Zapraszamy do lektury popkulturowego podsumowania minionego, 2022 roku. Do osób z redakcji Whosome dołączyły liczne gościnie i goście. Serdecznie dziękujemy i mamy nadzieję jeszcze nieraz was spotkać w okolicy!
Zaczynamy od… pierwszego pytania z kilkunastu (tak, coś nam się rozrosło!), które dotyczyło źródeł popkulturowej radości w 2022 roku. Poniżej znajdziecie wypowiedzi Ginny N., Lierre, Rademede, Paternoster Gang, Lady Kristiny, Clever Boya, Sassa, Seweryna i Stycznia z Whosome, a także Kiry Nin (Space Forest), Wywerny (Aleksandry Stanisz-Paczkowskiej), Anndycji, Agaty (Bałagan Kontrolowany), Myszy (Podsłuchane.pl), Chili (SkierCon), Cathii (Rozdroża Cathii), Mateusza (Ostatnia Tawerna) i Lillchen (Joanna Krystyna Radosz – Czarna książka). Aaale super, że się dałyście i daliście namówić! No to lecimy.
Druga część znajduje się tutaj: KLIK.
1. W roku 2022 najwięcej radości dało mi…
Ginny N.: W 2022 roku było trochę takich produkcji. Początek roku otwarł bardzo wyczekiwany przez nas serial The Legend of Vox Machina, animowana wersja dedeczkowej kampanii Vox Machina z roleplaya Critical Role, a dokładniej fragmentu sprzed początku emisji przygód na Twitchu i pierwszej większej przygody, którą już było dane nam śledzić. Obawiałem się trochę, jak wyjdzie przełożenie na inne medium, ale wyszło wspaniale, spełniając wszystkie nasze nadzieje i sprawiając, że na nowo pokochaliśmy te postacie.
Wiosną rozpocząłem przygodę z akcją Dracula Daily, w której w kolejnych dniach otrzymywaliśmy na skrzynkę mailową fragmenty Draculi Brama Stokera, których akcja rozgrywała się tego dnia miesiąca. Samo to już było ciekawym doświadczeniem i bardzo fajnym sposobem na poznanie klasycznej powieści. Całości dopełniał jednak hype na Tumblrze. Wszystkie reakcje, memy, fanarty i komentarze zbudowały piękną, radosną otoczkę wokół akcji i powieści mającej już 125 lat.
O serialowym Sandmanie mamy długą redakcyjną dyskusję, tu więc powiemy tylko, że strasznie cieszymy się, że ten serial powstał i że powstał w takiej formie. Był po prostu cudowny.
Z kolei 1899 poza tym, że jest naprawdę ciekawym i wciągającym serialem, dał nam sporo momentów takiej zwyczajnej frajdy. Każda osoba ma swoje ulubione motywy i sposoby prowadzenia narracji, a 1899 sięga po ten typ dziwności i nieoczywistości rozwiązań i ten typ fantastyki, który sprawia, że nasze wewnętrzne dziecko skacze z radości.
Lierre: Heartstopper nie miał sobie równych w ubiegłym roku. Nie pamiętam już, czy miałam w planach oglądanie go czy nie – ale przy pierwszych oznakach hype’u po premierze poczułam, że to jest coś, co muszę poznać, I obejrzałam dwa razy, i zakochałam się strasznie w tej lekkości, w tym pokazaniu świata, jaki mógłby być. Strasznie się cieszę, że młode osoby mają teraz taką historię do utożsamiania się. To coś absolutnie niesamowitego. A chociaż ja nie jestem już w grupie docelowej takich historii, i tak poczułam się włączona do tego świata i nie zamierzam się z niego ruszać. Dużo radości daje mi też obserwowanie, jak młode osoby aktorskie z tego serialu podbijają serca widzów, zyskują popularność, zgarniają nowe role. Mam nadzieję, że ich twarze będą na nas wyskakiwać zewsząd.
