Co redakcja Whosome pochłonęła w październiku? Czego słuchaliśmy, co czytaliśmy, oglądaliśmy i w co graliśmy? Przedstawiamy podsumowanie miesiąca.
ZACHWYTY
Ginny N: Mikropowieść This Is How You Lose the Time War chcieliśmy przeczytać od dawna i tak jak z jednej strony spodziewaliśmy się samego dobra, tak jednocześnie wciąż jesteśmy zachwyceni. To jedna z tych historii, które osiadają w człowieku głęboko i zostają w nim bardzo długo. Napisana przez dwójkę autorz, Amal El-Mohtar i Maxa Gladstone’a, jest liryczna, czasem niełatwa w odbiorze, ale bardzo ciekawa i nieraz (a im dalej w las, tym bardziej) poruszająca. Pod koniec zostaliśmy jednocześnie z pustką w sercu i z sercem wypełnionym po brzegi. W życiu przeczytaliśmy dużo dobrych książek, ale niewiele dobrych i poruszających w taki sposób.
Paternoster Gang: The Man in the High Castle. W ramach promocji, o której już pewnie wszyscy słyszeli, nadrabiam produkcje Amazonu. Człowiek z Wysokiego Zamku, dość luźna adaptacja słynnej powieści Philipa K. Dicka, jest zdecydowanie jedną z najlepszych pozycji na platformie, które do tej pory udało mi się obejrzeć. To ponure science fiction, eksplorujące temat alternatywnych rzeczywistości, z których na pierwszy plan wychodzi ta, w której Niemcy do spółki z Japonią wygrały II wojnę światową. Ogromnym plusem serialu jest to, że mimo wszelkich wariacji scenarzystów na temat pierwowzoru nie ucieka od jego warstwy filozoficznej, co rusz każąc nam się zastanawiać, co sprawia, że zwykli ludzie popełniają przerażające czyny czy do jakiego stopnia potrafimy się przystosować do opresyjnej rzeczywistości. To, niestety, aktualne pytania również w naszej, tej prawdziwej, rzeczywistości. Całość jest zdecydowanie mocno ponura, tak że nie jest to serial dla każdego i na każdy moment.
Clever Boy: Only Murders in the Building to serial, który bardzo wszystkim polecam. Opowiada o trójce sąsiadów granych przez Selenę Gomez, Steve’a Martina i Martina Shorta, którzy są zaintrygowani morderstwem w ich bloku. Wszyscy są fanami podcastów i postanawiają stworzyć swój, tym samym rozwiązując zagadkową śmierć ich sąsiada. Pomiędzy aktorami jest niesamowita chemia, a fabuła ma kilka ciekawych plot twistów i jest bardzo wciągająca. Aktorsko jest na wysokim poziomie, a postacie są przekonywujące. Kiedy trzeba, jest zabawnie, gdy mamy się bać lub być w szoku, to również tak się stanie. Rozwiązanie zagadki jest satysfakcjonujące. Naprawdę dobrze się bawiłem i nie mogę się doczekać kolejnych odcinków, bo drugi sezon już jest potwierdzony. Nie chcę rozstawać się z tym światem.
ZASKOCZENIA
Ginny N.: Dosłownie wydana z zaskoczenia na sam koniec miesiąca nowa płyta Jónsiego Obsidian. Wcześniejsze LP islandzkiego muzyka były bardziej popowe i radosne. Tym razem dostajemy oniryczno-ambientowe, ciemne przestrzenie muzyczne, w których głos, nawet tam gdzie wybija się mocniej, stanowi bardziej tło i kolejny instrument niż centrum poszczególnych utworów.
Clever Boy: Uwielbiam amerykańskie The Office. Informacje o tworzeniu polskiej wersji serialu przyjąłem na chłodno z wielkimi obawami. Zwiastun również nie obiecywał niczego dobrego. Jak bardzo się cieszę, że byłem w błędzie. Już dawno tak się nie uśmiałem na polskiej produkcji. Bawiłem się fantastycznie. Akcja została świetnie wpleciona w polskie realia. Były chwile, gdy naprawdę się popłakałem. Oczywiście nie jest idealnie, ale liczę, że twórcy stworzą kolejny sezon, w którym jeszcze bardziej popłyną i będą odważniejsi. Największym minusem The Office PL jest czołówka. Muzyczka jest bardzo fajna i wpada w ucho, ale nie wiem, kto wpadł na pomysł takiej czołówki – do wymiany!
Paternoster Gang: Ktoś z redakcji musi o tym napisać, tak więc będę to ja. Ogromnym, bardzo miłym zaskoczeniem był dla mnie pierwszy odcinek 13 serii Doctor Who. To nie jest tak, że nie wierzyłam, że Chris Chibnall jest w stanie miło mnie zaskoczyć, niemniej jednak nie spodziewałam się aż takiej dawki oryginalności, zakręconych pomysłów i cudownych postaci. Wygląda na to, że na rozstanie z moim ukochanym serialem showrunner postanowił nam zostawić prawdziwą perełkę. I tego nieustannie mu życzę.
