Czerwiec przyniósł nam sporo popkulturowych zachwytów, ale też kilka rozczarowań. Wywiad z wampirem, W dół ziemi, Głupie ptaki Polski, Kiedy byłyśmy ptakami, a może Bridgertonowie? Co oglądaliśmy, czytaliśmy i w co graliśmy? Zapraszamy do lektury podsumowania.
ZACHWYT
Magdalena: Bardzo czekałam na netfliksowy Problem trzech ciał, więc jak się ukazał, to go nie obejrzałam od razu, bo pewne rzeczy trzeba c e l e b r o w a ć (nie róbcie tak, to pułapka). Cóż mogę powiedzieć – jest to rewelacyjna adaptacja, dodająca tam, gdzie trzeba i pomijająca to, co pominąć było warto. Ma niesamowity klimat, świetnych bohaterów i odpowiednie napięcie. Jako fanka książek byłam zachwycona. Rozczarowało mnie tylko, że aktorka o dziwnej twarzy nie gra Sofon! Ale jakoś to przełknę.
Pryvian: Miałam bardzo ambitny plan obejrzenia drugiego sezonu Wywiadu z wampirem jak już wyjdą wszystkie odcinki… Po czym, po wyjściu przedostatniego, trafiłam na wyciętą scenę, która tak mnie wgniotła w fotel i doprowadziła do tak głośnego pochlipywania, że uznałam, że jednak nie wytrzymam. I z ręką na sercu muszę przyznać – po pierwszym sezonie nie spodziewałam się, że może być lepiej. J E S T lepiej. To jak twórcy pogrywają sobie z wiarygodnością narratora, z tym czym naprawdę jest trauma i jak wpływa na wspomnienia – fenomenalna robota (a na to wszystko trzeci sezon jest już potwierdzony, więc tym bardziej zachęcam do oglądania drugiego).
Całkiem przypadkiem, scrollując TikToka, wpadła mi w oko polecajka książki Angeli Saini – The Patriarchs. Fantastyczna pozycja, głównie skupiona na stawianiu pytań o pochodzenie patriarchatu i jego „naturalność”, poparta wypowiedziami osób eksperckich, bez forsowania Jednej Jedynej Słusznej Wersji Historii. Aczkolwiek ostrzegam, że w paru momentach nóż się może w kieszeni otworzyć, albo oczy się mogą wywrócić na drugą stronę przy czytaniu zacytowanych wypowiedzi co poniektórych znaffców.
Jego Cesarska Wysokość: Mam nadzieję, że Aga Hałas weźmie Zajdla za Świerszcze w soli, bo jej się po prostu należy. Rozmach i złożoność wizji, na której zbudowany jest ten zbiorek (a zwłaszcza tytułowe opowiadanie) przyprawia o zawrót głowy. A kiedy jeszcze dołożyć do tego lekkość i wprawę, z jakimi snuta jest ta przedziwna opowieść, naprawdę nie sposób nie chylić czoła. Oraz nigdy dość tekstów przypominających, że na granicy dzieją się rzeczy haniebne.
dziewiętnastka: W drugim sezonie Wywiad z wampirem od AMC awansował w moim serduszku z „całkiem mi się podoba, ciekawe” na „jestem zachwycona”. Jestem zachwycona zabawami z konwencjami filmowymi, po których widać ambicje twórców, by zrobić coś więcej niż tylko sexy paranormalny melodramat, który dobrze się sprzeda. Jestem zachwycona Asadem Zamanem jako Armandem. Choć jego postać jest jeszcze większym gremlinem niż w powieściach Anne Rice (tak, to możliwe), to Zaman sprawia, że aż chce się go lubić, współczuć mu, a nawet trochę go usprawiedliwiać. Niesamowite, jak ten aktor to robi, naprawdę. Jestem zachwycona Lestatem Sama Reida za to, że jest dokładnie taki, jak w książkach, a także Louisem Jacoba Andersona za to, że jest zupełnie inny niż w książkach – i dużo ciekawszy, z całą sympatią dla powieściowego pierwowzoru bycia emo. Jestem zachwycona wątkiem Claudii i Madelaine, pysznie przerysowaną wizją Paryża lat powojennych, wybitną kreacją Erica Bogosiana jako Daniela Molloya… Okej, wystarczy chyba 😀
Wiem, że puryst_om powieściowym ciężko będzie przełknąć ten serialowy fanfik, ale serio, polecam… Bo
<szept>
chyba jest lepszy od oryginału…
<rozgląda się wokół>
<zarzuca pelerynę na twarz>
<ucieka>
Maple Fay: W ramach pracowego DKK udało mi się wreszcie przeczytać Tak właśnie przegrywasz Wojnę Czasu, którą uważam za absolutnie zachwycającą. Drugą książką, która wprawiła mnie ostatnio w przedobry nastrój są natomiast Głupie ptaki Polski – jeżeli kojarzycie i lubicie fanpage Zwierzęta są głupie i rośliny też (a w dodatku zdarza wam się obserwować ptaki) prawdopodobnie jest to propozycja czytelnicza także dla was. Mi dostarczyła szeregu interesujących informacji o „pierzastych draniach” oraz nowego repertuaru błyskotliwych odzywek ulicznych. Polecam.
