Bardzo lubię filmy zaliczające się do Marvel Cinematic Universe. Towarzyszą mi one już od kilku lat i wciąż z wielkim zainteresowaniem czekam na nowe produkcje. W moim sercu szczególne miejsce zajmuje jednak pewien konkretny film – Captain America: Civil War. Doskonale pamiętam mój pierwszy seans w roku 2016 oraz zaskoczenie, z jakim wyszedłem z sali kinowej. Wspomniane dzieło braci Russo można uwielbiać za wiele rzeczy: wciągający konflikt moralny, doskonale napisanych bohaterów czy całą masę dobrze wyreżyserowanych scen akcji. Mnie urzekło w nim jednakowoż coś zupełnie innego, a mianowicie antagonista – Helmut Zemo.
Myślałem nad napisaniem tego tekstu już od kilku miesięcy, ale kiedy zasiadałem przed komputerem, to w mojej głowie zawsze pojawiała się tylko jedna myśl. Chodzi mi o drobny strach przed tym, że nie uda mi się w pełni wyrazić moich myśli dotyczących miłości do omawianej postaci. Jednak dziś, dzień przed premierą pierwszego odcinka The Falcon and the Winter Soldier, nastał chyba najlepszy moment na podzielenie się moimi refleksjami dotyczącymi postaci Zemo. Bohatera intrygującego, na pewien sposób fascynującego, ale i tak bardzo niedocenionego.
Helmut Zemo jako przedstawiciel zwykłych ludzi
W natłoku dziesiątek superbohaterów i licznych wątków, ciągnących się niekiedy przez kilka produkcji, bardzo łatwo zapomnieć o jednym ważnym aspekcie. Uniwersum Marvela jest przecież zamieszkiwane też przez zwyczajne osoby. Nawet kiedy główni protagoniści walczą o los naszej planety i jej mieszkańców, my zawsze obserwujemy to z ich perspektywy. Ludzie pełnią w większości przypadków jedynie rolę bezosobowych marionetek i tła dla innych – bardziej spektakularnych – wydarzeń. Ogromnym szokiem było więc dla mnie zobaczenie, że w Civil War antagonistą był zwykły człowiek. To właśnie wtedy zrozumiałem, jak bardzo filmy superhero potrzebują takich postaci. Wydaje mi się zresztą, że nie byłem w tym osamotniony. Zaledwie rok później swoją premierę miał przecież Spider-Man: Homecoming, gdzie przeciwnikiem tytułowego bohatera był Vulture. Z jednej strony złodziej zaopatrzony w najnowocześniejszą technologię, a z drugiej kochający mąż i ojciec, który przez działania Avengersów popadł w bankructwo. Oba te przypadki doskonale pokazały inny punkt widzenia oraz codziennie życie tamtejszych ludzi.
Helmut Zemo jako fatum dla superbohaterów
Ciekawe jest spojrzenie na postać graną przez Daniela Brühla jako swoistego fatum dla bohaterów. Osoby ucieleśniającej nasze głęboko skrywane demony przeszłości. Nawet jeśli myśleliśmy, że udało nam się od nich uciec, to pewnego dnia one i tak wracają ze zdwojoną siłą. Dają o sobie znać zupełnie niespodziewanie i zniszczą nasze ułożone życie zbudowane na fundamentach kłamstwa. Właśnie taki los spotkał Steve’a, świadomie ukrywającego prawdę o śmierci rodziców Tony’ego. Postać Zemo może być więc dla nas swoistego rodzaju przestrogą i zachętą do brania odpowiedzialności za swoje czyny. Podobną rolę odegrał później Erik Killmonger w filmie Black Panther. Nie da się jednak ukryć, że to właśnie Zemo był pod tym względem pionierem.
Helmut Zemo jako postać tragiczna
Życie w świecie pełnym superbohaterów ma swoje zalety. Ma ono jednak także i ogromne wady, które odczuwają zazwyczaj właśnie zwykli ludzie. Na stu uratowanych zawsze przypada bowiem kilku zabitych. Właśnie taki los spotkał rodzinę Zemo – podczas, gdy jemu udało się przeżyć wydarzenia z Avengers: Age of Ultron, to jego rodzina nie miała tyle szczęścia.
Mój ojciec mieszkał poza miastem. Myślałem, że będziemy tam bezpieczni. Mój syn był podekscytowany – z okna samochodu widział Iron Mana. Powiedziałem mojej żonie: „Nie martw się. Oni walczą w mieście. Jesteśmy od tego daleko”. Kiedy kurz opadł i krzyki ustały… Zajęło mi dwa dni, zanim znalazłem ich ciała. Mój ojciec… wciąż trzymał w ramionach moją żonę i syna. A Avengersi? Powrócili do domu.
