The Expanse to jedna z najlepszych sag powieściowych i w mojej opinii najlepszy serial science fiction ostatnich lat. Nie dość, że opowiada świetne, trzymające w napięciu historie, to jest wyjątkowy pod względem różnorodności bohaterek oraz mnogości innych niż heteronormatywne i monogamiczne relacji. Jakby tego było mało, zdecydowanie nie po drodze mu z patriarchalnym modelem rodziny.
Świat przyszłości odmalowany przez dwóch autorów ukrywających się pod pseudonimem James S.A. Corey, nie jest idealny. Choć – w co głęboko wierzy główny bohater, James Holden – jest w nim więcej dobrych ludzi niż złych, to postęp technologiczny i podbój kosmosu nie sprawiły, że znikł wyzysk, wojny czy nierówności społeczne. To, czym zdecydowanie różni się od czasów nam współczesnych, to podejście do modelu rodziny. Ta nuklearna nie jest już domyślna i w sumie nie powinno to dziwić, wszak owa podstawowa czy też najmniejsza komórka społeczna ciągle ewoluuje pod wpływem zmian cywilizacyjnych. Główne katalizatory zmian w tym obszarze zarysowane w The Expanse to z jednej strony przeludnienie Ziemi – musi pomieścić 30 miliardów ludzi – i nieuniknione wyczerpywanie się niezbędnych do życia zasobów, z drugiej kolonizacja Układu Słonecznego i związane z nią upowszechnienie podróży kosmicznych.
Wspomniany już Holden jest biologicznym dzieckiem pięciu ojców i trzech matek. To tyleż rodzina, co rolniczy kolektyw aktywistów ekologicznych walczący o zachowanie farmy w Montanie. Holden jest ich jedynym dzieckiem i szansą na kontynuację wybranego przez nich stylu życia w przeindustrializowanym świecie. Relacje między ową ósemką nie są dokładnie określone ani w powieściach, ani w serialu, jednak – niezależnie od ich charakteru – z pewnością stanowią rodzinę jakich wiele w świecie, w którym dzieci są luksusem, na który stać niewielu.
Holden, zamiast ratowania farmy rodziców, wybrał ocalenie (a właściwie to ciągłe ocalanie) świata, i tak jego drogi skrzyżowały się z Pasiarką (czyli osobą urodzoną w pasie asteroid) Naomi Nagatą, Marsjaninem Aleksem Kamalem i Ziemianinem Amosem Burtonem, czyli pierwszą załogą słynnego Rosynanta, której przygody śledzimy od początku sagi. Z czasem dołączyła do nich Marsjanka Roberta „Bobby” Draper i Ziemianka Clarissa Mao. Ta szóstka spędza ze sobą kilkadziesiąt lat i choć formalnie są jedynie załogą i udziałowcami swojego statku, to trudno określić ich inaczej niż jako rodzinę z wyboru (lub plemieniem, jak lubi Amos). W „Prochach Babilonu” Bobbie wprost mówi, że są jej oni bliżsi niż biologiczna rodzina. Amosa określa mianem szorstkiego starszego brata, Clarissę widzi jako irytującą młodszą siostrę, James i Naomi to dla niej rodzice okrętowej rodziny, a Alex to najlepszy przyjaciel, z którym chciałaby się zestarzeć, choć nigdy nie widziała go nago. Warto tu też zwrócić uwagę na cudowną platoniczną relację Amosa i Clarissy, dwójki poranionych przez życie ludzi, którzy dają sobie miłość, wsparcie i opiekę i są swoimi wzajemnymi kompasami moralnymi oraz szansą na odkupienie win z przeszłości.
Również okrętowe małżeństwa poliamoryczne nie są niczym dziwnym w The Expanse. Przykładem takiego związku jest serialowe małżeństwo Caminy Drummer i jego powieściowy odpowiednik, czyli rodzina Michio Pa, kapitanki Connaughta. Pa najpierw zakochuje się w będących w związku małżeńskim Bertoldzie i Laurze, z czasem dołączają do nich jeszcze dwie żony i tyluż mężów. Relacje tej siódemki oparte są na miłości, równości, szacunku i udzielaniu sobie wsparcia niezależnie od okoliczności. Wspólnie stanowią trzon pirackiej frakcji Wolnej Floty, początkowo odpowiedzialnej za zaopatrzenie rebelii Inarosa.
W sadze Coreya nie brak też rzecz jasna rodzin jednopłciowych, jak pastorki Annushki „Anny” Volovodov wychowującej wspólnie z żoną Nono córeczkę Nami, czy samodzielnych ojców jak Pasiarz Praxideke „Prax” Meng. Na wymarciu zdaje się być za to model patriarchalny, z ojcem jako głową rodziny, czy relacje inne niż partnerskie. Marco Inarosowi nie udaje się zmusić Naomi Nagaty, by z nim została, choć stawką jest ich syn, którego przed nią ukrywa. Ta przemocowa – w stosunku do Naomi, ale też potem do Filipa – relacja nie ma racji bytu w The Expanse, dlatego koniec końców Inaros straci nie tylko żonę, ale i syna.
Urzekająca jest zwyczajność tych wszystkich rodzinnych konstelacji i zależności. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wynika ona po części z naukowego podejścia autorów do ich dzieła. Tak jak dbają o wszelkie szczegóły związane z różnicami w grawitacji czy działającymi w kosmosie siłami, tak i tu pokazują, że łączenie się ludzi w mniejsze czy większe rodziny składające się głównie z dorosłych osób jest naturalną koleją rzeczy – zarówno na Ziemi, gdzie dzieci są luksusem, jak i w przestrzeni kosmicznej, gdzie wiele lat spędzamy z tymi samymi osobami, a życie prywatne praktycznie nie istnieje. Naturalne jest więc powstawanie grup ludzi, których łączy nie tylko praca. To historia nie tylko Bobbie, która wprawdzie ma kochającą rodzinę na Marsie, ale woli tę przybraną, okrętową, ale też Aleksa, którego małżeństwo się sypie, bo on nie potrafi zrezygnować z latania.
Urok dobrej opowieści tkwi, przynajmniej dla mnie, w bohaterkach, z którymi łatwo się zidentyfikować, polubić je, znaleźć w ich historiach coś swojego. The Expanse przynosi nam opowieść o świecie, w którym równość płci i różnorodność relacji jest czymś zwyczajnym, a ludzi definiuje to, jacy są i co robią, a nie z kim się wiążą i kogo kochają. To fantastyczna ucieczka od rzeczywistości w najlepszym możliwym wydaniu.
Czytacie lub oglądacie The Expanse? Lubicie jej bohaterki? Dajcie znać na Facebooku!
(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.