Lady Kristina: Zakończył się właśnie dziewiąty (i ostatni) sezon Inside No. 9, i o rany, jakie to było fantastyczne zakończenie. Dość trudne jest wyobrażenie sobie, jak mógłby wyglądać finał antologii, której każdy odcinek stanowi odrębną historię, ale w tym przypadku efekt był perfekcyjny. Emocje podczas oczekiwania na finał podsycał fakt, że przed emisją odcinka jedyną wiadomą był tytuł, Plodding On, ale o fabule czy obsadzie nie było wiadomo nic. Odcinek nie zawiódł jednak oczekiwań: tym razem zaglądamy za kulisy samego Inside No. 9, którego twórcy konfrontują się ze swoją relacji oraz przyszłością po zakończeniu serialu, a wokół nich przewijają się liczne nawiązania do poprzednich sezonów i odcinków. Jako że w ostatnich latach pokochałam ten serial, muszę przyznać, że wzruszyłam się. Będę tęsknić.
ZASKOCZENIE
Magdalena: Dla klubu dyskusyjnego przeczytałam króciutkie W dół, do ziemi Roberta Silverberga. Staroć, ale bardzo dobry, mocno zalatujący Jądrem ciemności, ewidentnie pisany pod wpływem jakiejś interesującej substancji… Świetna opowieść o komunikacji z Obcością i antropologicznej ciekawości i szacunku. Naprawdę mnie zaskoczyło.
Udało mi się – gasp! – pójść też do kina dzięki mojej przyjaciółce Werze, która rzuciła we mnie jakimś trailerem, odpisałam „dobra” i trochę nie wiedziałam, na co idziemy… Okazało się, że idziemy na film Hit Man. Coś, po co w życiu sama bym nie sięgnęła i ominęłaby mnie perełka. Świetnie napisany i zagrany prosty film o wykładowcy akademickim, który dorabia sobie w policji jako podstawiany zabójca na zlecenie i nieco za bardzo wczuwa się w rolę. Niesamowita ekranizacja psychologicznego mechanizmu, że jak chcemy wprowadzić w sobie jakąś zmianę, to warto ją „odgrywać”… Nie powiem, inspirujące!
Jego Cesarska Wysokość: Popularna opinia głosi, że starwarsowe gry od EA to syf i skok na kasę. Tymczasem Battlefront 2 okazuje się być kompetentną, nienajgorzej napisaną strzelanką, która póki co przekonuje mnie do tego uniwersum skuteczniej niż wszystkie filmy seriale razem wzięte. Dylematy żołnierzy Imperium, ciężki los cywili w czasie wojny domowej, chaos panujący po śmierci dyktatora… No i te statki! Absolutnie miodek, polecam.
dziewiętnastka: Wrzucam to do kategorii „zaskoczenia”, choć równie dobrze mogłoby się znaleźć w kategorii „zachwyty”… Ale przyznam szczerze: spodziewałam się, że lektury na szkołę letnią o dość nietypowym temacie (Carribean Gothic) będą raczej testowały moją strefę komfortu i przyzwyczajeń. Co jest całkowicie w porządku, po to tam idę. Nie spodziewałam się natomiast, że znajdę powieść, która aż tak idealnie wbije się we wszystkie moje potrzeby.
Po polsku jej tytuł brzmi Kiedy byłyśmy ptakami, a jej autorką jest Ayanna Lloyd Banwo pochodząca z Trynidad i Tobago. Poetycka historia o dwojgu osób nieco zbyt dobrze – i nie z własnej woli – zaznajomionych ze śmiercią, które w końcu spotykają się i razem wychodzą z dołka, wciągnęła mnie od pierwszych stron. Choć nie wiedziałam, do czego właściwie zmierza, bo nie czytałam wcześniej żadnych zajawek, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Napawałam się atmosferą (fikcyjnego) cmentarza Fidelis w (fikcyjnym) Port Angeles, chłonęłam tajemnicę otaczającą rodzinę Yejide i trzymałam kciuki za (byłego?) rastafarianina, Darwina. A moja cierpliwość została wynagrodzona iście gotycką intrygą i równie gotyckim, choć zarazem niezwykle optymistycznym, romansem. Polecam ze wszystkich sił.
