Z okazji dzisiejszego święta opisałyśmy dla was najfajniejsze, naszych zdaniem, relacje romantyczne z książek, filmów, seriali i gier. Przy okazji witamy na pokładzie nasze nowe współpracowniczki – to pierwszy tekst, który ukazuje się po najnowszym otwarciu whosomowych wrót. Jeśli chcecie się do nas przyłączyć – jeszcze można, absolutnie!
Ale do rzeczy. Lecimy z walentynkowym przeglądem.
Xena the Warrior Princess, Xena i Gabriela
Wielokrotnie ratowały sobie życie – Gabriela nawet wyprawiła się do piekła, by ocalić Xenę, a Xena obudziła Gabrielę pocałunkiem prawdziwej miłości. Razem umarły i zmartwychwstały, razem wychowywały dziecko, ileś tam razy odchodziły od siebie i wracały, by w końcu dojść do punktu, w którym jedna nie mogła już podążyć za drugą i pozostało jej opowiedzenie światu, kim była i czego dokonała. Gdzieś po drodze obie miały mężów, partnerów i partnerki (Gabriela) i swoje życia bez siebie, zawsze wówczas niepełne. Przeżyły razem kilka żyć pełnych przygód, radości i dramatów oraz zmieniały się pod swoim wpływem. Niewątpliwie dla obu ich relacja była tym najważniejszym związkiem w życiu.
Lucy Lawless i Renee O’Connor wielokrotnie przyznawały, że gdyby serial powstał później, nie poprzestałyby na walącym obuchem w łeb subtekście, jednak dla mnie doskonale było właśnie tak, jak było. Bo w tej całej przyjaźni-co-nie-tylko-przyjaźnią-była widać było cudowną chemię między aktorkami i świetną otwartość i tej dwójki, i całej ekipy producenckiej, by wyciągnąć z tego, ile się da. To była końcówka XX wieku, przypominam, a więc wiele lat świetlnych przed tokenizmem, queerbaitingiem i w końcu „tęczowym” Netflixem. I zadziało się, bo fan_ zauważy_ to coś między postaciami, a twórcy postanowili za tym podążyć. Piękna historia miłosna nie tylko na ekranie, ale też przecięciu popkultury i osób ją fanujących. (Paternoster Gang)
Świat Dysku (Terry Pratchett), Sam Vimes i Sybil Ramkin
On gniewny i wybuchowy niczym smok bagienny, ona wielka jak samo Ankh-Morpork, oboje po czterdziestce. Zakochują się bez motyli w brzuchu, w sposób ostrożny i z początku dość niepewny. W przeciągu cyklu o straży miejskiej Ankh-Morpork ich relacja rozwija się i dojrzewa. Między końcem Straż! Straż!, kiedy Sam podejmuje świadomy krok w dość niezręcznym flircie, a końcem kolejnej powieści serii, Zbrojnych, biorą z Sybil ślub (między obiema powieściami mija rok). W kolejnych tomach (i mijających z nimi latach małżeństwa) widzimy, jak Sybil nie zawsze rozumie potrzebę Sama, by podążać za sprawą, a Sam nie zawsze poświęca odpowiednio dużo uwagi Sybil. Ale ostatecznie są dla siebie i starają się, coraz lepiej rozumiejąc swoje potrzeby. Zatrzymują się, kiedy trzeba wyjaśnić tej drugiej stronie, dlaczego się martwią czy dlaczego coś trzeba zrobić – a powody oboje mają dobre, to nie tak, że jest w którymś z nich zła wola – dzięki czemu mogą się wspierać w swoich działaniach i w byciu z sobą. Ostatnia powieść cyklu, Niuch, pięknie pokazuje ich relację i miłość – wypracowane, ponieważ obojgu zależało na tym, by o nie zadbać. (Ginny N.)
