie, jakby już nie zasługiwało na nazwę fantasy), lecz w tym, że to osoba tak zajęta dopasowywaniem się do zmiennych okoliczności, również we własnym wnętrzu, że trochę nie zostaje miejsca dla niej. Ona sama nie wie, kim jest i szuka odpowiedzi na to pytanie. Da się ją jednak polubić za stanowcze ruchy, odwagę i to takie YOLO… Widzi szanse, sięga po nie, czasami robi głupoty, no ale właśnie tak należy, gdy jest się główną bohaterką, prawda?
Paternoster Gang: Masz rację, to jest silny rys tożsamości Aliny – szukanie swojej tożsamości, dopasowywanie się do sytuacji i w końcu działanie na YOLO (akurat to ostatnie w niej naprawdę polubiłam). Niemniej jednak ten nieszczęsny trójkąt w serialu jest, choć szczęśliwie dość szybko ubity, tyle dobrego. Dobrze wiedzieć, że przyszłość szykuje dla Aliny coś ciekawszego i, ekhem, mniej obleśnego.
Rademede: Co do książek, to widziałam dużo komentarzy, że Mal bardzo został w serialu wybielony, a w książce był jedną z gorszych postaci i w ogóle się Aliną nie interesował z początku. Nie wiem, na ile to prawda, podpowiesz, Lierre?
Paternoster Gang: Jako że w międzyczasie pochłonęłam trylogię książkową, to, nie spoilerując, odpowiem, że to nie do końca tak. Relacja Mala i Aliny jest w książkach z pewnością bogatsza, bardziej zniuansowana, ale też, nie wchodząc za bardzo w powody, by nie uprzedzać kolejnych sezonów, dla mnie bardziej irytująca.
Lierre: Może nie tyle Mala wybielono, co wygładzono? On w książce jest przede wszystkim sfrustrowany – z Aliną mają, przynajmniej według niego, równą relację, a tu nagle Alina okazuje się kimś zupełnie innym i według struktury społecznej Ravki – lepszym. Rozwój sytuacji mu też bynajmniej nie pomaga, bo nic go nie dowartościowuje w sposób dla niego satysfakcjonujący. Więc jest między nimi trochę napięć i takiego już typowego dla YA opierania relacji na braku komunikacji (i ciągnięcia się w dół, co mi się bardzo nie podobało). To wszystko nie oznacza jednak, że reakcje Mala nie są uzasadnione. Ten bohater też nie ma łatwo. Nie zdołałam go jednak polubić ani w książce, ani w serialu.
Serial Shadow and Bone skleja fabuły dwóch powieści, które w oryginale łączy świat, ale niewiele poza tym. Z jednej strony mamy wątek Aliny, Mala i Zmrocza, kręcący się wokół przerażającej Fałdy, mocy przywoływania światła i geograficzno-kulturowego uwięzienia Ravki i odcięcia od reszty świata. Z drugiej mamy Wrony – pochodzących z Ketterdamu młodych awanturników, którzy podejmują się dla fortuny bardzo trudnego zadania. Co sądzicie o splataniu się tych dwóch wątków?
Ginny N.: Jak na to, że cykl o Ravce i cykl o Wronach pochodzą z dwóch serii o zupełnie innym targecie wiekowym, to to splątanie wyszło całkiem dobrze. Ale też, jednocześnie, to wątków Wron wypatrywaliśmy bardziej. Fałda, Alina, grisze – to wszystko jest ciekawe, ale nie aż tak interesujące i wciągające jak perypetie Wron.
Rademede: Zgadzam się, mnie wątek Wron o wiele bardziej zaciekawił niż wątek Aliny. Książek nie czytałam, ale już widzę, że się rozczaruję, skoro w powieściach się nie łączą. Wątek Aliny mnie nawet zdążył znudzić.
Paternoster Gang: Zgadzam się z Ginny, że połączenie wątków wyszło całkiem zgrabnie – choć z jednym wyjątkiem. Zupełnie kuleje wątek dwóch niedoszłych Wron, Niny Zenik i Matthiasa Helvara, skądinąd szalenie sympatycznych: scena, w której Matthias wyznaje Ninie, że ją lubi, i to bardzo, to, zupełnie nieironicznie, mistrzostwo świata. Nie zmienia to faktu, że ich historia wydaje się na siłę doklejona do fabuły i dla osób, które nie znają książek, może być zupełnie nieczytelna. Poza tym – tak, zdecydowanie przygody Wron są dużo lepiej poprowadzone niż historia Aliny.
