Istnieje kilka podejść, jak zaczynać i w jakiej kolejności czytać Świat Dysku Terry’ego Pratchetta. Jest rozpiska tomów podzielonych na cykle; są cykle lubiane mniej (o Rincewindzie) i bardziej (o wiedźmach i o straży). Moje podejście jest raczej jednym z tych mniej powszechnych: sięgnij po dowolną książkę i sprawdź, czy ci się spodoba. Optymalnie: spróbuj po jednej książce z każdego cyklu. Świat Dysku świetnie czyta się właśnie w kolejności dowolnej; łatwo też zorientować się w chronologii wydarzeń w poszczególnych cyklach.
Zacząłem się jednak zastanawiać nad chronologiczną relacją wydarzeń opisanych w powieściach przynależących do różnych cykli. I tak wyłapałem na przykład to, że najcięższa zima znana z Prawdy jest tą samą zimą, która zaczęła się w Piątym elefancie. W tym tomie zaczyna się też na poważnie system sekarowy (coś jak nasz telegraf) i zarządzająca nim firma, Wielki Pień, które poznajemy bliżej w Piekle pocztowym. Nie wszystko jednak było tak jasne. Jak mogło być w 41 powieściach? Byłem też ciekawy, jak umowna jest chronologia kolejnych tomów, a na ile da się ją ustalić. Postanowiłem więc przeczytać Świat Dysku po kolei i spisać swoje wrażenia z tej lektury. Tak te odnoszące się do chronologii wydarzeń i rozwoju postaci, jak i te bardziej ogólne.
Cykl Dysk przypomniany będzie się składać z siedmiu części obejmujących po pięć tomów (a w ostatniej części znajdzie się ich sześć). Naszą chronologię należy traktować umownie. Wyciągamy ją z tego, co wyczytujemy w książkach, ale możemy się mylić. Celem jest zaspokojenie ciekawości, a nie stworzenie jedynego słusznego kalendarza. Taka zabawa.
Kolor magii
Początek: rok 1
Powieść rozgrywa się w przeciągu pół roku, a zarazem jej akcja jest rozłożona na około rok, jeśli nie dłużej. Zaczynamy więc z timey-wimey, nie pierwszym i nie jedynym. Chyba po prostu konkretność czasu akcji nie była tu dla Pratchetta aż tak istotna. W dalszych tomach, kiedy pojawia się czasowy chaos, jest on bardziej celowy.
Vetinari jeszcze nie jest tym Vetinarim, którego znamy i kochamy, rzecz jasna. To Vetinari-Patrycjusz, którego potem Pratchett rozdzieli na dwa typy patrycjackie Ankh-Morpork. Złych tyranów, którzy kochają mieć władzę i tyrana myślącego (Vetinariego), który kocha miasto.
Zastanawiamy się, czy już tutaj Pratchett myślał o tym, że Dwukwiat jest w żałobie i to dlatego uciekł z Imperium Agatejskiego? Chyba nie? Zostawiłby córki same? Powinny już być na świecie, ale raczej nie są jeszcze dorosłe. A z drugiej strony może jego żona wciąż tu żyje? To by się raczej zgadzało z tym, co mówi o dniu jej śmierci w Ciekawych czasach. Ale wtedy dlaczego Dwukwiata ciągnie do uciekania z Dysku i szukania innych wszechświatów? Najrozsądniej założyć, że tu jeszcze Dwukwiat nie jest pisany jako człowiek, który ma żonę i córki, nawet jeśli zgodnie z chronologią powinien je mieć. Zresztą sam pan Hong musi być w tym momencie co najwyżej małym chłopcem – a więc nie mógł jeszcze mieć żadnego wpływu na śmierć żony Dwukwiata. Zresztą to może i lepiej, że tu się rzeczy nie zgadzają, że Dwukwiat jest w Kolorze magii po prostu pierwszym turystą na Dysku i nie ma za tym większej historii.
Z punktu widzenia Ciekawych czasów mamy jeszcze nieścisłość, jeśli chodzi o cesarza Imperium Agatejskiego. W pierwszych tomach, przynajmniej aż do końca Morta, cesarz jest małym chłopcem, podczas gdy w Ciekawych czasach jest starcem na łożu śmierci. Można wysnuć hipotezę, że doszło do różnych skrytobójstw pomiędzy tymi książkami, ale równie dobrze można na to machnąć ręką.