Red, White & Royal Blue (Casey McQuiston), Alex i Henry
Przeciwieństwa się przyciągają? Ej, a skąd! Syn prezydentki USA i brytyjski książę to dowód na to, że w dobrym związku trzeba się uzupełniać (i jeszcze na ładnych parę stereotypów narodowościowych, ale to nie ten tekst). Jeden jest wyluzowany i egalitarny, drugi sztywny i wychowany w takim elitaryzmie, że trudno, żeby obeszło się bez wpływu na szare komórki. A jednak znajdują płaszczyznę porozumienia i to wcale nie w udawanej przyjaźni. Siła relacji Alexa i Henry’ego polega na tym, że porozumiewają się kodem popkulturowym i tworzą własny subkod, coś zrozumiałego tylko dla nich. Paradoksalnie mają podobne zainteresowania, a do tego obaj wiedzą, co to znaczy być na świeczniku. Dowodzą, że w relacji romantycznej przyda się fundament ze zrozumienia, przyjaźni i wewnętrznych żartów. A poza tym, choć są bez wątpienia słodcy, to nie sprawiają wrażenia infantylnych. (Joanna Krystyna Radosz – Czarna Książka)
Dom nad błękitnym morzem (T.J. Klune), Linus i Arthur Parnassus
Ta stanowczo zbyt mało znana powieść opowiada historię… kontroli nad małym magicznym sierocińcem, która przybiera niespodziewany obrót. Arthur jest dyrektorem sierocińca dla magicznych dzieci; jego przybytek i on sam są na cenzurowanym i grozi im zamknięcie – nie jest z początku jasne dlaczego. Linus jest urzędnikiem wysłanym z przez ogromną korporację, w której jest maleńkim trybikiem, w celu przeprowadzenia kontroli; dociera do niego, że oczekuje się od niego przede wszystkim posłuszeństwa, jednak robi, co w jego mocy, by wykonywać dobrze pracę, w którą wierzy – zależy mu przede wszystkim na dobru dzieci. W lekko groteskowym świecie sierocińca na krańcu świata i rozrabiających małych antychrystów oraz innych zagubionych stworzeń, które niczym lew chroni Arthur Parnassus, i w warunkach administracyjnej kontroli, która, umówmy się, jak mało co nie sprzyja rozwojowi jakichkolwiek uczuć, coś się jednak między dwójką dorosłych bohaterów zaczyna rozwijać: od niechętnego szacunku, przez narastający podziw, sympatię, zaangażowanie, aż do żarliwego przekonania, że o pewne rzeczy warto walczyć, a najlepiej walczyć w duecie. Relacja Linusa i Arthura to jednak nie tylko sojusz – to partnerstwo i miłość i budowanie niekonwencjonalnej, ale przepięknej rodziny, która zmienia świat na lepsze maleńkimi kroczkami, a której fundamentem są silne emocje i ogromna determinacja, by nie ustąpić i nie dać się pognębić. Wątek romantyczny nie jest w tej książce na pierwszym planie, jest cudowny raczej subtelnie – ale sprawia, że powieść staje się jeszcze bardziej magiczna i niezwykła. (Lierre)
Narzeczona dla księcia (Princess Bride), Westley & Buttercup
Miłość od pierwszego wejrzenia jest głównym wątkiem w Narzeczonej dla księcia i nie byłoby filmu bez pary zakochanych, którzy muszą stawiać czoła przeróżnym przeciwnościom losu. Ich nieustająca miłość nie jest jednak idealna od początku i wymagała poświęcenia z obu stron. Wydaje mi się, że to jedna z moich ulubionych filmowych par właśnie dlatego – zarówno Westley, jak i Buttercup musieli najpierw zrozumieć, że miłość nigdy nie jest idealna i każde z nich musiało przetrwać samotność w momentach największego zwątpienia. Na samym początku historii Westley był przecież zwykłym wieśniakiem i „nie zasługiwał” na miłość pięknej Buttercup, więc wyruszył za wielkie morze, by zdobyć pieniądze i móc godnie oświadczyć się swojej ukochanej. Buttercup z kolei, kiedy dowiedziała się, że Westley padł ofiarą piratów, musiała zaręczyć się z prawdziwym księciem, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że może być w związku bez prawdziwego uczucia. Koniec końców oboje przekonują się, że prawdziwa miłość zwycięża wszystko. (Respice)
Inni (Anne Bishop), Meg i Simon
