Informacja: Nie oglądaliśmy i nie zamierzamy oglądać The Watch. Niebinarność Cudo jest tu tylko jednym z szeregu powodów.
W mediach nie ma wielu postaci niebinarnych, a kiedy już się pojawiają, zwykle są robotami albo kosmitami i ogólnie – nieludźmi. Ten problem podsumowuje nieźle m.in. A Frey w eseju Niewidzialne monstra. O niebinarności i potrzebie reprezentacji[1] w antologii queerowej fantastyki Tęczowe i fantastyczne. Tutaj dość powiedzieć, że wielu niebinarnym osobom takie podejście do tematu przeszkadza. Sami, jakkolwiek lubimy sporą część tych nieludzkich postaci, bardzo chcielibyśmy widzieć też postaci, które są niebinarne i są ludźmi. Na marginesie, dlatego tak bardzo uwielbiamy to, że w Star Trek: Discovery pojawiła się właśnie taka postać – nastoletnich Adiry z całym queerowym wątkiem found family. Ale dlaczego by w celu poszerzenia tego typu reprezentacji nie sięgnąć do powieści Pratchetta i tak cudnej postaci jaką jest Cudo Tyłeczek? Nie jest ona co prawda człowiekiem, a krasnoludką, ale jest to jednoznacznie humanoidalna rasa. Trudno więc wpisać ją w kategorię potwora, niemniej to jest już balansowanie na pewnej granicy umowności i definiowania tego, co ludzkie i co niekoniecznie ludzkie.
Jednak powinno nas cieszyć, że dostaniemy kolejną potencjalnie dobrą reprezentację niebinarności, prawda? Zwłaszcza, że Cudo ma być granu przez niebinarnu aktoru. Z początku zresztą informacja o tej zmianie nas ucieszyła, a wątpliwości zepchnęliśmy na bok. Niestety, z czasem to one zaczęły wysuwać się na pierwszy plan. Podsumowując to, o czym powiemy w dalszej części tego eseju: Jeśli mamy dostać reprezentację niebinarnej postaci, niech nie będzie ona robiona po to, by zdobyć woke points, ignorując przy tym już istniejącą ważną queerową narrację wokół postaci, której historię się przerabia.
Spójrzmy na książkową Cudo Tyłeczek i na to, czego producenci serialu nie przemyśleli, gdy zdecydowali, że w serialu zmienią jej płeć. Cudo jest krasnoludką, która od samego początku zmaga się ze swoją kobiecością. Chce otwarcie mówić światu o tym, kim jest, ale w krasnoludzkiej kulturze zakłada się, że każdy krasnolud jest mężczyzną, dopóki nie zostanie stwierdzone inaczej. A to stwierdzenie powinno być utrzymane pomiędzy kochankami i członkami najbliższej rodziny. Pokazanie swojej kobiecości światu jest złamaniem tabu. Jak podsumowuje to cytat z Piątego Elefanta: „Nie chodzi o to, że krasnoludy ignorowały płeć – tylko nie wydawała się im ważna”[2].
Ale Cudo chce, by świat wiedział, że jest kobietą. Sam ten cytat jest wyraźnie queerkodowany jak sporo miejsc w Świecie Dysku, a podejście Cudo do kwestii płciowych tylko pogłębia to queerowe znaczenie. Ostatecznie Cudo odnajduje miejsce, w którym może być sobą. Jak widzimy w Piątym Elefancie, decyduje, że nie musi być przesadnie kobieca, by wyrażać swoją płeć. W cyklu o Straży Miejskiej Ankh-Morpork dochodzi do wniosku, że tak bardzo jak zależy jej na noszeniu spódnicy ze skóry, lubi buty na wysokim obcasie i make-up, nie oznacza to, że zamierza zgolić brodę czy odłożyć swój topór na bok. Te dwie ostatnie rzeczy są znaczące dla jej krasnoludzkości, a nie dla jej płci.
W zachodnim społeczeństwie podział na binarną płeć jest głęboki. Wiele osób nie potrafi wyobrazić sobie, że kobieta z brodą to coś naturalnego. A nawet jeśli będą tę brodę postrzegać jako naturalną, będzie ona dla nich wyznacznikiem płciowym. Podobnie z bronią. „Topór bojowy” jednoznacznie kojarzy się (stereotypowo) z męskością. Tyle że na Dysku dla krasnoluda broń to część jego (albo jej) osoby. Każdy krasnolud nosi przynajmniej jeden topór, niezależnie od płci. I tak samo jest z brodą. Jak pisze sir Terry, jego krasnoludy nie mają religii, ale są głęboko uduchowione. Dlatego też topór i broda to elementy, które są nieodłączną częścią krasnoludzkości. Wszystkie krasnoludy noszą brody i – niezależnie od płci – są one równie długie i gęste. Gdyby więc Cudo obcięła swoją brodę, nie zanegowałaby podziałów płciowych. Zanegowałaby swoją krasnoludzkość. A to już inne zmaganie do przejścia[3]. Zmaganie, na które odpowiedzią Cudo jest: oczywiście, że jestem krasnoludką. Nie zamierza rezygnować z tej części siebie tylko po to, by lepiej wpisać się w ludzkie normy postrzegania tego co kobiece.
