Co nas urzekło i sprawiło radość w maju, a co rozczarowało? Jakie filmy i seriale obejrzeliśmy, czego słuchaliśmy i w co graliśmy? Przeczytajcie popkulturowe podsumowanie maja.
ZACHWYTY
Ginny N.: Skrzydła Karoliny Fedyk to powieść, którą potrafimy tylko pochłaniać. Nawet jeśli z przerwami, to kiedy już siadamy do lektury – nawet wiedząc, co będzie dalej – ciężko nam się oderwać. Niby jest to raczej grubsza książka, a kolejne strony znikają nie wiadomo kiedy. Zachwyca i chwyta szponami i nietypowy punkt odniesienia kulturowego, i historia niewidomej śpiewaczki, i hieroduli Zaihab, i ta chłopięco-ptasiego bóstwa Vesui, i wreszcie ta, o której opowiadają rozdziały Nahira. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, koniecznie sięgnijcie. My wyczekujemy drugiego tomu.
Lierre: Bardzo, bardzo rzadko dokonuję odkryć muzycznych. W ogóle nigdy nie wiem, jaka muzyka mi się podoba i nie potrzebuję muzyki za bardzo do szczęścia. Ostatnio jednak wpadła mi w ucho jedna melodia i okazało się, że stworzyła ją AURORA – młoda norweska artystka. To muzyka, w której rzeczywiście tę Norwegię trochę słychać, jest przy tym jednak bardziej intensywna niż spodziewałabym się po skandynawskiej muzyce (sprawdzić, czy nie death metal) i po prostu przepiękna. Jeśli nie znacie, bardzo polecam.
Paternoster Gang: Pod wpływem serialu Shadow and Bone – i za namową Lierre – sięgnęłam po książkowe pierwowzory… i przepadłam. Trylogię Cień i kość pochłonęłam w tydzień, niewiele dłużej zajęła mi zdecydowanie bardziej treściwa dylogia Szóstka wron. Jestem zachwycona wyobraźnią autorki, tym, jak korzystając z ogranych schematów (sierota o niezwykłych mocach, szkoła magii, trójkąt miłosny), udało jej się stworzyć coś tak świeżego i wciągającego. Dodatkowy plus wędruje do trylogii, która ponoć miała być zdecydowanie słabsza niż dylogia… i w moim odczuciu nie była. To po prostu dwie zupełnie różne historie dziejące się w tym samym świecie. Obie ciekawe, wciągające i pełne niespodzianek. Poczekajcie na Mikołaja. Serio!
Mój drugi zachwyt miesiąca wędruje do Dni Fantastyki. Po już blisko dwuletniej posusze w temacie jest w końcu szansa na powrót do stacjonarnej formuły tego najbardziej lubianego przeze mnie konwentu. Do sierpnia wiele się może wydarzyć, ale sama szansa na kolejne spotkanie na błoniach Centrum Kultury „Zamek” jest w tych dziwnych, trudnych czasach czymś niezwykle ekscytującym.
Clever Boy: Niesamowicie pochłonął mnie najnowszy serial HBO Mare of Easttown. Ciekawa intryga, wciągająca akcja, skomplikowani bohaterowie, świetna gra aktorska. Bardzo dobrze, że HBO dawkowało emocje, które rosły z tygodnia na tydzień. Każdy odcinek zawierał jakąś niespodziankę, a finał był po prostu świetny. Serial miał niesamowity klimat – już dawno tak nie odliczałem dni do nowych odcinków. Naprawdę warto zobaczyć.
Rademede: Togo. Husky, zaprzęgi, epidemia i wyścig z czasem. Czego chcieć więcej? Film oparty na prawdziwej historii Wielkiego Wyścigu Miłosierdzia z 1925 roku na Alasce. Sztafeta psich zaprzęgów w ciągu pięciu dni dostarczyła surowicę na błonicę, pokonując ponad 1000 km. Film skupia się na postaci Leonharda Seppala i jego psa Togo, którzy przebiegli 146 km trasy. Mnie film bardzo wciągnął i wzruszył.
