W poprzednich odcinkach… Pierwszy wpis o Ouran High School Host Club stanowił entuzjastyczną recenzję z perspektywy „ojej, rzecz, którą kochałam za nastoletniości nadal wydaje mi się dobra!”. Tekst praktycznie nie zawiera spoilerów, więc jeśli ktoś, kto właśnie tu zajrzał_, nie zna ani mangi ani jej adaptacji anime, może spokojnie go przeczytać i zagłębić się dalej w temat. Albo i nie, jeśli uzna OHSHC za nieinteresujący… Choć osobiście nie wiem, jak tak można. Drugi tekst z serii nadgryzł temat reprezentacji LGBTQ+ w komiksie i animacji z franczyzy. Zaczyna się od zarysowania głównych queerowych wątków w serii, po czym skupia się na zachodniej krytyce tychże wątków. Wskazuję w niej, że krytyka ta, choć zrozumiała, nie zawsze jest w pełni adekwatna do kontekstu kulturowego obu produkcji.
A co czeka was, drogie Osoby Czytające, w tym odcinku?
Myślę, że ciekawie będzie wrócić jeszcze do tematu queerowości… Ale tym razem spróbuję ją osadzić w kulturze i społeczeństwie Japonii. Innymi słowy, zamierzam spróbować odpowiedzieć na pytanie, co przedstawione w Ouran High School Host Club wątki LGBTQ+ mówią o japońskim podejściu do queerowości. Oczywiście, nie mogę zagwarantować, że moje wnioski będą w pełni trafione czy też reprezentatywne, ale… No co mogę powiedzieć, postaram się.
Planuję skupić się na trzech wątkach, które wydają mi się najbardziej symptomatyczne: kwestii językowych wokół ojca Haruhi, przedstawieniu lesbijskiego (?) Klubu Zuka, wreszcie ramowaniu (ang. framing), w jakim funkcjonuje w tej opowieści główny romantyczny związek serii. W tej ostatniej części zdecydowanie należy się spodziewać spoilerów z mangi, które znacząco wykraczają poza to, co udało się zekranizować w animacji. Czujcie się ostrzeżeni.
1. Fujioka „Ranka” Ryōji, czyli co właściwie znaczy okama?
Jak wspominałam w poprzedniej części, ojciec[1] głównej bohaterki Ouran High School Host Club to postać, która wzbudziła w swoim czasie wiele kontrowersji przynajmniej u zachodniej części fandomu. Przy czym niekoniecznie chodziło w nich o samego Fujiokę-seniora, bo został on tak napisany, że trudno go nie polubić. Jako samotny ojciec musiał zmagać się z żałobą i koniecznością utrzymania córki, co nie było dla niego łatwe[2]. Jego miłość do zmarłej żony jest oczywista nawet przed tym, jak on sam zjawia się na ekranie i/lub kartach mangi – świadczy o niej starannie utrzymany domowy ołtarzyk. Szybko się możemy przekonać, że podobną, o ile nie większą miłością darzy też swoją córkę, choć można mieć wątpliwości, czy fizyczne tarmoszenie biednego Tamakiego jest najlepszym sposobem jej okazania. Poza tym, po prostu ma sympatyczną osobowość: jest wesoły, miły dla wszystkich kolegów i koleżanek Haruhi (no dobra, z wyjątkiem Tamakiego), a odrobina roztrzepania i chaotyczności tylko dodaje mu uroku.
Nie nie, to nie sam Ryōji budził kontrowersje. Problemem był jego zawód/tożsamość[1] jako drag hostessa o pseudonimie Ranka. Z tą tożsamością i/lub też kreacją zawodową łączy się pewna specyficzna prezencja, określana w Ouran High School Host Club słowem okama. To słowo jest bardzo trudne do zanalizowania dla kogoś z zewnątrz: spoza kultury japońskiej, ale też specyficznie spoza obecnej kultury queerowej w Japonii. Prawdę mówiąc, aż boję się trochę ruszać tę puszkę Pandory, no ale spróbuję.
Określenie „okama” wywodzi się z epoki Edo (1600-1863). Łączyło się wówczas z seksem analnym, konkretniej ze stroną niepenetrującą. I już wtedy miało zdecydowanie MLM wydźwięk. Z jednej strony to jest bardzo konkretne znaczenie, a z drugiej okazuje się, że może obejmować wiele różnych sytuacji i grup, które niekoniecznie muszą się ze sobą łączyć. We współczesnej kulturze (powiedzmy od zakończenia II WŚ) okama może określać geja, drag queen, transpłciową kobietę, albo po prostu mężczyzne o „damskiej” prezencji. Albo te wszystkie rzeczy naraz, bo czasem można wręcz odnieść wrażenie, że okama to zupełnie osobna forma prezencji czy też tożsamości, istniejąca sama dla siebie. Dużo zależy od konkretnej osoby i konkretnego przedstawienia.
