Tylu zachwytów chyba jeszcze w historii naszych podsumowań nie było! Jakie filmy, seriale i newsy sprawiły, że maj był dla redakcji Whosome tak niezwykły? Sprawdźcie!
ZACHWYTY
Lierre: O dwóch moich wielkich zachwytach napisałam już teksty. Jednym z nim jest Heartstopper – na razie serial, z komiksów przeczytałam tylko pierwszy, ale już czekają kolejne. Jestem zakochana w samej historii, ale chyba nawet bardziej w otoczce – w tym, jak podbija serca osób w każdym wieku, jak budzi jakieś odpychane tęsknoty, jak zachwyca i dorosłych, i dzieciaki w podstawówce. Świat bardzo tego potrzebował, a co ważniejsze, świat się zorientował, że tego potrzebował i teraz korzysta.
Dzięki uprzejmości SerialConu obejrzałam też serialik dokumentalny Looking for Leia prezentujący historię fanek Star Wars i ich bardzo różnorodną działalność. Wspaniała, przepiękna produkcja stworzona przez osobę, która zjawisko rozumie, szanuje i wiedziała, o co pytać.
Ginny N.: W maju zaczęło się Dracula Daily, newsletter, w którym dostajemy mail z fragmentem Draculi Brama Stokera, który rozgrywa się tego dnia. Czasem są to całkiem spore kawałki, niekiedy ledwie parę słów, a przez część dni nie dostaje się nic i tak będzie aż do jesieni. To fajny sposób na powtórkę ale i na pierwszą lekturę, zwłaszcza, że (przynajmniej póki co) na Tumblrze każdemu odcinkowi towarzyszy niezły hajp, który dodaje do radości z udziału w akcji.
O Loveless Alice Oseman pisaliśmy tutaj, więc tylko przypominamy, że polskie tłumaczenie ukazało się właśnie w maju i zapewniło nam parę naprawdę przyjemnych dni. Zachwyciła nas również The Four Profound Weaves R.B. Lemberg, mikropowieść osadzona w Birdversum, o starszych queerowych postaciach, które zmagają się ze swoją tożsamością i pragnieniami i tym, jak próby ich spełnienia rozmijają się z rzeczywistością.
Hati: Jujutsu Kaisen 0! Po dwóch miesiącach od zaklepania biletu doczekałam się premiery i wiecie co? Żałuję, że tak rzadko mam okazję zobaczyć anime w kinie, bo na filmie bawiłam się wyśmienicie. Jeżeli nie mieliście wcześniej do czynienia z Jujutsu Kaisen i tak polecam wybrać się na seans, gdyż jest to prequel niewymagający znajomości serialu.
Clever Boy: Derry Girls powróciły z nowym i ostatnim sezonem. Długo czekałem, a już po pierwszych minutach przypomniało mi się jaki to jest dobry serial. Kocham tę ekipę i jest mi strasznie smutno na myśl, że to już koniec. Odcinki są krótkie, ale wciągające. Świetny soundtrack, dobra gra aktorska i bardzo fajne pomysły. Szkoda, że ostatni sezon nie był trochę dłuższy. Dostaliśmy też odcinek, który skupia się na rodzicach naszych bohaterów, jest bardzo fajny, ale z drugiej strony jest to ostatni sezon i wolałbym oglądać główne postacie. Derry Girls funduje nam radość, śmiech, ale też łzy. Ostatni odcinek jest bardzo fajny i ma piękną zamykającą scenę. Jednak cały czas będę czuł niedosyt. To jest tak dobre, że chce się więcej. Ot, tak po prostu.
