Luty przyniósł nam sporo popkulturowych zachwytów, ale też kilka rozczarowań. Co oglądaliśmy, czytaliśmy i w co graliśmy? Przed wami popkulturowe podsumowanie lutego.
ZACHWYT
Maggor: Tradycyjnie, dopiero po wszystkich innych znajomych, obejrzałam serial animowany Jentry Chau kontra potwory. Połknęłam całość w niecałe dwa wieczory. Nie ukrywam, że bardzo liczę na sezon nr 2, ale z Netflixem jak z pszczołami, nigdy nic nie wiadomo. Mam wrażenie, że pewne fabularne rzeczy specjalnie upchnęli w jedynce, gdyby dwójki miało nie być, ale jednak mam nadzieję, że sezon drugi się ukaże. Fajnie napisani bohaterowie, dużo o taoizmie i chińskim folklorze, świetna muzyka. Powiem jeszcze, że gdybym dostawała pieniążek za każdym razem, gdy mój ulubiony bohater z artystycznym zacięciem z jednego z moich ulubionych mediów, okaże się nadnaturalnym bytem, to miałabym całe dwa pieniążki.
Ginny N.: W trakcie Zjavy przeczytałem tytułowe opowiadanie ze zbiorku Martwy dżinn w Kairze P. Djèlíego Clarka. Było całkiem przyjemne, choć zdecydowanie tłumaczeniu przydałaby się dodatkowa rundka korekty, całościowo jednak mamy poczucie, że to była historia bardziej na powieść niż opowiadanie. Jest tu sporo ciekawego światotwórstwa, interesujące postacie, ale akcja gna na złamanie karku, przez co zabrakło tu momentu na oddech i prawdziwie pełne rozkoszowanie się lekturą, na jakie to opowiadanie zasługuje.
W ramach czytania tomu Świata Dysku na miesiąc sięgnąłem po Wyprawę czarownic. Wciąż jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek cyklu. Wątek opowieści nadal gra tak jak grać powinien, motyw siostry Esme w centrum intrygi pozostaje świetny. I do tego to jak bardzo zła by Lily nie była, gdyby Esme była na jej miejscu byłaby o wiele gorsza… przepyszne <3 A w tym wszystkim historia właściwie rodzinna z baronem Saturdayem, panią Gogol i Ellą. Niełatwe trafiło im się zakończenie, ale doceniamy to jak bardzo Pratchett stawia tu na to, że rodzice – zwłaszcza wpływowi, ale przecież nie tylko tacy – powinni pozwolić swoim dzieciom dorosnąć i stanąć na własnych nogach. Dać im popełniać własne błędy – czy to władając miastem, czy po prostu żyjąc zwykłym życiem.
Clever Boy: Nie byłem zachwycony, że powstała kolejna Bridget Jones. Przyznaje, że nie czytałem książek, ale nie podobał mi się pomysł na fabułę czwartej części. Wybrałem się jednak do kina i… byłem zachwycony. Już dawno tyle się nie uśmiałem w kinie na głos, ale również ryczałem kilka razy. Ale to było dobre! Piękny film o żałobie, odnajdywaniu siebie w trudnym życiu i miłości. Kurczę, chciałbym jeszcze wrócić do tego świata. Mają mnie. W lutym powrócił mój ukochany White Lotus. Nowy sezon zapowiada się super i jestem w niego na maksa wkręcony. Nie wybaczę jednak twórcom, że zmienili piosenkę tytułową. Bardzo podobał mi się też serial Cassandra, chociaż irytowała mnie głupota bohaterów i ten pieprzony mąż. Jednak bardzo szybko się wkręciłem i połknąłem odcinki raz-dwa.