Źródłem radości było dla mnie też to, co działo się w świecie Doctor Who. Rok 2022 był pełen pożegnań, ale też powitań, wreszcie zaczęły napływać newsy, w serial wstąpiła nowa energia, a ukoronowaniem tego wszystkiego była informacja, że serial pojawi się wreszcie na dostępnej platformie streamingowej. I o ile ani nie jestem fanką Disney+ (raczej mnie ta opcja niepokoi), nie ekscytuje mnie bardzo powrót Davida Tennanta, czuję niedosyt po epoce Trzynastej Doktor, a wybór Ncutiego Gatwy nie wiązał się dla mnie z wybuchem radości – to gdy teraz patrzę wstecz na tamten rok, to cieszę się, że w Whoniversum coś się wreszcie zaczęło dziać i jest na co czekać, pojawiła się znów radość i ekscytacja, której przez ostatnie lata tak bardzo brakowało.
Miałam też swoje drobne radości, o których napiszę też w kolejnych pytaniach. Wiele czasu umiliły mi powieści z okolic queerowego Young Adult, dla pewnego wydawnictwa przeczytałam kilka świetnych propozycji wydawniczych, po które inaczej pewnie bym nie sięgnęła, sama wydałam parę książek w ramach Grupy Wydawniczej Alpaka, a tekst z ubiegłorocznej doczekał się nawet nominacji do Nagrody Zajdla. Nawet udało mi się obejrzeć kilka fenomenalnych seriali, jak Sandman, Carnival Row, Ms Marvel i Never Have I Ever. Nie było tego bardzo dużo, ale było różnorodnie i ciekawie.
Kira Nin: Star Trek! To był bardzo dobry trekowy rok. Zaczął się od Strange New Worlds, na które bardzo czekałum i zupełnie mnie nie zawiodło. W bardzo piękny sposób zachowuje klimat oryginalnego Star Treka przy jednoczesnym uwspółcześnieniu go na tyle, żeby nie gryzł widza byciem zbyt „retro”. Obsada jest idealna. Z postaci znanych wcześniej z TOS naprawdę dobrze znamy tylko Spocka i Uhurę, i obie te postaci są tak dobrze obsadzone. Ethan Peck już w Discovery udowodnił, że jest wspaniałym Spockiem, a Celia Gooding jako Uhura jest doskonała. Znamy imię pierwszej oficer! Strasznie mnie ciekawi, jak dalej potoczy się jej historia. Bardzo się cieszę, że wreszcie poznajemy lepiej postaci epizodyczne, jak doktor M’Benga i Christine Chapel, a nowe postaci są bardzo interesujące i już ich wszystkich kocham (Ortegas!). Pierwszy sezon nie jest idealny, mam trochę przemyśleń, jak inaczej mogłyby być poruszone pewne rzeczy, ale jest o wiele więcej plusów niż minusów, i jest mój ukochany trekowy wajb.
Później dostaliśmy trzeci sezon animowanego Lower Decks, które wciąż jest tym Star Trekiem, o którym marzyłum od czasów obejrzenia odcinka TNG Lower Decks i zachowuje najwyższy poziom.
W 2022 roku pojawił się też pierwszy Star Trek skierowany do młodszych widzów, Prodigy. Bardzo popieram edukowanie Star Trekiem od najmłodszych lat. Oczywiście zamierzałum oglądać Prodigy, choć biorąc poprawkę na to, że nie jestem głównym targetem. Byłum jednak w błędzie; oczywiście są elementy przeznaczone dla młodych widzów, jak różne elementy startrekowego uniwersum pojawiające się w fabule tak, żeby je wyjaśnić, i dość proste życiowe lekcje wynikające z każdego odcinka, ale ten serial jest tak świetnie napisany! Historia jest niezwykle angażująca, na tyle prosta, żeby młodsi widzowie nie mieli problemu z podążaniem za fabułą, ale zupełnie nie zostawia miejsca na nudzenie się dla dorosłych. Przyznam, że nie mogę się doczekać finału sezonu.
