Dobrze jest mieć cispłciowych sojuszników, ale nieraz chcielibyśmy, żeby jednak przestali się wypowiadać, a jeśli już muszą, to najpierw bardzo uważnie wysłuchawszy tego, o czym my – osoby niebinarne i transpłciowe – mówimy.
Rozpisując to w kilku prostych punktach:
- Kiedy osoba niebinarna/transpłciowa wychodzi z szafy i mówi, jakie jest jej imię i zaimki/formy gramatyczne: używamy wobec niej tylko tego imienia i zaimków/form gramatycznych. Tak, również gdy mówimy o jej przeszłości.
- Mówimy „tranzycja” i „korekta płci”, a nie „zmiana płci”.
- Zaimki/formy gramatyczne nie równają się płci osoby. Osoba, która używa zaimków męskich i/lub żeńskich (wyłącznie albo obok innych zaimków), nie jest mężczyzną/kobietą, jeśli powie, że jest niebinarna albo transpłciowa, bez określania swojej płci jako binarnej. Transpłciowość to termin parasolka, pod którym mieści się także niebinarność. To jak w szkole z kwadratami i prostokątami. Każdy trans mężczyzna i każda trans kobieta to osoba trans, ale nie każda osoba trans to trans mężczyzna/kobieta.
- Wygląd nie równa się płci. Przejście mastektomii czy tranzycji w jakimkolwiek innym stopniu nie czyni z osoby niebinarnej kobiety/mężczyzny. To ona i tylko ona może dojść do wniosku, że jej płeć jest binarna. Ale nie musi i jeśli nic takiego nie powie, nie można sugerować się jej wyglądem, żeby uznawać, że „co tam ta osoba wie, ja wiem lepiej, a niebinarność to tylko wymysł/punkt przejściowy” i jak ktoś zmienia swoje ciało/imię/zaimki, to znaczy, że przestaje być niebinarn_.
To samo dotyczy postaci fikcyjnych. Zdawałoby się, że to proste, a jednak nieustannie widzimy, jak zarówno media, jak i nasi prywatni cispłciowi znajomi się do tych czterech punktów nie stosują.
30 czerwca na sam koniec Miesiąca Dumy portal NaTemat opublikował felieton o tym, jak świetnie z tranzycją Viktora Hargreevesa radzi sobie 3 sezon The Umbrella Academy. Jednocześnie autorka tego eseju sama popełnia błędy. Serial musiał w jakiś sposób podejść do tranzycji Elliota Page’a, aktora wcielającego się w rolę jednej z postaci – od teraz Viktora Hargreevesa. Czy to temat ignorując, czy też jakoś się do niego odnosząc. Twórcza postawili na to drugie i – tu się z tekstem na NaTemat zgadzam – wyszło to naprawdę dobrze. Można było to zrobić w inny sposób, np. wplatając całą tranzycję w większy wątek, pogłębiając temat, i to też byłoby w porządku, jak długo zrobiono by to z szacunkiem i odnosząc się do opinii tak samego aktora, jak i innych osób transpłciowych (takiej małej grupy fokusowej). Ale i podejście minimalistyczne, gdzie Viktor dość szybko idzie do fryzjera (swoją drogą ja totalnie nie zwróciłem uwagi, że jego długie włosy to peruka) i wychodzi z szafy przed braćmi i siostrą, a ci go akceptują, też jest w porządku. Sam serial skupia się na innych wątkach, ale fajnie, że znalazło się miejsce na tych kilka scen.