Trzeba przy tym koniecznie wspomnieć, że nie jest to słowo tak do końca neutralne. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, w wielu przedstawieniach – włącznie z programami typu talk-show/telewizja śniadaniowa/kabaret w japońskiej telewizji – okama są przedstawiani w sposób humorystyczny, często wręcz jako puenta żartu. Po drugie, to słowo po prostu często funkcjonowało i nadal funkcjonuje jako obelga. Być może zatem nie powinnam się tak irytować na tłumaczenie w angielskim dubbingu, w którym użyto brutalnego angielskiego słowa na T. No bo w sumie owszem, to NIESTETY jest możliwe tłumaczenie słowa okama… Razem z różnymi wariacjami słów zaczynających się od „fa”.
Tylko pytanie brzmi: czy na pewno to tłumaczenie oddaje dobrze stosunki pomiędzy bohaterami naszej historii? I czy na pewno jest zgodne z intencją osób autorskich? To znaczy, czy autorka mangi, Bisco Hatori albo osoby stojące za anime chciały ojcu Haruhi pocisnąć? Osobiście mam mocne poczucie, że nie. Mogę poprzeć to uczucie trzema dowodami (każdym z nieco innej bańki).
Dowód watsonowski. Oglądając anime z japońskim dubbingiem nigdy nie miałam wrażenia, by osoba Ranki/Ryōjiego była traktowana z wrogością przez innych bohaterów. Podobnie sprawa ma się z lekturą mangi, nawet jeśli trochę rozpraszało mnie regularnie używane słowo „transwestyta” (ono wyszło już z użycia w polskim, co nie?). To nie znaczy, że przedstawione interakcje stanowiły ideał inkluzywności: na przykład zdziwienie członków Host Clubu na widok ojca „w cywilu”, bez kobiecej prezencji, nie było jakieś super z ich strony. Mimo wszystko jednak interakcje między tatą Haruhi a innymi postaciami w mandze i anime zawsze były przedstawiane pozytywnie. Nawet Tamaki, widząc po raz pierwszy Rankę w jej „stroju roboczym”, pomyślał, cytat dosłowny: „czy ten okama-san jest tatą Haruhi?”. Czyli w sumie określił ją w myślach kiepskim słowem, ale dodał do tego honoryfikatywny sufiks „pan/i”! Dość wybuchowe połączenie, ale raczej nie świadczy o złych intencjach postaci.
Tutaj można też powiedzieć, że przecież Ranka wpisuje się w tę niezbyt chlubną tradycję bycia postacią komediową, obiektem czy wręcz puentą żartu. Ale z drugiej strony… Kto w Ouran High School Host Club nie jest obiektem żartów? Ta historia nie oszczędza nikogo. Choć „nie oszczędza” to dość brutalne słowo, humor w OHSHC jest dość stereotypowy, ale nigdy okrutny. To nie South Park, na litość boską.
Dowód doylowski. W ramach absolutnej fanowskiej rozrzutności jakiś czas temu zakupiłam DVD z musicalu Ouran High School Host Club, który był wystawiany w Tokio i w Osace w 2022 roku. Przyznam, że fanką samej sztuki chyba jednak nie zostanę – jest urocza, ale nie porwała mnie AŻ TAK. Natomiast zaobserwowałam jedną ciekawą z perspektywy obecnej analizy rzecz. Otóż w musicalu słowo okama już się nie pojawia. Na temat osoby Ranki pada tam takie zdanie: „tata pracuje jako hostessa”. Koniec.
Ta zmiana wpisuje się w pewien nieco większy trend usuwania tego terminu ze starszych produkcji audiowizualnych. Tak, już słyszę ten płacz pewnej grupy fanów, że cenzura i zła poprawność polityczna… *zmęczone westchnięcie*. Moim zdaniem w tym wypadku nie można mówić o cenzurze, bo przecież dubbingu w anime i mangi (o ile wiem) nikt nie rusza. Natomiast ta zmiana w musicalu pokazuje, że przynajmniej w zamierzeniu twórców Ryōji nie jest wyłącznie taką śmieszną postacią okamy do metaforycznego bicia. Jest po prostu sobą. W tym przypadku akurat łączy się z mocnym łamaniem nieheteronormy. Koniec dyskusji.
