Rok 2020 do najłatwiejszych nie należał. Szczęśliwie mieliśmy możliwość skorzystania z pociechy, jaką daje kultura. Na początku 2021 roku zebraliśmy się więc (oczywiście wirtualnie), by porozmawiać o tym, co nas w minionym roku wspierało, zaskakiwało, zachwycało (i rozczarowało, żeby nie było za słodko). Zaczynamy od zachwytów.
ZACHWYT ROKU 2020
Paternoster Gang: To był dla mnie, z przyczyn oczywistych, bardzo serialowy rok. Trudno jest mi wybrać jakiś jeden szczególny ze wszystkich, które obejrzałam, będą więc trzy. W 2020 dostaliśmy finał jednej z największych perełek ostatnich lat, czyli The Good Place. Cudownej, uroczo ciepłej i niespodziewanie mądrej historii o tym, co to właściwie oznacza być dobrym w obecnych czasach i co sprawia, że ludzie się zmieniają na lepsze. Jak wcale nieczęsto bywa, zakończenie było tak samo satysfakcjonujące jak całość i dołożyło jeszcze kilka niegłupich refleksji na temat poczucia szczęścia i znaczenia śmierci.
Miłym zaskoczeniem był też drugi sezon The Umbrella Academy. Kolejna odsłona serii podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza. Było spójniej, bardziej dynamicznie, a to, że już na samym początku poznaliśmy finał, zadaniem bohaterów było niedopuszczenie do niego, a naszym odkrycie, co się wydarzyło, okazało się świetnym rozwiązaniem. Jednak najbardziej urzekło mnie to, jak zgodnymi ze swoim charakterem postaciami stała się nasza numerkowa rodzina po przeniesieniu do przeszłości. Szczególne brawa należą się za wątek Klausa jako przywódcy sekty oraz historię Vanyi. Jej losy i stosunek innych postaci do niej poruszyły mnie najmocniej w pierwszym sezonie, tak że cieszy mnie, że twórcy tak dobrze ją poprowadzili w kolejnym. Z nowych postaci zdecydowanie urzekła mnie Riyu Arya jako Lila. Mam ogromną nadzieję, że wróci w trzecim sezonie, który szczęśliwie jest już potwierdzony.
Końcówka roku to dla odmiany początek piątego, i przedostatniego już, sezonu The Expanse. Za nami dopiero sześć odcinków, z których cztery mogliśmy obejrzeć w 2020 roku, tak że na pełne podsumowanie przyjdzie jeszcze czas, ale niewątpliwie serial trzyma formę, do której przyzwyczaił nas w poprzednich latach. Tym razem załoga Rosynanta rozdzieliła się i każde z bohaterów ma własną misję – a my mamy okazję do lepszego ich poznania (oraz pozwiedzania monumentalnego uniwersum serialu) – ale każde z nich nadal jest częścią tej samej intrygi. Nie mogę się doczekać rozwiązania!
Vitecassie: Dawno nie czytałam tak dobrej i wielopłaszczyznowej powieści, jak Przejście Pajtima Statovciego. Jest w niej właściwie wszystko: historie dorastania i historie drogi, tragedie państwowe i tragedie osobiste, problemy stare jak świat i takie, o których dopiero uczymy się mówić jako społeczeństwa. Przejście opowiada o byciu Albańczykiem i byciu Kosowianinem, o byciu mniejszością w mniejszości w mniejszości. Trudno napisać coś więcej i nie zdradzić fabuły, bo powieść toczy się niezbyt linearnie; to także przyczyna, dla której nawet przewidywalne zwroty akcji jakoś jednak zaskakują i emocjonują, a przecież i tak to nie zdarzenia są ważne, a droga, droga… To książka, która trafiła na moją listę do polecania wszystkim przy każdej okazji i pewnie jeszcze długo z niej nie zejdzie (P.S. posiada kilka wątków queerowych!).