Lierre: Powtarzam sobie właśnie Szóstkę Wron i naprawdę coraz słabiej rozumiem, dlaczego ktoś postanowił wcisnąć Wrony do historii Aliny. Bo to nie jest ich historia! Oni mają swoją przygodę, swój epicki heist i swoje problemy (bardzo dużo problemów), i nie wiem, może serial im to odda, bo jeszcze mógłby, ale na razie – zabrał i uważam to za krzywdzące. Dla Aliny też jest to krzywdzące. Trylogia o griszach ma masę rewelacyjnych postaci. To jest dokładnie to, co mnie tak wciągnęło w tę historię. Wiele z nich pominięto lub spłaszczono w serialu (Genya!) i zastanawiam się, jak niektóre z tych braków zostaną załatane, bo chyba będą musiały… Generalnie to zamieszanie z wątkami trochę mnie konfunduje, bo zrównano w czasie trzy wątki, które nie rozgrywały się równolegle i ewidentnie ktoś to przemyślał, bo się skleja, ale nie rozumiem na razie tej decyzji.
Paternoster Gang: Również nie rozumiem tego zabiegu. Obie sagi – trylogia Cień i kość i dylogia Szóstka wron świetnie się bronią same z siebie, i obie stanowią bardzo przyjemną lekturę. Podobnie jak Lierre żałuję tych wszystkich wątków, które już ucierpiały i z pewnością jeszcze ucierpią przez ten zabieg. Z drugiej strony nigdy nie byłam specjalną fanką czepiania się filmów tylko dlatego, że różnią się od książek, tak że czekam na kolejny sezon z nadzieją, że mimo różnic będzie po prostu dobrze.
Ginny N.: A skoro jeszcze przy Wronach jesteśmy, to musimy wspomnieć drobny wątek, nawet nie tyle wspomniany jakoś bardzo w Shadow and Bone, co pokazany. Niepełnosprawność ruchowa Kaza – bardzo nam się spodobało, że mieliśmy to pokazane jako część codzienności tej postaci, gdzie jego laska nie jest tylko ładną ozdóbką, ale przede wszystkim podparciem chorej nogi. To taka rzecz w tle, która nas, jako osobę z podobną niepełnosprawnością, ucieszyła. I bardzo ucieszyło nas prowadzenie tego wątku – pokazywanie ograniczeń Kaza bez robienia z niego bezbronnej postaci, która najlepiej, żeby siedziała w domu. Tumblr podpowiedział nam też, że podobnie wizualnie pokazuje się awersję do dotyku tej postaci i to też fajne, że taki wątek się w tle pojawił, jako coś najzwyklejszego na świecie, bez użalania się nad Kazem.
Lierre: Tak! Ja w ogóle bardzo lubię Kaza i jego różne nietypowości. W książce jest tego sporo, więc jeśli was to interesuje, Ginny, a nie czytaliście, to polecam. Ciekawe, czy w wersji książkowej też to uznacie za dobrą reprezentację.
Ginny N.: Do Shadow and Bone w wydaniu książkowym nas nie ciągnie, bo po YA sięgamy tylko niekiedy, ale możliwe, że cykl o Wronach by się nam spodobał, a dobrej reprezentacji niepełnosprawności nigdy dość. Jakkolwiek oczywiście czy ta książkowa jest dobra, nie jesteśmy w stanie powiedzieć przed lekturą. Ta serialowa jednak na pewno jest, aż do tak drobnych elementów jak to, że Kaz używa laski przy zdrowej nodze. Są oczywiście przypadki, kiedy łatwiej opierać się na lasce przy nodze chorej, ale nas zawsze irytuje, gdy seriale zakładają, że jeśli ktoś utyka, to będzie używał laski obok tej utykającej nogi i koniec. To może drobiazg, ale, no… nie. To tak nie działa. Więc tu nas ucieszyło, że jednak ktoś – czy to sama Leigh Bardugo, czy twórcy serialu – odrobił podstawowy research.
Scena zgody w romantycznej scenie Aliny i Zmrocza. Potrzebna, zbędna? Zaburzyła romantyzm czy wręcz przeciwnie? Co myślicie?