Jak zwykle wybrałem się do kina na mojego ukochanego Marvela. Przyszła pora na Doctor Strange in the Multiverse of Madness. Nie miałem dużych oczekiwań, a na film poszedłem też późno, bo w okresie premiery chorowałem. Udało mi się jednak uchować od wielu spoilerów. Bawiłem się świetnie. Bardzo podobało mi się, że po krótkim wstępie akcja nagle się rozpędziła i w sumie pędziła do końca. Świetne cameo rozpaliły mnie do czerwoności. Zaskoczyło mnie bardzo to, jak ten film jest mroczny, pełno tutaj sekwencji rodem z horroru. Sam raz się wystraszyłem. To zdecydowanie nie jest film, na który możemy iść z młodszym dzieckiem do kina. Mogą mieć potem koszmary. Elisabeth Olsen jest genialna w swojej roli. Po WandaVision znów pokazała, że jest genialną aktorką i tutaj wycisnęła z siebie jeszcze więcej. Chcę jej naprawdę więcej. Wspominając już o serialu – doszliśmy do pewnego kuriozum. Tak, film można obejrzeć bez oglądania serialu (nie jest dostępny w Polsce, bo Disney+ jeszcze nie wystartowało), ale dużo się na tym traci i nie do końca możemy zrozumieć motywacje Wandy. Oczywiście film ma swoje minusy. Znudziła mnie scena ze Strangem i Mordo, można było z niej zrezygnować, bo sztucznie przedłużała film. Chciałbym też, żeby bohaterowie spędzali więcej czasu w różnych wymiarach, co najmniej jeden więcej by się przydał. Postać Americi Chavez również trochę zawodziła. Ma jednak potencjał i liczę, że ta bohaterka jeszcze powróci.
Lady Kristina: Zachęcona przez zachwyty osób z Redakcji postanowiłam w końcu obejrzeć Heartstopper. Pochłonęłam cały sezon w jeden wieczór i był to wieczór pełen emocji – mnóstwo zachwytu i miłości wraz z odrobiną smutku (przez to, że nie mamy więcej takich produkcji). To przepiękny serial, nie tylko o zauroczeniu i przyznawaniu się do swoich uczuć, ale również świetnie opisujący młodzież, borykającą się z określeniem tego, kim tak naprawdę się jest, i do kogo czuje się coś więcej niż przyjaźń. To naprawdę rozczulająca opowieść, która szczerze rozgrzała mi serduszko – czekam na dalszy ciąg <3 (zwłaszcza, że powstanie 2 i 3 sezonu jest już potwierdzone).
Poza zachwytem, dzielonym z poprzednią produkcją, zupełnie inne uczucia wzbudziło we mnie Severance. Każdy kolejny odcinek tego serialu, opowiadającego o losach pracowników tajemniczej korporacji, którzy zdecydowali się na rozdzielenie swojej osobowości między pracę i życie po niej, w każdej z nich nie mając wspomnień ani żadnej wiedzy o tej drugiej części życia, oglądałam z napięciem i pewną dozą dyskomfortu. Przedstawiona w serialu korporacja jest oczywiście przejaskrawioną wersją rzeczywistości, ale i tak fascynujące było śledzenie losów Marka, głównego bohatera, oraz jego kolegów z zespołu, którzy wykonują bliżej nieokreśloną pracę (polegającą na wybieraniu liczb), a ich los jest całkowicie zależny od ich wersji z zewnątrz, o których dodatkowo nic nie wiedzą. Z drugiej strony, tej poza pracą, tak naprawdę poznajemy tylko Marka, z czasem odkrywając powody, które nim kierowały, aby zdecydować się na tego typu pracę, ale z czasem, gdy oba światy zaczynają nawiązywać ze sobą kontakt, wszystko się zmienia. Cały serial ma bardzo niepokojącą i momentami dość mroczną atmosferę, ale jest naprawdę świetny – nie mogłam się oderwać od kolejnych odcinków, a na kontynuację bardzo czekam!
Kasia: Maj rozpoczął się dla mnie z ogromnym przytupem – premierą długo wyczekiwanej drugiej części Doktora Strange’a. Miałam sporo oczekiwań, ale bardzo wierzyłam w reżysera. Nie dość, że się nie zawiodłam, to jeszcze miałam rację, a przede wszystkim wróciła mi miłość do MCU, która została wystawiona na ciężką próbę ostatnimi filmami, szczególnie Spider-Man. No way home, który bardziej przypominał zlepek gościnnych wystąpień niż film o Spider-Manie. I tak, lubię, jak są gościnne występy, sama się nimi emocjonowałam, ale one nie były w stanie przykryć wszystkich dziur i niedoróbek. Doctor Strange in the Multiverse Of Madness był jakiś, miał swój własny styl, wyróżniał się na tle innych filmów MCU. Widać wyraźnie, że Sam Raimi mógł robić swoje, umieścić swoje ulubione elementy horroru, zrealizować swoją wizję na ten film. Przede wszystkim ujmuje mnie to, że w końcu dostaliśmy film o bohaterze, że to na nim się skupiono. W sumie skupienie się na tytułowym bohaterze w solowym filmie to nie jest jakieś bardzo wygórowane oczekiwanie od solowego filmu, ale jestem przeszczęśliwa, że Marvel tym razem nie zawiódł. Wątek Scarlet Witch mógł oczywiście zostać poprowadzony znacznie lepiej i w ogóle inaczej. Ale nie można mieć wszystkiego, cieszę się, że postać Stephena Strange’a była poprowadzona tak dobrze. Poza tym ten film absolutnie zachwyca wizualnie, wiele ujęć jest przepięknych, jak żywcem wyjętych z komiksów.
