Lipiec i sierpień przeleciały nam szybciutko. Odpoczywa_śmy na świeżym powietrzu, zwiedza_śmy różne piękne miejsca, pojawia_śmy się na różnych konwentach i się do nich przygotowywa_śmy. Oczywiście ogląda_śmy też seriale, filmy, słucha_śmy muzyki, gra_śmy czy czyta_śmy książki. Redakcja Whosome wraz z przyjaciółmi przygotowała podsumowanie wakacji 2024. Co nas zachwyciło lub zniechęciło w lipcu oraz sierpniu?
ZACHWYT
Ginny N.: Lato spędziłem, w dużej mierze czytając i grając. I tak przeczytałem Manekina w peniuarze. Moda II RP – reportaż Magdaleny Idem. To ciekawy wgląd w trendy modowe i ich (nie)przekładanie się na życie codzienne. Historia, która buduje obraz dwudziestolecia międzywojennego dużo bardziej przyziemny niż ten wyniesiony ze szkoły.
Udało nam się także przeczytać The Ladies of Grace Adieu Susanny Clarke. Wcześniej czytałem te opowiadania w tłumaczeniu. Tym razem dobrze było nie tylko wrócić do ich świata, ale poznać je w oryginalnym języku. No i cóż, Susanna Clarke jest mistrzynią słowa. Jeśli jeszcze nie czytaliście, to bardzo polecamy.
Zacząłem także Ucieczkę Apsary, młodzieżówkę z uniwersum Lolfów Katarzyny Podstawek i Katarzyny Rutowskiej. Z powodów życiowych jeszcze nie dokończyłem, ale zdecydowanie jest to powieść, którą się pochłania i której niebanalne światotwórstwo i postaci przyciągną wszystkie osoby szukające czegoś nowego w polskiej fantastyce.
Ograłem również pierwszego Wiedźmina. To ot, taki tam fanfik do książkowej sagi i ma trochę niezbyt OK rzeczy (półnaga Triss, homofobiczne wstawki itp.), ale cóż powiedzieć, wciągnąłem się w rozgrywkę i żal mi było żegnać się z tym światem. Tak żal, że jak tylko druga część była na sporej promocji, to i ją kupiłem. Tu niestety mechanika rozgrywki i sam interfejs (mimo że bardziej dopracowany graficznie), jak i historia przemawiają do nas o wiele mniej. Na pewno rozegramy grę do końca, tymczasem jednak przegrała ze Sword of Convallaria – gierką turową o rozbitej wewnętrznym konfliktem krainie, w której wpływy chcą mieć inne krainy. Jest to bardzo ładna gra z mieszanką pixelartu i zwykłej grafiki, która naprawdę mocno wciąga.
Magdalena: Udało mi się przeczytać książki(!) i były to dwa tomy serii Mnich i robot Becky Chambers: Psalm dla zbudowanych w dziczy i Modlitwa za nieśmiałe korony drzew. Wspaniała filozoficzna fantastyka z postacią, z którą utożsamiłam się jak z mało kim ever (Dex, niestety; wolałabym być Mszaczkiem). Przepiękne, subtelne, minimalistyczne, bardzo się cieszę, że w końcu to przeczytałam. Poza tym podpisuję się pod recenzją Ewy: KLIK.
Sukcesem było też dla mnie obejrzenie całego sezonu serialu – finał The Umbrella Academy miał mi się nie podobać, wszyscy mi tak mówili, ale jednak mi się bardzo podobał. Fenomenalnie pokazane zagubienie, wypalenie, zmęczenie, odjazdowy motyw metra przez rzeczywistość, błyszczące postacie, no po prostu było cudownie, a sama końcówka, choć rozumiem, czemu kontrowersyjna, wydała mi się bardzo odpowiednia.
Jego Cesarska Wysokość: Czy drzewo upada bezgłośnie to nowy koreański serial w ofercie Netflixa i zarazem kolejny dowód na to, że Koreańczycy potrafią robić na serio rzeczy, o których zachodni twórcy boją się nawet myśleć. Zamknięta, ośmioodcinkowa historia zaczyna się jak typowy thriller o seryjnym zabójcy, by błyskawicznie zacząć zagłębiać się w tematy, których takie produkcje normalnie nie poruszają. Jak to jest być świadkiem brutalnego zabójstwa? Albo mimowolnym wspólnikiem niebezpiecznego psychopaty? Czy mając do wyboru ukrywanie dowodów cudzej zbrodni albo utratę wszystkiego, na czym ci zależy, miał_byś odwagę postąpić właściwie? Wiem, brzmi to jak stos oderwanych od życia banałów, ale gwarantuję, że po obejrzeniu dwóch odcinków będziecie na to patrzeć zupełnie inaczej.