Anne Bishop jak niewiele innych osób autorskich potrafi tworzyć związki romantyczne, w które naprawdę mocno się angażuję (i to zarówno te całkowicie wspaniałe, jak i czasami toksyczne). Jeśli mam jednak wskazać ten jeden ulubiony to Meg i Simon wygrywają o lata świetlne. Bo czy może być coś lepszego od związku budowanego praktycznie od zera, od stanu całkowitej nieufności i strachu, poprzez szacunek, przyjaźń, a w końcu zdanie sobie sprawy, że do tej przyjaźni dołączyła również miłość romantyczna? Szczególnie gdy dodać do tego, że osoby zaangażowane w ten związek to wieszczka z PTSD, której udało się uciec ze strzeżonego ośrodka, gdzie dziewczęta obdarzone mocą widzenia przyszłości są przytrzymywane dla kapitalistycznego zysku, oraz zmiennokształtny Wilk, który stara się tolerować ludzi, ale od czasu, gdy ludzcy myśliwi zabili jego siostrę, to zdecydowanie nie okazuje im sympatii, a czasem wręcz otwartą wrogość (łącznie z pokazywaniem wilczych kłów czy odgryzaniem ręki złodziejom). I chociaż na pierwszy rzut oka może to brzmieć trochę jak oklepana fabuła miłosna z romansu paranormalnego, to po pierwsze, ten świat potrzebuje też miłych romansów paranormalnych, a po drugie – Inni poruszają bardzo wiele ważnych problemów politycznych i społecznych, ale pokazując jednocześnie, że nawet gdy wokół trwa konflikt i wydaje się, że oto nadchodzi koniec świata, to wciąż można stworzyć swoją własną, dobrą rodzinę i otaczać się osobami, które sprawiają, że się uśmiechamy. (Pryvian)
Sześć stóp pod ziemią, David Fisher i Keith Charles
Jaki był pierwszy serial/film, w którym zobaczyłyście porządną, pierwszoplanową queerową relację (Brokeback Mountain, w moim przypadku, ale to nie najlepszy przykład na Walentynki)? Minęło sporo czasu, od kiedy Sześć stóp pod ziemią nieodwracalnie zrujnowało dla mnie wszystkie finały seriali, i dalej jest jednym z pierwszych przykładów, które przychodzą mi do głowy – nie tylko chronologicznie, ale też jakościowo. Poruszający sporo ciężkich tematów serial o domu pogrzebowym z 2001 roku, który obejrzałam ciurkiem kilka lat później, był też chyba pierwszym przypadkiem tęczowego szczęśliwego zakończenia, które widziałam – co prawda przez łzy, bo ostatnie trzy czy cztery odcinki całkowicie przepłakałam, ale nie z powodu żadnego tropu typu bury your gays. David, jeden z głównych bohaterów serialu (środkowy brat z trójki głównego rodzeństwa) i jego partner przeszli przez wiele zawirowań, od wychodzenia z głębokiej szafy do zakładania rodziny. Była to relacja wypracowana, którą obaj uważali za wartą czasu, wysiłku i komunikacji, na warunkach, które sami ustalali. Ciekawe – i nowe, przynajmniej dla mnie, w tamtym momencie – było to, jak serial pokazywał, że kwestie, które zwykle w romantycznych związkach pokazywane są jako fundamentalne – jak wierność – można, przy wspólnej zgodzie, zdefiniować inaczej. I dalej doczekać się szczęśliwego zakończenia. W serialu pełnym zmarłych – w którym relacje z nimi, ze wspomnieniami i wyobrażeniami o nich były nieraz kluczowe dla fabuły, David, Keith i kochająca rodzina, jaką dla siebie stworzyli, zostali w dobrym, szczęśliwym miejscu – które, w ich przypadku, było domem pogrzebowym. (Narbeleth)
Sunbearer Trials (Aiden Thomas), Teo i Aurelio
W tym momencie dylogia Sunbearer jeszcze nie jest skończona i nie możemy powiedzieć na pewno, że Aurelio i Teo będą razem. Jednak dynamika ich relacji od samego początku przykuwa uwagę. Wychowali się razem, jako dzieci byli nierozłączni. Aurelio traktował transpłciowość Teo jak coś oczywistego, Teo bronił Aurelio przed rówieśnikami i był jego głosem. A potem dopadła ich rzeczywistość społeczeństwa klasowego, bo choć obaj są półbogami, to matka Aurelio jest o klasę wyżej niż matka Teo. Aurelio trafił do elitarnej Akademii i został wzorowym uczniem szkolącym się na Herosa, a Teo żył wśród śmiertelników. Teraz spotykają się na nowo, zostają rywalami… a właściwie Teo upiera się, że jest rywalem Aurelio. Doskonale czuć, że Aurelio widzi tę sprawę inaczej i bardzo chce