Jeszcze zanim zaczęłam oglądać Undone (polski tytuł to Poplątana i nigdy się do tego nie przekonałam), wiedziałam, że będzie to bardzo dobra, wyjątkowa rzecz. Trailer tego dostępnego na Amazon Prime serialu absolutnie zachwyca wizualnie, atmosfera jest niepokojąca i tajemnicza, a tym, co ostatecznie sprawiło, że szykowałam się na znakomity seans było to, że za serial odpowiada główny twórca BoJacka Horsemana, a także scenarzystka kilku odcinków, czyli Raphael Bob-Waksberg i Kate Purdy. Undone, który doczekał się dwóch sezonów (w 2019 i 2022 roku) to serial animowany zrealizowany techniką rotoskopową opowiadający o Almie i jej rodzinie. Dziewczyna postanawia rozwiązać sprawę śmierci swojego ojca, po tym jak odkrywa, że może przenosić swój umysł w czasie i rozmawiać ze zmarłym rodzicem. Undone to opowieść o trudnych relacjach, przede wszystkim rodzinnych, o dziedziczonej traumie, zagubieniu, niepewności i szukaniu swojego miejsca w świecie. Jeżeli zastanawiacie się czy drugi sezon utrzymał poziom, to mogę zapewnić, że jest równie wybitny wizualnie i jeszcze bardziej wstrząsający i zapadający w pamięć niż pierwszy.
Nie ukrywam, że po Sex Education sięgnęłam głównie dlatego, by zobaczyć rolę, dzięki której Ncuti Gatwa zyskał uznanie i sympatię. Myślałam, że naprawdę mam dość seriali i filmów o szkole. Tyle już ich było i tak wiele było przeciętnych. Oczywiście słyszałam znakomite opinie o Sex Education i muszę wam powiedzieć, że są zasłużone. Absolutnie znakomity serial. Błyszczy świetna, utalentowana młoda obsada, zachwyca naturalnością i dojrzałością. Gillian Anderson przechodzi samą siebie. Serial jest zabawny, ale nie stroni od poważnych tematów. Przede wszystkim bohaterowie są różnorodni, mają wyraziste charaktery, są świetnie napisani, a to wcale nie jest tak oczywiste w serialach dla młodzieży. Należy docenić naprawdę przemyślane wątki. Bardzo podobał mi się także soundtrack. I tak, bywa kliszowo, ale w jakim stylu! Moja wewnętrzna nastolatka była zachwycona. Oczywiście że znalazłoby się parę wad, ale z niecierpliwością czekam na kolejny sezon.
Paternoster Gang: Nie będę jakoś szczególnie oryginalna, bo czwartym sezonem Stranger Things zachwyca się pół internetu. Od początku oglądam ten serial z nieskrywanym zachwytem, tak że i teraz byłam przekonana, że będzie dobrze, nie spodziewałam się jednak, że aż tak. Tak, najciekawsze były wątki Hawkins i Jedenastki, z pozostałymi, jak wiele osób, miałam pewien problem, ufam jednak twórcom, że wszystko dobrze przemyśleli i w ostatnich dwóch odcinkach – a w zasadzie pełnoprawnych filmach – udowodnią, że były potrzebne. Niezależnie od tego, czy im się to (do końca) uda, na wieki zdobyli mój zachwyt tym, jak poprowadzili historię Max. A konkretnie tym, jak jej opowieścią pokazali, czym jest depresja. Oszczędzę wam spoilerów, bo warto to odkryć i przeżyć samemu, w każdym razie czwarty odcinek sezonu, a szczególnie jego końcówka (która wywindowała Running up that Hill Kate Bush na szczyty list przebojów) to absolutny majstersztyk, który w moim odczuciu już przeszedł do historii. Obejrzałam go już jakiś czas temu, bo w dniu premiery, a dotąd nie potrafię wyrzucić go z głowy. Poruszający, wzruszający, przerażający, wspaniały.