ET: Tradycyjnie nie czekałam na House of the Dragon, tradycyjnie obejrzałam z nieskrywaną przyjemnością. Co jest przedziwne, bo ja tam naprawdę nikogo nie lubię. Jednak aktorsko i pod względem politycznych intryg jest to absolutnie topowa historia. A przy okazji bezlitosna dla bohaterów i niesamowicie celnie punktująca rozdźwięk między tym, co bohaterowie chcieliby osiągnąć i jak siebie postrzegają, a tym, co się wydarza za sprawą ich działań. W sumie świetna krytyka monarchii.
Po Płomień Magdaleny Salik sięgnęłam, posłuchawszy kilku paneli z autorką na Bazyliszku, i jest to naprawdę pomysłowe, intrygujące, pełne dylematów etycznych science fiction. Jak daleko możemy się posunąć w pragnieniu eksploracji kosmosu? Czy udzielona świadomie zgoda na bycie obiektem eksperymentu wystarczy, by uznać go za dopuszczalny? Czy można poświęcić życie człowieka dla celów, których realizacji nie dożyjemy? Jeśli lubicie klasyczną, choć nieoczywistą fantastykę, poszukajcie odpowiedzi na te pytania z autorką Płomienia.
W sierpniu po raz pierwszy byłam na Worldconie i bawiłam się przewspaniale. To wbrew pozorom nie jest duża impreza, jednak pod względem programu, gości i włączającego charakteru tegoroczna edycja była właściwie doskonała. Przyznam, że wybierałam się tam z pewną nieśmiałością, nie wiedząc, czy się odnajdę, tymczasem było naprawdę cudownie. Nie tylko miałam okazję spotkać i posłuchać moich ulubionych autorek, ale też poznałam mnóstwo świetnych fandomowych osób właściwie z całego świata. Kolejny Worldcon w Europie prawdopodobnie za pięć lat i wiem jedno, na pewno się wybiorę!
Maple Fay: Deadpool & Wolverine był dokładnie tym, czego potrzebowałum w ramach rozrywki w jedynym moim dniu wolnym tego lata. Jako osoba „w pewnym wieku” pamiętam czasy premiery pierwszych X-Menów oraz innych filmów o superbohaterach sprzed MCU, toteż przygody Deadpoola i Wolverine’a stanowiły dla mnie perfekcyjny fanserwis: jestem absolutnie i całkowicie targetem tego filmu. Do tego Hugh Jackman będący Hugh Jackmanem, bezlitosne jeżdżenie po idei multiwersum (popieram), znakomicie dobrany soundtrack i świetna scena po napisach. Dla mnie 10/10, nie mam pytań.
Przez całe lato oglądałum natomiast serialową adaptację mangi Ayaka is in love with Hiroko, uroczego queerowego „romansu (?) biurowego” w ciepłej, pastelowej – choć nie oderwanej od rzeczywistości – konwencji. Polecam zarówno mangę (autorka wrzuca wersję japońską na swoją stronę Pixiv, wersja angielska także do znalezienia w internecie), jak i serial: być może polecajka ta zamieni się w dłuższy tekst, stay tuned!
Rademede: Deadpool & Wolverine, czyli jak zrobić fanserwis bez wynudzenia widzów na śmierć. Wszystko w tym filmie było doskonale wyważone: humor, nawiązania do innych filmów, napisy końcowe. Tak, napisy końcowe i pokazane podczas nich wspomnienia z planów innych filmów mnie wzruszyły. Bawiłam się na filmie wyśmienicie, 10/10.
Clever Boy: Wakacje to idealny czas, by nadrabiać różne zaległości. Tak było i dla mnie tym razem. Nowy sezon The Boys podobał mi się bardziej od poprzedniego. Bawiłem się dobrze i było kilka zaskoczeń, a także posunięć, które mi się nie spodobały. Cieszę się jednak, że piąta seria będzie ostatnią, bo cały czas mam wrażenie, że dostajemy powtórkę z rozrywki.