Interesująca jest też podróż Śmierci, który przez całą powieść bardzo chce aktywnie zabić Rincewinda. Wreszcie jednak daje sobie spokój, uznając, że przecież Rincewind kiedyś umrze. On nie musi za nim osobiście gonić. Wystarczy, że poczeka.
Wielki A’Tuin, żółw, zbliża się płynąc powoli przez międzygwiezdną otchłań. Wodorowy szron pokrywa jego ciężkie płetwy, przedwieczną skorupę wyżłobiły kratery meteorytów. Oczami wielkimi jak morza, przesłoniętymi bielmem i pyłem asteroidów, spogląda nieruchomo w Cel. Mózgiem większym niż miasto, z geologiczną powolnością myśli tylko o Ciężarze.
Blask fantastyczny
Rok 1-2. Dwa miesiące do Strzeżenia Wiedźm aż do paru pierwszych dni nowego roku
Podejmujemy akcję tuż po końcu Koloru magii. Tym razem wydarzenia są konkretniej osadzone w czasie i mają spójniejszą metafabułę. Czy Kolor magii trwał jedenaście czy sześć i pół miesiąca (rok na Dysku ma trzynaście miesięcy) nie powiemy, ale dalsza chronologia staje się odrobinę łatwiejsza do ogarnięcia. W końcu dowiadujemy się też, czym jest Cel, do którego zmierzał Wielki A’Tuin w poprzedniej części.
Mamy tu wciąż rektora, a nie nadrektora. Trymon z kolei jest właściwie takim złym Myślakiem. Z ciekawostek: bibliotekarz, zanim zostanie przemieniony w orangutana, ma jedną scenę, a jego pierwszym słowem jest dopiero Uuk.
Octavo jest zmyślną książką, która wybrała sobie nieudanego maga (Rincewinda) na osobę, która ją ochroni przed użyciem w nieodpowiedni sposób. Jedno ze swoich zaklęć schowało w jego głowie, skazując go właściwie na ucieczkę przed innymi magami. Ale też sam Rincewind wypada ciekawie, kiedy się nad nim chwilę zastanowić. Gdyby nie Octavo, czy byłby dobry w magii? Ma sporą wiedzę, lata studiów swoje zrobiły. Nawet jeśli on sam uważa, że był marnym studentem i już przed Octavo nie miał potencjału, by być dobrym magiem. Ale to bardziej dlatego, że był zbyt dociekliwy i sama magia to nie było dla niego dość. Chciał czegoś bardziej jak technologia – magia, jak ta w ikonografach, go rozczarowywała. A jednocześnie jest magiem do głębi i obrusza się na samą sugestię, że mógłby być kimkolwiek innym.
Może byłby z niego niezły mag, pracujący w MWE, gdyby nie czuł podskórnie, że magiczne wyjaśnienia są niewystarczające. Byłby może nawet lepszy od Myślaka, który nieraz za bardzo zapędza się w zakamarki magii kwantowej, z których nie potrafi wyjść. A może nie? Ale ciekawi nas czasami, jaki zespół badawczy by razem z Myślakiem stworzyli, gdyby życie pokierowało karierą Rincewinda trochę inaczej.
Wygląda też na to, że Dwukwiat po drodze nauczył się morporskiego. Oczywiście można to uznać za niedopatrzenie albo pójście na łatwiznę. W końcu używanie ciągle słowniczka byłoby nużące na dłuższą metę. Ale właściwie, podróżując przez ten powiedzmy rok z Rincewindem i mając swój słowniczek, Dwukwiat miał szansę tak zwyczajnie się osłuchać z językiem.
W Blasku fantastycznym pojawia się też pierwszy znikający sklep. Bardzo lubimy ten motyw, choć znikające sklepy występują w całym cyklu jeszcze tylko parę razy. Łatwo też zapomnieć, że właściwie już tutaj poznajemy ich genezę. Właściciel sklepu, do którego trafiają Rincewind i Dwukwiat razem z Bethan obraził maga, który chciał coś kupić. Sklep nie miał tego na stanie, sklepikarz obiecał sprowadzić tę rzecz. Ale jej nie sprowadził i nie otworzył, kiedy mag przyszedł odebrać zamówienie. Mag zaś rzucił klątwę na sklep. Najwyraźniej nie pierwszą, skoro podobnych sklepów jest więcej.