Dowód kontekstowy. Warto też zwrócić uwagę na to, że pomimo problematycznego bagażu część queerowego środowiska w Japonii wcale nie chce się tego słowa pozbywać. Wręcz przeciwnie, próbowali i próbują je odzyskać. Autor przewodnika po japońskich tożsamościach LGBTQ porównuje to do angielskiego słowa „queer”. Zauważa też, że wielu starszych okama woli to określenie od najczęściej używanych współcześnie pojęć przejętych z języka angielskiego lub też wzorowanych na zachodnich terminach. Niestety nie podaje wiele więcej szczegółów, ale wpadłam do króliczej nory researchu i mogę dodać trochę kolorów do tego wstępnego szkicu.
Na początku lat dwutysięcznych słowo okama stało się przedmiotem publicznej debaty. Wszystko przez książkę i serię artykułów Tōgō Kena, aktywisty na rzecz praw gejów, polityka, aktora teatralnego, wydawcy, właściciela baru i producenta filmów porno. Tōgō przez całe życie określał się właśnie mianem okama i wielokrotnie powtarzał, że nie ma w tym nic złego lub szkodliwego. Można go uznać za jedną z najważniejszych osób promujących odzyskanie tego słowa dla queerowej społeczności. Seria wywiadów z jego udziałem, która ukazała się w 2001 roku, zaczynała się od słów densetsu no okama, czyli legendarny okama. W tytule swojej autobiografii z 2002 roku Tōgō również użył tego słowa.
Jak można się domyślić, nie wszystkim się to spodobało. Swoją dezaprobatę najgłośniej wyrażał inny aktywista na rzecz praw gejów (a także nauczyciel licealny i pisarz), Itō Satoru. Aktywizm Itō koncentrował się wokół kwestii propagowania „właściwej” wiedzy na temat homoseksualizmu oraz propagowaniu nowych możliwych sposobów na życie gejów i lesbijek w społeczeństwie i wzorował się mocno na dyskursie wypracowanym przez ruch emancypacyjny LGBTQ w USA. Obciążone podtekstem obelgi i prowokacji określenie okama ewidentnie nie mieściło się w tej wizji.
Itō opublikował artykuły, w których wyraził swoje stanowisko: gazeta Shūkan Kinyōbi, w której ukazały się wywiady z Tōgō (oraz, co ciekawe, polemika Itō), używała dyskryminującego języka, do którego słowo okama też się według niego zalicza. Wielu queerowych intelektualistów w Japonii uznało, że te artykuły nie reprezentują ich perspektywy i rozpętało się coś, co dziś pewnie przerodziłoby się w internetową inbę.
W reakcji na ożywioną dyskusję, popularny aktywista queerowy, Fushimi Noriaki, postanowił zorganizować sympozjum na temat terminu okama i jego użycia. Sympozjum doszło do skutku, choć główni zainteresowani się na nim nie pojawili[3]. Przez to krytyka skupiła się na redaktorze naczelnym, Kurokawie Nobuyukim, który przechylał się do stanowiska Itō. Kurokawa został uznany za protekcjonalnego bubka i zjechany za to, że nie dopuścił innych głosów do debaty. Ogólnie można uznać, że sympozjum oceniło słowo okama jako pozytywne, a przynajmniej dopuszczalne.
Wracając do Ouran High School Host Club: nie mam bladego pojęcia, na ile ta cała debata była głośna poza kręgami zainteresowanych. Ale biorąc pod uwagę reakcję japońskiego, queerowego środowiska na krytykę terminu okama można chyba bezpiecznie założyć, że we wczesnych latach dwutysięcznych to słowo raczej nie było uznawane za obelgę przez osoby bezpośrednio zainteresowane, przynajmniej nie tak jednoznacznie. A czasopismo LaLa zaczęło publikować mangę Bisco Hatori akurat w tym okresie. Nie sądzę więc, by akurat wtedy słowo okama świadczyło o homofobii czy transfobii autorki. Teraz to może wyglądać inaczej, ale też język powiązany z queerowością wszędzie znacząco ewoluował przez te ostatnie 20 lat.[4]
To jednak nie znaczy, że historia Haruhi jest zupełnie pozbawiona homofobicznych podtekstów. Niestety, muszę tutaj przejść do kolejnego punktu programu.
2. Klub Zuka – czy to już lesbofobia?
Przyznam szczerze, że nie jestem fanką tego, jak Bisco Hatori potraktowała wątek klubu Zuka. Najpierw przedstawiła nam trzy dziewczyny z własną pasją, które nie dają się zwieść urokowi hostów, bo dużo bardziej interesuje je rozwój kulturalny, artystyczny, a także, co tu dużo mówić, one same nawzajem. Feminizm, saficka miłość, kurczę… Można by pomyśleć, że chłopaki z Akademii Ouran wreszcie mają godną konkurencję!