Tak jak poprzedzające mnie osoby, wybrałem się do kina na Deadpool & Wolverine. Bawiłem się doskonale. To był film skrojony pode mnie, dużo cameo, fajna muzyka, śmieszne żarty, wiele fajnych sekwencji, mnóstwo mrugnięć okiem do widzów filmów Foxa. No i ta scena między napisami, przy której się wzruszyłem. No udał im się ten film.
Obejrzałem też trzeci sezon The Bear i jak zwykle bardzo mi się podobało. Pierwszy odcinek to małe dzieło sztuk praktycznie bez dialogów – oglądamy różne obrazki, które pozwalają nam jeszcze bardziej zrozumieć głównego bohatera. Ten sezon był naprawdę dobry, chociaż chyba nie podobał mi się tak, jak poprzedni. Mam wrażenie, że dużo staliśmy tutaj w miejscu (co nie do końca jest dobre), ale w zamian jeszcze lepiej mogliśmy poznać pewne postacie, ich historie i motywacje (co jest świetne). Czekam na ciąg dalszy.
Futurama powróciła z kolejnym sezonem. O ile poprzednie odcinki po (czwartym) wznowieniu były średnie, tak tutaj odczułem mocny powrót do formy i „starej” Futuramy. Bawię się świetnie, a przy okazji czasem najdzie jakaś refleksja na temat współczesnego świata. Odcinki cały czas w emisji, więc zdanie mogę zmienić, ale bardzo czekam na kolejne historie szalonej ekipy.
Moim ostatnim zachwytem jest nowa płyta Sabriny Carpenter Short n’ Sweet. Główny singiel Espresso jest dla mnie piosenką lata i mimo wałkowania przeze mnie na Spotify czy w radio, nadal mi się nie znudził. Kolejne single Please Please czy najnowszy Taste (z genialnym teledyskiem!) też są wspaniałe. Słucham tej płyty prawie codziennie i jestem oczarowany. Na ten moment moje uszy podbiło Good Graces, Bed Chem i Juno.
Lady Kristina: Douglas is Cancelled, nowy miniserial Stevena Moffata (gdzie w głównych rolach pojawiły się m.in. Karen Gillan i Alex Kingston), był powszechnie zapowiadany jako komedia o cancel culture, ale w rzeczywistości otrzymaliśmy coś zupełnie innego. Fakt, poruszono tu tematykę cancelowania – z pozoru głównym bohaterem jest tu prezenter telewizyjny, który obawia się reakcji internautów po tym, gdy na jaw wychodzi informacja, że na weselu krewnego opowiedział mizoginiczny żart – ale z czasem dowiadujemy się, że zawarto tu znacznie więcej niż to, co widać na pierwszy rzut oka, a na pierwszy plan wysuwa się młoda i ambitna dziennikarka grana przez Gillan, pozwalając dojść do głosu tej naprawdę poszkodowanej stronie. A odcinek trzeci, w którym wiele wychodzi na jaw, to jedna z najmniej komfortowych rzeczy, które miałam okazję ostatnio oglądać.
Innym, niezwykle emocjonującym zachwytem była (i jest nadal) nitka na X użytkowniczki jeje, która jest ogromną fanką Matta Smitha i ze względu na to parę tygodni temu zaczęła oglądać Doctor Who, zaczynając od piątej serii i nie wiedząc nic wcześniej o serialu. Obserwowanie, jak reaguje na poszczególne odcinki i kolejne zwroty akcji, pozwoliło mi przypomnieć sobie, jak to jest być nową osobą w fandomie Doctor Who, jak świetne są te serie i jak cudownie jest po prostu pozachwycać się serialem, bo mając to wszystko dawno za sobą, łatwo jest po prostu na to wszystko narzekać. A to, że nie ma pojęcia na temat elementów serialu, które nam są dość powszechnie znane, przez co nazywa je we własny sposób, daje wyraźnie inną perspektywę na odbiór Doctor Who – chyba moje ulubione określenie to nazwanie regeneracji „feniksowaniem”.
Perła: Moim zachwytem tego lata jest kreskówka dla dorosłych Tuca and Bertie. Sięgnęłam po nią zaraz po ponownym obejrzeniu BoJacka Horsemana, który oczarował mnie pod każdym względem, ale o tym może innym razem. Tuca and Bertie to zwariowana, pełna humoru, ale przy tym bardzo życiowa seria, która opowiada o dwóch tytułowych przyjaciółkach, które dotychczas mieszkały razem. Bertie jednak wyprowadza się do swojego chłopaka Speckle’a, co jest dużą zmianą dla nich obu. Najważniejszym wątkiem jest niewątpliwie przyjaźń między Tucą i Bertie, ale także ich osobne drogi i relacje z innymi. Kreskówka porusza także w umiejętny i pełen zrozumienia sposób temat mierzenia się z traumą.