ZASKOCZENIE
Ginny N.: Nie spodziewałem się, że sięgnę po The Expanse po tym, jak kilka lat temu rzuciłem je w diabły po pierwszym odcinku – bo ja naprawdę nie znoszę tego motywu, kiedy śledzimy jakąś grupę postaci, po czym one w prologu giną i później śledzimy inne postaci. I choć w The Expanse część tych pierwotnych postaci przeżywa i to one stają się głównymi postaciami w tej opowieści, to było dla mnie już jedno wielkie nope. Postanowiłem jednak w końcu dać szansę serialowi i: wciągnąłem się. Nie jest to opowieść bez wad. Tu choćby motywacja Millera sprowadzająca się do „zakochałem się w dziewczynie, którą po raz pierwszy zobaczyłem na żywo jak była martwa” niespecjalnie do mnie przemawia, a piąty sezon mnie wynudził – był powtórką konfliktów z poprzednich czterech, tym razem z wielkim złym złolem, który pod pięknymi słowami kryje ego wielkości galaktyki, stojącym po stronie Pasiarzy. Nie kupuję też nowej rodziny Caminy Drummer – tu zabrakło większego pokazania ich relacji jako rodziny właśnie, zanim przyszedł po nich Inaros z Wolną Flotą. Mamy słowa o miłości i byciu rodziną, ale prawdą jest, że ta rodzina istnieje w dziurze pomiędzy sezonami i w jednej czy dwóch scenach, zanim przyjdzie po nią złe. A bardzo szkoda, bo chętnie bym zobaczył więcej z tej relacji i przywiązał do tych postaci tak naprawdę mocno.
Nie był to sezon całkowicie nijaki, podobało nam się pokazanie upadku Marsa i to, gdzie powędrował wątek Bobbie oraz wątek Naomi i Filipa, ale całościowo: zamiast ruszyć w nowe rejony i pokazać nam coś, czego jeszcze nie widzieliśmy, plącze nas w męczącą walkę Ziemi, Marsa i Pasa, która prowadzi wyłącznie ku katastrofie i rosnącej nienawiści – i może jest to życiowe i realistyczne itd. itp. ale mnie przede wszystkim właśnie męczy, kiedy zaczyna się w taki sposób zapętlać i powtarzać to co już widzieliśmy przez poprzednie cztery sezony. Sezon szósty był o tyle ciekawszy, że choć w bardzo niewielu scenach – powrócił do tego, co nas obok relacji między postaciami, przyklejało do ekranu, czyli protomolekuły i wrogiej jej twórczom siły. To, co sezon piąty zepchnął poza tło tła, tutaj wraca w małej, aczkolwiek znaczącej roli. I o tym chciałbym zdecydowanie dowiedzieć się więcej i wpływ tej obcej siły na ludzkość i wszechświat chciałbym zobaczyć. Niestety, kiedy nastaje pokój umożliwiający powrót do tych wątków, serial się kończy. A ja mogę mieć tylko nadzieję, że nie na zawsze i że jeszcze kiedyś do tego świata wrócimy, bo naprawdę nie godzi się tak najciekawszych wątków ucinać w połowie. I tak wiem, że są książki, obecnie rozważam sięgnięcie po nie od momentu, na którym kończy serial, ale jednak jest coś w tym wizualnym języku serialu, co w książkach będzie poddane tylko mojej wyobraźni – a miło jest zobaczyć kosmos na ekranie laptopa, a nie tylko w mojej własnej głowie.
Clever Boy: Udało mi się nadgonić wiele seriali, w tym From. Lubię w nim to, że wywołuje we mnie napięcie i cały czas mnie zaskakuje – czasem pozytywnie, czasem negatywnie. Jednak cały czas dobrze się bawię, a obawiałem się, że formuła może szybko się wyczerpać i być męcząca. Zakończenie trzeciego sezonu naprawdę mnie zaskoczyło i nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Szkoda, że na nową serię trzeba będzie czekać do 2026 roku.
Obejrzałem też animacje Your Friendly Neighborhood Spider-Man. Do serialu podchodziłem ostrożnie. W całości nie do końca podoba mi się kreska, ale szacun, że jest bardzo komiksowa. Jednak wraz z kolejnymi odcinkami rósł mi apetyt na więcej, coraz bardziej oswajałem się z tym światem i chyba w końcu serial mi się podoba. Szkoda, że miał tak mało odcinków. Mega zaskoczył mnie finał, bo czegoś takiego chyba jeszcze w kreskówce o Spider-Manie nie mieliśmy. Fajnie, że jest to takie What If MCU i to znany nam świat, ale trochę inny.