Ginny N.: Zdecydowanie potrzebna i dobrze, że się pojawiła. A zarazem ta scena nadal była niezbyt okej, bo serialowa Alina ma ile, dwadzieścia lat? Coś koło tego? Aleksander zaś, nawet gdyby nie był odwiecznym, manipulującym gościem, miałby przynajmniej bliżej czterdziestu. Więc trudno mówić tu o równości relacji i prawdziwej zgodzie ze strony Aliny – pomimo tego, że Zmrocz o tę zgodę wyraźnie pyta.
Rademede: Jak dla mnie – bardzo potrzebna, bo nieczęsto pokazywana w serialach. Czy ja wiem, czy wiek Zmrocza to tak duża przeszkoda? Dla mnie jak najbardziej prawdziwa zgoda mogła tu zaistnieć, gdyby przyjąć, że rzeczywiście Zmrocz ma czterdzieści, a Alina dwadzieścia lat. Bardziej mnie zastanawia kwestia ich relacji na linii nauczyciel-uczennica, bo wydaje mi się, że Zmrocz pełni niejako taką funkcję dla Aliny. Przynajmniej ja w taki sposób ich widziałam.
Paternoster Gang: Przyznam, że jakoś mi umknęła ta scena, może dlatego, że szczęśliwie w coraz większej liczbie filmowych i telewizyjnych historii jest to po prostu standard. Choć zarazem, wiedząc o Zmroczu to, co zobaczyliśmy w kolejnych odcinkach, trudno mi, podobnie jak wam, zobaczyć tu prawdziwie partnerską relację. Różnica wieku akurat nieszczególnie mi tu przeszkadza, bardziej fakt, że Aleksander jest śliskim manipulanckim typem, który próbuje uzależnić Alinę od siebie. Niemniej jednak pytania o zgodę nigdy dość.
Ginny N.: Dla nas ta różnica jest jednak tym ważniejsza, że jak pisze Rademede, jest tu też dodatkowa warstwa w postaci relacji nauczyciel-uczennica. Niemniej tak, manipulacyjność Aleksandra i tak przekreśla jakąkolwiek potencjalną równość. Jest też jeszcze jedna kwestia – czy nam się wydaje, czy scenę, w której Zmrocz mówi Alinie, żeby uczyniła go swoim villainem, fandom odczytuje jako romantyczne poddanie z jego strony, a nie to, czym jest faktycznie: przemocowym tekstem, kiedy to on zdobył nad nią całkowitą władzę?
Lierre: Dodatkowa warstwa romantyzmu wprowadzona w serialu do relacji Aliny i Zmrocza to moim zdaniem bardzo zły pomysł. Jasne, konsensualność wyrażana wprost jest rzadka, ważna i edukacyjna, ale nie w tak dramatycznie nierównej, przemocowej relacji! Alina nie jest tu aktywną stroną, Alina jest manipulowana i zgoda osłabia wymowę tej sytuacji. Czy taka zgoda w ogóle liczy się jako zgoda, skoro ona jeszcze wtedy zupełnie nie wie, w co została wplątana? Różnica wieku między bohaterami jest tu najmniejszym problemem. I nie, nie bardzo jest to relacja nauczyciel-uczennica, raczej po prostu relacja władzy (generał i żołnierka, „dyrektor” i uczennica, przywódca i… broń?), a przede wszystkim relacja oparta na manipulacji i piętrowych kłamstwach. Zmrocz chce jej użyć; może i trochę się w niej zakochał, a ona jest nim zaintrygowana i bardzo ją dowartościowuje jego zainteresowanie, ale to nie jest materiał na lekcję o consencie. Aaa, przeczytajcie książki! 😀
Rademede: Tylko z drugiej strony, w tamtym momencie jeszcze nie wiedzieliśmy, że Zmrocz to aż tak manipulacyjna postać. Rozumiem, że ogólnie ta relacja nie była w porządku, ale w serialu jego zła strona wyszła dopiero później. Ja wcale nie odniosłam wrażenia, że w tamtym momencie jego celem było zmanipulowanie Aliny i wykorzystanie, tylko że rzeczywiście miał do niej uczucia. Inna rzecz, że później okazał się być głównym złym. Po prostu wydaje mi się, że jak najbardziej Alina mogła w tamtej konkretnej chwili chcieć być ze Zmroczem i to nie dlatego, że on ją tak zmanipulował. Nie odnoszę się tutaj do ich całej relacji, tylko tamtej sceny.