ZASKOCZENIE
Jego Cesarska Wysokość: Pathfinder: Kingmaker miał być jeszcze jednym odpryskiem popularnego ostatnio gatunku oldskulowych, izometrycznych RPG. Zamiast tego gra okazuje się być ogromnym, niewiarygodnie złożonym symulatorem przyjmowania na siebie przytłaczającej odpowiedzialności, z przemyślanym, dobrze wykonanym systemem moralnych dylematów (spróbujcie być praworządni w każdej sytuacji, I dare you!) oraz zaskakująco nieszablonowymi towarzyszami, z których każdy ma do opowiedzenia naprawdę zajmującą historię. Gram w to dosłownie całe lato i jeszcze mi się nie znudziło.
ET: Troszkę przypadkiem włączyłam WeCrashed z Anne Hathaway i Jaredem Leto i, zaskakując samą siebie, bo historia upadku firmy wynajmującej przestrzenie biurowe nie jest czymś, co by mnie zazwyczaj zaciekawiło, dooglądałam do końca. I, co zabawne, zrobiłam to głównie dla Leto, który po raz pierwszy przekonał mnie, że jednak potrafi grać. W samej historii, poza tym, że jest prawdziwa i ma swój ciąg dalszy, nie ma nic szczególnie ciekawego, ot, kolejni kapitaliści, którzy pod przykrywką misji i wizji robią naprawdę podłe rzeczy. Niemniej jeśli macie ochotę utwierdzić się w nienawiści do kapitalizmu i amerykańskiego snu, może się wam spodobać.
Maple Fay: Zasadniczo nie oglądam disneyowskich produkcji live action: złamałum się jednak dla Mulan, żeby posłuchać japońskiego dubbingu (głównej bohaterce użyczyła głosu Asumi Rio, jedna z moich ulubionych aktorek Takarazuki). Moje doświadczenie z tym filmem można opisać krótko: przychodzę dla dubbingu, zostaję dla niespodziewanych motywów safickich i interesującej zmiany zakończenia. Osobom zainteresowanym takowymi motywami seans polecam (niekoniecznie po japońsku).
Ginny N.: Wiemy że wiele osób narzeka na czwarty sezon The Umbrella Academy, ale ja obejrzałem go z przyjemnością. Owszem, rzeczy się tam nie kleją, romans Piątki z Lilą jest zupełnie niepotrzebny, a rozwiązanie ograne, ale tak jak poprzednie sezony nas mocno irytowały, tak ten, ku naszemu zaskoczeniu, nie irytował nas prawie wcale. Nawet Baby Shark nas w tym wykonaniu kupiło.
Magdalena: W ramach odbudowy dawnych nawyków postanowiłam obejrzeć coś, na czym wcale mi nie zależy, tak po prostu, żeby sobie leciało w tle. Padło na Bridgertonów, bo czułam się nieco niekompetentna, jeśli chodzi o docenienie odcinka Doctor Who „Rogue”. Za mną dwa sezony i jestem… no, zaskoczona. Nie miałam jakichś większych oczekiwań, ale spodziewałam się chyba serialu kostiumowego przełamanego postmodernistycznymi mrugnięciami do widzki (ta muzyka!), jakiejś zabawy z formą, a dostałam to, ale też przy okazji całkiem solidnie zrobioną historię z naprawdę fajnymi postaciami. Staram się nie wpaść w pułapkę myślenia o tym za dużo (źródło napięcia w drugiej części pierwszej serii… co… jak… dlaczego…?), nie powiem też, żebym się nagle stała wielką fanką, ale oglądało mi się przyjemnie i chętnie sięgnę zaraz po trzeci sezon. No śliczne to jest po prostu, co tu dużo mówić.