Lady Kristina: Biografia Robbiego Williamsa, ale główny bohater jest grany przez małpę? Tak w skrócie można opisać fabułę filmu Better Man. Opis ten w pełni oddaje, jak i jest sporym niedopowiedzeniem tego, czego się można w tej produkcji spodziewać. Mimo początkowej konsternacji, jaką może wywołać główny bohater, na filmie bawiłam się naprawdę świetnie – i żeby bawić się świetnie, nie trzeba nawet znać piosenek Robbiego Williamsa. I mimo pozornego wyglądania jak typowy biopic znanego piosenkarza, ironiczne komentarze głównego bohatera z offu oraz ciekawie przeprowadzony motyw walki z własnymi demonami sprawiają, że ostateczny odbiór filmu nie jest typowy.
ROZCZAROWANIE
Maggor: Podczas rekonwalescencji post-Zjavowej uświadomiłam sobie, że gdzieś tam porzuciłam serial Harley Quinn. Wkrótce przypomniałam sobie również, dlaczego porzuciłam ten serial w okolicach trzeciego sezonu. Główne bohaterki nadal są irytujące i jeszcze nie nauczyły się z sobą rozmawiać (Bluszcz dusi rzeczy w sobie, Harley najchętniej zagłaskałaby ją na śmierć, i tak do piątego sezonu – sprzedawane jest to oczywiście jako zdrowa relacja w kontrze do Jokera). Przyznaję, że obejrzałam do końca ze względu na moich drugoplanowych ulubieńców (wątek maszynki do makaronu i zemsty Bane’a!). Dużo przyjemniej oglądało mi się Latawiec. W pytkę!, mimo że powraca do losów Latawca, byłego chłopaka Bluszcz i jego nowej dziewczyny, Złotni. Prowadzenie pubu na złość Lexowi Luthorowi, podróże w czasie, morderczy drób – to dało się oglądać, w przeciwieństwie do rozdmuchanego tasiemca Harley.
Clever Boy: Pod koniec stycznia zakończył się 911: Lone Star. Cały ostatni sezon był taki sobie. Nie podobały mi się decyzje scenarzystów, którzy w niefajny sposób pogrywali z widzem, w sumie nawet do samego końca serialu. Niektóre wątki były za bardzo przyśpieszone. Jestem bardzo zły, że z obsady serialu odeszła Sierra McClain, bo nie chciano dać jej podwyżki. Jej postać odeszła poza ekranem w trochę głupich okolicznościach i nie pojawiła się nawet na chwilę w ostatnich chwilach serialu – co było zupełnie niepodobne do jej postaci i choćby świat się walił – powinna tam być (bez spoilerów). Będzie mi brakować tego serialu.
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
Dyskutowałyśmy o przedpremierowych pokazach Nosferatu w reżyserii Roberta Eggersa, a Pryvian zabrała nas do czasów mniej znanych eposów rycerskich, które wydane dzisiaj mogłyby zostać oskarżone o „poprawność polityczną”. Na pierwszy ogień poszedł Moriaen i oby ten cykl trwał, bo zapowiada się naprawdę obiecująco. Na naszej stronie ukazał się również wpis o naszych propozycjach książek i opowiadań, które warto by nominować do Nagrody Zajdla. Redakcja wybrała się również na warszawską Zjavę, której matronowaliśmy – relacja już wkrótce na stronie!
Wydarzyło się w świecie Doctor Who
Luty to czas zapowiedzi smaczków dla fanów serii. Zapowiedziano kolejne książki o przygodach Doktora i Belindy: Spectral Dream Hannah Fergesen i Fear Death By Water Emily Cook. Będą mieć premierę 29 maja w doktorowym sklepie.
W sierpniu ma ukazać się 12-odcinkowe słuchowisko Doctor Who – The Ninth Doctor Adventures. Usłyszymy w nim oczywiście Christophera Ecclestona, a także Billie Piper. Będzie można je nabyć w kilku formatach TU.
Ale przejdźmy do najważniejszej informacji! Wkrótce ponownie będziemy mogli zasiąść przed ekranami, bo już 12 kwietnia nastąpi premiera 15 serii (2 sezonu). W serialu pojawi się Christopher Chung, aktor najbardziej znany z serialu Kulawe konie. Do świata Doktora powróci zaś Alan Cumming, który podłoży głos kreskówkowej postaci nazwanej Mr Ring-a-Ding w drugim odcinku nowego sezonu.
A jak wam popkulturowo minął luty? Podzielcie się tym na naszym Facebooku, Bluesky lub w grupie Polifonia Fantastyczna!

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.