Tylko jedna uwaga: oryginał jest napisany po angielsku, ale jest to angielski… nieco specyficzny, choć nadal bardzo zrozumiały. Nie udało mi się jeszcze ustalić, czy to TE (Trinidadian and Tobagonian English), czy któryś z dialektów kreolskich, czy w ogóle to jakiś idiolekt autorski… Mam nadzieję, że dowiem się tego w szkole letniej. Polskie tłumaczenie (z tego, co sprawdziłam) stety-niestety trochę ten koloryt angielskiego wypłaszcza. Z drugiej strony radykalna stylizacja mogłaby wywołać odwrotny efekt i brzmieć dość śmiesznie. Ech, wybory, wybory.
Ginny N.: Zupełnie nie spodziewałem się, że sięgnę po Wywiad z wampirem. Do książek Anne Rice mnie nie ciągnęło i nie ciągnie. Do filmu z 1994 także nie. Ale jakoś siła fandomu, która nie potrafiła zrobić nic z moją obojętnością przez ostatnie dwa lata nagle się przez tę obojętność przebiła. I tak nadgoniłem, finałowe odcinki obejrzałem na bieżąco – oglądając dla dramy i Daniela Molloya, mvp tego wywiadu (jak się okazało, wampir ostatecznie nie został zatrudniony) i cóż. Sięgnę po trzeci sezon za kolejne dwa lata.
ROZCZAROWANIE
Magdalena: Może powinnam przestać udawać, że cokolwiek z okolic Star Wars jest dla mnie interesujące. Kolejną produkcją, którą polizałam i się skrzywiłam, jest Acolyte. Pierwsze dwa odcinki niesamowicie mnie znudziły, były kiepsko napisane, słabo zagrane, dosłownie nic tam nie sprawiło, że miałabym ochotę oglądać dalej. Po co ładuje się pieniądze w coś takiego, nie pojmuję.
Ollie: Rozczarowało mnie zakończenie nowego sezonu Doctor Who. Liczyłem na w miarę wyrównany poziom do samego końca, a dostałem nagły spadek w dół, przede wszystkim pod kątem głównego złego. Zagrożenie, które było budowane przez tyle odcinków, rozpuściło się tak szybko, jak lody w upalny dzień.
Pryvian: Ja naprawdę lubię Bridgertonów. Pastelowe Regency AU to jedna z tych rzeczy, które wiedźmie tygryski lubią najbardziej. Ale nosz do dwudziestu Borutów, ta druga część drugiego sezonu mnie zirytowała. I o ile bardzo doceniam próbę zrehabilitowania sióstr Penelope czy też nocne rodzeństwa na huśtawkach rozmowy o tyle mam dwa pytania… A w sumie to trzy: kto pisał wątek Cressidy, dlaczego najwyraźniej nie pamiętał rzeczy, które napisał odcinek wcześniej oraz czemu twórcy nie pozwalają mi się cieszyć reprezentacją poliamoryczności dłużej niż trzy minuty? Generalnie będę marudzić tak długo, aż nie usłyszę, że w następnym sezonie Francesca dostanie swoją wielką saficką miłość wśród szkockich wzgórz.
Jego Cesarska Wysokość: Być może czegoś tutaj nie doceniam albo nie rozumiem, ale po dwóch odcinkach Reniferka na usta ciśnie mi się termin „pornografia przemocy”. Cały serial sprawia wrażenie zbudowanego głównie na shock value i solidnie podlanego sosem z różnego rodzaju uprzedzeń, na czele z ableizmem. Do trzeciego odcinka raczej się nie zmuszę. Fuj.
dziewiętnastka: Chyba jestem lekko rozczarowana tym, że Doctor Who oglądało mi się tylko z przyjemnością, a nie z wielkim „wow, muszę”, jak kiedyś. Czy to starość? Bo serio, obiektywnie ten sezon nie różni się za wiele od wcześniejszych sezonów Russella T Daviesa, poza tym, że jest (niestety!) krótszy.
WARTO WSPOMNIEĆ
Magdalena: Jako ostatnia osoba z dostępem do Netflixa nadrabiam Bridgertonów. Za mną pierwszy sezon, który jest tak bardzo nie tym, co lubię, ale posłużył mi jako spoko tło do zamulania i może rozumiem teraz trochę więcej memów. Produkcja z tych, o których wolę za dużo nie myśleć, bo jak zaczynam myśleć, to dociera do mnie, na czym był budowany dramatyzm tej serii i mam ochotę się położyć.