Jeśli chodzi o muzykę, to rzadko trafiam na takie piosenki, które są tak pełne, tak dopracowane i tak piękne, że mogłabym je odtwarzać na zapętleniu przez pół roku – tak jednak było w przypadku debiutanckiego singla When It’s Time Altamullan Road. Ta ballada oscyluje na granicy folku i muzyki filmowej, z jednej strony uspokaja, a z drugiej budzi niepokój – to głosy wokalistek i założycielek (Johanny Kurkeli i Johanny Iivanainen) tak łączą się ze sobą: idealnie się dopełniają, a jednocześnie wywołują jakiś rozdźwięk, pogłębiany cudownie wpasowującymi się w ten klimat skrzypcami. Długo czekałam na tę premierę i jeszcze długo będę do niej wracać.
Clever Boy: Oglądam tak wiele seriali, a w ubiegłym roku też nadrobiłem wiele zaległości, że ciężko mi się na coś zdecydować. Pójdę więc w innym kierunku. The Last of Us 2 to gra, która mnie zachwyciła. Nie miałem wielu oczekiwań, chciałem po prostu poddać się kolejnej przygodzie i przeżyć niesamowite emocje. Nie spodziewałem się, że będą aż takie potężne. To dla mnie zdecydowanie gra 2020 roku (choć chyba bardziej wyczekiwałem na Crash Bandicoot 4: It’s About Time i to jest tak cudowna platformówka, że polecam z całego serca!). Jeśli macie PS4, to pozycja obowiązkowa. Przepiękna historia, w której przeżywa się spektrum emocji – radość, rozbawienie, strach, smutek i ból. Nie wierzyłem, że gra może tak bardzo oddziaływać, aż sam nie zagrałem. Spędziłem wiele godzin nad tym tytułem. Ponadto jest przepiękna. To, jak Naughty Dog wykreowało ten brutalny świat, kolory, detale, muzyka – to wszystko sprawia, że jest to uczta dla oczu i uszu. W głowie mam wiele pięknych i szokujących momentów. Będę do tego tytułu wracać. Moim zdaniem jest zdecydowanie lepszy od pierwszej części.
Chciałem wyróżnić jeszcze muzykę. Słucham różnych gatunków, choć przeważa u mnie pop. A królową popu w 2020 roku bez wątpienia była Dua Lipa i jej płyta Future Nostalgia. Katowałem ją w kółko – Spotify, radio, samochód, konsola. Moi pasażerowie też poznali ją na pamięć i im się spodobała. Ta płyta hipnotyzuje, zabawa z nowoczesnym i retro popem sprawia dodatkową przyjemność. Cudownie się jej słucha.
Ginny N.: Wiele z wymienionych tu już seriali było także naszymi zachwytami. Od siebie dodamy finał She-Ra and the Princessess of Power. Kiedy zaczynaliśmy oglądać pierwszy sezon, nie marzyliśmy nawet, że doczekamy się tak pięknego domknięcia tej głęboko queerowej historii, w której dwie kobiety – dwie główne bohaterki – otwarcie wyznają sobie miłość i pocałują się w kadrze. Od początku mieliśmy mocno zróżnicowane tło, mieliśmy ojców Bowa, małżeństwo Spinerelli i Netossy, ale obserwować, jak Catra i Adora wyrywają się z toksycznych relacji, by w końcu dojść do momentu, kiedy są w stanie otwarcie i szczerze wyznać sobie swoje uczucia i pozwolić sobie na bycie szczęśliwymi – to jest przełomowy moment w animacji. Mamy nadzieję, że da on odwagę innym twórczyniom, by walczyć o szczęśliwe i jednoznaczne w queerowości rozwiązania dla swoich postaci. Do całego piątego sezonu She-Ry na pewno będziemy jeszcze nieraz wracać. W momencie, gdy oglądaliśmy go po raz pierwszy, przelaliśmy morze łez wzruszenia i wciąż, gdy o nim myślimy, robi nam się ciepło na sercu i jest nam po prostu trochę lepiej. Świat z tym serialem, w takiej formie, w jakiej dała nam go Noelle Stevenson, jest lepszym miejscem, niż był do tej pory.
