Cztery pierwsze odcinki 5 sezonu The Expanse za nami. Co słychać u załogi Rosynanta oraz ulubienic fanów Avasarali, Drummer i Bobbie? Uwaga na (małe) spoilery!
To była jedna z najbardziej wyczekiwanych premier 2020 roku. Utrzymany w konwencji space opery amerykański serial science fiction The Expanse od swojego debiutu w 2015 roku dorobił się milionów fanów na całym świecie, którzy zupełnie dosłownie uratowali swój ukochany serial, gdy po trzech sezonach stacja SyFy wycofała się z jego produkcji. Kolejne serie – już teraz wiemy, że obecna jest przedostatnią – powstały pod opieką Amazon Prime Video. The Expanse swoją popularność zawdzięcza naukowej akuratności, przekonującej – i monumentalnej – konstrukcji świata niedalekiej przyszłości, fantastycznym zdjęciom, ale przede wszystkim świetnym historiom i bohater(k)om. W tej ambitnej opowieści dziejącej się na Ziemi, Marsie, pasie asteroid pomiędzy nimi oraz, w kolejnych sezonach, w nagle otwartym przed ludzkością odległym kosmosie, fantastyka przeplata się z kryminałem, przygodą, thrillerem i kameralnym dramatem. I choć mnogość wątków i bohaterów może przytłaczać, to, jak to w dobrych opowieściach bywa, wszystko jest ze sobą połączone i każdy ma do odegrania swoją rolę w historii, a mimo zaawansowania technologicznego ludzie pozostają wciąż ludźmi, więc ich światem rządzi tyleż nauka, co emocje i osobiste ambicje.
Osią poprzedniego sezonu serialu były wydarzenia na Ilusie – Nowej Ziemi – gdzie załoga Rosynanta, czyli James Holden, Amos Burton, Naomi Nagata i Alex Kamal – zostali wysłani z misją pogodzenia pierwszych kolonistów z mającą zakusy na planetarne złoża litu ziemską korporacją. Nieoczekiwanie przyszło im się zmierzyć nie tylko z ludzkimi animozjami, ale też z zabójczą technologią pozostawioną przez poprzednich mieszkańców planety. W najnowszej odsłonie serialu zastajemy ich w porcie kosmicznym Tycho. Mocno poturbowanego w wyniku działań na Ilusie Rosynanta czeka wielomiesięczny remont, a dotąd nierozłączna, i emocjonalnie bliższa sobie niż kiedykolwiek, załoga podąża własnymi drogami.
Amos udaje się na Ziemię, do Baltimore, by zmierzyć się ze swoją przeszłością. Alex wyrusza na Marsa, by podjąć próbę odzyskania swojej rodziny. Naomi postanawia odnaleźć swojego syna Filipa, którego ojcem jest pasiarski bojowniki Marco Inaros, by uratować go od efektów działań tego ostatniego. Na Tycho zostaje jedynie Holden, jednak jego plan zajadania się makaronem i doglądania remontu Rosynanta szybko musi ulec zmianom, gdy pojawia się nieustępliwa reporterka Monica Stuart, która zwietrzyła na Tycho kolejny zagrażający ludzkości spisek.
Zaglądamy też na Lunę, gdzie, po przegranych wyborach, stacjonuje odsunięta od głównego nurtu wydarzeń, ale nadal przenikliwa i bacznie śledząca napięcia między Ziemią, Marsem a Pasem Avasarala. Na Marsie spotykamy prowadzącą na jej zlecenie śledztwo eksmarine Bobbie Draper. Odwiedzamy też Caminę Drummer, która dorobiła się własnych statków i małej załogi, z którą przemierza kosmos, prowadząc pół-pirackie i pół-ratunkowe akcje.
Akcja pierwszych odcinków rozwija się niespiesznie, by dopiero pod koniec trzeciego uderzyć z pełną siłą, ale w żadnym wypadku nie jest to błąd. Widać tu wyraźnie przemyślaną konstrukcję. Choć od początku domyślamy się, że głównym rozgrywającym będzie w tym sezonie Marco Inaros, którego działania prędzej czy później zaważą na losach wszystkich naszych bohaterów – i oczywiście świata – to dostajemy czas, by pobyć z każdym z nich i poznać lepiej zarówno ich, jak i sytuację, w której się znaleźli. Z wprowadzonych wątków szczególnie trzy przykuły moją uwagę.
Pierwszy to sytuacja na Marsie. Z chwilą pojawienia się dostępnej dla ludzkości niezliczonej ilości zdatnych do zamieszkania planet owa potęga technologiczna umiera. Dotąd uporządkowana społeczność błyskawicznie zaczyna borykać się z biedą, przestępczością i wszechobecną korupcją. Drugi to wątek Amosa. Już w poprzednich sezonach mogliśmy się domyślić, że ciągną się za nim traumy i demony przeszłości, które ukształtowały go jako z jednej strony bezwzględnego zabójcę, z drugiej człowieka, który nie potrafi przejść obojętnie wobec krzywdy najsłabszych, szczególnie wyczulonego na los dzieci. Teraz w końcu dowiadujemy się, jak stał się tym, kim jest.
Jednak dla mnie osobiście najjaśniejszym elementem piątego sezonu jest wątek Caminy Drummer i mam ogromną nadzieję, że zobaczymy jej więcej na ekranie. Różnorodność bohaterów zawsze była ogromną siłą serialu, a poliamoria nie jest w nim niczym nowym (wszak James Holden jest dzieckiem pięciu ojców i trzech matek), jednak dopiero teraz The Expanse zyskało queerową reprezentację, na którą od zawsze zasługiwało. Załogę Drummer spokojnie można określić mianem queerowej rodziny, którą łączy nie tylko wspólna misja, ale też wzajemna troska i dbanie o siebie. Ma to oczywiście wpływ na naszą pasiarską twardzielkę, którą po raz pierwszy widzimy w relacji miłosnej, i na jej przyszłe wybory. Stanowi to też niesamowity kontrast z załogą Marco Inarosa, skupioną na „sprawie” i niewahającą się poświęcić dla niej swoich ludzi.
Początek 5 sezonu The Expanse uwodzi i urzeka, a serial nieodmiennie trzyma świetny poziom. Przed nami jeszcze sześć odcinków, z których ostatnie zobaczymy w lutym 2021. Nie mogę się doczekać każdego z nich.
(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.