Jednym tchem pochłonęłam też Heartstopper, z tego samego powodu co Lady Kristina. I było to absolutnie cudowne przeżycie, miękkie, ciepłe, urocze. To, co mnie najbardziej urzekło, to rozmowy między bohaterami. Wzajemne słuchanie się i próby zrozumienia drugiej osoby (zamiast dram wynikających z braku tychże), szczere mówienie o swoich odczuciach i emocjach, akceptacja niedoskonałości innych i tego, że nie zawsze są tacy, jak byśmy chcieli (ale to nie znaczy, że nie jesteśmy dla nich ważni). Ten serial powinien być omawiany na godzinach wychowawczych!
ZASKOCZENIA
Lierre: Również dzięki SerialConowi obejrzałam dwa pierwsze odcinki polskiego serialu Powrót produkcji Canal+. To historia mężczyzny, który umiera na zawał, a po dwóch tygodniach budzi się w trumnie – i zaczyna się zastanawiać, czy chce wracać do poprzedniego życia, czy lepiej zacząć nowe, skoro osoby bliskie mu jeszcze kilkanaście dni wcześniej… chyba za bardzo nie tęsknią. Nie obejrzałam jeszcze ciągu dalszego, ale BARDZO chcę, bo ogromnie mnie te odcinki zaskoczyły. Jest i ponuro, i zabawnie, i ani przez moment żenująco. Postacie błyskawicznie i precyzyjnie zarysowano, chce się o nich dowiedzieć jak najwięcej, nie ma w tym grama sztuczności, są prawdziwe emocje i kilka naprawdę przepięknych, poruszających scen. Może jestem trochę uprzedzona do polskiej telewizji, ale naprawdę dawno nic mnie tak nie zaskoczyło. Polecam, spróbujcie, jeśli będziecie mieć okazję.
Hati: Nie spodziewałam się ujrzeć w najbliższym czasie Dorohedoro w pięknym (te błyszczące łuski na obwolucie zasługują na osobny artykuł!) polskim wydaniu. Czekam, aż ukażą się kolejne tomy, chociaż odnoszę wrażenie, że zabraknie mi cierpliwości i serię dokończę w wersji angielskiej. Historia porywa.
Clever Boy: Gdy HBO zamówiło drugi sezon Stewardessy, poczułem rozczarowanie. Historia była świetna i bałem się, że wszystko się popsuje. Ale byłem w błędzie! Dostaliśmy naprawdę fajną opowieść, która jeszcze bardziej rozwija postacie i ich problemy. Bawiłem się niesamowicie. Serial jest świetnie zmontowany, a twórcy do samego końca wodzą nas za nos. Szkoda tylko, że jest tutaj tak mało mojej królowej Michelle Gomez. Jeśli nie widzieliście to polecam nadrobić. To tylko kilka odcinków. Warto. Liczę, że tym razem to jednak będzie koniec.
Nie sądziłem, że aż tak wciągnę się w nowy sezon Stranger Things. Poprzedni bardzo mi się podobał, ale tutaj bawiłem się jeszcze lepiej. Całość wciągnąłem bardzo szybko. Nie ukrywam, że męczyły mnie trochę zbyt długie odcinki. Wolę chyba jednak krótsze formy. Historia bardzo mi się podobała, czasem zaskoczyła, czasem wzruszyła. Twórcy rozdzielili postacie tworząc dla nich różne wątki, które zapewne w drugiej części 4 sezonu się złączą, ale najciekawsze rzeczy działy się oczywiście w Hawkins. Wątek Johnatana i Mike’a mnie aż tak nie ciekawił, a wszystko wokół Hoppera było niepotrzebnie przeciągnięte. Dłużyły mi się czasem sceny z Jedenastką, ale były one ważne. Mroczny klimat był genialny. Oby udało się utrzymać ten poziom dalej. W lipcu ciąg dalszy, a potem czekamy na ostatni sezon serialu.