Lady Kristina: Scott Pilgrim zaskakuje, czyli serialowa animowana wersja opowieści o Scotcie Pilgrimie, naprawdę zaskakuje. Przed seansem powtórzyłam sobie film (z innymi produkcjami nie miałam do tej pory styczności) i wiedziałam, że fabuła serialu będzie wyglądać inaczej, ale efekt końcowy na pewno nie był czymś, czego mogłam się spodziewać. Początek wygląda bardzo podobnie, ale potem zaczyna się prawdziwy rollercoaster przygód, zarówno ze strony Scotta, jak i Ramony. Całość oglądało mi się naprawdę świetnie, zwłaszcza że nie był to koniec niespodzianek, a sam serial, niezależnie od reszty uniwersum, był naprawdę wciągający.
Clever Boy: Nie bijcie, ale obejrzałem w końcu Madame Web i nie jest to tak tragiczny film, jak twierdzą opinie w internecie. Tak, główna bohaterka była dla mnie antypatyczna, jest tam wiele głupich zachowań bohaterów, cringe’owych i głupich dialogów, dziwnych skrótów fabularnych. Ale poza tym to spoko historia, idealna na odmóżdżenie, która nie będzie irytować i nudzić. No i była naprawdę fajna muzyka. Także zaskoczyło mnie to, że przeżyłem ten seans i miałem po nim takie: hmm, nie było źle. Nic chyba nie zrówna się do okropnego poziomu Morbiusa.
Losowo sięgnąłem po kreskówkę dla dorosłych Eksplodujące kotki, bo uwielbiam tę karciankę. Oglądałem w oryginalnej wersji dźwiękowej i dobrze się bawiłem. Dziwny humor i pomysły do mnie trafiały. Po zapowiedzi spodziewałem się klapy, a tutaj niespodzianka, i… chcę więcej.
ROZCZAROWANIE
Ginny N.: Obejrzałem The Imaginary – animację zachwalaną jako stworzoną przez jednego z artystów ze studia Ghibli. Niestety, ta opowieść o wymyślonych przyjaciołach, którzy istnieją naprawdę, jest może nie słaba jako taka, ale właśnie rozczarowująca. Stylistycznie dostajemy chaos – za dużo grzybów w barszcz, fabularnie także za dużo tu grzybów w barszcz. I nie podoba nam się pomysł, by głównym złym, był dorosły, który pożerając tytułowych wyobrażonych przyjaciół, zachował swoją wyobraźnię. To implikuje, że inni dorośli nie mają wyobraźni i że to dobrze. A jednocześnie ten przekaz staje się chaotyczny, gdy mama głównej bohaterki przypomina sobie swojego wymyślonego przyjaciela z dzieciństwa i znów go widzi. Jej odzyskanie wyobraźni jest nagle czymś dobrym. Może można by to odczytać jako złe podejście do wyobraźni, gdzie główny zły jest siłą ją korumpującą, ale… Ale w jaki sposób jego pożeranie wyobrażeń dzieci, by sam mógł zachować swoją wyobraźnię, przekłada się na prawdziwe życie? Jak niby działa ta metafora?
Agata (Bałagan Kontrolowany): Akolita – problemem tego serialu nie jest zgodność lub jej brak z kanonem, a kiepski scenariusz i w większości nijakie aktorstwo. Poza Mannym Jacinto, którego bohater był też dobrze napisany, więc to nie tak, że się nie dało. Dobrze, że chociaż walki miały fajną choreografię.
I niestety muszę tutaj dodać Ród smoka – niestety, bo spodziewałam się ten serial wrzucić w zachwyty, ale to, co wiemy, że działo się za kulisami (od skrócenia sezonu, po brak czasu na poprawienie scenariuszy), sprawiło, że finalnie wysoko na tych smokach nie zalecieliśmy w tym roku. A szkoda, bo ten sezon miał dobre momenty i widać było, że można było z niego wiele wyciągnąć i zakończyć z przytupem.
ET: Obiecałam sobie nie znęcać się jakoś szczególnie nad The Acolyte, szczególnie że wcale nie odbiega jakościowo od ostatnio taśmowo produkowanych opowieści ze świata Star Wars, a na dodatek sięga po całkiem interesujący i niezbyt chlubny kawałek historii Jedi, niemniej to było rozczarowanie – właśnie dlatego, że ten pomysł miał sens. I mógł być dobrze zrobiony, bo były w tym serialu momenty naprawdę świetne. Niestety drewniane aktorstwo i przedziwne dialogi położyły tę historię na całej linii. Szansy na odkupienie nie będzie i w sumie nie jest mi przykro.