A potem mangaczka robi z nich wredne baby 🙁
Jeszcze w pierwszym epizodzie z ich udziałem tego aż tak nie widać, bo też i uwaga autorska skupia się głównie na „szoku kulturowym” Tamakiego (trochę krindżówa) i obawach hostów, że Haruhi uzna przedstawicielki Akademii Lobelia za ciekawsze towarzystwo. Chociaż twórcy anime już na samym początku dają jasny sygnał, że publiczność nie powinna klubu Zuka polubić, wizualnie zestawiając je z flagą wzorowaną na nazistowską.
No bo wiecie. Feminazistki. He. He. He. *ciężkie westchnięcie*
Za to gdy dziewczęta pojawiają się po raz drugi, machina kreowania niechęci idzie na całego. Klub Zuka zwyczajnie porywa Haruhi z domu i szantażem emocjonalnym przekonuje ją do udziału w wystawianej przez siebie sztuce. A wszystko po to, żeby na oczach publiczności skraść naszej heroinie pierwszy pocałunek, bo… to w jakiś sposób będzie dla nich zwycięstwo nad Host Clubem? No ja nie wiem, zatrzymałam się na niekonsensualnym wymuszaniu przekroczenia pewnej emocjonalnie ważnej granicy i jestem zwyczajnie zniesmaczona[5].
Choć można by argumentować, że ten sprytny plan – a raczej sprytny inaczej plan, do tego wymyślony przez osoby, którym brakuje kompetencji, by go spełnić – niewiele różni się od tego, jak hostowie traktują Haruhi na co dzień. Regularne przenoszenie jej z miejsca na miejsce, niekoniecznie za zgodą? Zakłócanie czasu wolnego od szkoły? Najazd na dom rodzinny lub na miejsce dorywczej pracy? Chłopaki nie mają przed tym zbytnich oporów. A co do kwestii niekonsensualnych gestów erotyczno-romantycznych, ech. Ciągłe zaczepki bliźniaków, czy też niesławny ósmy odcinek animacji, spokojnie można by uznać za tak samo paskudne zachowania jak odpały klubu Zuka.
Mimo wszystko jednak zarówno w anime jak i w mandze można dostrzec pewną subtelną różnicę między tym, jak pokazane są wygłupy Host Clubu, a analogicznymi wybrykami dziewczyn z Akademii Lobelia. Dla chłopaków zawsze się znajdzie jakieś uzasadnienie, usprawiedliwienie, wyjaśnienie, czy też po prostu takie nieuchwytne coś, co można by nazwać odautorską sympatią. A w przypadku klubu Zuka tego nie ma. Albo są przedstawiane jako puenta żartu albo jako zagrożenie dla Haruhi i jej życia w Akademii Ouran. Ani razu członkinie klubu Zuka nie zostają potraktowane jak pełnoprawne bohaterki. Ani. Cholera. Razu. Nawet nie można tego uzasadnić mniejszą ekspozycją, czy też czasem antenowym – postacie, które pojawiały się dużo rzadziej, dostawały większe rozwinięcie.
Trudno mi powiedzieć, z czego wynika niechęć do pogłębiania tych bohaterek, naprawdę. Może z niechęci do – dość stereotypowo postrzeganych – feministek? Ostatecznie Japonia to nadal bardzo patriarchalny kraj, tam feminizm nie cieszy się najlepszym PR-em… Przynajmniej „w mainstreamie”, bo oddolnie ta zmiana ostatnio coraz bardziej postępuje[6].
A może właśnie to kwestia jakiejś formy lesbofobii?
Na to ostatnie nie wpadłabym, gdyby nie taki oto uroczy fragment z posłowia do tomiku trzeciego[7]:
Przepraszam bardzo, ale co właściwie miała oznaczać ta uwaga, że dziewczyny z klubu Zuka „wcale nie są lesbijkami”? Czy autorka chce przez to powiedzieć, że jakby były lesbijkami to by było źle? Czy właśnie zdaje sobie sprawę, że stworzyła tu trójkę naprawdę wrednych charakterów i chce przez to powiedzieć, że one wcale lesbijek nie reprezentują?
Hm. No nie wiem. Ale jakoś nie podoba mi się fakt, że takie wątpliwości w ogóle mogły zaistnieć.
Skoro już jesteśmy przy narzekaniu, to przejdźmy do punktu trzeciego.