Lierre: Chcę wspomnieć o grze Disco Elysium, bo to dla mnie zaskoczenie podwójne. Po pierwsze, ciągle mnie zaskakuje, że wciągają mnie gry. Jakoś nigdy nie uważałam się za graczkę. To się chyba zmienia. Ciągle jednak bardzo rzadko gram, jednak jak już w coś wpadnę, to przepadam. No więc ostatnio przepadłam w Disco Elysium. Drugie zaskoczenie wiąże się z tym, że miałam od dawna świadomość istnienia tej gry, widziałam zachwyty i jestem przekonana, że widziałam kiedyś trailer, który… zapisał mi tę grę w głowie jako kolorową, chaotyczną nawalankę. Niezręcznie się czuję, pisząc to, bo ewidentnie była to jakaś inna gra. Nie wiem jaka. Ale nie Disco Elysium, ponieważ ta gra jest w zasadzie trochę paragrafówką. Jest grą do czytania. Grą do gadania i rozpracowywania prostej z pozoru sprawy kryminalnej, która, niespodzianka, wcale nie jest prosta. Obok warstwy detektywistycznej jest wiele innych warstw – poszukiwanie tożsamości (dosłownie, gra się bohaterem, który nie pamięta swojej przeszłości), ideologie (ważną rolę odgrywa strajk w stoczni i sięgający głęboko konflikt między komunizmem i liberalizmem, tak bardzo ogólnie ujmując) i niesamowicie mnie fascynująca… chyba można to nazwać kosmologią. Kształt tego fantastycznego świata i jego przeszłość. Kolonializm, narzucanie kultury, imperializm i wiele innych. Zapewne grać będę w nią jeszcze co najmniej raz, bo wiem, że decyzje gracza bardzo mocno na wszystko wpływają. Podejrzewam, że pewna oniryczność i poetyckość mojej rozgrywki wynikała z tego, że kształtowałam bohatera jako lekko, hm, nawiedzonego i pełnego wątpliwości wobec świata rewolucjonistę. Do drugiej rozgrywki przypakuję mu statystyki fizyczne i będziemy się bić! Chyba. W każdym razie, to jest olśniewająca, bardzo rozbudowana, przepiękna gra, którą bardzo wszystkim polecam.
Vitecassie: Ode mnie tym razem coś nie tyle niefantastycznego, co raczej do bólu prawdziwego, a jednocześnie całkiem uroczego. Mowa o nowym netflixowym filmie 8 Rue de l’Humanité, który opowiada o paryskiej kamienicy w czasie pandemii. Nie brakuje smutków i wzruszeń, ale jest to przede wszystkim pogodna francuska komedia o tym, jacy jesteśmy jako społeczeństwo i jako jednostki oraz jak – psychicznie i fizycznie – radziliśmy sobie z lockdownem. Mamy nawet naukowca dziwaka! Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu, ale polecam spróbować.
ROZCZAROWANIA
Clever Boy: Najnowszy sezon American Horror Story to dla mnie ogromne rozczarowanie. Podzielono go na dwie części. Pierwsza historia była dość ciekawa i miała intrygujące postacie. Były też momenty, które przyprawiały o dreszcze. Nie podobało mi się natomiast zakończenie, było po prostu słabe i psuło całą opowieść. Szczególnie kiedy akcja z pustego, sennego miasteczka została przeniesiona w inne tereny. Druga historia była jeszcze większym rozczarowaniem. Totalnie się wynudziłem i musiałem się zmusić, żeby dotrwać do końca. Ktoś nieźle popłynął z tym fanfiction i teoriami spiskowymi na temat kosmitów. To było okropne. Żałuję, że zmarnowałem czas.
W październiku wybrałem się do kina tylko raz. Był to Venom 2. Spodziewałem się porażki i miałem rację. Film ogląda się nawet okej, ale nie możemy mieć żadnych wymagań. Bo gdy zastanawiamy się nad tym, co robią postacie, to już widzimy zgrzyty. Sam film nie wie, czym chce być – trochę chce być traktowany na poważnie, a trochę sam kpi sobie z dziwnych sytuacji i pomysłów. W tym drugim jest zdecydowanie lepszy i bawi. Sama postać Carnage’a zupełnie nie oddaje mu sprawiedliwości. Film nie dostał R-ki, więc morderca nie jest brutalny. Wprowadzenie Shriek do historii też jest nie do końca potrzebne, bo jest za mało wykorzystywana. Nie podobało mi się także to, że Carnage miał głos zbliżony do Venoma, a powinien brzmieć dziwacznie, trochę piskliwie (taki miał w grach czy kreskówkach – tego chciałbym się trzymać). Nie ukrywam, że design Carnage’a mi się podobał, ale to chyba tylko tyle, jeśli chodzi o tę postać. Film do obejrzenia i zapomnienia. A szkoda. Scena po napisach czadowa.