Furiosa wjechała do streamingu, po raz kolejny więc postanowiłam się wybrać na przejażdżkę po pustyni przyszłości i niestety pozostawiła mnie z poczuciem straconego czasu. I właściwie nie mam się do czego przyczepić, fabuła była poprawna, ładnie wprowadzała do historii Furiosy, tyle że właściwie nie wiadomo, po co powstała, bo nie wniosła do tego świata zupełnie nic nowego. No, może poza Chrisem Hemsworthem, który stworzył postać naprawdę świetnego złola. Jednak nawet dla niego nie warto.
Mroczna materia [oryg, Dark Matter, – nie mylić z Mrocznymi materiami, w oryginale His Dark Materials! – red.] przyciągnęła mnie pomysłem – oto gość z alternatywnej rzeczywistości, zmęczony i sfrustrowany swoim życiem, zamienia się miejscami ze swoim odpowiednikiem (bez zgody tego drugiego), by wieść radosne rodzinne życie z jego żoną, podczas gdy odpowiednik próbuje wrócić do domu, nie bardzo wiedząc jak. Zmęczyła i znudziła wykonaniem, bo po intrygującym pierwszym odcinku całość zrobiła się nudna i taka… żadna. No nie wyszło.
Magdalena: Po roku od premiery nadrobiłam Barbie i nie rozumiem zupełnie fenomenu. Było to nudne, chaotyczne i feministyczne na poziomie broszurki dołączonej do pisemka (może być to pisemko o Barbie). Nie miałam wielkich oczekiwań, a i tak się zawiodłam.
Rademede: The Boys – chaos w tym sezonie rozlał się aż za bardzo. Część wątków ruszona tylko po to, żeby za dwa-trzy odcinki o nich całkowicie zapomnieć. Sage wyskakująca jak kot z worka w ostatnim odcinku, że wszystko to był jej master plan. Meh. Już nie wiem o czym w ogóle jest serial. Dobrze, że kolejny sezon będzie ostatnim, bo już mi się przejadł. Nawet początkowe kontrowersyjne sceny już nie ruszają, chyba twórcy przedstawili tyle gore i odrywania głów, że już nikogo to rusza. I ogólna uwaga i do The Boys, do Akolity i Doctor Who. Format 6-8 odcinków na sezon się po prostu nie sprawdza. Wszystkie trzy byłyby pewnie dużo lepsze, gdyby miały więcej czasu na opowiedzenie historii, zamiast szybkiego gnania ku końcowi, zanim się w ogóle dało przedstawić motywacje bohaterów.
Moim kolejnym rozczarowaniem jest kolejny sezon Cobry Kai. Daniel i Johnny w ogóle nie wyciągają wniosków ze swoich doświadczeń i zamiast zwyczajnie pogadać o problemach, to ich rozwiązaniem jest przyłożenie komuś z pięści. A może po prostu znudziła mi się teen drama? Za to sceny karate fajne, tylko trochę mało. Ale to pewnie zostawiono na sceny turniejowe w dalszych odcinkach serialu.
Do grona rozczarowań dołączają też: finał The Umbrella Academy – chaotyczny na początku i zakończenie bez sensu. Wyraźnie widać było, że planowali serial na 10 odcinków, a dostali 6, czyli znowu, za mało odcinków w sezonie, żeby coś fajnego sklecić; Przewodnik po zbrodni według grzecznej dziewczynki – nie mam pojęcia, co się działo w tym serialu, strasznie mnie wynudził, a główne zagadki rozwiązano pośpiesznie w ostatnim odcinku.
Clever Boy: Dołączam do osób niezadowolonych z ostatniego sezonu The Umbrella Academy (o tym więcej w naszych wrażeniach – link był wyżej).
Długo czekałem na nową część Niewyjaśnionych tajemnic i się rozczarowałem. Otrzymaliśmy pięć historii, z czego pierwsza dotyczyła Kuby Rozpruwacza (nie była ciekawa i nie wniosła nic nowego), a ostatnia Ćmo-Człowieka. Innym widzom też się to bardzo nie spodobało. Mam nadzieję, że piąty sezon, który pojawi się w październiku, skupi się na kryminalnych i tajemniczych sprawach.
WARTO WSPOMNIEĆ
Rad: Descendants: Rise of Red, czyli powrót do kolorowego kiczowatego świata znanego disneyowskiego tworu. Trochę mi jednak zabrakło wpadających w ucho piosenek, które były w poprzednich częściach, jak chociażby What’s My Name, Queen of Mean czy Rotten to the Core. Szkoda też, że cały film skłaniał się ku temu, że odpowiedzialną za zwrócenie się Bridget ku złu była Ella, tylko po to, żeby na koniec tego nie wykorzystać.