Lierre: Jasne, Alina nie wiedziała i widz nie wiedział, ciągle jednak była to manipulacja, którą trochę za bardzo moim zdaniem złagodzono. Zmrocz jako zły jest ujawniony moment po tym…
Ginny N.: Dokładnie. Sama w sobie scena mogłaby nawet zostać, ale fajnie byłoby, gdyby serial trochę mocniej skomentował ją w kontekście tej manipulacyjności. Zgoda to jest ogólnie temat, który warto głębiej przepracować i jeśli podejmuje się relacje niekoniecznie oczywiste pod tym kątem, dobrze jest tę niejasność podkreślać, dając nie tylko pole do dyskusji, ale przykład, bo tych dobrych w fikcji wciąż często zwyczajnie brakuje.
Lierre: Nie chcę spoilerować, ale chyba po ostatniej scenie finału jest jasne, że to nie jest koniec relacji Aliny i Zmrocza… Więc jestem bardzo ciekawa, jak twórcy do tego podejdą. Czy będą się bawić w dwuznaczności, czy postawią bardziej na manipulację, czy Zmrocz będzie po prostu już jednoznacznie złym złoczyńcą.
Shadow and Bone to też – przede wszystkim – fantastyka. Jak podobały się wam właśnie te fantastyczne elementy. Grisze, Fałda, magiczne zwierzęta wzmacniające moc griszów? A może w ogóle nie wydawały się wam one potrzebne?
Paternoster Gang: Seriale fantasy oglądam właśnie dla fantastycznego sztafażu, tak że dla mnie te elementy są nie tylko potrzebne, ale też konieczne! I przy całym moim braku sympatii dla Zmrocza, pokazy jego mocy oglądałam z nieukrywaną przyjemnością. Trudno mi się też przyczepić do świata przedstawionego serialu – tak jak pisałam na początku, nawiązania do XIX-wiecznej Rosji bardzo mi się spodobały, podobnie jak mieszanie nauki z magią. Trochę mi w tym wszystkim brakuje jedynie typowej dla fantasy epickości, niby widzimy na mapach, że wszystko to jest całkiem pokaźne, jednak koniec końców albo lądujemy w Ketterdamie, albo w pałacu, albo na jakiejś plaży, w morzu czy w lesie, albo w końcu w samej Fałdzie, która z tego wszystkiego jest najbardziej interesująca. Jest jakaś wojna, intrygi, polityczne knowania, jednak przy upakowanej w tych kilka odcinków mnogości wątków i bohaterów brakuje na nie miejsca. Czyli, paradoksalnie, zamiast typowych netfliksowych dłużyzn mamy fabularne niedostatki. Ale może to i lepiej?
Ginny N.: Może faktycznie. Zgodzimy się, że brak tu epickości, ale nas osobiście epickość dla samej epickości już męczy. Ketterdam strasznie nam się spodobał z jego urban fantasy vibem. Jeśli chodzi o Ravkę i wątki w niej, fajne jest to, jak magia funkcjonuje obok technologii, ale też bardzo podobają nam się te elementy jej lore’u, które serial wprowadza. To, skąd grisze mogą brać większą moc i jak serial prowadzi ten wątek – nie bojąc się sięgnąć po przerażające posunięcia – jest bardzo dobrze wprowadzone, nawet jeśli nie mieliśmy poczucia, że ten świat ocieka elementami fantastycznymi. Zresztą sama Fałda też jest właśnie przerażająca – dokładnie taka, jaka powinna być. I ta końcówka, gdy cień podąża za Zmroczem, to jest jak początek horroru.
Lierre: Na epickość jeszcze przyjdzie czas! Na razie mamy początki bohaterki i wybuch wojny. Bardzo lubię setting Shadow and Bone, to połączenie rozwijającej się technologii i magii i to, że Ravka zamknięta Fałdą i górami jest trochę takim skansenem… Bardzo mi się też podoba ten motyw, nie wiem, na ile w serialu wybrzmiewa, jak się o tym nie wiedziało wcześniej, że w pewnym sensie zamknięcie Ravki spowodowało westchnienie ulgi w reszcie świata. Oni z tą swoją magią i griszami są tacy archaiczni! Kiszą się we własnym gronie, a reszta świata może się rozwijać bez zakłóceń i podejrzewam, że gdyby tam rozpisać referendum, to demokratycznie zdecydowano by o pozostawieniu Fałdy nienaruszonej. Fajnie to pokazuje motyw sięgnięcia po niepodległość Ravki Zachodniej (motyw, którego w książkach nie ma – podobnie jak zresztą motywu etniczności Aliny, to czysty Netflix) czy ta rozbuchana miejskość Ketterdamu, który wygląda w serialu trochę jak Ankh-Morpork i to jest wspaniałe. Cudny jest ten lekko magiczny carpunk, majestatyczny jeleń, magiczne pojedynki, przerażająca Fałda, szczególnie koegzystujące spójnie z walką o niepodległość, przemytem osób bardzo podejrzanym pociągiem, bardzo już współczesnym i niearchaizowanym zachowaniem postaci.
