Zapewne większość z was kojarzy Studio Ghibli i jego kultowe animacje.
Jeśli zaś nie kojarzycie, to łatwo jest wyszukać te informacje, więc nie będziemy się tu mocno rozpisywać o podstawach. Łatwo też te animacje obejrzeć, ponieważ wszystkie, poza jedną, od kilku miesięcy są dostępne na Netflixie. O ile jednak nietrudno usłyszeć o Mój sąsiad Totoro, Księżniczce Mononoke czy Ponyo oraz o ich twórcy Hayao Mizayakim, dziś chcemy wam zaproponować pokrótce kilka z tych mniej znanych animacji Studia Ghibli, które naszym zdaniem także warto obejrzeć.
Tajemniczy świat Arietty (2010)
scen. Hayao Miyazaki, Keiko Niwa, reż. Hiromasa Yonebayashi
To adaptacja powieści Mary Norton, której akcję w animacji przeniesiono z Wielkiej Brytanii do Japonii. Historia o lilipuciej dziewczynie, która wraz z rodzicami mieszka pod podłogą wiejskiego domu. Zasadą jej rodziny jest, aby pozostać niezauważanymi i „pożyczać” od dużych ludzi takie drobiazgi jak chustka, kostka cukru, dająca rodzinie zapas słodkości na długie miesiące, czy zgubiona po drodze szpilka, która posłuży za miecz. Obserwujemy to fascynujące, choć proste życie domu z mikroskopijnej perspektywy, poznając tak małych, jak i dużych mieszkańców. Oczywiście nie może jednak być całkiem spokojnie. Arietta poznaje Shō, chłopca, który przyjechał do siostry swojej babci, by kurować na wsi chore serce, co wprowadza w spokojne życie niepokój i czyni lęk przed „dużymi ludźmi” czymś więcej niż tylko nieuzasadnioną obawą. Jednak, pomimo początkowego lęku, w Arietcie zwycięża ciekawość. Cała historia nie jest bardzo skomplikowana, ale też nie musi taka być, by dało się z niej czerpać przyjemność. To miła historia o tym, że przyjaźń można znaleźć tam, gdzie nikt by się jej nie spodziewał.
Marnie. Przyjaciółka ze snów (2014)
scen. i reż. Hiromasa Yonebayashi
Kolejna adaptacja brytyjskiej powieści, tym razem autorstwa Joan G. Robinson i ponownie akcję filmu przeniesiono do Japonii, choć główna bohaterka – Anna – zachowuje swoje imię. To opowieść obyczajowa z silnym wątkiem fantastycznym. I choć na koniec można całą fantastyczną otoczkę uznać tylko za bogatą wyobraźnię Anny, która otworzyła się w ten sposób na wpół zapomniane wspomnienia, nie zostaje to jednoznacznie określone jako takie. To już trochę poważniejsza animacja, podejmująca trudniejszą tematykę. Choć film nie nazywa tego po imieniu, Anna wyraźnie zmaga się z depresją, z którą jej przybrani rodzice – choć bardzo się starają – nie potrafią sobie poradzić. W końcu wysyłają Annę do rodziny w mniejszym miasteczku, gdzie ma odpocząć. Tam Anna poznaje tytułową Marnie – dziwną dziewczynę-ducha z dawno opuszczonej, a jednak wciąż żyjącej swoim życiem rezydencji. Choć Marnie jest pełna życia i łatwo zaprzyjaźnia się z Anną, szybko okazuje się, że na co dzień doświadcza przemocy i porzucenia. W magii i przyjaźni kryją się lęk i mrok, które ciężko jest przełamać, nawet gdy bardzo się stara. Ostatecznie jednak otrzymujemy happy end, tajemnice się wyjaśniają, ale nie odbiera im to magii.
Byliśmy zaskoczeni, jak bardzo spodobała nam się ta animacja, mimo że nie mieliśmy wielkiej ochoty po nią sięgać. Połączono tu trudne tematy z miłością i ciepłem, typowym dla filmów Studia Ghibli. Nie ma tu łatwych odpowiedzi i tylko jednoznacznie pozytywnych relacji. Anna zachowuje się czasami nieznośnie i nieodpowiedzialnie, ale zarazem pozostaje pozytywną postacią, która ostatecznie rozumie, kiedy jej postępowanie było złe i że nawet jeśli wywołane było depresją, trzeba za nie przeprosić. Jedyne „ale”, jakie mamy, to bardziej kwestia osobistej interpretacji przyjaźni Anny i Marnie jako do pewnego stopnia romantycznej (na tyle, na ile romantyczna może być relacja dwunastoletnich dziewczynek), [spoiler] gdy na koniec okazuje się, że takie odczytanie jest nieodpowiednie, ponieważ Marnie to babcia Anny.[/spoiler]
Powrót do marzeń (1991)
scen. i reż. Isao Takahata
To z kolei animacja, która, co nietypowe dla Studia, w ogóle nie ma w sobie elementów fantastyki. Śledzimy obyczajową historię rozgrywającą się na dwóch płaszczyznach czasowych. W swojej teraźniejszości (lata 60. XX wieku) Taeko jedzie na krótkie wakacje na wieś do rodziny szwagra, by pomagać przy zbiorach krokosza barwierskiego. Druga płaszczyzna to jej wspomnienia z dzieciństwa, które zderza ze swoim dorosłym życiem. Film snuje dosłowną narrację głosem Taeko, z nostalgią wracającej do przeszłości, która nie była tylko i wyłącznie pozytywna. Pozwala jej to jednak lepiej zrozumieć to, kim jest teraz i czego tak naprawdę potrzebuje od życia. To znów dość prosta historia, bez wielkich stawek. Ot, zwykła obyczajowa animacja, w której największym dylematem jest, czy zostać na wsi czy wrócić do miasta i żyć jak do tej pory. Prawdopodobnie nie każdej osobie Powrót do marzeń przypadnie do gustu, ale warto dać tej historii szansę.
Grobowiec Świetlików (1988)
scen. i reż. Isao Takahata
Ten tytuł jest być może najbardziej znany spośród wymienionych tu przez nas, ale też mamy niejednokrotnie poczucie, że to bardziej takie „a, coś tam słyszałom, ale nie oglądałom”, uznaliśmy więc, że warto umieścić go na naszej liście. Od pozostałych animacji Studia odróżnia go to, że jest ponury w swojej wymowie. I nic dziwnego, bo tym razem jest to ekranizacja opowiadania o drugiej wojnie światowej, autorstwa Akiyukiego Nosaki. Mamy tu relację rodzeństwa, Seity i Setsuko. Po zbombardowaniu bunkra, w którym ukrywała się ich matka, dzieci muszą zamieszkać z ciotką, którą wojna odziera z humanitarnych cech (a może nie miała ich już wcześniej, tylko dobrze się z tym ukrywała), aż w końcu uciekają i kryją się w opuszczonym bunkrze. Choć są tu piękne, liryczne sceny, jakich spodziewać się można po animacjach od Studia Ghibli, film jest jednak ciężki. Nie jest to więc pozycja na lekkie popołudnie. Raczej na moment, kiedy potrzeba czegoś przyziemnego i smutnego. Albo gdy wie się, że po takim cięższym seansie zobaczy się coś lżejszego, co poprawi nastrój.
Które animacje Studia Ghibli lubicie najbardziej? Podzielcie się w komentarzach na Facebooku!