Celem Zemo wcale nie była dominacja nad światem czy chęć wzbogacenia się. Jedyne, czego chciał, to sprawiedliwości dla swojej rodziny oraz innych ofiar z Sokovii. Napędzany zemstą popadał w coraz większą obsesję oraz żal na niesprawiedliwość losu. Po zrealizowaniu swoje planu chciał po prostu w samotności popełnić samobójstwo.
Helmut Zemo jako postać łamiąca stereotypy
Interesujące było dla mnie uświadomienie sobie, jak unikalnym antagonistą był Zemo. Nawiązując do tego, co powiedziałem już wcześniej, to kompletnie inny „złoczyńca” niż jego poprzednicy czy następcy. Jego działania nie były motywowane chęcią uzyskania wpływów, a żalem po śmierci członków rodziny. Był po prostu kochającym ojcem i doskonale ilustruje, co niektórzy ludzie mogą zrobić z miłości. Warto tu także wspomnieć, że Zemo nie miał przecież żadnych ponadprzeciętnej mocy. Wszystkie osiągnięcia zawdzięczał jedynie cierpliwości oraz ciężkiej pracy. No i co najważniejsze – to pierwszy villain z całego MCU, który (nieco pokrętną drogą, ale jednak) osiągnął sukces!
Mam doświadczenie i cierpliwość. Człowiek może osiągnąć wiele, jeśli je ma.
Wiedziałem, że nie mogę ich pokonać. Silniejsi ode mnie tego próbowali. Jednak, gdybym mógł zmusić ich do zabicia się nawzajem…
Bardzo spodobał mi się również inny drobny fakt. Helmut nigdy nie wyzbył się swoich emocji i empatii, a łączył je z logicznym myśleniem. I tak, chociaż ułożył doskonały plan z dużą ilością alternatyw, najbardziej bolały go szkody poniesione przez innych.
Przepraszam za twojego ojca. Wydawał się dobrym człowiekiem mającym troskliwego syna.
Helmut Zemo jako katalizator wydarzeń z Avengers: Infinity War i Avengers: Endgame
Jak wspomniałem wcześniej, Zemo był pierwszym przeciwnikiem z MCU, któremu udało się zrealizować swój cel. Kilka filmów później podobny los spotkał Thanosa. Nie możemy jednak zapomnieć, że gdyby nie pierwszy z nich, to drugi najprawdopodobniej nigdy nie spełniłby swojego marzenia o wymazaniu połowy istnień we wszechświecie. Działania Helmuta doprowadziły ostatecznie do podziału Avengers i stania się niektórych bohaterów wrogami publicznymi. Echa tych działań były znacząco odczuwalne w Infinity War i to właśnie one doprowadziły do słynnego już zakończenia oraz śmierci Tony’ego w następnej części.
Co dalej z Zemo?
Kiedy już wydawało mi się, że o Zemo zapomnieli nie tylko fani, ale i twórcy, cały internet obiegła zaskakująca informacja. Bohater ten miał powrócić w jednym z nadchodzących seriali na Disney+. Okazał się nim być The Falcon and the Winter Soldier, którego pierwszy odcinek będzie mieć premierę już jutro (19 marca). Doskonale pamiętam towarzyszące mi wówczas emocje. Z jednej strony moje fanowskie serce się radowało. Z drugiej byłem tym faktem nieco przerażony. Co dalej bowiem zrobić z postacią, której wątek został już tak fantastycznie zamknięty w poprzedniej produkcji z jej udziałem? Na szczęście wszystko wydaje się podążać w bardzo dobrym kierunku. Pamiętajmy, że Zemo najprawdopodobniej nie został wymazany w wyniku pstryknięcia Thanosa i przez 5 lat siedział w celi. Kiedy zaś wszyscy powrócili do życia po wydarzeniach z Endgame, jego rodzina wciąż była martwa. Może być on również świadomy, że przywrócenie wcześniej wymazanych osób nie było w pełni dobre – przez ten czas wielu ludzi zdążyło się pogodzić ze stratą bliskich, założyć nowe rodziny lub przepracować traumy.
Podsumowując: bardzo się cieszę z powrotu Zemo do MCU. Uważam go za jednego z najciekawszych, jeśli nie najciekawszego, antagonistę z całego tego uniwersum Marvela. Trzymam więc kciuki, aby jego wątek został w najnowszym seriali poprowadzony w sposób ciekawy. Mam również nadzieję, iż postać Daniela Brühla pobędzie z nami jeszcze przez kolejne lata! 🙂
A wy co sądzicie o postaci Zemo? Dajcie znać na Facebooku!
Introwertyczny miłośnik popkultury, który bezpowrotnie zakochał się w Doctor Who. Whoviańskie serce oddał Dwunastemu, a duszę Ósmemu Doktorowi. Po godzinach można go znaleźć w pracowni, gdzie przesiaduje w otoczeniu różnych replik rekwizytów z filmów, seriali oraz gier.