Poza Star Trekiem (oglądam czasem inne rzeczy, naprawdę!) The Legend of Vox Machina dostarczyło mi wiele radości. Nie jest łatwo przełożyć dedekową kampanię na serial, ale udało się doskonale, myślę, że głównie (poza pasją wszystkich zaangażowanych w projekt) dzięki podejściu skupionemu na oddaniu ducha kampanii, a nie przełożeniu wszystkich detali dosłownie. Zgodnie z tytułem to w końcu legenda.
No i nie mogę nie wspomnieć o najpiękniejszej folkowej kooperacji na Tumblrze, która odpowiada za Goncharov, czyli nieistniejący (czyżby?) film Martina Scorsese. Dawno już żadna zbiorowa halucynacja / zbiorowy kreatywny projekt nie dał mi tyle radości. Wspaniale. Idealnie. Tak trzymać.
Rademede: Sandman, o którym była już mowa, kupił mnie i urzekł klimatem. Nie mogę się doczekać kolejnego sezonu.
Drugą produkcją, która dała mi dużo frajdy i mnie urzekła, był, o dziwo, God of War: Ragnarok. O dziwo, ponieważ nie posiadam Playstation 5, więc rozgrywkę oglądałam tylko u innych, ale niesamowicie wciągnęła mnie fabuła gry, jej klimat i relacje między bohaterami. Liczę na to, że za kilka lat gra wyjdzie też na inne media i będą mogła sama w nią zagrać. No chyba że uda mi się kupić konsolę do tego czasu.
Paternoster Gang: Nie będę oryginalna: Sandman! Z takim trochę smutkiem konstatuję, że od jakiegoś czasu na większość adaptacji czekam z niepokojem, a nie z radością, tu i sam czas oczekiwania – z uwagi na fenomenalny dobór osób aktorskich i udział samego Gaimana w przedsięwzięciu – i oglądanie kolejnych odcinków dostarczyło mi czystej radości. I do tego doszedł jeszcze nieoczekiwany bonus w postaci podwójnego dodatkowego odcinka. Coś wspaniałego!
Lady Kristina: Podobnie jak u przedmówczyń, jednym z najlepszych seriali 2022 roku, które miałam okazję obejrzeć, był netflixowy Sandman. Nie miałam wcześniej styczności z tym uniwersum, ale opowieść wciągnęła mnie już od pierwszego odcinka. Całość oglądało mi się naprawdę fantastycznie, a postacie dało się pokochać od razu. Czekam na więcej.
Nie wiem, jak się to stało, ale po obejrzeniu trailera Moon Knight po prostu wiedziałam, że muszę to obejrzeć. Każdy odcinek oglądałam w napięciu, a po zakończeniu żałowałam, że nie było tego więcej. Były tam świetne i trochę słabsze elementy, ale i tak cieszę się, że mogłam to obejrzeć. A Oscara Isaaca w głównej roli (rolach?) po prostu uwielbiam.
Podczas oglądania The Power of the Doctor przechodziło przeze mnie wiele emocji, od smutku po ekscytację. Jestem świadoma, że spora jego część to fanserwis, ale był wprowadzony tak cudownie, że nie mogłam przestać przez cały czas popadać w zachwyt – czy to na widok powracających towarzyszek i poprzednich Doktorów, czy tańca Mistrza, czy też koła wsparcia bądź samej sceny regeneracji. Odcinek, będący moim zdaniem jednym z najlepszych odcinków regeneracyjnych, pozostanie mi w pamięci na długo.