pomóc dawnemu przyjacielowi. Friends to enemies to… ? Czymkolwiek jest stacja końcowa ich relacji, w powietrzu iskrzy, ale to bardzo miłe iskierki, długie spojrzenia w oczy, wspólne żarty i wagary między walką na śmierć i życie. Widać, jak bardzo obaj są jeszcze niedorośli i jak nie umieją sobie poradzić ze zbyt wielkim ciężarem na barkach. Widać też, jak różne strategie obronne przyjmują. A jednocześnie czuć, że to musi zadziałać, że Teo i Aurelio nie tylko się dogadują, ale między spojrzeniami i wspólnymi treningami rodzi się piękna relacja romantyczna. (Joanna Krystyna Radosz – Czarna Książka)
Trylogia Phèdry, uniwersum Kushiela (Jacqueline Carey), Phèdre i Joscelin
Serie rozgrywające się w uniwersum Kushiela autorstwa Jacqueline Carey należą do moich najbardziej ukochanych cykli powieściowych, natomiast Phèdre i Joscelin to jedni z moich ulubionych bohaterów fikcyjnych, tak razem, jak i osobno. Nie zamierzam tu zdradzać za dużo, ponieważ ich historia i droga, którą przebyli, są zbyt ekscytujące, aby pozwalać sobie na zbyt wielkie spoilery (aczkolwiek doradzam przed lekturą zapoznać się z content warningami, chociażby na Goodreads), ale jest coś takiego w historiach osób, które chociaż na początku czują do siebie wyraźną niechęć i bywają wręcz okrutne względem siebie (bo wszyscy chyba wiemy, jak potrafią ranić niektóre słowa), jednak potrafią dorosnąć do tego, żeby się nawzajem przeprosić, zacząć dostrzegać swoje zalety, dbać o siebie nawzajem. Obserwowanie tej zmiany i tego, jak próbują wspólnie rozgryźć, czy to, co ich łączy, to obowiązek, przyjaźń, miłość romantyczna czy wszystko po trochu sprawia, że cieplej mi się robi na sercu. A co ciekawsze – w sierpniu tego roku wyjdzie nowy tom całej serii, tym razem pisany z perspektywy Joscelina, a nie Phèdry, i już nie mogę się doczekać, aby odkryć, co też kryło się w jego myślach w niektórych momentach. (Pryvian)
The Last of Us II, Ellie i Dina
[Spoilery do samego początku drugiej części gry]
Ogłoszenie następnego sezonu The Last of Us od HBO jednocześnie mnie ucieszyło i napełniło grozą na bardzo wielu egzystencjalnych poziomach, ale jedna z bohaterek, którą na pewno chętnie zobaczę na ekranie, to Dina, dziewczyna, w której podkochuje się Ellie od początku drugiej części gry. Od początku są dobrymi przyjaciółkami, ale Dina jest w długiej (choć, jak wynika z kontekstu, przerywanej) relacji z kimś innym, dopiero z nim zerwała i nawet po tym, jak pocałowały się w noc poprzedzającą początek gry, Ellie myśli, że „Dina już taka jest” i niewiele z tego wynika. Na tutorialową misję-patrol w drugiej części wyruszają razem, z czego wychodzi przyjemny, lekki prolog, ustawiający świetną dynamikę między bohaterkami; Ellie może być główną postacią, ale Dina nie ustępuje jej uporem, błyskotliwością ani umiejętnościami. Związki wynikające z zażyłej przyjaźni zawsze dobrze dla mnie działają i tak samo jest tutaj; ciekawie jest też zobaczyć moment, w którym – w czasie relatywnie bezpiecznego patrolu na w miarę bezpiecznym terenie – Ellie ma szansę na chwilę beztroskiego przekomarzania ze swoją potencjalną sympatią, która też szybko zyskuje sympatię gracza. Można im z miejsca kibicować – z wszystkimi tego konsekwencjami, kiedy lekki prolog przechodzi do właściwej części gry w uniwersum z żadnej strony nie słynącym ze swojej lekkości. (Narbeleth)
Heartstopper, Nick Nelson i Charlie Spring