ZASKOCZENIA
Lierre: Maj upłynął mi pod znakiem gier. Ja nie jestem bardzo growa, ale miewam ciężkie fazy na granie – np. pamiętny marzec 2020 roku spędziłam, klikając w Stardew Valley. Zawsze też mam zainstalowane Simsy i Minecrafta i czasami się przy nich relaksuję. W maju sięgnęłam natomiast po dwie nowe dla mnie gry. O obu napiszę kiedyś więcej. Pierwsza to OneShot – prosta, pikselowa gra o ratowaniu świata, który stracił swoje słońce i trzeba je zanieść na szczyt ogromnej wieży. Przepiękna, poruszająca i łamiąca czwartą ścianę w bardzo zaskakujący sposób. Druga to My Time at Portia – taka typowa gra w typie Stardew Valley czy Animal Crossing, gdzie uciekamy od cywilizacji, zdobywamy zasoby, hodujemy kury itp. ALE! Portia to znacznie więcej – osadzona jest w małym miasteczku trzysta lat po apokalipsie. Nie tylko wędrujemy po przepięknej okolicy niczym wyjętej z filmu Studia Ghibli, ale też odkrywamy artefakty sprzed upadku, mierzymy się ze zmutowanymi potworami i powoli eksplorujemy ten o wiele większy niż malownicze uliczki Portii, zrujnowany, tajemniczy świat zapomnianych fabryk, wież i kopuł. Pogodne życie, interakcje z mnóstwem ciekawych współmieszkańców, małe misje i zdobywanie rud metali krzyżuje się czasami z prostą nawalanką, co daje zaskakująco satysfakcjonujący efekt. Ogromnie polecam!
Clever Boy: W ostatnim czasie nie śledziłem tak mocno tego, co dzieje się w amerykańskiej telewizji. Zaskoczyło mnie, że wiele seriali miało aż tak ścięte sezony i „szybko” się skończyły. Szczególnie sitcomy. Najbardziej zabolało mnie zakończenie Mom. Serial cały czas mnie bawił, miał sympatyczne bohaterki i poruszał też wiele ważnych tematów. Finałowy odcinek, który jak dla mnie pojawił się nagle, nie sprawiał wrażenia finałowego. Jasne, była wielka przemowa na koniec, ale rozpoczęto też nowe wątki, brakowało mi powrotów niektórych znajomych twarzy. Świetnie się oglądało, a ten ostatni sezon był naprawdę dobry i bardzo szkoda, że tak szybko się skończył. Zdecydowanie przydałoby się kilka odcinków więcej. Pozytywnie zaskoczyła mnie natomiast animacja Mitchells vs Machines. Oglądałem wersję z dubbingiem (tak, wiem o kontrowersjach i o tym, że Netflix już naprawił swój błąd) i naprawdę świetnie się bawiłem. Uśmiałem się, wzruszyłem. To była dobra zabawa. Polecam dla całych rodzin.
Rademede: Kobieta w oknie. Głównie zaskoczenie zakończeniem filmu, bo spodziewałam się czegoś innego. Obejrzałam, zachęcona opisem i obsadą, oglądało się fajnie. Trochę nudne momentami, ale w sam raz na wolny wieczór.
ROZCZAROWANIA
Paternoster Gang: Umieszczając w ubiegłym miesiącu The Nevers w kategorii „warto wspomnieć”, miałam ogromną nadzieję, że kilka odcinków później uplasują się co najmniej jako zaskoczenie. Niestety, im dalej, tym gorzej, a dotarłszy do półmetka, na którym Joss Whedon oddał pałeczkę Philippie Goslett, serial złapał już nie tyle zadyszkę, co koklusz. Właściwie jedyne, co go ratuje, to naprawdę fantastyczne główne bohaterki, ale kłopot w tym, że wszelkie zwroty akcji czy nawet pieczołowicie budowane postacie są trochę po nic, a wielki twist (czy może rozwiązanie zagadki), który zaserwował nam mały finał, wystrzelił z gracją co najwyżej kapiszona. Kocham steampunkowe klimaty, kobiety wynalazczynie czy fighterki ze smutkiem w duszy, tak że nie odpuszczę kolejnych części, nie zmienia to jednak faktu, że mocno straciłam serce do tej produkcji.
Clever Boy: Bardzo rozczarował mnie nowy sezon The Flash. Ten serial już od jakiegoś czasu nie sprawiał mi tyle frajdy co zwykle. Zakończenie wątków z poprzedniego sezonu, które przez COVID-19 trzeba było przenieść na ten najnowszy, było bardzo rozczarowujące i nawet żenujące. Pomysł na nową historię na początku wydawał się ciekawy, jednak z biegiem kolejnych odcinków coraz bardziej się męczyłem. Później pojawiły się wieści, że kolejne osoby z obsady pożegnają się z serialem i zapał opadł. W końcu postanowiłem z niego zrezygnować, a rzadko to robię.
Rademede: Niestety, ale Bad Batch. Początek zapowiadał się interesująco i miałam duże oczekiwania względem tego serialu, bo poprzednie animacje ze świata „Gwiezdnych Wojen” bardzo mi się podobały. Tu jednak odpadłam jakoś po trzecim odcinku. Pewnie dam mu kolejną szansę później, ale chwilowo rozczarowanie.