Wywerna: Na początku roku zrobiłam coś nierozsądnego – wróciłam do jednej z ulubionych serii, by sprawdzić, jak wytrzymuje ponowną lekturę. Nierozsądnego, bo do tej pory każdy taki powrót kończył się rozczarowaniem. Jednak przy Kronikach rozdartego świata Aleksandry Janusz było inaczej! Wchłonęłam audiobooki z takim samym zaangażowaniem i niecierpliwością, jak przed laty zrobiłam to z wersją papierową. Tym razem łatwiej było docenić kunszt pisarski – wszystko wydaje się być w odpowiednim miejscu – oraz prześledzić zmiany tonu pomiędzy kolejnymi tomami: przejście od czystego dowcipu do coraz gęstszych intryg. Trzymam kciuki za to, by autorce udało się opublikować czwartą część w satysfakcjonujący ją sposób i w pasującym jej czasie, przez co moja następna powtórka będzie o tom dłuższa.
Podobnie jak u Nin, kolaboracja związana z Goncharovem wywołała u mnie lekkie dreszcze. Wspaniałe było obserwowanie zbiorowego aktu twórczego, każącego na chwilę zwątpić w działanie rzeczywistości.
Clever Boy: Pojawienie się Disney+ w Polsce było przeze mnie długo wyczekiwane. Do dziś nie obejrzałem wszystkich pozycji, które chciałem, i cały czas nadrabiam, a dochodzą nowe.
Ponadto ogromną radość sprawiła mi zapowiedź, że w 2023 roku David Tennant i Catherine Tate na krótki czas powracają do Doctor Who – to było spełnienie marzeń, które miały się nigdy nie spełnić.
Poza tym prawie wszystko, co robi Marvel. Jestem fanboyem Marvela i doceniam prawie wszystkie filmy i seriale, które pojawiły się w ramach czwartej fazy. Na większość z pozycji czekałem i mało kiedy byłem rozczarowany.
Anndycja: Nie wyłamię się z szeregu; jak wszyscy, to wszyscy – najbardziej czekałam i przytupywałam na Sandmana. Połknęłam cały sezon w jeden dzień, pół godziny później naklepałam recenzję (którą można zresztą znaleźć na Whosome) i myślałam, że rozpłaczę się z radości, kiedy nagle okazało się, że dostaliśmy dodatkowy odcinek. Pamiętam, że oglądałam go w upiornie gorącym hotelowym pokoju bez klimatyzacji, ale byłam tak podjarana, że nawet nie bardzo rejestrowałam, co się dookoła mnie dzieje.
Z rzeczy pozasandmanowych największą frajdę sprawił mi wypad do Londynu w listopadzie, żeby na własne oczy zobaczyć sztukę Good, a w niej Davida Tennanta. Nadal nie pozbierałam się po swoich wrażeniach i nie napisałam żadnej recenzji. Może zrobię to w tym roku, bo Good ma zwiedzić świat w ramach National Theatre Live. Mam nadzieję zobaczyć je w Polsce.
Agata (balagankontrolowany.pl): Nie wyróżnię się niczym, pisząc o Sandmanie. Nie znałam wcześniej komiksów, więc nie do końca wiedziałam, czego oczekiwać – poza tym, że zwiastuny mnie zachwyciły – i wciągnęłam się bez reszty. Tak bardzo, że dwa tomy komiksów stoją na półce i czekają na swoją kolej. A to, że niespodziewanie dostaliśmy dodatkowe odcinki, było wisienką na torcie.
Nie mogę też zapomnieć o The Boys, które po raz kolejny nie zawiodło i dostarczyło szalonej, wulgarnej i bezkompromisowej zabawy, tak potrzebnej w wyidealizowanym superbohaterskim świecie, jaki mamy okazję oglądać w innych produkcjach.
Mysza (Podsluchane.pl): Moja odpowiedź na właściwie każdą z kategorii brzmiałaby tak samo, więc wspomnę o tym serialu raz, tutaj. Moją produkcją roku jest Interview with the Vampire stacji AMC+.