Muzycznie z kolei zachwycił (i zaskoczył) nas soundtrack do serialu Wiedźmin. Zwykle soundtracki – o ile nie składają się po prostu z dobrych piosenek, które lubimy – po nas spływają. Nawet jeśli w połączeniu z obrazem działają i są po prostu dobre, to jeśli próbujemy słuchać ich bez obrazu, przepływają przez nas, nie zostawiając żadnych emocji albo szybko nam się nudzą. Zwykle też jest to muzyka ładna, miła uchu i nijaka. Są osoby, które odróżniają od siebie co popularniejszych kompozytorów muzyki do wielkich produkcji, ale dla nas oni wszyscy mogliby być jednym i tym samym niezłym wyrobnikiem, w którego twórczości nie ma nic interesującego. Z muzyką do Wiedźmina było jednak zupełnie inaczej. Sonya Belousowa i Giona Ostinelli dokonały czegoś niezwykłego. Stworzyły soundtrack, do którego wciąż wracamy – mimo że minął ponad rok od premiery serialu. Ten soundtrack miesza i przeplata elementy folku z wyraźnymi słowiańskimi (ale i szerzej: europejskimi) wpływami, muzykę dworską, ciężki i mroczny ambient i piosenki Jaskra, tworząc prawdziwie postmodernistyczną mieszankę. Choć w każdym utworze zwykle dominuje jeden z tych elementów, w każdym można też wyłapać w tle i pozostałe, tak że choć osobno tworzą szeroki rozrzut estetyczno-emocjonalny, razem składają się w całość zaskakującą tym, jak świetnie do siebie pasuje i jak jest spójna. Jeśli gdzieś się uchował ten wiedźmiński postmodernizm w najlepszym wykonaniu, za który tak bardzo ceni się cykl wiedźmiński, to właśnie w tej muzyce.
Kira Nin: Miałum wysokie oczekiwania wobec trzeciego sezonu Star Trek: Discovery i dostałum chyba nawet więcej, niż się spodziewałum. Pierwszy sezon był dobry, mimo potknięć, drugi był znakomity, a trzeci jest doskonały. Nie ma chyba nic, co by mi się nie podobało. Bardzo mnie ciekawiło, jak będzie wyglądać daleka przyszłość w Star Treku, miałum pewne obawy, czy twórcom uda się stworzyć coś zgodnego z resztą uniwersum, ale udało się idealnie. Mimo raczej ponurej rzeczywistości znajdziemy też chęć współpracy i pomocy i nadzieję – Discovery jest dla Federacji taką nadzieją.
Cały sezon jest pełen drobnych nawiązań do innych seriali trekowych, tak dobrze wplecionych w tło, że żadne nie robią wrażenia wciśniętych tam na siłę, i wyłapywanie ich dostarcza mi masę radości. Poznajemy też coraz lepiej resztę załogi, co jest bliższe klasycznej trekowej formule niż skupianie się tylko na głównej postaci. Wszyscy mają takie dobre wątki! Tilly, Tilly jest wspaniała w tym sezonie, ona zostanie kiedyś najlepszym kapitanem w całej gwiezdnej flocie. Rozwój Philippy jest bardzo dobry i przede wszystkim wiarygodny. Pokazanie traumy załogi było bardzo dobrym posunięciem; to jest coś, czego często brakuje w fikcji. Jest też kot. Wszystko jest lepsze, gdy jest kot.
Jakiś czas przed premierą dostaliśmy informację, że do załogi dołączą dwie nowe postaci – osoba niebinarna i osoba transpłciowa, grane odpowiednio przez niebinarne i transpłciowe osoby aktorskie. Jak ja na to czekałum! Przyznam, że prawie zupełnie się nie obawiałum – Star Trek ma u mnie duży kredyt zaufania. Przekonałum się, że słusznie. Zwłaszcza Adira wywołuje we mnie silne emocje – też jestem osobą niebinarną i tak bardzo widzę siebie, nawet mój pierwszy coming out był bardzo podobny. W wywiadach możemy przeczytać, że twórcy serialu w dużej mierze zdali się na doświadczenia Blu del Barrio i Iana Alexandra i chcieli stworzyć im miejsce na opowiedzenie swoich historii. Myślę, że idzie im to dobrze.