Myślę, że chociaż ubiegły rok minął nam wszystkim na zachwycaniu się Heartstopperem, to o relacji Nicka i Charliego można mówić godzinami. Po raz już chyba setny napiszę, że zdrowy, wspierający się, rozmawiający o możliwych na swojej drodze problemach (!!!) związek dwóch nastolatków to najlepsze, co mogło się popkulturze YA przytrafić. Z jednej strony miłość Nicka i Charliego toczy się zwyczajnie, swoim tempem – od zauroczenia na szkolnym korytarzu do pocałunku na imprezie – a z drugiej jest niezwykła. W jednej z nowelek mających miejsce w Osemanverse kolega Charliego mówi: „Jesteście… trudno to wyjaśnić. Gdyby trzeba było dowodu na istnienie bratnich dusz, wszyscy wybraliby was”. I to prawda, bo na pierwszy rzut oka Nick i Charlie – szkolna gwiazda rugby i wyoutowany introwertyk – nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak potrafią się dopasować i wesprzeć w każdej sytuacji (co z pewnością będzie widoczne w dalszych sezonach serialu Netflixa). I bardzo się cieszę, że będzie dane mi i innym widzom śledzić rozwój tej relacji. (Anndycja)
Ostatniej nocy w klubie Telegraph (Malinda Lo), Lily i Kath
Jestem nieobiektywna, ponieważ Klub Telegraph czytałam trzy razy i raz tłumaczyłam. Mam wrażenie, że znam tę książkę na pamięć. A i tak za każdym razem odkrywam nową warstwę relacji Lily i Kath, grzecznej dziewczyny z chińskiej mniejszości i wyzwolonej, świadomej swojej tożsamości outsiderki. Urzeka to, jak mimo pozornych różnic, zwłaszcza w wychowaniu, dziewczyny szukają tego, co je łączy. Cała ich miłość to sztuka kompromisów – czasem Lily musi zrobić krok naprzód większy niż te, do których przywykła; czasem Kath przychodzi zwolnić. To nie tragiczna miłość jak te lesbijskie miłości, o których dziewczyny się dowiadują. One, mimo młodego wieku, świadomie od początku kształtują swoje losy tak, by dobrnąć do szczęśliwego zakończenia – nawet jeżeli oznacza to bardzo odroczoną gratyfikację. Rzadkość w literaturze młodzieżowej! Ba, rzadkość u nastolatków w ogóle. (Joanna Krystyna Radosz – Czarna Książka)
A Strange and Stubborn Endurance (Foz Meadows), Velasin i Caethari
Velasin pochodzi z kraju, gdzie homoseksualizm jest wciąż karalny. Kiedy jednak pada ofiarą przemocy z rąk byłego partnera, a jego biologiczna rodzina zamiast go wesprzeć, odrzuca go całkowicie, z nieoczekiwanym ratunkiem przychodzi niebinarna osoba ambasadorska, która miała zaaranżować mariaż między siostrą Velasina a Caetharim, synem rodu, któremu służy. Widząc jednak całą sytuację i nie potrafiąc zrozumieć okrucieństwa rodziny Velasina, proponuje, żeby to on poślubił Caethariego, jako że w ich kraju wszystkie związki są otaczane równym szacunkiem i mają równe prawa. I to małżeństwo, chociaż aranżowane i powstałe w wyniku strasznej traumy jednego z panów młodych, okazuje się związkiem tak pełnym troski, miłości i chęci wzajemnego zrozumienia i pomocy, że nie mam słów. Szczególnie zaś urzekło mnie to, że Caethari, mimo swojej wściekłości i chęci skrzywdzenia tego, kto skrzywdził jego męża, nie pędzi od razu mścić się na ślepo, tylko szczerze rozmawia z Velasinem, czy ten jest gotowy wnieść oskarżenie, czy w ogóle chce procesu, czy też woli zapomnieć o tym, co się wydarzyło i przez ten cały czas daje mu odczuć, że bez względu na to, jaką decyzję Velasin w końcu podejmie, on ją uszanuje i zawsze będzie przy nim. (Pryvian)
Veronica Mars, Veronica Mars i Logan Echolls
Kiedy myślę o relacjach romantycznych, to jedną z pierwszych popkulturowych par, które przychodzą mi do głowy, jest Veronica Mars i Logan Echolls. W ogóle lubię motyw miłości rodzącej się z niechęci, więc ta para wręcz musiała się tu znaleźć. Początkowo Veronica i Logan należą do tej samej grupy znajomych i darzą się przyjacielską sympatią. Po brutalnej śmierci dziewczyny Logana ich relacje zmieniają się. Nie brakuje tu oskarżeń i wyrzutów sumienia. Kiedy jednak kwestia morderstwa powoli się wyjaśnia i prawda zaczyna wychodzić na jaw, niechęć powoli zamienia się w sympatię, a ta w pociąg. Relacja Veroniki i Logana jest burzliwa. Musi taka być, bo pochodzą oni z różnych grup społecznych i mają różne charaktery. Jednak za każdym razem, kiedy razem pojawiają się na ekranie, widać, jak powietrze między nimi wręcz iskrzy od elektryczności. A ja za każdym razem ponownie czuję tę samą ekscytację. I jedynie szkoda, że wszystko twórcy serialu postanowili w reboocie zakończyć to w taki, a nie inny sposób. (Zielona Małpa)