3. Rama „zakazanej miłości”
UWAGA, TU NASTĘPUJE SPOILER NIEZBĘDNY DO DALSZEJ CZĘŚCI OMÓWIENIA:
W mandze Haruhi ostatecznie schodzi się z Tamakim. Najbardziej oczywisty ship świata wygrywa. TamaKyō nigdy nie dochodzi do skutku ( 🙁 ), podobnie jak trójkąt Haruhi z bliźniakami ( :((( ). Cóż, taka była wola autorska… Mogę z nią jakoś żyć, TamaHaru to też całkiem sympatyczna para.
Dlaczego o tym wspominam? A dlatego, że chcę pomówić o końcówce mangi, która jest bardzo interesująca, jeśli chodzi o postrzeganie seksualności.
Otóż w mandze uczucia Haruhi i Tamakiego rozkwitają dość powoli, ale bardzo konsekwentnie. Na tyle konsekwentnie, że w pewnym momencie cała szkoła orientuje się, że „coś jest na rzeczy”. Tylko że w tym momencie cała szkoła nadal myśli, że Haruhi to chłopak. W końcu główni bohaterowie się ze sobą schodzą, o czym – ponownie zaznaczam – wie cała Akademia Ouran. Wszyscy wydają się to akceptować, a nawet kibicować zakochanej parze, niezależnie od tego, że wedle ich wiedzy chodzi o dwójkę chłopaków.
W sumie to dobrze, prawda? Ale jednak mam pewien problem z rozwiązaniem tego wątku.
Gdy już TamaHaru zostają oficjalnie parą, Fujioka zaczyna czuć się trochę głupio z tym, że cała szkoła nie zna jej prawdziwej tożsamości. Tym bardziej, że zaoferowano jej stypendium w Bostonie i niedługo Akademię opuści. W związku z tym Host Club organizuje pożegnalny bal, na który zaprasza wszystkie klientki i zaprzyjaźnione osoby. A gwoździem programu balu okazuje się Wielkie Ujawnienie Tajemnicy Haruhi, która specjalnie zakłada sukienkę, długowłosą perukę i generalnie odstawia tak damski performans płci, jak tylko potrafi. Wszystkie fanki z Host Clubu jej gratulują, mówią, że „zawsze wiedziały”, że kibicowały jej i Tamakiemu… Och, ach, bardzo wholesome scena, naprawdę.
Ale niedługo potem Bisco pokazuje pożegnanie pary (bo oczywiście, że nasza świeżo upieczona para leci razem) na lotnisku. Tuż po tym, jak samolot odlatuje, któryś z hostów rzuca luźną uwagę, że no, Haruhi jest dziewczyną i coś tam… I nagle okazuje się, że NAWET POMIMO Wielkiego Ujawnienia Tajemnicy Haruhi klientki Host Clubu nadal brały ją za chłopca.
Moją uwagę szczególnie przyciągnął ten fragment o wspieraniu zakazanej miłości. Z wielu różnych względów wydaje mi się dość problematyczny – niekoniecznie w znaczeniu „należy zaorać”, ale na pewno budzi we mnie wiele pytań. Zwłaszcza w połączeniu z tym „my to lubimy takie klimaty”.
No bo jeśli miłość między dwoma chłopakami jest zakazana, to trochę nienajlepiej świadczy jednak o akceptacji społeczeństwa dla osób queerowych, prawda? To wsparcie opiera się na po pierwsze na pewnego rodzaju wyjątkowości danej historii (zwykle taka miłość jest zakazana, ale tym razem robimy wyjątek, bo oh, Suoh i Fujioka są tacy super), a po drugie na kibicowaniu osobom na przegranej pozycji – co sugeruje, że homoromantyczne związki są, no właśnie, na przegranej pozycji.
A do tego jeszcze ten tekst o tym, że klientki Host Clubu lubią takie zakazane klimaty. Cóż, TO WIADOMO, wystarczy zobaczyć fenomen braci Hitachiin. Trochę może to martwić, że z punktu widzenia uczennic Akademii Ouran kazirodztwo i queerowość to trochę ten sam poziom fangirlowania – a poza tym cóż, pojawia się kwestia fetyszyzacji relacji MLM, co chyba jednak nie jest tym rodzajem akceptacji, do którego chcemy jakoś światowo dążyć.
Oczywiście ja wiem, że to w dużej mierze jest kwestia konwencji moe romansów i haremówek, którą Ouran High School Host Club parodiuje. Prawdopodobnie czepiam się tu zupełnie nieszkodliwych fantazji i w ogóle z czym do ludzi. Mam jednak takie przekonanie, że konwencje literackie i komiksowe nie powstają w próżni – musiały mieć specyficzne warunki społeczne i kulturowe, które zaowocowały takim a nie innym kierunkiem myślenia.