Wspomniałum wyżej, że Star Trek ma u mnie kredyt zaufania; nie bez powodu. Od dłuższego czasu na oficjalnej stronie Treka regularnie pojawiają się artykuły i eseje poruszajace istotne tematy, znajdziemy tam dużo tematyki queerowej, kwestie społeczno-polityczne, neuroatypowość – wszystko w jakimś kontekście Star Treka. W oficjalnym sklepie znajdziemy kolekcję, z której całkowity dochód przeznaczony jest na działalność GLAAD. Star Trek robi Star Trek – w teraźniejszości. Star Trek zawsze był dla mnie bezpiecznym miejscem i teraz mam pewność, że to jest miejsce także dla mnie, a Discovery bardzo dobrze to obrazuje.
I czy wspomniałum, że jest kot?
Lierre: Zachwyt towarzyszył mi kilkakrotnie, bo też nie najlepiej wychodziło mi czytanie i oglądanie, więc jak już po coś sięgałam, to wybierałam bardzo świadomie i zazwyczaj trafiałam świetnie. Książkowym zachwytem roku jest dla mnie Bezgwiezdne morze Erin Morgenstern. Bardzo chcę napisać o tej książce coś więcej, ale z wielkim trudem przychodzi mi przebicie się przez zachwyt, by dojść do jakkolwiek merytorycznych uwag. To powieść o dość klasycznym punkcie wyjścia – jest poza naszym światem coś więcej, coś ukrytego, do czego dostęp mają nieliczni. Bohater otrzymał w dzieciństwie szansę, by tego dotknąć, ale z niej nie skorzystał. Już jako dorosła osoba zostaje wplątany ponownie i tym razem dość brutalnie, widzi jednak tylko pozostałości dawnej świetności tego miejsca. Odkrywa, że ma w tym wszystkim misję, ale nie jest nią uratowanie go czy przywrócenie złotego wieku. Cokolwiek więcej będzie już paskudnym spoilerem. Jest to powieść wstrząsająco piękna, smutna, a zarazem trzymająca w napięciu, z subtelnym queerowym wątkiem i naprawdę ogromną liczbą książek w książkach.
Dość podobny, nieco nostalgiczny klimat ma serial Picard, który, jak to mam w zwyczaju, oglądam sobie bardzo powoli i jeszcze nie skończyłam. Jednak od pierwszych zapowiedzi, pierwszych zwiastunów, pierwszych scen i czołówki wiedziałam, że to jest serial nakręcony dla mnie, choć fanką Star Treka jestem raczej dorywczo (mało widziałam, kocham wszystko). Emerytowany kapitan ze swoją winnicą, ciężarem przeżyć i poczuciem, że musi jeszcze coś ze sobą zrobić, wnieść coś dobrego; jego nieco chaotyczne działanie, jakby nie miał już nic do stracenia, i pięknie pokazane relacje (nie mogę się napatrzeć na to, jak Jean-Luc rozmawia z innymi, jak ich słucha, jak utrzymuje kontakt wzrokowy, no jest to po prostu niesamowite). Fabuły jeszcze nie oceniam, bo nie wiem, jak się zakończy intryga, ale każdy odcinek oglądam z ogromną przyjemnością i trochę go celebruję.