Gdy już nadrobiłem większość seriali, rozglądałem się za kolejnymi nowościami. Niedawno na HBO Max pojawiło się The Time Traveler’s Wife (po polsku: Miłość ponad czasem – MEH). Miałem to na swojej liście, ale jakoś mi się nie spieszyło. Nie czytałem książki, nie widziałem poprzedniego filmu. Serial tworzy Steven Moffat, który był showrunnerem Doctor Who. I bardzo szybko mnie znów zachwycił. Jakie to jest dobre! Wciąga, bawi, wyrywa serce. Rose Leslie i Theo James są genialni w swoich rolach. Świetnie napisane dialogi – czasem czułem, że niektóre ze słów mógłby powiedzieć Dwunasty Doktor. Odcinki nie są długie, wychodzą co tydzień. Połowa zabawy już za mną. Serial wiele razy zaskakuje. Bardzo czekam na dalszy ciąg.
Lady Kristina: Właśnie zakończył się już siódmy sezon Inside No. 9. O tym serialu pisałam więcej w zeszłym roku, dwa sezony temu, ale nadal zdumiewa mnie to, jak ten serial jest w stanie mnie zaskoczyć. Na sezon składa się kolejne sześć samodzielnych historii, reprezentujących różne gatunki – od dramatu obyczajowego poprzez kryminał do horroru – ale ich wspólnym elementem jest plot twist (co najmniej jeden), który całkowicie zmienia odbiór odcinka. Mimo że znam dobrze formułę serialu, to za każdym razem czekam na nową niespodziankę, którą widzów raczą jego twórcy. I zawsze ta spodziewana niespodzianka jest niespodziewana, bo twórcy przy tworzeniu historii nie cofają się przed niczym – sięgając nie tylko po wątki fantastyczne i science fiction, ale również ukazując, czasami w naprawdę mroczny i pokręcony sposób, do czego mogą posunąć się ludzie. Nie zdradzę tu wiele fabuły (warto to odkrywać samemu), ale wśród historii w najnowszym sezonie znajdziemy między innymi spotkanie przyjaciół po latach, losy mężczyzny, na którego życie istotny wpływ miały informacyjne filmy z lat 70., twardą policjantkę zaangażowaną w sprawę zaginięcia chłopca, czy też relację między matką a synem, którą zmienił przypadkowy akt dobroci.
Kasia: Shinig Girls to nowy serial zrealizowany przez Apple Tv+ z Elisabeth Moss w roli głównej. Akcja rozgrywa się w latach 90. Kirby, archiwistka z gazety Sun Times i Dan, nadużywający alkoholu reporter tej gazety łączą siły by rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw na młodych kobietach. Kirby jest jedną z ofiar, która cudem przeżyła atak. Już po opisie widać, że serial ten jest pełen klisz z dobrze nam znanych historii. Uwielbiam filmy i seriale o dziennikarzach, więc sięgnęłam, choć spodziewałam się przeciętnej produkcji. To nie jest najlepszy serial. Zaskakuje jednak, jak dobrze jest zrobiony, jak ludzcy i prawdziwi są bohaterowie, jak bardzo kibicujemy tej dwójce. Do tego wszystkiego vibe lat 90 w takiej mroczniejszej wersji, świetna, przyjacielska chemia między bohaterami (świetni Elisabeth Moss i Wagner Moura). Cudownie zobaczyć Elisabeth Moss w innej roli. Serial trzyma w napięciu, ma dobre tempo, jest zaskakująco dobry. I zaskakujące jest też to, że do znanych motywów dochodzi coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Warto sięgnąć.
ROZCZAROWANIA
Lierre: Ostatnio nieźle wchodzą mi seriale, więc na fali nadrabiania tych, które poruszają tematy queerowe, zaczęłam Euphorię. I dość szybko skończyłam. Jeśli istnieje serial pisany wybitnie nie dla mnie – oto on. Nagromadzenie wszelkiej graniczności, okrucieństwa, ćpania, imprez, seksów i innych edgy patologii było… przede wszystkim strasznie nudne, ale też wywalało mi żenometr poza skalę i nie wystarczyło mi cierpliwości na więcej niż kilka odcinków.