Przyznam, że zapomniałam, że produkcja ta powstaje, wycofawszy się z aktywnego śledzenia działalności pisarki… choć sympatia do jej dzieł z lat mojej młodości (circa rok 1999) wciąż się we mnie tli. Niestety nigdy nie dowiemy się, co Anne miałaby do powiedzenia na temat serialu AMC+, ale ja, jako wieloletnia fanka, jestem zachwycona. Interview with the Vampire to inteligentna, na wskroś współczesna, a jednocześnie cudownie gotycka adaptacja prozy Anne Rice. Jednocześnie pełna szacunku wobec oryginału, ale nie służalczo mu podległa, błyskotliwa i przemyślana w tym, co zmienia oraz – nareszcie – otwarcie i na wskroś queerowa. Przy tym także tchnąca nowego ducha w znane postaci i historie, kipiąca od skomplikowanych emocji i wręcz ociekająca piękną warstwą wizualną, muzyczną oraz realizacyjną.
Przy zachwytach nie można też zapomnieć o trio głównych aktorów: Jacob Anderson (Game of Thrones), Sam Reid (The Newsreader) i Bailey Bass (Avatar: The Way of the Water). Anderson to przysłowiowa „cicha woda” – to on czyni z Louisa-cierpiętnika pełnokrwistą postać, której weltschmerz nareszcie jest strawny. Z kolei Bailey Bass dorównuje młodziutkiej Kirsten Dunst w tym, z jaką dojrzałością i dzikością wciela się w cudownie tragiczną postać Claudii. Ale moim osobistym odkryciem jest Sam Reid, który wprost urodził się, by grać Lestata – niemal dosłownie, bo zakochał się w prozie Anne Rice jako czternastolatek. Ba! On właściwie JEST Lestatem. Albo zwyczajnie dał mu się opętać. Nie takie rzeczy Anne Rice wymyślała ;).
Dodatkowym atutem produkcji było to, że wciągnęłam się aktywnie w twitterowy fandom serialu. Wspólne przeżywanie kolejnych odcinków, omawianie rozwiązań twórców i popisów aktorów, a także tony memów angażowały mnie na wiele godzin i dostarczały mnóstwo frajdy. Podobnie jak wspólne seanse serialu z Małżem i przyjaciółmi. Dla mnie Interview with the Vampire to bez wątpienia serial roku.
Sass: Jedną z nieoczekiwanych i największych niespodzianek tego roku okazał się dla mnie serial Severance. Rzecz opowiadająca o ludziach, którzy w wielkiej korporacji rozdzielają swoje osobowości na dwie niezależne – jedna jest zewnętrzna, a druga wewnętrzna, która włącza się tylko w pracy. Cały myk polega na tym, że mamy dwie różne osoby w jednym ciele, z czego jedna z nich utyka na zawsze w pracy, nigdy nie widząc słońca. Takie The Island z 2005 roku, ale z o wiele lepszym scenariuszem.
Returnal również był czymś, co bardzo mną emocjonalnie wstrząsnęło. Pętla czasu, obca planeta oraz przepiękna ukryta historia o godzeniu się ze śmiercią, w garnku gotuję właśnie tekst o tym tytule, więc za wiele swoich ochów nie zdradzę.
Oraz po raz kolejny duet Friese & Odar odpowiadający za 1899 zamiótł mną podłogę. Przepiękne zdjęcia oraz realizacja, fantastyczny scenariusz oraz naturalne dialogi i znów przepotwornie pokręcona i piękna historia.
Seweryn Dąbrowski: W ostatnich miesiącach nie miałem okazji obcować ze zbyt dużą liczbą dzieł kultury popularnej. Mimo tego największe wrażenie wywarła na mnie produkcja już z samego początku roku. The Batman w pełni spełnił moje oczekiwania i dostarczył jedno z najbardziej autorskich podejść do kina superbohaterskiego ostatnich lat. Niezwykle przypadło mi do gustu, że to przede wszystkim kryminał w konwencji neo-noir, gdzie tytułowy bohater jest tylko dodatkiem do większej całości. Niemal każdy element znalazł się tutaj na swoim miejscu, tworząc dość unikalną opowieść o Mrocznym Rycerzu.