Krasnoludy ze Świata Dysku same w sobie odrzucają stereotypy płciowe takie, jakimi rozumie je zachodnie społeczeństwo. A przypadek Cudo, która jest otwarcie kobietą, pozostając przy tym krasnoludką, czyni tę problematykę nawet ciekawszą. Prezentuje się w sposób, który my być może określilibyśmy jako androgyniczny, ale dla jej własnej kultury jest on bardzo kobiecy. Ot, po prostu jest kobiecy w inny niż ludzki (zachodni) sposób. Cudo nie jest też jedyną taką postacią. Jest pierwsza, ale wkrótce i inne krasnoludki idą jej śladem, zaczynając prezentować się bardziej otwarcie, jednocześnie nie odrzucając swojej kultury tylko po to, by wpasować się na siłę w inną kulturę. To podejście jest zdecydowanie o wiele bardziej radykalne, niż gdyby po prostu odrzuciły brody, topory i zapiekanki ze szczura. Nie muszą spełniać oczekiwań ludzi, którzy nie rozumieją, co jest istotną częścią ich własnej kultury, a nie powszechnie ugenderowionym aspektem.
The Watch jednak zupełnie nie widzi tego, o czym piszemy wyżej. Ich Cudo jest wysoku, niebinarnu osobą bez brody, któru nosi bardzo kobiece ubrania podkreślające jenu delikatność i kobiecość w ludzkim rozumieniu. Nie powiemy wam, jak to wyszło w serialu, ale samo wymazanie całego kontekstu kulturowego krasnoludzkości jest złym posunięciem. Zamiast narracji z książek o skomplikowanym zmaganiu z kulturową stroną zmagań z prezentacją płciową, wygląda na to, że dostaniemy standardowy obraz „niebinarność równa się biała androgyniczna postać”. Zamiast pokazywania faktycznego spektrum postaci niebinarnych, które prezentują się na wszelkie możliwe sposoby i pochodzą z wszelkich kręgów etnicznych czy kulturowych, utwierdza się tu kolejny stereotyp. Jeśli nie potwór ani robot, to biały i androgyniczny człowiek i innej opcji nie ma.
Więcej niebinarnych postaci powinno cieszyć, a jednak… Tu naprawdę dało się wybrać o wiele lepiej. Po pierwsze historia Cudo jest historią queerową, ale nie postaci niebinarnej. Nie jest to też historia postaci queerowej w zachodnim rozumieniu tego terminu. Po drugie w Świecie Dysku jest całkiem sporo postaci, które są czy to kodowane jako niebinarne czy jako takie można je odczytać, lub też – bez wielkich przekłamań na takie przepisać. W cyklu o Straży mamy choćby Nobby’ego Nobbsa, który nieraz świetnie odnajduje się w kobiecym przebraniu, a powracający żart o tym, że musi nosić zaświadczenie, że jest człowiekiem można łatwo zmienić w narrację o postaci niebinarnej zmagającej się z enbyfobią i szukaniu akceptacji. Mamy też Anguę, której wątek wilkołaczości można podciągnąć pod niebinarność bez wyrzucania do kosza kodów kulturowych.
Poza cyklem o Straży jest też Eskarina Smith z Równoumagicznienia, czy Maladict z Potwornego Regimentu i pewnie gdyby poszukać głębiej, znalazłoby się takich postaci więcej.
Zamiast tego mamy niebinarnu Cudo, któru Cudo jest tylko z imienia. Gdyby jeszcze napisano nu z zachowaniem jenu książkowych zmagań i kluczowym dla jenu wątku kontekstem kulturowym, może wyszłoby to dobrze. Ale jakoś nie wierzymy w to, że to, co faktycznie dostaliśmy, nie wyrzuciło tego kontekstu do kosza, przy okazji wylewając dziecko z kąpielą.
[1] A Frey, Niewidzialne monstra. O niebinarności i potrzebie reprezentacji, [w:] Tęczowe i fantastyczne. Antologia queerowej fantastyki, Kraków 2020, s. 50-55.
[2] T. Pratchett, Piąty Elefant, tłum. P.W. Cholewa, Warszawa 2006, s. 216.
[3] Tego typu refleksję o krasnoludzkości proponuje grag Nieśmial Nieśmialson, w Łups! – krasnolud bez brody i topora.