Styczeń: Serialowo ten rok zachwycił mnie kilka razy, ale największy zachwyt zdecydowanie sprawiło mi Kipo and the Age of Wonderbeasts. Trudno mi w to uwierzyć, ale wszystkie trzy sezony wyszły w 2020 – serial dosłownie towarzyszył mi przez cały rok, od stycznia do grudnia. I złapał mnie już pierwszym odcinkiem. Spodziewałem się ot, kolejnej kreskówki w sam raz na obejrzenie odcinka w ciągu tych dwudziestu minut, kiedy nie mam co robić lub nie chce mi się nic robić i potrzebuję zająć czymś oczy i umysł. A dostałem wspaniałą animację, ciekawie rozbudowane postacie (nie będę rzucać spoilerami, ale znalazło się nawet miejsce na queerową postać dokonującą coming outu w najbardziej normalny i codzienny sposób – dokładnie jak być powinno), pełną emocji fabułę i muzykę. Ach, muzyka! Niektóre z utworów, jak Fight the War, do dzisiaj zdobią moją ulubioną playlistę.
Druga rzecz, która zachwyciła mnie wbrew wszelkim oczekiwaniom, była grą wideo. Nie żebym miał cokolwiek przeciwko tej części popkultury, ale jak dotąd bardzo rzadko udawało się jakiejś kupić mnie na dobre, tak abym nie mógł oderwać się od komputera. Tell Me Why się to udało. Impulsywny zakup podczas steamowych przecen zaskutkował spędzeniem pandemicznego Sylwestra przed laptopem. Do zakupu podkusiła mnie informacja, jakiej zupełnie się nie spodziewałem – jedna z głównych postaci jest transpłciowym mężczyzną. I jest to całkiem spora kwestia fabularna. Bardzo, bardzo rzadko widuję postacie transpłciowe w popkulturze, a jeszcze w takiej popkulturze, która przebija się do większej liczby osób? Mógłbym policzyć na palcach jednej ręki. I ta jedna postać sprawiła mi w tym roku niesamowitą radość. A dodajmy do tego jeszcze interesującą fabułę i mnogość wyborów, jakie można podjąć w tej grze! Konsekwencje podjętych wyborów ciągnęły się za postaciami i sprawiały, że rozgrywka była niesamowicie emocjonująca.
Katla: Z perspektywy czasu moje ulubione seriale to takie, w które wgryzałam się z trudem i przekonywałam się do nich długo. Tak było właśnie z The Last Kingdom, do którego podchodziłam kilka razy – zawsze porzucając serial po kilku pierwszych odcinkach, śledzących perypetie bohatera w czasach, gdy był jeszcze dzieckiem. Ale na początku feralnego 2020 przemogłam się – dodatkową motywacją było to, że kocham książki Bernarda Cornwella, a to jest adaptacja jego książek – i okazało się, że trafiłam na serial, który obdarzyłam tak wielką miłością, jak w 2019 Britannię. Serial, w który zaangażowałam się emocjonalnie, pokochałam na zabój bohaterów, z wypiekami na twarzy śledziłam ich przygody, śledziłam także doniesienia z planu i czekałam na każdy nowy filmik na oficjalnym, serialowym kanale YouTube. Teraz planuję obejrzeć rzecz jeszcze raz od początku. W przeciwieństwie do Black Sails, które wpiszę w rubrykę „rozczarowania roku”, Upadek królestwa opowiada o więziach i przyjaźniach, które nie zmieniają się jak w kalejdoskopie, o przyjaciołach, na których można liczyć i o zemstach czy urazach rozpisanych na sezony. Nie ma dramatycznych twistów, zdrad, zmian stron co dwa odcinki. A mimo tego jest ekscytująco. Ja po prostu potrzebuję kibicować postaciom, a ich motywacje muszą być dla mnie logiczne, charaktery spójne, zwroty akcji wyczekane. I to właśnie dostałam w produkcji o duńskiej inwazji na tworzącą się dopiero, anglosaską Brytanię. Nie rozczarował mnie też drugi sezon zdekonstruowanej wariacji na temat opowieści o superherosach, czyli The Boys. Tu też totalny zachwyt!
A co was zachwyciło w popkulturze w minionym roku? Dajcie znać w komentarzu na Facebooku albo Instagramie!
W następnym odcinku – zaskoczenia.

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.