Po świetnej Kołysance dla czarownicy spotykamy się ponownie z Jagodą Wilczek i innymi mieszkańcami magicznej Warszawy; do ich drzwi znów stukają problemy baśniowe i całkiem realne. Oto drugi tom serii: Przysługa dla czarnoksiężnika. Mroczniejszy, niepokojący i wciągający po uszy.
Dla przypomnienia: najpierw był Sen nocy miejskiej, opowiadanie w antologii Harde baśnie (tu możecie przeczytać moją recenzję zbioru: KLIK); później powieść – Kołysanka dla czarownicy (recenzja: KLIK). W opowiadaniu poznaliśmy Jagodę Wilczek zwaną (niezbyt życzliwie) Wilczą Jagodą, magiczkę specjalizującą się w klątwach, dziedzinie mało medialnej i niezbyt popularnej, ale talentów się nie wybiera. Żyje sobie na własny rachunek i pracuje we współczesnej magicznej Warszawie. Pewnego dnia dostaje jednak zlecenie, które zmienia jej życie – może nie dramatycznie, ale jednak dość mocno. W jego wyniku poznaje (uratowawszy ją) Sonię, córkę bardzo bogatej magicznej rodziny, która postanawia rozczarować rodziców i pójść w ślady swojej wybawicielki, jako że również wykazuje podobne talenty. Jagoda (niechętnie) zgadza się przyjąć ją jako uczennicę. W Kołysance ich relacja jest jedną z najlepszych rzeczy, tak rzadko mamy okazje czytać o mistrzyniach i uczennicach! A dokładnie to je łączy – przekazywanie wiedzy z dziedziny, która jest naprawdę niebezpieczna, ale też potrzebna i wbrew pozorom nieraz przynosi ratunek.
Zarówno opowiadanie, jak i pierwszy tom są w dużym stopniu retellingami klasycznych baśni. Przysługa dla czarnoksiężnika się od tego oddala, różni się też trochę od poprzednich historii klimatem. Od Kołysanki minęło kilka miesięcy; Sonia dalej uczy się u Jagody, ale już oficjalnie, i coraz lepiej jej idzie – na tyle, że Jagoda do jakiegoś stopnia dopuszcza ją do swojej pracy. Ich z pewnym trudem zbudowaną harmonię zaburza tytułowy czarnoksiężnik. Uważna czytelnika Kołysanki zapewne domyśliła się dość szybko, o czym będzie ta historia, bo jej ziarno zostało zasiane właśnie tam – gdy zdesperowana Jagoda w zamian za pomoc zobowiązuje się do wyświadczenia przysługi wyjątkowo niepokojącej osobie. Caleb Blythe to ostatni uczeń kontrowersyjnej prababci Jagody oraz również ostatni uczeń wyjątkowo paskudnego brytyjskiego czarnoksiężnika. Jego przeszłość jest szemrana (mistrz popełnił straszne zbrodnie, a Caleb niby miał alibi, no ale…), teraźniejszość również, nie jest więc osobą, którą ma się ochotę przyjąć pod swój dach, szczególnie gdy sprawuje się opiekę nad ciekawską uczennicą. Jagoda jednak za bardzo nie ma wyjścia, bo o taką przysługę właśnie ją prosi, gdy zjawia się na jej progu, zakrwawiony i ledwo przytomny po starciu… No właśnie, z kim, z czym?
Magiczna Warszawa żyje w lęku z powodu serii brutalnych morderstw. Ofiarami są czarownice, zazwyczaj niezbyt silne i mieszkające poza magiczną Enklawą. Jagoda również mieszka poza Enklawą, a ma pod opieką czarownicę jeszcze zupełnie bezbronną… Do jednego z bardzo brutalnych morderstw dochodzi na jej osiedlu, zagrożenie więc staje się niepokojąco bliskie. Jednak ani to, ani prośby Jagody nie powstrzymują Soni – młoda kobieta jest samotna, często znudzona, i bardzo pragnie aprobaty swojej mistrzyni, która jest jednak dość oschła i chłodna – przed eskapadami i randkami. Wszystko więc dramatycznie się psuje.
Jagodę rozrywają zobowiązania – zlecenia, opieka/pilnowanie Caleba, który długo dochodzi do siebie, i strzeżenie Soni, której odrobinkę nie ufa (wszakże sobie nagrabiła) i którą bardzo chce chronić. Ponurość sytuacji spowodowanej obecnością czarnoksiężnika na wersalce w salonie przełamuje jego… urok. Okazuje się być bohaterem interesującym, wręcz czarującym, może aż za bardzo. Jego przekomarzanie się z Jagodą i wystawianie jej cierpliwości na próbę (na przykład ostentacyjnym czytaniem książki o czarnej magii) bywają naprawdę zabawne. Co robi powieści dobrze, bo ogólnie jest ona dość ponura i pełna niepokoju.
Dzieje się sporo, mamy nieplanowane i niechętne sojusze, poczucie zagrożenia, nawarstwiające się śledztwa i burzę emocji, a przez powieść mknie się, a potem żałuje, że tak szybko się skończyła. Mniej mamy tu prezentowania świata i wprowadzania nowych bohaterów; autorka skupia się na tych, których już znamy, ale pogłębia ich osobowości i motywacje. Na tle Kołysanki jest więc Przysługa dla czarnoksiężnika bardziej minimalistyczna, skupiona na doświadczeniach i emocjach – bardzo ciekawie pokazuje na przykład to, jak lęk wpływa na postrzeganie sytuacji i reagowanie. Nie ma jednak mowy o dłużyznach, akcja mknie, powieść trzyma w napięciu, a końcówka jest tak intrygująca, że wypatruję trzeciego tomu, choć pewnie trzeba będzie na niego trochę poczekać. Tymczasem bardzo wam polecam dwie powieści Magdaleny Kubasiewicz i opowiadanie (a w zasadzie to wszystkie opowiadania) z Hardych baśni!
Magdalena Kubasiewicz to autorka, o której mówi się za mało. Posługuje się piórem bardzo sprawnie, tworzy fantastyczne bohaterki i bohaterów i niestraszne jej złożone intrygi i śledztwa. Dobrze radzi sobie i z humorem, i z grozą, przez co jej powieści są różnorodne i zaskakujące, a nade wszystko wciągające. Nie ma ani chwili nudy, ale akcja zawsze biegnie w odpowiednim tempie, a jest też czas na zwyczajne życie (na ile ktokolwiek w magicznej Warszawie takie wiedzie), budowanie świata, rozwijanie relacji i warstw emocjonalnych bohaterek i bohaterów, postaci z krwi i kości, sympatycznych i pełnych wad, po których widać, że autorka doskonale je rozumie. Myślę, że pod względem realizmu postaci funkcjonujących w nierealistycznych okolicznościach Kubasiewicz pozostawia wiele osób tworzących urban fantasy daleko w tyle, a też jej kreacja magicznego polskiego miasta jest zrównoważona i sensowna, nieprzerysowana. To porządna, dobrze napisana, po prostu fajna polska fantastyka. Sięgnijcie, jeśli szukacie wakacyjnych przygód w książkach!
Magdalena Kubasiewicz, Przysługa dla czarnoksiężnika, SQN 2022.
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.