Chili (CF SkierCon): Najwięcej radości dały mi odkryte z końcem 2021 bitewniaki: dzięki temu cały 2022 rok upłynął pod ich sztandarem. Granie w gry bitewne i samodzielne przygotowywanie figurek do gry – to była radocha! Poznane systemy: Wojnacja, Warlord i Infinity. Ale nie powiedziałam tu jeszcze ostatniego słowa. No i – oczywiście – spacery z Zo, sprawki skierConowe, czytanie, planszówki, zwiedzanie nowych miejsc i odwiedzanie starych, ulubionych kątów…
Cathia (Rozdroża Cathii): Wydawało mi się, że nic nie może mi już dać takiej prawdziwej fanowskiej radości, a jednak! Po kilku produkcjach Disney+ ze świata Star Wars straciłam już nadzieję na cokolwiek dobrego dla dorosłych odbiorców, gdy pojawił się Andor. Należę do grupy wielbicieli Łotra 1 również za to, że zrezygnował z tej cukierkowej wizji Rebelii i najbardziej obawiałam się, że zostanie to zmienione w serialu. Zostałam zaskoczona – świat Andora jest brudny, brutalny, przyziemny, nie ma w nim elementów baśniowo-magicznych, jest praktycznie taki, jak nasz – świat przeciętnego człowieka uwikłanego w rzeczy nieprzeciętne. O takich Gwiezdnych wojnach marzyłam od wielu lat.
Mateusz (Ostatnia Tawerna): Nie będę chyba zbyt oryginalny, ale w tym roku za serce złapał mnie Sandman. To jedna z niewielu produkcji, w których naprawdę wszystko idealnie zagrało. Neil Gaiman zadbał o rozmach ekranizacji swojego dzieła, a zarazem zachowanie specyficznego klimatu pierwowzoru i świadomie uwspółcześnił wiele z wątków i bohaterów, dzięki czemu spokojnie Sandmana mogę nazwać najciekawszą i najlepszą ekranizacją komiksów w historii streamingów.
To również był dla mnie rok niezwykłych powrotów i dobrych wiadomości. W świetnej formie powróciła Gra o tron pod postacią spin-offu Ród smoka. Produkcja klimatem, charakterystycznymi intrygami i przede wszystkim potęgą smoków nawiązuje do najlepszych czasów produkcji HBO. Spodziewałem się skoku na kasę, a otrzymałem serial, na który z zapartym tchem czekałem od odcinka do odcinka. Na uwagę zasługuje też fenomenalna kreacja Matta Smitha, udowadniająca, że jeden gest czy grymas twarzy może wyrazić znacznie więcej niż kilka linii dialogowych.
Bardzo ucieszyła mnie również informacja o dołączeniu Doctor Who do rodziny Disney+, dzięki czemu produkcja BBC otrzymała niezwykłą szansę na rozwój i zyskanie jeszcze większej popularności. Zwłaszcza że do serialu na chwilę powróci uwielbiany przez fanów David Tennant, a już za chwilę kolejnym Doktorem zostanie niezwykle utalentowany aktor młodego pokolenia Ncuti Gatwa.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o Horizon Forbbiden West. To prawdopodobnie najpiękniejsza gra, w jaką miałem przyjemność grać. Uwielbiam jej wspaniały rozwinięty świat, świetnie napisane dialogi, różnorodność rozgrywki, a przede wszystkim nowatorskie podejście do apokalipsy. To wszystko sprawia, że kocham każdą godzinę spędzoną w świecie Aloy.