WARTO WSPOMNIEĆ
Ginny N.: Na Ballady i Protesty Fisza Emadego Tworzywa czekaliśmy od pierwszego singla Nie za miłe wiadomości. Jeszcze musimy się w nie dobrze wsłuchać, ale już teraz wiemy, że warto i że oprócz tych już znanych wcześniej (a teraz również w ubogaconych aranżacjach jak np. Kurz) całość bardzo do nas trafia. Ostatni weekend miesiąca jednak skradły u nas dwa dodatkowe utwory na rocznicowym wydaniu My Head Is An Animal Of Monsters And Men. Oprócz sporej części piosenek w wersji z 2011 roku pojawiły się tam piosenki Phantom i Sugar in a Bowl i to słuchając ich naprzemiennie na zapętleniu spędziliśmy większą część końcówki października.
Clever Boy: Jeśli znajduję wolny czas, to najczęściej nadrabiam seriale. W tym miesiącu udało mi się obejrzeć np. You. Byłem sceptyczny co do powstania kolejnego sezonu. Nie ukrywam jednak, że dobrze się bawiłem i od czasu do czasu wciągnąłem się w akcję. Kilka razy twórcom udało się mnie zaskoczyć, choć nie do końca spodobało mi się zakończenie. No i znowu dostaniemy kolejny sezon. Szkoda.
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze dwa seriale. Pierwszy to Home Economics. Obecnie w USA emitowany jest drugi sezon tej komedii. Ma w sobie coś przyciągającego, kupuję świat przedstawiony oraz postacie. Serial opowiada o losach rodzeństwa, które ma różny status materialny i musi zmierzyć się z różnymi przeciwnościami losu. Najstarszy z rodzeństwa Tom (grany przez Tophera Grace’a) pisze książkę na temat swojej rodziny, ma żonę i trójkę dzieci. Jego siostra Sarah ma żonę i dwójkę dzieci, jest dziecięcą terapeutką, a jej rodzina ma problemy finansowe. Z kolei ich najmłodszy brat Connor jest bardzo bogaty, ale potrzebuje wsparcia rodziny, bo rozwodzi się ze swoją żoną. Rodzina spędza ze sobą dużo czasu, co wywołuje różne konflikty i zabawne sytuacje. Naprawdę dobrze się bawię, oglądając, a drugi sezon jest chyba lepszy od pierwszego. Drugi z seriali to Ghosts, opowiadający historię młodej pary, która dziedziczy wielką rezydencję i postanawia zrobić z niej hotel. Dom ten jednak zamieszkują duchy. Samantha (Rose McIver) ma wypadek, po którym widzi duchy i może z nimi rozmawiać. To nie ułatwia jej życia. Serial jest naprawdę zabawny, a każda z postaci jest wyjątkowa i ma inny punkt widzenia na „życie”. Jestem bardzo ciekawy fabuły i tego, co przyniosą nowe odcinki.
Lady Kristina: Duże wrażenie zrobiła na mnie najnowsza kinowa Diuna. Co prawda, film jest naprawdę długi, ale tej długości niemalże się nie czuje – gdy seans się skończył, byłam trochę zdziwiona, że już po wszystkim. Jako że jest to pierwsza część – druga jest planowana na 2023 rok – znaczną część filmu stanowi ekspozycja, przedstawiająca nam bohaterów: głównie księcia Paula Atrydę i jego matkę Jessicę, oraz samą planetę Arrakis. Mimo pozornie nieznacznie rozwiniętej fabuły, odbiór filmu zdecydowanie nadrabia jego część wizualna i dźwiękowa, spotęgowana przez to, że oglądałam go w kinie. Zdjęcia w Diunie, w połączeniu z muzyką autorstwa Hansa Zimmera, niesamowicie wciągają w świat przedstawiony, a te elementy fabuły, które przedstawiono do tej pory sprawiają, że aż chce się czekać na więcej.
Paternoster Gang: W październiku sięgnęłam po Carnival Row, które niedługo powróci z drugim, opóźnionym przez pandemię sezonem. To kawał fajnego, mrocznego urban fantasy o świecie, w którym magiczne istoty, wygnane ze swoich ziem przez prowadzone przez ludzi wojny, próbują znaleźć swoje miejsce w ludzkim świecie, gdzie, rzecz jasna, ich umiejętności wcale nie są tak mile widziane. W efekcie dostajemy przykre studium ludzkich uprzedzeń, okraszone odpowiednio sensacyjną i romantyczną otoczką. Może aż tak nie porywa, ale zdecydowanie zasługuje na ciąg dalszy.
Vitecassie: Z pierwszym sezonem Locke & Key bardzo się polubiłam. Z drugim już nie było tak lekko; główni bohaterowie, mimo pewnego już zaznajomienia ze światem magii, ciągle popełniają bardzo dużo prostych do uniknięcia błędów (zwykle w kółko tych samych), a właściwie wszystkie sukcesy zawdzięczają szczęśliwym zbiegom wydarzeń lub pomocy z zewnątrz. Sezon poświęca całkiem sporo czasu na origin story kluczy i Locke’ów, ale sami Locke’owie wcale nie są nim zainteresowani… A szkoda. Mają też problem ze konsentem. O zgodę pytają tylko serialowi złoczyńcy.
A jakie są wasze październikowe popkulturowe zachwyty i rozczarowania? Dajcie znać na Facebooku albo Instagramie!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.