Zaklęta w sokoła (Ladyhawke), Navarre & Isabeau
Mam słabość do tragicznych historii o miłości, a ta przedstawiona w Zaklętej w sokoła jest jedną z najbardziej bolesnych i pociągających, jakie oglądałam. „Zawsze razem, na zawsze osobno” jest klątwą rzuconą na zakochanych – otóż Isabeau i Navarre zostali przeklęci i chociaż podróżują razem, to… nigdy w takiej samej postaci, więc nie są w stanie się spotkać jako ludzie. Za dnia Navarre ma ludzką formę, a Isabeau jest sokołem, zaś nocą – sytuacja się odwraca i Isabeau przemienia się w człowieka, a Navarre w wielkiego czarnego wilka. To miłość beznadziejna, niemożliwa i napędzana pragnieniem zemsty, ale jednak też miłość nieustająca i pełna pasji, która zwycięża przeciwności losu. (Respice)
Warehouse 13, Myka Bering i Helena (H.G.) Wells
Seriale powstają i mijają, a wraz z nimi shipy – te kanoniczne i… te lepsze, które chwytają za serce. To oczywiście żart. Nie każdego chwytają za cokolwiek, a zdarzają się też dobrze napisane (i zagrane) relacje romantyczne w tekście źródłowym. Z jakiegoś powodu jednak mnie zwykle bardziej poruszają relacje prawie romantyczne. Mimo braku dokładnego określenia, kim dla siebie są, deficytu dotyku na ekranie, mimo przekonywań twórców, że są tylko przyjaciółmi, zdarzają się pary postaci, które łączy coś… coś. Wzajemne zrozumienie, dopasowanie, wrażliwość. Coś, czego nie mają z nikim innym. Właśnie takim shipem jest dla mnie Bering and Wells – czyli Myka i Helena z serialu Warehouse 13.
Serial wychodził w latach 2009–2014, a ja trafiłam na niego około dziesięć lat temu. Opis wzbudził moje zainteresowanie, w końcu chodziło o grupę osób (#RagTagTeam, #FoundFamily) pracujących w sekretnej organizacji w celu poszukiwania i neutralizowania magicznych artefaktów. W związku z tym nie powinno dziwić, że jedna osoba z pary, Helena, okazała się być kobietą nie tylko z przeszłością, ale i z przeszłości – a konkretnie z wiktoriańskiego Londynu. Pisarka, wynalazczyni, wizjonerka, osoba ceniąca pewność siebie, kompetencję i niezależność, której nie miała w swoich czasach, spotkała Mykę – kobietę, która te wartości uosobiała. Helena nosiła ze sobą wiele bólu, rozpaczy i złości, a także nieodwracalnych czynów. Myka uważała, że ludzie są przewidywalni i nie potrafią się zmienić. Jednak Helenie udało się ją zaskoczyć. Ich relacja rozwijała się poprzez budowanie zaufania, znajdowanie zrozumienia, empatię. Myka jako pierwsza uwierzyła w Helenę i wytrwale wstawiała się za nią przed resztą zespołu. Obie były jedynymi osobami, które potrafiły przekonać tę drugą do wybrania innej ścieżki, kiedy ta prowadziła ku cierpieniu. Jednym z najbardziej wzruszających momentów było ich pożegnanie przed sytuacją, w której jedna z nich mogła odejść na zawsze. Stąd pochodzi wymiana zdań, która rusza mnie do tej pory, dziesięć lat później:
– How do you say goodbye to the one person who knows you better than anyone else?
– I wish I knew.
Ostatecznie sprawy nie potoczyły się dobrze (twórcy uparcie ignorowali sporą część fandomu, która chciała zmienić subtekst na tekst – do tego stopnia, by na koniec połączyć Mykę z mężczyzną, którego przez cały serial traktowała jak brata), było między nimi zbyt dużo zranienia i straconego zaufania, i zostało między nimi to niespełnione prawie… ale też obietnica: You will never lose this friend. (Yuka)
Kruk (1994): Shelly Webster i Eric Draven
Przyznam szczerze, że moją pierwszą reakcją na pytanie o ulubioną relację romantyczną w popkulturze było… zamrożenie. Pustka. Odgłos świerszczy w oddali. Ostatnio tak bardzo nie szukam w popkulturze treści romantycznych, że po prostu nie mogłam sobie nic przypomnieć. A potem przypomniały mi się na wpół zapomniane słowa: Drobiazgi tyle znaczyły dla Shelly. Kiedyś myślałem, że są dość trywialne… Wierz mi, nic nie jest trywialne. I od razu mokre oczy, bo film Kruk zawsze tak na mnie działa.