Co ciekawe, Dwukwiat kupił Bagaż w podobnym sklepie, który pojawił się w jego rodzinnym mieście, Bes Pelargic. Ale w Ciekawych czasach dowiadujemy się, że podobne bagaże z myślącej gruszy są dość powszechne. Pewnie mają je raczej bogacze niż zwykli ludzie, ale nie potrzeba do ich nabycia specjalnych sklepów.
Tymczasem bogowie byli równie zdziwieni jak magowie. Byli też bezsilni i w tej kwestii niezdolni do jakiegokolwiek działania. Zresztą i tak zajmowała ich trwająca całe eony wojna z Lodowymi Gigantami, którzy nie chcieli im zwrócić pożyczonej kosiarki do trawy.
Równoumagicznienie
Rok: -7 – 2 (prawdopodobnie)
Takich przypadków nie do końca pasującej chronologii będzie jeszcze w Świecie Dysku przynajmniej kilka. Można uznać metatekstowo, że prostuje je Czas w Złodzieju Czasu, ale też można spojrzeć na to bez takiej retroaktywnej zabawy. I wtedy ten puzel ot, jest. Jakieś miejsce w cyklu ma. Esme Weatherwax jest tu już starą kobietą, nie ma za to Niani Ogg ani Magrat. Ciężko umiejscowić całość względem nich – zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę czaso-maso z Trzech wiedźm – ale technicznie powinny już działać w Lancre i okolicach.
Od początku powieści do jej końca mija osiem lat życia Eskariny. Za to, patrząc po dalszych tomach, niekoniecznie mija osiem lat dla Rincewinda[1]. Dlatego za właściwy początek chronologii przyjmujemy ósme urodziny Esk. Czas przed nimi traktujemy jako wydarzenia sprzed akcji poprzednich dwóch tomów i równoległe do nich.
Nadrektorem jest Cutangle, a nie Galder Weatherwax. Ten pierwszy musiał objąć stanowisko bezpośrednio po wydarzeniach z Blasku fantastycznego i zmarł najpóźniej krótko przed akcją Czarodzicielstwa. Ponieważ to zaczyna się od nocy, gdy ma zostać zaprzysiężony nowy nadrektor. Można się tylko zastanawiać, jak wyglądałoby spotkanie Esme i Galdera. Obstawiamy, że ich pojedynek byłby nawet bardziej spektakularny – w końcu przed rodziną trzeba się popisać wyjątkowo mocno.
Z punktu widzenia cyklu o wiedźmach Równoumagicznienie to trochę taki rozbieg. Mamy pierwsze pojawienie się Głupiego Osła, którym zajmuje się babcia Weatherwax. I która zdaje się być jedyną wiedźmą w najbliższej okolicy. Dopiero w Ohulan Cutash, miasteczku oddalonym sporo od Głupiego Osła, pojawia się Hilta Goatfunder. Esme Weatherwax wspomina też w myślach nianię Annaple, której zazdrości utracenia wszystkich zębów. To, że Esme chciałaby mieć jakieś charakterystycznie wiedźmie cechy wyglądu, zostanie rozwinięte w dalszych częściach cyklu. Obie wspomniane wiedźmy za to już się (o ile się nie mylimy) w Świecie Dysku nie przewijają.
Jakby się trzymać tego pierwszego tomu jako jedynego, słusznego kanonu, to Esme Weatherwax jest wysoka. Ale kolejne tomy mówią różnie. A to, że jest wysoka, a to, że jest przeciętnego wzrostu, ale sprawia wrażenie wysokiej. Ta Esme daje też sobie przerywać. Późniejsza Esme sprawiłaby, że kowal za próbę wejścia jej w słowo myślałby, że jest żabą. I nie dałaby Esk dotknąć laski. Albo dałaby, robiąc to świadomie i złośliwie, i wtedy od początku wspierałaby (choćby i niechętnie, ale jednak) małą w tym, kim jest. No ale to byłaby wtedy inna powieść. Ani lepsza, ani gorsza. Po prostu inna.