Oczywiście nie przeczytałam wszystkiego, co się da na temat queerowej Japonii, a sama też od dawna tam nie mieszkam i nie mam za bardzo możliwości przeprowadzenia „badań terenowych”. Jednak na tyle, na ile zdołałam się zorientować w trakcie pisania tego tekstu, społeczny klimat dotyczący spraw LGBTQ w tym kraju jest dość specyficzny. Na plus na pewno należy zaliczyć brak koncepcji, że homoseksualizm to grzech (punkt dla buddyzmu), która u nas jednak cały czas ciężko pokutuje. Japonia nie ma też historii przemocy wobec osób queerowych. Wręcz przeciwnie, tradycje homoerotyczne w literaturze i kulturze sięgają aż epoki Heian (X-XII wiek)[8]. Współcześnie natomiast w sondażach poparcie dla tęczowej sprawy cały czas się zwiększa, zwłaszcza wśród młodych osób. Na minus natomiast zapisuje się wprowadzenie pseudo-psychoanalitycznego podziału na „normalny” i „nienormalny seks”, który oczywiście przywieźli ze sobą wannabe zachodni kolonizatorzy. W połączeniu z konserwatywno-nacjonalistycznym zwrotem Japonii w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku wytworzyło to bardzo sztywny model społeczny, w którym owszem, w pewnych specyficznych sytuacjach można ugrać sporo wolności, ale zawsze jest to obciążone swojego rodzaju konsekwencjami. Czy to w postaci marginalizacji, czy to takiego „najpierw odwal swój obowiązek społeczny, miej rodzinę i dzieci, a potem rób sobie, co tam ci się podoba”[9].
Oczywiście to jest olbrzymie uogólnienie z mojej strony. Do tego, jak już wspomniałam wcześniej, współcześnie to się naprawdę dynamicznie zmienia. Mam jednak mocne poczucie, że jeszcze na początku lat dwutysięcznych poza kręgami stricte queerowymi w Japonii wszelkiego rodzaju kwestie LGBTQ były uznawane za odstępstwo od normy, nie za jedną z możliwych dróg, jaką się może potoczyć życie. To nie oznacza od razu jawnej dyskryminacji, ale jednak wywiera pewną presję, która potem przesącza się do kultury na różne sposoby.
Ujmę to inaczej. W idealnym, queerpozytywnym i niepatriarchalnym społeczeństwie, związek dwóch chłopaków na pewno nie byłby niczym „zakazanym”. Japonia z okresu tworzenia Ouran High School Host Club, mimo że oferuje naprawdę spore kieszenie wolności – i jest dużo wyżej w Equality Index niż Polska – zdecydowanie takim społeczeństwem nie była. Obecnie natomiast część Japończyków do tego dąży, ale jednak patriarchalno-konserwatywne złogi w tym kraju nadal trzymają się dość mocno.
Powyższy akapit wyszedł tak dobrze, że nie wiem, jak inaczej mogę podsumować cały tekst. Mogę chyba tylko dodać, że reprezentacja queerowości w Ouran High School Host Club wydaje mi się podobna do… życia. Wow, odkrywcze 😀 Dobrze, żarciki na bok. Chodzi mi o to, że jest w niej sporo kiksów i rzeczy, na które można się skrzywić. Nie będę nawet ukrywać, że tak nie jest. Mimo wszystko jednak wyczuwam w tej historii sporo sympatii, która skłania mnie do tego, by na te kiksy popatrzyć nieco pobłażliwym okiem. Jeśli ktoś uzna, że nie, dobrymi chęciami to można sobie piekło wybrukować, jasne, że to zrozumiem. Ogólnie jednak mam mocne poczucie, że biorąc poprawkę na kontekst kulturowy i fakt, że w kwestii queerowej emancypacji ostatnie 20 lat zmieniło naprawdę dużo rzeczy, to w tym Ouranie tak źle nie było.
A resztę to już pokaże czas i opinie kolejnych czytelniczych pokoleń, zarówno w Japonii jak i poza nią.
[1] Podobnie jak w przypadku samej Haruhi, tożsamość płciowa Ranki stanowi przedmiot dyskusji w fandomie. Wiele osób interpretuje ją jako osobę bigender lub wręcz transpłciową kobietę. Osobiście raczej nie jestem przekonana do tej ostatniej interpretacji, głównie przez BARDZO KONSEKWENTNE nazywanie Ranki „ojcem” i dość konsekwentne rozdzielanie zaimków: Ranka to ona, Ryōji to on. Przy czym nie mam wrażenia, by z którąkolwiek z tych opcji Ranka/Ryōji czuł się źle.