Pryvian: Obejrzałam pierwszy odcinek My Lady Jane i jest okej. Mniej więcej. Uśmiechnęłam się odrobinę szerzej w trzech momentach. Taka uwspółcześniona, przegięta i łamiąca czwartą ścianę konwencja mi nie przeszkadza generalnie, ale też jest to póki co takie trochę mdłe. Ani tragiczne, ani genialne, po prostu coś, co sobie leci w tle. Dam jeszcze szansę jednemu/dwóm odcinkom i wtedy być może poczuję się bardziej zachęcona (albo odbiję się do reszty).
dziewiętnastka: Warto wspomnieć, że nie samą telewizją i Kindlem człowiek żyje, czasem warto się też przejść/przejechać na jakiś koncert. Albo na sporo koncertów naraz. Na przykład taki Mystic Festival jest całkiem praktyczny w tym zakresie. W wersji TL;DR (jakakolwiek dłuższa rozsadzi to podsumowanie poza granice przyzwoitości): byłam i polecam, do perfekcji brakuje jeszcze tylko chińskiej maszyny do rozpędzania chmur w krytycznych chwilach :3 Dużo emocji, w przeważającej większości pozytywnych.
Ollie: Miło jest wrócić do Westeros po dwóch latach. Znowu można przyglądać się kłótniom rodzinnym na tle zamków, chłopów, rycerzy i skrzydlatych smoków. Te kilka odcinków drugiego sezonu House of the Dragon wystarczyło, by ukoić tęsknotę. Z pewnością nigdy nie zapomnę memicznej miny biednego Otta, który stara się jak może, ale nic nie może sensownego zdziałać dla dobra królestwa, mając za króla takiego nieogara jak Aegon.
Lady Kristina: Nandor Fodor and the Talking Mongoose, czyli opowieść o parapsychologu, który przybywa na wyspę Man, aby zbadać sprawę mówiącej ludzkim głosem mangusty, to niekoniecznie wyróżniająca się, ale całkiem sympatyczna opowieść, poruszająca kwestię wiary w to, czego nie możemy zobaczyć (ale co na przykład może nas podrapać).
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
W czerwcu nasza redakcja była skupiona na nowej serii Doctor Who. Spisaliśmy dla was wrażenia po każdym z odcinków drugiej połowy sezonu, podzieliliśmy się teoriami przed finałem, a Magda napisała o tym kim tak właściwie jest powracający do serialu Sutekh [KLIK].
Zaprosiliśmy was także na dwa lipcowe konwenty. Warszawski Bazyliszek, odbywający się w pierwszy weekend lipca, zaprezentował swój program, w którym znajdziecie sporo Whosome [KLIK]. Zaś na program gnieźnieńskiej Fantasmagorii (12-14 lipca) musimy jeszcze poczekać, ale już warto zaplanować sobie wypad na nią.
Wydarzyło się w świecie Doctor Who.
W czerwcu premierę miała druga połowa 14 serii (1 sezonu) Doctor Who. Na stronę trafiły więc nasze wrażenia odnośnie kolejnych czterech odcinków: Dot and Bubble, Rogue, The Legend of Ruby Sunday oraz Empire of Death.
Na początku miesiąca Whoniwersum obiegła smutna informacja o śmierci Williama Russella, którego znamy przede wszystkim z roli Iana Chestertona, jednego z pierwszych towarzyszy Pierwszego Doktora. Ian był częścią załogi TARDIS w dwóch pierwszych sezonach serialu.
Ostatnio fandom Doctor Who obiegły również kolejne informacje o jeszcze niepotwierdzonym spin-offie The War Between the Land and the Sea. Według krążących po sieci informacji serial ma składać się z pięciu godzinnych odcinków, których reżyserem ma być Dylan Holmes Williams. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, produkcja nie będzie się skupiać głównie na Diabłach Morskich (chociaż te też się pojawią), a na UNIT-cie. Główną bohaterką ma być Martha Jones, do roli której ma powrócić Freema Agyeman, a poza nią, wedle pogłosek, mamy zobaczyć w serialu Kate Lethbridge-Stewart (Jemmę Redgrave), Shirley Ann Bingham (Ruth Madeley) oraz Mel Bush (Bonnie Langford). Zdjęcia do produkcji mają podobno zacząć się we wrześniu, a na ekrany serial trafiłby w przyszłym roku.
A jak wam minął czerwiec? Co ciekawego pochłonęliście popkulturowo? Co was zachwyciło, rozczarowało, a może zaskoczyło? Zapraszamy na naszego Facebooka, serwer na Discordzie i grupę Polifonia fantastyczna.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.