Ta Esme ma też w sobie trochę coś z Magrat. Nosi nie tylko czerń, ale ma też zieloną sukienkę w nietoperze i trzyma amulety w kieszeniach. Za to jej pojedynek z nadrektorem czy pożyczenie Niewidocznego Uniwersytetu są bardzo w jej późniejszym stylu. Babcia poznaje też panią Palm i jej „córki”, co wróci w Maskaradzie w przepiękny sposób.
Mamy w tym tomie także Romów, pokazanych właściwie bez uprzedzeń wychodzących od Esk i narracji, jakkolwiek pojawiają się pod slurem na c. Można im ufać, choć otaczają ich przesądy i w tym świecie nikt im specjalnie nie ufa. W późniejszych tomach pojawia się o nich jedna czy dwie wzmianki. Ale mogliby dostać też swoją własną ciekawą powieść. Ja bym zdecydowanie czytał.
Pojawia się także, oczywiście, Śmierć. Jest tu łagodniejszy niż w pierwszych dwóch tomach. Choć jak pokaże Mort, ma on jeszcze pewną drogę do przejścia, zanim stanie się w pełni tym Śmiercią, którego najbardziej się kojarzy ze Świata Dysku.
Nasz esej o niebinarności Eskariny Smith przeczytacie tutaj.
– Ojej – szepnęła. – Ja to zrobiłam?
– Na to wychodzi – potwierdziła Babcia.
– Ale przecież spałam!
– To magia. Próbuje znaleźć jakieś ujście. Magia czarownic i magów jakoś… sama nie wiem… jakby podsycały się nawzajem. Tak sądzę.
Mort
Rok 2–3. Noc Strzeżenia Wiedźm do wiosny kolejnego roku
Blask fantastyczny kończy się kilka dni po nocy Strzeżenia Wiedźm (czyli na początku nowego roku na Dysku). Mort zaczyna się w noc Strzeżenia Wiedźm. Nie jest to jednak ta sama noc. Nie ma wspomnienia o małych A’Tuinkach, życie toczy się zwyczajnie. Mamy dość spokojną noc targową i zimną zimę. Tak więc przyjmujemy, że to wydarzenia dziejące się rok później niż te z Blasku fantastycznego.
Nie wiemy do końca, ile czasu mija dla Morta, jako że w domenie Śmierci nie ma czasu. W świecie, dla księżniczki Kelli, mija przynajmniej parę miesięcy od śmierci jej ojca do dnia jej koronacji. I potem mija jeszcze przynajmniej parę miesięcy – od kulminacji powieści i powrotu Ysabell i Morta do świata aż do ich ślubu. Ysabell zdążyła w tym czasie zajść w ciążę, ale powiedziałbym, że to jej wczesne miesiące, jeśli uznalibyśmy, że kończymy wiosną, tam gdzie wkrótce później zacznie się akcja Czarodzicielstwa.
Po raz pierwszy pojawiają się zeszłoroczne zbiory z przyszłorocznych roślin. Czyli zbiory, które zbiera się, zanim posadzi się rośliny, z których wyrosły. Świat Dysku zaczynał jako parodia, ale lubimy te drobne wzmianki i pomysły, które pokazują, jak on działa jako świat magiczny. Nie musi tu być skomplikowanego, przemyślanego w każdym szczególne systemu magicznego, a jednocześnie fajnie widzieć, jak to wszystko się z sobą spina. Tam, gdzie się spina, oczywiście. Tu mamy pozostałości pola magicznego, z którego powstawał Dysk. W innych powieściach odegra to większą rolę niż tylko wzmianka o rolnictwie, ale to interesujące, że Mort pochodzi z rodziny zeszłorocznych rolników. Nie żeby on sam sobie jako taki rolnik radził. Ale jako uczeń Śmierci też nie radzi sobie jakoś świetnie.
Ciekawostka – postaci jakoś związane ze Śmiercią mają powiązane imiona. Tu mamy Morta oczywiście. Jest też Edward D’Eath w Zbrojnych, który jest asasynem. I mamy poczucie, że jest ktoś jeszcze, ale nie pamiętamy obecnie kto. Postaramy się o tym napisać, jeśli zwrócimy uwagę przy lekturze kolejnych tomów.
Z drobiazgów pojawia się pierwsze wspomnienie o Leshpie i jego zatopionych dzwonach bijących trzysta sążni pod powierzchnią morza.