Z jednej strony związek Erica z Shelly jest w filmie okropnie wręcz idealizowany. Wynika to z samej fabuły: rok po brutalnym* morderstwie pary narzeczonych Draven powraca na ziemię, by wymierzyć sprawiedliwość. Film koncentruje się na gotyckiej zemście, przez co tak naprawdę nie poznajemy pary zbyt dobrze. Zwłaszcza tyczy się to Shelly, która w trzonie fabuły odgrywa, niestety, rolę Dziewczyny Z Lodówki.
A jednak gdy przypomnę sobie te nieliczne okruszki pozostawione przez retrospekcje z Shelly i – jeszcze żywym – Erikiem, to tworzą one naprawdę uroczy obraz. Oczywiście część tego uroku wynika z faktu, że oboje są młodzi, piękni, gotycko-alternatywni i mieli przepiękne mieszkanie. Ale też dowiadujemy się, że para była mocno zaangażowana w życie społeczne swojej okolicy: dbali o zaniedbane dziecko sąsiadki i walczyli o prawa lokatorskie swojej kamienicy. Mieli swoje zainteresowania i pasje, mieli kota… I może idealizuję tutaj te paręnaście minut filmu, gdzie widać ich wspólnie na ekranie, ale wyglądali na naprawdę szczęśliwą parę. Taką, która ma wszystko, co wydaje mi się w związkach ważne. W każdym razie do momentu morderstwa. Umówmy się, tej części nikt nie chciałby przeżyć – a raczej nie przeżyć – na własnej skórze, nawet jeśli na filmie jest to Takie Romantyczne. (Asia)
[*Gdyby ktoś nabrał ochoty na obejrzenie tego filmu, to lojalnie uprzedzam, że jest tam przedstawiony brutalny gwałt i bardzo wymyślne morderstwa].
Harley Quinn: The Animated Series, Harley Quinn i Poison Ivy
Harlyivy to obecnie jedna z moich ulubionych relacji romantycznych w popkulturze. Napiszę o niej głównie z punktu widzenia Harley Quinn: The Animated Series z 2019 roku, solowej serii Harley Quinn, w której związek tych dwóch pań odgrywa znaczącą rolę.
Harley Quinn pojawiła się pierwszy raz w Batman: The Animated Series jako pomocnica, a później dziewczyna największego wroga Batmana, Jokera. Jej historia na przestrzeni serialu uległa zmianie. Ostatecznie wyklarowało się jedno origin story, które jednak później, w innych mediach, ulegało pewnym modyfikacjom. Nasza bohaterka jeszcze jako Harleen Quinzel, genialna doktora, została terapeutką Jokera i zakochała się w nim. Po jednym z pojedynków Jokera i Batmana, i powrocie tego pierwszego do Arkham, coś w niej pękło i wydostała Jokera z przybytku. Od tamtej pory tkwiła w toksycznej relacji, która hamowała jej potencjał. Harley to bowiem bardzo inteligentna kobieta, która jako jedna z nielicznych naprawdę zbliżyła się do pokonania Batmana.
Poison Ivy istnieje w świecie Batmana znacznie dłużej od Harley. Pojawiła się pierwszy raz w komiksach w 1966 roku. Początkowo odgrywała rolę typowej femme fatale, by z czasem nabrać głębi, stać się ekoterrorystką nienawidzącą ludzi i chcącą za wszelką cenę chronić naturę.
Obydwie panie poznają się bliżej w Batman: The Animated Series w bardzo trafnie zatytułowanym odcinku Harley i Ivy. Po nieudanym starciu z Batmanem Joker wyrzuca Harley z gangu. Ta postanawia zacząć karierę solowej złoczynki. Podczas jednego z napadów spotyka Ivy, która dokonuje w tym samym czasie własnego. Dzięki pracy zespołowej wymykają się policji. Tak zaczyna się ich współpraca. Biorą Gotham szturmem, dokonując w nim zbrodni. Ivy próbuje przy okazji (raczej bezskutecznie) nauczyć Harley niezależności i uwolnić ją spod ciągłego wpływu Jokera, który jest obecny nawet wtedy, kiedy Harley jest od niego daleko. Jest to dopiero początek relacji Harley i Poison Ivy w uniwersum DC, ale już tutaj widać, że tworzą zgrany duet i mają świetną chemię. W Batman: The Animated Series spotykają się jeszcze kilka razy, na przykład w odcinkach Holidays Knights czy Girl’s Night Out. Mają też oczywiście osobne przygody, w których rozwijają się jako autonomiczne postacie. Dla Harley bardzo znaczący jest odcinek Mad Love (tutaj mamy jej origin), który przedstawia bliżej jej relację z Jokerem. Kończy się jednak niestety powrotem do statusu quo.