Clever Boy: Na drugi sezon The Wilds czekałem bardzo długo. Serial opowiada o grupie dziewczyn, które rozbijają się samolotem na bezludnej wyspie. Okazuje się jednak, że jest to część eksperymentu społecznego i cały czas są obserwowane. Pod koniec pierwszej serii dowiedzieliśmy się, że podobny eksperyment toczy się z chłopakami. I to właśnie im poświęcono bardzo dużo uwagi w drugim sezonie. Ale nie na tyle, by byli interesujący i sprawili, że chcę oglądać ich „przygody”. Moim zdaniem twórcy nie potrafili zrównoważyć akcji i wątków przy tak sporej liczbie postaci. Najciekawsze rzeczy działy się na wyspie dziewczyn, a jednak dostaliśmy z niej bardzo mało scen, ciągle czułem się ich głodny. Aktorki oraz ich postacie są bardzo wyraziste. Z kolei u facetów nie zastałem prawie nic ciekawego. Polubiłem w sumie jedną postać, a reszta mnie trochę irytowała. Czułem też zabierają cenny czas ekranowy. Ponadto dostaliśmy krótszy sezon, więc całość oglądało się bardzo szybko. Mój entuzjazm przygasł. Fajnie byłoby dostać kolejny sezon i zakończyć tę historię, poznać więcej odpowiedzi. Jednak już nie czekam tak jak na drugi sezon. Szkoda.
WARTO WSPOMNIEĆ
Lierre: Highlighty miesiąca to były oczywiście newsy ze świata Doctor Who – Ncuti Gatwa w roli Czternastego i liczne potwierdzone powroty, a także nowa postać, w którą wcieli się fenomenalna Yasmin Finney. Dawno nie czułam takiej ekscytacji z powodu doktorowych newsów!
Ginny N.: W maju przeczytaliśmy też dwie części Świata Dysku, nawet jeśli jedną z nich w audiobooku i niekoniecznie poczuwamy się do nazywania tego „czytaniem” – angażuje to zupełnie inne części mózgu niż faktycznie czytanie, nawet jeśli bywa równie przyjemne. Niemniej, skoro nadszedł maj, wiązało się to z coroczną lekturą Straży Nocnej. Jak zawsze zachwyca i boli i pozostaje wciąż (niestety) bardzo aktualna. Poza tym skończyliśmy Równoumagicznienie w ramach naszej lektury cyklu po kolei i mogliśmy przejść do Morta. A że ta lektura zajęła nam dość długi czas (mimo że to naprawdę dobra i ważna powieść), to cieszymy się, że w końcu zebraliśmy się do jej dokończenia. I mamy całkiem sporo notatek, które może się w coś przerodzą. Ale to dopiero za jakiś czas.
Clever Boy: Moje whoviańskie serduszko zabiło w maju dość porządnie. Nowy Doktor – Ncuti Gatwa to ciekawy wybór. Trochę smutno, że nie będzie to kolejna kobieta. Jestem ciekawy, co Gatwa nam zaoferuje, ale w Sex Education był dobry. Powrót Davida Tennanta i Catherine Tate to spełnienie moich marzeń. 4 seria Doctor Who jest moją ulubioną. Dałbym wiele, żeby zobaczyć kolejne przygody Doktora i Donny. Teraz to się spełni. I powraca jeszcze Rachel Talalay! Od razu czuć też, że tworzenie serialu przejęła inna ekipa. RTD jest obecny w social mediach, teasuje, komentuje – rozgrzewa fandom, a nawet osoby, które nie są zainteresowane serialem. Bad Wolf pozwala też fanom podglądać, co dzieje się na planie – stąd wiemy, że na ekran powrócą kolejne znane nam postacie. A jednocześnie – jestem tego pewny – i tak wiele rzeczy nas zaskoczy.
W maju oglądałem też Pozłacany wiek. Bardzo przyjemna historia, a że nawet lubię seriale kostiumowe dziejące się w poprzednich epokach, ten przypadł mi do gustu dość szybko. Ma sympatyczne postacie, jest dobrze zagrany. Wywołuje w widzu różne emocje, często intryguje i zaskakuje. Idealny na odmóżdżenie.