Osobiście trochę nas zirytowało, że w rozmowie z ojcem rodziny Klaus – jeden z braci Viktora, sam będący osobą queerową – mówiąc o przeszłości, określa Viktora mianem siostry, podczas gdy Viktor jest i był zawsze jego bratem (patrz punkt pierwszy).Tymczasem w felietonie w NaTemat mówi się o Viktorze dość długo z użyciem jego nekronimu – zapewne usprawiedliwiając to „czytelnością tekstu”. Ale szczerze? Jeśli o ten (domyślny) argument o czytelności chodzi, to jestem pewny, że mój felieton jest dla was zupełnie zrozumiały, mimo że nie używam w nim ani nekronimu postaci, ani aktora ją odgrywającego. A ten nagminnie pojawiał się w mediach, razem z tekstami o wyjściu Elliota Page’a z szafy, przy okazji nazywające go transpłciowym mężczyzną, mimo że on sam wyszedł z szafy jako osoba transpłciowa, co jest określeniem szerszym. Wygląda na to, że samo pisanie i mówienie o nim jako o transpłciowym mężczyźnie jest tu ostatecznie w porządku, choć w pierwszej chwili niekoniecznie było to tak jednoznaczne, a w tekście aktora sprzed miesiąca można wyczytać między wierszami, że równocześnie widzi się jako transpłciowego mężczyznę i w jakimś stopniu osobę niebinarną.
Także 30 czerwca nowy sieciowy komiks opublikował ND Stevenson, wyjawiając, że jego imię to Nate (wcześniej mówił już, że używa nowego imienia, ale nie chce go jeszcze publicznie zdradzać). A raczej – jeśli ktoś faktycznie doczytał_ cały komiks, opowiedział, że jego imiona do Nate Diana, bo choć używa zaimków he/him (on/jego), to nie jest mężczyzną i chce oddać w swoich imionach obie strony tego, kim jest, nawet jeśli światu prezentuje swoją bardziej męską stronę. Tymczasem na Facebooku wyskoczyło na nas parę godzin po ukazaniu się komiksu, że Nate wyszedł z szafy jako transpłciowy mężczyzna – czego absolutnie nie zrobił – o ironio zresztą linkujące do rzeczonego komiksu. Sam post, o ile dobrze widzę, już spadł, a jego twórca zwykle stara się nie popełniać błędów, o których piszę w tym tekście, więc nie podaję jego źródła, ale wciąż był on dla mnie niemałym zgrzytem.
A to dlatego, że to nie są po prostu dwa przypadki, a tylko dwa najnowsze z wielu. Deadname’owano Margot Szutowicz po nocy lipcowej – m.in. podając informacje z queerfobicznych źródeł, gdzie pięć sekund w Paincie wystarczyłoby do zamalowania jej nekronimu – misgenderowano Sam Smith i chyba każdą publiczną osobę niebinarną i transpłciową. Misgenderuje się i deadname’uje się je wciąż i będzie się to robić, ale bardzo chciałbym, żeby jednak przestano. Jasne, wymagałoby to poświęcenia odrobiny więcej czasu na research, ale to są rzeczy, których idzie się nauczyć.
Sam używam zaimków męskich i męskoosobowych w liczbie mnogiej – ale mężczyzną nie jestem. Mówię o sobie czasami agender boy, ale to boy (chłopiec) odnosi się do tego, jak chcę się prezentować, a nie do mojej płci. Ta jest niebinarna. I będzie niebinarna, nawet kiedy (mam nadzieję, że kiedyś się uda) utnę sobie cycki. I nie chciałbym, żeby tak media, jak i moje osoby przyjacielskie (a zwłaszcza te cispłciowe) uznały przez to, albo już uznawały z powodu moich zaimków, że jestem mężczyzną, tak jak już (mam nadzieję) nie uznają, że jestem kobietą.
Postarać się o lepszy język nie jest jednak tak trudno. Wymaga to trochę ćwiczenia i pilnowania, pomyłki są naturalne i zdarzają się każdej osobie (nam też), ale przede wszystkim chodzi o zmianę podejścia i zrozumienie, że wyjście z szafy to nie jest zmiana jednej osoby na inną, a po prostu pokazanie, kim się naprawdę jest i zawsze[1] było. I warto dbać o to, by mówić o nas, transach i niebiniach, zgodnie z tym, kim jesteśmy, a nie tak, jak się komuś wydaje.
[1] Są osoby trans/niebinarne, które postrzegają swoją aktualną tożsamość jako jeden etap, a wcześniejszą jako inny etap, ale to jest podejście jednostkowe. O ile dana osoba sama nie powie, że w jej wypadku najpierw była x, a dopiero potem y, to należy założyć, że zawsze była tym, kim mówi, że jest, po wyjściu z szafy.