Ginny N.: Szósty sezon The Dragon Prince był. Obejrzałem skoro był i cóż, nie bolało to jakoś bardzo. Chociaż to, że pozwolili Callumowi samemu zanieść decoy, wiedząc, że magiczna kula ma na niego wpływ… no, come on, to było w …uj leniwe pisanie. I dlaczego ludzie w tym świecie śpią w pełnym ubraniu? Co oni, nie pocą się w nocy? Ale podobało nam się pokazanie motywacji Aaravosa i gwiezdne elfy. I to, jak rozwiązano wątek zaklętych rodziców Rayli. Pewnie jeszcze wrócimy do kolejnego (ostatniego?) sezonu, ale nie jest to nic wybitnego.
Jego Cesarska Wysokość: Na tegorocznym Polconie po raz pierwszy przyznana zostanie Nagroda im. Piotra Raka w kategorii Iskra Fandomu, czyli efektywnie pierwsze w Polsce wyróżnienie dla młodych aktywnych fanów starających się uczynić fandom lepszym miejscem. Z radością donoszę, że samo czytanie biogramów nominowanych osób pozwala mieć nadzieję, że fandom fantastyki ma przed sobą piękną, kolorową, mądrą i inkluzywną przyszłość. Polecam śledzić temat. I na Copernicon-Polcon wybrać się również polecam. Wystarczy rzut okiem na program, żeby wiedzieć, że naprawdę będzie się działo.
Lady Kristina: Z okazji premiery Deadpool & Wolverine wzięłam się za filmy Foxa o X-Menach oraz z serii Deadpool. Pojawiły się tam produkcje zarówno bardzo dobre, jak i te nieco słabsze, ale odkrycie nowego uniwersum, z którym nie miałam do tej pory styczności, było naprawdę warte.
Inną kolekcją (czy też zbiorem kolekcji), przez którą przekopywałam się w trakcie wakacji, były nie do końca licencjonowane spin-offy Doctor Who. Tutaj również mamy produkcje lepsze i słabsze – chociaż w przypadku krótko- i średniometrażowych filmów o bardzo niskim budżecie i wydawanych bezpośrednio na VHS jakość jest definitywnie słabsza, to i tak dało się tam znaleźć parę naprawdę ciekawych produkcji.
Clever Boy: Krótko – powróciło genialne Only Murders in the Building. Obejrzałem też nowe odcinki That 90s Show, które były dla mnie ciekawsze od poprzednich. Jestem zmieszany co do Cobra Kai, bo trochę dostałem powtórkę z rozrywki. No i wybrałem na wycieczkę z Emily w Paryżu, mój guilty pleasure. Polecam wszystkie wyżej pozycje, idealne na odmóżdżenie.
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
Wakacje były pracowite dla Whosome i naszych przyjaciół. W lipcu redakcja Whosome wybrała się na Bazyliszka, który odbywał się na warszawskim Ursynowie. Oczywiście nie zabrakło tam przygotowanych przez nas punktów programu. Naszą relację przeczytacie TUTAJ. Silna reprezentacja naszego portalu zjawiła się też na Dniach Fantastyki we Wrocławiu. Nie zabrakło nas także w Gnieźnie, gdzie odbyła się Fantasmagoria. Z kolei na Facebooku prowadzi_śmy m.in. Miesiąc Dumy OzN.
Wydarzyło się w świecie Doctor Who
Chociaż mamy przerwę w emisji serialu, to we Whoniversum sporo się dzieje. Otrzyma_śmy oficjalne potwierdzenie pierwszego od lat spin-offu Doctor Who. Obecnie trwają zdjęcia do The War Between the Land and the Sea – więcej o serialu TU. Ponadto Jodie Whittaker i Mandip Gill powracają do swoich ról w nowych przygodach Trzynastej Doktor w Big Finish. W Walii odbył się także koncert Doctor Who Proms, który możecie odsłuchać TUTAJ. Pokazano nam również fragment nadchodzącego odcinka świątecznego Joy to the World, napisanego przez Stevena Moffata. Poznamy tam postać Joy granej przez Nicolę Coughlan, powrócą także Sylurianie!
A jak wam popkulturowo minęły wakacje? Podzielcie się w komentarzach na fejsie!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.