Według mnie to raczej koleżanka Ranki z pracy w drag barze, Misuzu, jest transpłciowa. Z mangi dowiadujemy się, że jej przywiązanie do damskiej prezencji było tak mocne, że wywołało problemy w rodzinie – rozwód i bardzo duży konflikt z córką. W przeciwieństwie do Ranki, Misuzu WYRAŹNIE ŹLE reaguje na przypomnienie o męskich rolach społecznych, między innymi nie bardzo identyfikuje się z byciem „ojcem” (co nie znaczy, że nie chce być rodzicem), ani ze swoimi wspomnieniami w męskiej roli społecznej. Historia Misuzu, mimo początkowych pozorów idylli – ach ten uroczy pensjonacik w Karuizawie! – okazuje się dość poważna i trudna jak na standardy OHSHC. A to prowadzi mnie do wniosku, że jednak Bisco Hatori ma pewne rozeznanie odnośnie tego, jak działa dyskryminacja w Japonii i że celowo tutaj podkreśliła różnicę mimo Ranką/Ryōjim, który mimo wszystko jednak bardziej funkcjonuje zgodnie z płcią przypisaną przy urodzeniu i akurat na tym tle nie wydaje się mieć większych problemów (co innego implikowana dyskryminacja za orientację seksualną), a Misuzu, która ewidentnie potrzebowała przynajmniej społecznej tranzycji.
Skoro już jestem w przypisie to dodam jeszcze, że urzędowa tranzycja w Japonii wydaje się absolutnym piekłem. Uwaga, czytanie tego serio boli. W Japonii korekta płci w dokumentach wymaga diagnozy psychiatrycznej, terapii hormonalnej (która nie jest refundowana!) ORAZ OPERACJI GENITALIÓW I STERYLIZACJI (która może być refundowana, ale najczęściej nie jest). Dodatkowo, osoba ubiegająca się o oficjalną korektę płci musi być pełnoletnia, nie może mieć małżonka ani niepełnoletniego dziecka, czyli takiego poniżej 20 lat. WHAT THE FUCK, JAPAN? Nic dziwnego, że historia Misuzu jest dużo poważniejsza w tonie, przecież ona nawet nie może dokonać tranzycji, gdyby chciała, bo ma córkę w wieku licealnym.
A pomyśleć, że MIMO TO Japonia ma wyższy indeks równości LGBTQ niż Polska…
Źródła:
https://www.animefeminist.com/cant-quite-be-your-sister/
https://www.equaldex.com/region/japan
https://www.equaldex.com/region/poland
[2] Z rozdziału o spotkaniu rodziców Haruhi wynika, że przed poznaniem Kotoko, Ryōji prowadził dość niekonwencjonalne życie, wypadające z typowego modelu studia-salaryman-emerytura. Być może miało to związek z dyskryminacją za otwartą biseksualność? Nie pamiętam, by to było powiedziane wprost, ale znalazłam taką wzmiankę na jednej z fandomowych wikii i uznaję to odczytanie za prawdopodobne. W trakcie małżeństwa to Kotoko, która była prawniczką, odpowiadała za utrzymanie rodziny. Po jej śmierci Ryōji najpierw pracował jako człowiek od wszystkiego w gejowskim barze, a potem został drag hostessą o pseudonime „Ranka”, co łączyło się z nocnymi godzinami pracy i zmęczeniem. Z jednej strony trochę ten wątek mnie zawsze zasmuca, bo taki tryb pracy zaowocował parentyfikacją Haruhi, a z drugiej… No nie sposób nie docenić wysiłku, jaki Ryōji wkładał w utrzymanie rodziny ORAZ bycie ojcem, gdy tylko mógł.
[3] Tōgō odmówił uczestnictwa, ponieważ dostał zaproszenie faksem a nie ręcznie napisany list. Przyrzekam, jak to przeczytałam, to dosłownie popłakałam się ze śmiechu. Niezależnie od czasu i kontekstu LUDZKA MAŁOSTKOWOŚĆ NIGDY SIĘ NIE ZMIENIA <3
[4] Źródła do tej części artykułu:
https://www.tofugu.com/japan/lgbtq-identities/
https://legendsoflocalization.com/okama-in-game-translation/
https://www.youtube.com/watch?v=BznFebt_GqA
Wim Lunsing, The politics of okama and onabe. Uses and abuses of terminology regarding homosexuality and transgender [w:] Genders, Transgenders and Sexualities in Japan, edited by Mark McLelland and Romit Dasgupta, Routledge 2005.