Styczeń: Na start powtórzę po poprzedni_kach – Sandman, bo był to jeden z moich najulubieńszych komiksów mojego ulubionego autora, i, szczerze mówiąc, nie sądziłem, że kiedykolwiek doczekam się jakiejkolwiek jego adaptacji. A tu proszę – nie dość, że jest, to jeszcze Netflix pokazał, że jak chce, to potrafi stworzyć coś w relatywnej zgodzie z oryginałem. Wierzę, że Gaiman nie pozwoliłby na nic innego, ale i tak jestem pod wrażeniem, jak bardzo zachowano klimat komiksu.
Jednocześnie – The Owl House. Jest to radość zmieszana ze smutkiem, jako że kreskówka niedługo się skończy, ale radość zdecydowanie przeważa. Ja ogólnie lubię kreskówki, oglądam większość tego, co nowe i z potencjałem – ale chyba tylko The Owl House poruszyło mnie aż tak i tylko z nim aż tak się zżyłem, że towarzyszyło mi przez większość roku.
Poza tym – książki Mo Xiang Tong Xiu, Grandmaster of Demonic Cultivation oraz Heaven Official’s Blessing, które w końcu zostały oficjalnie wydane po angielsku. Dobra, to z kolei radość zmieszana z poczuciem irytacji na problemy, jakie w drugiej połowie 2022 roku pojawiły się w Europie z dostawami tych książek od wydawcy z USA, przez co oczekiwanie na kolejne tomy dłużyło mi się niesamowicie, ale gdy już je otrzymałem… Daleko im do wybitności, ale jest to ten rodzaj książek, które wciągają niczym najlepszy fanfik czytany na AO3 do czwartej rano. A ja bardzo lubię fanfiki, które wciągają tak, że czytam je do czwartej rano.
Lillchen (Joanna Krystyna Radosz – Czarna Książka): Z pewnością gra video Disco Elysium – piekielnie inteligentna, pełna nieoczywistego humoru, oryginalnych zwrotów akcji i z pewnością nietypowego sposobu podejmowania decyzji. Zaczęłam od niej rok 2022 i to była doskonała decyzja, ponieważ potrzebowałam czegoś, co mniej się przejmuje mnogością mechanik, szpanerskim RTX i klatkażem, a bardziej stawia na historię i światotworzenie, choćby oznaczało to ściany tekstu tu i ówdzie.
Druga taka dająca radość rzecz to serial Rita. Obejrzałam sto lat po wszystkich, ale to produkcja, która pozwoliła mi przetrwać niepokój związany z początkiem wojny i trudny z przyczyn osobistych początek marca (potem ten rok mi pokazał, że w marcu w ogóle nie wiedziałam, co to jest „trudne”, ale to inna sprawa). Historia nauczycielki, która wybrała zawód, by „chronić dzieci przed ich rodzicami”, jest uniwersalna, a w głównej bohaterce widzę dużo z kobiet, które inspirowały mnie w ostatnich latach. Rita chadza własnymi ścieżkami, lubi demonstrować niezależność, a jednocześnie potrzebuje walidacji, akceptacji, świadomości, że komuś jest potrzebna i że w chwili, kiedy ona będzie kogoś potrzebować, nie będzie sama.
Och, i nie mogę nie wspomnieć o doskonałym spektaklu Amadeusz w Teatrze Dramatycznym. Jeszcze przed pierwszym dzwonkiem zaskoczył mnie szturm widzów bez miejsc siedzących – było ich więcej niż pasażerów bez miejscówek w IC Malczewski w środku lata, a to duża sztuka. A potem zrozumiałam. Mogłabym w kółko oglądać tę wersję historii Mozarta, doskonały humor – z bardzo aktualnymi wstawkami – idealnie pasująca konwencja… i zachwycać się jakością przekładu. A cesarska kwestia „no i tak to” na stałe weszła do mojego słownika.
A co wam w roku 2022 sprawiło największą popkulturową frajdę? Dołączcie do naszego podsumowania w komentarzach na Facebooku i wszędzie indziej!
Druga część znajduje się tutaj: KLIK.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.