Co prawda kosa nie należy do najbardziej popularnych broni, jednak każdy, kto znalazł się po niewłaściwej stronie – powiedzmy – chłopskiego buntu, wie doskonale, że we wprawnych rękach jest to śmiertelnie groźne narzędzie.
Czarodzicielstwo
Rok: -5 – 3. Nie licząc wstępu, późna wiosna przez lato
Najpierw mamy prolog. Dość dramatyczny – mag Ipslore spotyka się ze Śmiercią, jego żona umarła, jego syn jest niemowlęciem, on sam ma umrzeć. Tyle że ucieka przed Śmiercią we własną laskę, którą przekazuje synkowi, by zemścić się na magach. Po tym wstępie zaczynamy osiem lat później, późną wiosną. Jest powiedziane, że akcja właściwa zaczyna się rok po wydarzeniach z Blasku fantastycznego. Czyli tak właściwie rok z długim ogonem, bo patrz wyżej – Blask fantastyczny skończył się w środku zimy. Przechodzimy także przez lato. Jakkolwiek zdaje się, że to bardziej kilka dni lata niż miesięcy. Zwłaszcza szacując po trwaniu wątku Rincewinda, Coneny i Nijela. Nawet jeśli lato mogłoby się spokojnie nawet skończyć, bo kolejna powieść cyklu, Trzy wiedźmy, zaczyna się jesienią.
Nie powiedziałbym, że jest to najciekawsza powieść w Świecie Dysku. Jednak jest ważna, jeśli chodzi o światotwórstwo. Ustala, po co jest magia i magowie na Dysku. Czyli żeby nie było czarodzicieli. Czarodziciele, będący rodzicami magii, posługują się nią w sposób nieosiągalny dla magów i doprowadzają tym do wielkich zniszczeń. Zbyt dużo magii dla Dysku oznacza jego zniszczenie. W Morcie Śmierć wie, że nawet A’Tuin kiedyś umrze. Jednak niekoniecznie byłoby to dobre, gdyby umarł zniszczony przez magiczną wojnę. Wywołaną, ponieważ jeden mag, który się ożenił, chciał się zemścić za odebranie mu magii.
Pewien poziom pola magicznego jest dla Dysku niezbędny, by mógł istnieć. I ten poziom utrzymują magowie na co dzień, ze swoimi małymi, jednostkowymi wojenkami. Zabicie maga stojącego wyżej w hierarchii, by przejąć jego stanowisko, jest w porządku. Z punktu widzenia Dysku w niczym to nie szkodzi. Wielka otwarta wojna między magami i czarodzicielem to jednak za dużo.
Mamy tu też ciekawe studium Rincewinda. I odwrócenie ról. W Czarodzicielstwie inni magowie z Niewidocznego Uniwersytetu stają się tchórzami. Nie są w stanie przeciwstawić się Coinowi (czarodzicielowi) ani kapeluszowi nadrektora (rządzącemu drugą stroną konfliktu). Rincewind jednak, choć najpierw ucieka z NU, w końcu uświadamia sobie, że zniszczenie magii i Dysku oznacza, że przestanie być magiem. Może i jest magiem nieudanym, ale jest nim aż do kości. Więc narasta w nim gniew, który sprawia, że wraca na NU, zdobywa własną wieżę maga i pokonuje czarodziciela. Skarpetą z połówką cegły.
Na koniec Rincewind zostaje w piekielnych wymiarach, z których wyjdzie w Eryku. To powracający motyw. Rincewind w większej części swojego cyklu na koniec powieści trafia w odległe miejsce, z którego trudno wrócić, by na początku kolejnej powieści powrócić, przywołany przez kogoś czy przerzucony gdzieś. W Kolorze magii wyleciał poza krawędź świata, by w Blasku fantastycznym Octavo przeniosło go do lasu Skund. Blask fantastyczny kończy się wyjątkiem – Rincewind kończy na Niewidocznym Uniwersytecie jako pomocnik bibliotekarza.
Bibliotekarz odkłada na półkę kapelusz Rincewinda, na swój sposób kataloguje przyjaciela. To ładna paralela do tego, jak na początku powieści Conena kradnie kapelusz nadrektora. Zabiera z NU dość nieznośny, marudny kapelusz, który jak noszący go nadrektorzy chce najwyższej władzy. A na koniec zostaje z nami kapelusz maggusa, Rincewinda, nieudanego maga, który chce być po prostu magiem i żyć w spokojnej nudzie.