[5] Dodam jeszcze tylko, że w mandze klub wraca po raz trzeci, już w czysto komicznej roli. Prowodyrka Zuki, Benibara, nie może bowiem znieść, że Haruhi znalazła romantyczne szczęście z MĘŻCZYZNĄ i postanawia zasabotować jej randkę. Przy czym robi to w taki sposób, który wydaje się wręcz być parodią jej poprzednich akcji. A to nie jest tak, że były one poważne czy też wyrafinowane.
[6] Co ciekawe, na przełomie lat 60. i 70. w Japonii dość mocno chwycił koncept „politycznego lesbianizmu”, czyli odrzucenia związków damsko-męskich na rzecz damsko-damskich (pomimo odczuwania heteroseksualnego pociągu!) w ramach zerwania z patriarchatem. Grupy zrzeszające „polityczne lesbijki” okazały się jednak bardzo gatekeepujące, co niekoniecznie służyło emancypacji queerowości. Bardzo prawdopodobne, że to między innymi stąd wywodzi się takie a nie inne przedstawienie.
Ten pomysł politycznych lesbijek nie jest jednak wyjątkowy dla Japonii. Podobne ruchy miały miejsce m. in. w Stanach Zjednoczonych. I wiecie co? Niestety, pewna część amerykańskich politycznych lesbijek z „tamtej epoki” zapoczątkowała podejście, które dziś znamy pod akronimem TERF.
W sumie to pasuje. Klub Zuka jako TERF-ki? Czemu nie! To nie jest tak, że one akceptują niestandardową pozycję Haruhi w klubie hostów, wręcz przeciwnie. One chcą ją ratować, nawrócić na drogę „prawdziwej, niezależnej kobiecości”… Nie przypomina wam to kogoś?
Przy takiej interpretacji ten głupi żart z pseudo-nazi flagą nie razi… aż tak.
Źródła:
https://www.hercampus.com/school/elizabethtown/lesbians-japan-part-one-history/
http://machinamysli.org/feministyczna-rewolucja-teraz-czy-feminizm-radykalny-jest-transinkluzywny/
[7] Tak, po polsku zostało to przełożone na Le’Zbawienie. Ha ha ha, boki zrywać. Żeby nie było, Paweł Dybała jest super kompetentny, ale… Nie wiem, zgaduję, że wtedy był po prostu 20 lat młodszy i mniej inkluzywny, czy coś. Nie chcę tu się zresztą rozwodzić nad tym, ale kurde, moim zdaniem fajnie byłoby ten przekład odświeżyć. Nie wyrzucić do kosza, po co, mówię tu raczej o takim, hm, przystosowaniu do lepszych czasów 🙂 Oczywiście nadal w ramach oryginalnego tekstu, nie namawiam tu do cenzury.
[8] Choć, co ciekawe, ta długa tradycja dotyczy przede wszystkim relacji gejowskich. Lesbijskie motywy pojawiają się w dokumentach historycznych i kulturze później, w epoce Edo, choć wtedy zdają się być głównie powiązane z męskimi fantazjami i male gaze. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku pojawiają się specyficznie safickie przedstawienia w porno-magazynach (hentai zasshi), powieściach o BARDZO INTENSYWNEJ DZIEWCZĘCEJ PRZYJAŹNI (Class S) i w teatrze Takarazuka.
Źródła:
https://www.hercampus.com/school/elizabethtown/lesbians-japan-part-one-history/
https://www.tofugu.com/japan/lgbtq-identities/
https://en.wikipedia.org/wiki/Class_S_(culture)
[9] Za dużo rzeczy skłania mnie do takiej interpretacji, by móc to wymienić. Na pewno wszystkie wymienione wyżej teksty mają tu jakiś wpływ. Dorzucę jeszcze statystyki: https://www.pewresearch.org/global/2020/06/25/global-divide-on-homosexuality-persists/
Tłumaczka i doktorantka nauk humanistycznych. Kocha gonitwy za ulotnymi ideami w lesie kultury i wiedzy. Rezultaty łowów przedstawia między innymi na blogu „dziewiętnaście czwartych” (stąd pseudonim na Whosome) oraz w audycji „dancing in dystopia” w Radiu Kapitał. Lubi spędzać czas z bliskimi, robić staromodne zdjęcia, śpiewać i tańczyć z wachlarzami. Stara się być porządną osobą.