Między Batman: The Animated Series a Harley Quinn: The Animated Series jeszcze sporo się wydarzyło. Harley weszła na stałe do komiksów, później zaczęła w nich spotykać Poison Ivy i obie panie łączyła raz przyjaźń, raz miłość.
Na początku Harley Quinn: The Animated Series Harley wyrywa się z toksycznego związku z Jokerem i próbuje zaistnieć w Gotham City jako solowa złoczynka. Sezon pierwszy skupia się zatem przede wszystkim na przedefiniowaniu przez Harley tego, kim jest. Cały czas towarzyszy jej jednak Ivy jako najbliższa przyjaciółka i wsparcie, a także osoba, która wielokrotnie, z różnymi rezultatami, próbuje jej przemówić do rozumu. Warto wspomnieć, że Ivy zaczyna w tym sezonie związek z trzecioligowym złoczyńcą Kite-Manem. Po drodze zdarza się oczywiście parę potknięć – Harley znowu wpada w sidła Jokera i zaprzepaszcza stare i nowe relacje. Ivy ma do niej o to dużą urazę, ponieważ jednym z jej największych lęków było w końcu komuś zaufać i się na nim zawieść. Wiąże się to z jej dzieciństwem i ojcem, który był wobec niej przemocowy. Stąd wzięła się właśnie jej ogólna niechęć do ludzkości.
Dopiero w drugim sezonie zaczyna się jazda bez trzymanki. Harley już wie, kim jest (choć tak naprawdę będzie to jeszcze parę razy na przestrzeni serialu redefiniować). Teraz musi odkryć, czego chce. Dostajemy odcinek, w którym jesteśmy świadkami początku relacji Harley i Ivy. Harley jest pierwszą osobą, którą Ivy dopuszcza do siebie, po latach gardzenia ludźmi. Jest pierwszym wyjątkiem w nienawidzeniu ludzkości i pęknięciem w murze, który Ivy wokół siebie zbudowała. Jest też w tym sezonie wątek ślubu Poison Ivy i Kite-Mana. Harley wspiera oczywiście swoją przyjaciółkę, ale jednocześnie odkrywa, że coś do niej czuje (oczywiście w kryzysowym, pełnym napięcia momencie). Ivy też coś do Harley ciągnie. Zdarza im się na przestrzeni odcinków parę intymnych zbliżeń. Ten sezon to prawdziwy rollercoaster emocji i wyczekiwania, aż Harley i Ivy się zejdą.
W trzecim sezonie bohaterki są już pełnoprawną parą. Tym razem pierwsze skrzypce gra plan Ivy, a nie Harley. Harley próbuje wspierać swoją dziewczynę, ale z czasem zaczynają nachodzić ją wątpliwości natury moralnej – jest to też ciekawy wątek, ale może o tym kiedy indziej. Dochodzi do konfliktu między dwójką, ale rozwiązują go, i to w zdrowy sposób. Stawiają na komunikację i wyrażenie swoich potrzeb. Są ze sobą szczere i ostatecznie postanawiają wspierać się nawzajem, nawet jeśli nie zawsze się będą ze sobą zgadzać.
Podsumowując, relacja Harley Quinn i Poison Ivy przeszła w Harley Quinn: The Animated Series długą drogę, rozwijała się, nieraz błądziła, ale ostatecznie za każdym razem stawała się coraz silniejsza. Obydwie doświadczyły w życiu wielu trudnych rzeczy i miały w sobie wiele ran z przeszłości. Znalazły w sobie nawzajem oparcie w stawaniu się lepszymi ludźmi i to jest piękne. Stworzyły silny, zdrowy, pełen pasji związek, który ogląda się z wypiekami na twarzy. Teraz lecę nadrobić ten poświęcony im walentynkowy odcinek. (Perła)
A jakim fikcyjnym relacjom wam się zdarzyło kibicować? Podzielcie się w komentarzu na Facebooku lub Instagramie!

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.