Co ciekawe, kapelusz nadrektora w Czarodzicielstwie zostaje rozniesiony na strzępy, ale potem Mustrum Ridcully go ma jako nadrektor. Nie żeby go nosił, woli swój codzienny kapelusz, ale go ma.
To chyba jedyny tom w cyklu, gdzie Lodowi Giganci odgrywają większą rolę. Są częścią końca świata, aporkaplipsy – czyli apokryficznej apokalipsy, zapisanej w tylu różnych tekstach, że trudno w niej o stuprocentowo pewne konkrety. Zostali uwięzieni pod Cori Celesti przez bogów, dzięki czemu możliwe jest życie na Dysku. Inaczej, gdy oni ujeżdżaliby swoje lodowce, nie pozostałoby zbyt wiele miejsca do normalnego życia. Mamy tu więc wyjaśnienie, które nie odgrywa żadnej roli w dalszych tomach. Ale miło wiedzieć, że bogowie Dysku na coś się jednak przydają, tak poza tym, że dyskowe istoty w nich wierzą.
Z ciekawostek i drobiazgów. Śmierć ma tendencję do tego, by nie chcieć końca świata. Tutaj jego celem nie jest apokralipsa, a wykonanie swojej codziennej pracy. Czyli zabranie z sobą duszy Ipslore’a. Celowo upija pozostałych jeźdźców i odmawia zabrania ich na Pimpusiu, gdy ich konie zostają ukradzione. Pimpuś uniósłby spokojnie całą czwórkę. No ale Śmierci jest na rękę cała sytuacja. I to, że wkrótce Wojna, Zaraza i Głód zapominają, po co właściwie się zebrali.
Vetinari wciąż jeszcze nie jest tu Vetinarim z dalszych tomów, ale powiedziałbym, że jest tak w pół drogi. Pamiętałem też dość ogólnie, że Wuffles pojawiał się już przed Prawdą, ale nie pamiętałem gdzie.
Chętnie dowiedziałbym się też, co dalej z Coneną i Nijelem, zobaczył ich choćby przez moment w którymś z kolejnych tomów.
Koniecznie musisz pamiętać, kim naprawdę jesteś. Nie warto polegać na innych ludziach ani przedmiotach, żeby pilnowali tego za ciebie. Zawsze coś pomylą.
Przeczytanie tych pierwszych pięciu tomów Świata Dysku zajęło nam sporo czasu. Właściwie nie powinno być to dla nas zaskoczeniem. Nawet biorąc poprawkę na to, że w ostatnich latach czytamy raczej niedużo[2], te pierwsze tomy to zwyczajnie jeszcze nie ten Dysk, który pochłaniamy za jednym zamachem. Pratchett twierdził, że przy Morcie odkrył fabułę i jest to zdecydowanie prawda. A zarazem nawet Czarodzicielstwo to jeszcze nie do końca to. Nie dziwi nas też specjalnie, że sporo osób najmniej lubi cykl o Rincewindzie. Jego pierwszym trzem częściom brakuje wystarczająco mocnej struktury. Więcej w niej też niedoszlifowanej do prawdziwie Pratchettowskiej ostrości satyry, a mniej gniewu, który buduje dalsze części cyklu. Ale też jest w tych tomach sporo dobrego i osobiście trochę nie wyobrażamy sobie Świata Dysku bez nich.
W kolejnym odcinku omówimy powieści od Trzech wiedźm do Ruchomych obrazków.
A jak wy czytacie Świat Dysku? Po kolei, cyklami, w dowolnej kolejności? Dajcie znać na naszej stronie na Facebooku.
[1] Rincewind będzie trochę naszą miarą czasu w tych esejach jako pierwszy (a)bohater Świata Dysku. Rincewind na początku cyklu ma 33 lata. W pewnym momencie Pratchett powiedział, że w cyklu mija około dziesięciu lat, ale od tego momentu napisał jeszcze trochę książek w Świecie Dysku. Pod koniec cyklu Rincewind jest pewnie trochę po czterdziestce, może zbliża się do pięćdziesiątki? Spróbujemy to mniej więcej oszacować.
[2] Nie liczymy tu audiobooków, które włączamy w tle do snu. Przechodzenie przez nie jest dla nas obecnie o wiele łatwiejsze niż przechodzenie przez papierowe książki.