Zachwycony serialem Heartstopper sięgnąłem po komiksy. Bardzo zaskoczyło mnie, że serial i komiks jest do siebie bardzo zbliżony. Na ekran przeniesiono wiele kadrów. Póki co przeczytałem tylko trzy tomy – a czyta się to raz dwa. Komiks skupia się głównie na Charliem i Nicku, więc inne postacie nie dostają zbyt dużo czasu i nie są aż tak rozwinięte. Więcej radości dał mi serial, który pozwala rozbudować ten świat i innych bohaterów.
Lady Kristina: Świetnie oglądało mi się serial This Way Up autorstwa Aisling Bei (znanej nam jako Sarah z odcinka Eve of the Daleks), która wcieliła się tam też w główną rolę. Produkcja opowiada o Aine, nauczycielce ze szkoły językowej, która próbuje ułożyć sobie życie na nowo po tym, jak przeszła załamanie nerwowe. Na pierwszy rzut oka może zdawać się, że absolutnie wszystko z nią w porządku – jest pomocna i uśmiechnięta, podnosi innych na duchu. Pozory jednak mylą, bo widzimy, jak Aine zdarzają się trudniejsze chwile, gdy czuje że jej świat się rozpada, a ona sama nie potrafi nic z tym zrobić. Na co dzień jednak stara się lawirować między życiem zawodowym i uczuciowym, starając się jednocześnie ustabilizować relacje z siostrą Shoną, która z kolei jest rozdarta między partnerem a koleżanką z pracy, z którą łączył ją romans. Mimo poruszania trudnych momentów jest to serial ciepły, pełen przebłysków humoru, który naprawdę dobrze się ogląda.
Maj dla Doctor Who był miesiącem niespodzianek. Najpierw poznaliśmy tożsamość nowego Doktora, a potem dowiedzieliśmy o powrocie Davida Tennanta i Catherine Tate (oraz paru innych osób) do serialu. Wrażeniami z wyboru Ncutiego Gatwy do roli Doktora dzieliłam się już wcześniej, a tych powrotów, mimo krążących o nich plotek, absolutnie się nie spodziewałam i nadal jestem podekscytowana, zwłaszcza że produkcja odcinka na 60. rocznicę trwa w najlepsze. Jeśli wcześniej bardzo czekałam na odcinek rocznicowy, to teraz czekam jeszcze bardziej!
W maju pochłonęłam również serial Resident Alien. Śledzimy tu losy kosmity, którego statek rozbił się na Ziemi, a on sam zamieszkał na obrzeżach małego amerykańskiego miasteczka, podszywając się pod mieszkającego tam do tej pory doktora. Wszystko się zmienia, gdy w miasteczku dochodzi do morderstwa i nasz bohater zostaje zatrudniony na stanowisku miejscowego lekarza. Poznając lepiej mieszkańców, kosmita zaczyna się zastanawiać nad tym, jaki wpływ ma na niego człowieczeństwo i czy sam nie staje się bardziej ludzki – zwłaszcza że przybył na Ziemię właśnie po to, by zakończyć istnienie ludzkości. Głównym źródłem humoru jest tu nieprzystosowanie głównego bohatera do norm i zachowań, do których przywykli ludzie, ale jednocześnie mamy tu wiele ciepła, przez co razem z nim możemy odkrywać, co naprawdę oznacza bycie człowiekiem i co czyni nas ludźmi.
Kasia: Już dawno nie było tylu ekscytujących newsów ze świata Doctor Who. Chyba trzeba by mieć dwa serca, żeby to wszystko znieść. Ncuti Gatwa to znakomity wybór na Czternatego Doktora. A powrót Davida Tennanta i Catherine Tate, to coś, o czym naprawdę marzyłam. To cudownie, że znowu ich zobaczymy. Bardzo się cieszę, że mamy czego wyczekiwać, z czego się cieszyć i czym się wzruszać. Wiele jeszcze przed nami.
To się rozpisaliśmy! Fajnie, że dotarliście do końca. Coś pominęliśmy? Z czymś się nie zgadzacie? Dajcie znać na Facebooku!

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.