WARTO WSPOMNIEĆ
Ginny N.: W maju już od dwunastu lat wracamy do Straży Nocnej Terry’ego Pratchetta. Ta powieść o rewolucji, bezcelowości obalania tyranów, o tym, czym powinna być policja i o wykonywaniu pracy, którą ma się przed sobą, rozgrywa się właśnie pod koniec maja i dlatego wśród faniąt Świata Dysku stało się tradycją czytanie jej właśnie w okolicach 25 maja. Ostatnio uderza też mocniej. W tym roku słuchaliśmy wydania oryginalnego w audiobooku. Głos Stephena Briggsa jest zdecydowanie wartością dodaną. Poza tym maj to też nasz trochę większy powrót do słuchania Radiohead. W dużej mierze wywołany tym jak (nie) działają nasze przeglądarki w kontekście Spotify/YouTube, ale zdecydowanie dobrze jest wrócić do Radiogłowych i ich dyskografii i emocji, jakie wywołują. A jeśli szukacie nowości, to koniecznie zerknijcie na jeszcze wciąż gorący LP Brut od Brodki.
Lady Kristina: W tym miesiącu premierę miał szósty sezon serialu Inside No. 9 (o którym pisałam już tutaj). Do tej pory ukazały się pierwsze trzy odcinki i muszę przyznać, że poziom serialu nadal pozostaje wysoki, co nawet zostało skomentowane przez jedną z bohaterek pierwszego odcinka – w końcu to już szósty sezon, więc pomysły twórców mogły się skończyć (co się jednak nie stało). W odcinkach znalazły się takie historie, jak łamiące na wiele sposobów czwartą ścianę połączenie filmu typu heist oraz commedii dell’arte, opowieść o mężczyźnie szpiegującym partnerkę, a także starcie twórcy popularnego serialu, którego finał nie został zbyt dobrze przyjęty, z fanem, który miał własne pomysły na zmianę fabuły. Każdy z odcinków nie dość, że mnie wciągnął swoją fabułą, to jeszcze na sam koniec wyraźnie mnie zaskoczył niespodziewanym zwrotem akcji.
Paternoster Gang: Od debiutu pierwszej części legendarnej gry RPG Mass Effect minęło już 14 lat, z radością powitałam więc zremasterowane wydanie wszystkich trzech części pod nazwą Mass Effect Legendary Edition. Oprócz poprawionej grafiki, animacji i modeli walk gra doczekała się też w końcu całkowitego spolszczenia, co niewątpliwie poprawiło jej dostępność. Dla fanek komandor Shepard i jej ekipy rozrywka obowiązkowa.
Clever Boy: Zadebiutował nowy serial komediowy Home Economics. Główną rolę gra Topher Grace, więc byłem zaciekawiony, jak wypada w kolejnej komediowej roli. Serial pozytywnie mnie zaskoczył. Dobrze się na nim bawiłem, a różnorodność rodzeństwa, którego losy śledzimy, sprawiaja, że nigdy nie jest nudno. Pierwszy sezon był bardzo krótki, ale nie mogę doczekać się już drugiego. Powróciło Legends of Tomorrow i jak zwykle bawię się przy nim wyśmienicie. Im bardziej twórcom puszczają hamulce, tym lepsza zabawa. Ten serial jest naprawdę zakręcony!
Warto też obejrzeć Superman and Lois. Ciekawa, wciągająca historia, w której tak naprawdę nie ma dużo superbohatera. Ten serial jest tak inny, że ciężko uwierzyć, że rozgrywa się w Arrowverse. Każdy odcinek nie zawodzi. Oby tak dalej. Spodobała mi się także nowa Batwoman. Z niecierpliwością czekam na kolejne epizody. Drugi sezon chyba przypadł mi do gustu bardziej niż pierwszy. Nie mógłbym także nie wspomnieć o powrocie Przyjaciół. Bardzo podobał mi się ten dokument, który obejrzeliśmy. Cieszę się, że nie powstał nowy odcinek serialu, a zdecydowano się zebrać aktorów, by powspominali i dobrze się bawili, a my z nimi. Moim zdaniem wszystko zostało dobrze wyważone, choć odcinek mógłby być trochę dłuższy. Były wzruszenia, były śmiechy i drobne zaskoczenia.
Rademede: Może niestandardowo, ale Chubbyemu na YouTube. Jest to kanał prowadzony przez lekarza, który w bardzo ciekawy i dokładny sposób opisuje interesujące medyczne przypadki, wyjaśniając, co się dzieje w organizmie. Co złego mogło się stać po zjedzeniu pięciodniowego sushi? Jak zareagują nerki po wypiciu ponad siedmiu litrów kawy? Obejrzyjcie. Ktoś już to przetestował, żebyście wy nie musieli. I ostrożnie z tą kawą.
A jakie są wasze majowe popkulturowe zachwyty i rozczarowania? Dajcie znać na Facebooku albo Instagramie!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.