Ginny N.: Kurczę, Ankh-Morpork, tak! My po nazwie szliśmy skojarzeniowo w te najprostsze kierunki, czyli fantasy Rotterdam/Holandię, ale to zdecydowanie jest takie Ankh-Morpork, jakiego się do tej pory w wersji telewizyjnej nie doczekaliśmy. Ale ogólnie tak, te elementy fantastyczne budują ciekawy świat.
Podsumowując – jak wam się podobało Shadow and Bone? Co do was szczególnie trafiło, a co nie przypadło wam do gustu? Będziecie czekać na drugi sezon?
Lierre: Tym razem czuję się trochę jak maruda i ta irytująca osoba, która zaczyna każde zdanie od „A w książce…”. Co poradzę, książki mnie zachwyciły – a serial nie oddał większości rzeczy, które doceniłam w nich najbardziej. Brakowało mi w serialu bohaterów, pokazania intryg splatających oba pałace, skomplikowanej przyjaźni Aliny z Genyą, relacji z innymi griszami i pomiędzy innymi griszami. Zirytowało mnie wybielenie Zmrocza i pisanie go jako wabika na fanki i fanów. Nie rozumiem, w jakim celu wpleciono Wrony, okaleczając oba wątki. Chyba tylko do Niny nie mam zastrzeżeń, kocham Ninę i tyle. Jednak bardzo dobrze mi się oglądało, bardzo podziwiam estetykę serialu i troskę o detal, no i to przez bardzo intrygujący zwiastun sięgnęłam po książki, więc będę wypatrywać drugiego sezonu Shadow and Bone. Mam nadzieję, że nie zepsują w nim mojej ulubionej postaci!
Paternoster Gang: Paradoksalnie naprawdę mi się ten serial spodobał. Mimo luk, nieciągłości, braków i netfliksowania pod publiczkę. Dla mnie jego siłą, oprócz steampunka i Wron, które kupuję w całości, są naprawdę fajni, wyraziści bohaterowie, na dodatek naprawdę dobrze zagrani. Autentycznie polubiłam Ninę, Matthiasa, Kaza, Inej, Jaspera, a nawet trochę Alinę i Mala. Zmrocz jest świetnym złolem, a całość po prostu piękna i klimatyczna. Czekam na drugi sezon i w sumie jestem nawet trochę ciekawa, co z tego połączenia dwóch tak różnych historii wyniknie.
Ginny N.: Nam też się całościowo podobało i czekamy na drugi sezon. Tak, jest tu trochę głupotek czy zbyt nagłych przeskoków i za mało pogłębienia relacji Aliny z griszami itd. itp., ale też nie oczekiwaliśmy po tym serialu arcydzieła. Jeśli chodzi o Wrony, z jednej strony zgodzimy się, że we własnym serialu mogłyby dostać pełniejszą, ciekawą historię, ale strasznie się cieszymy, że już teraz je poznaliśmy, bo o ile cały serial był okej, to w ich wątkach się zakochaliśmy.
Rademede: Mnie również się serial podobał. Ale nie ze względu na Alinę, tylko wątek Wron. Mam nadzieję, że drugi sezon skupi się bardziej na nich niż na romantycznej relacji między Aliną a Malem. Bardzo mi przypadły do gustu kostiumy, były absolutnie cudowne i estetyczne. Niny w przeciwieństwie do innych nie polubiłam i dla mnie jej historia była trochę wciśnięta na siłę, bo trzeba było, a nie zostało już za dużo wolnego miejsca.
Oglądaliście Shadow and Bone? Jak wam się podobało? Podzielcie się wrażeniami na Facebooku!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.