Paul B. Preciado, filozof, dziennikarz, teoretyk kultury, kurator i aktywista przez wiele lat pisywał felietony dokumentujące jego prywatne podróże przez przestrzeń geograficzną oraz płciową. Wydane przez Karakter pod tytułem Mieszkanie na Uranie krótkie, dosadne teksty stanowią znakomity punkt wyjścia do refleksji nad systemem, w ramach którego żyjemy, i jego nieprzystawalnością do płynnej indywidualności jednostek. Przedstawiamy je wam w formie „inwersyjnego słownika” podstawowych pojęć, którymi Preciado opisuje swój świat (często oddając głos samemu autorowi). Może warto włączyć któreś z nich do swojego idiolektu?
Uranista
Zacznijmy od tytułu: według Karla Heinricha Ulrichsa uraniści to „kobiece dusze zamknięte w męskich ciałach, przyciągane przez inne męskie dusze”. Autor tego określenia używał go wobec samego siebie – i podobnie czyni Preciado, pokazując nie tylko „trzecią płeć”, ale i „trzecią” miłość – wymykającą się z szufladek płci, gatunku i statusu istoty żywej. Gdzie może mieszkać uranista? Tylko poza granicami opresyjnego systemu binarności i zależności rządząc_/rządzon_; w społeczeństwie, które wytwarza własną kulturę i kompletnie lekceważy stereotypowe poglądy na płeć, seksualność, ustrój polityczno-gospodarczy czy uwarunkowania technologiczne. Preciado postuluje kompletną „rewitalizację” naszego myślenia o samych sobie oraz zrewolucjonizowanie języka, którym siebie opisujemy. Tym właśnie jest tytułowe Mieszkanie na Uranie – miejscem, które możemy stworzyć sobie sami poza ramami systemu. Postulując tworzenie tego rodzaju „mieszkań”, Preciado odwraca się jednak od samego Ulrichsa, w wypowiedziach którego binarność i rozpołowienie (pod względem płci biologicznej lub społecznej, seksualności, statusu społecznego i materialnego etc.) mimo wszystko odzwierciedla status quo arbitralnie pojmowanego Zachodu.
Tranzyt/cja
Mówienie to wymyślanie języka przejścia, niczym wysyłanie głosu w międzygwiezdną podróż: to tłumaczenie naszej różnicy w języku normy, podczas gdy nadal, w tajemnicy, praktykujemy dziwne bla-bla-bla, którego prawo nie rozumie.
Tranzyt/cja (łączona z przymiotnikami wewnętrzna, zewnętrzna, płciowa czy polityczna) to słowo-klucz, bez którego Mieszkanie na Uranie zmniejszyłoby swoją objętość o dobre piętnaście procent. Preciado wierzy w transfer, tranzyt i bycie w tranzycji, przyjmując za pewnik i oczywistość fakt, że można być POMIĘDZY i jednocześnie reprezentować sobą FORMĘ KOMPLETNĄ I DOSKONAŁĄ. W wielu felietonach autor przywołuje swoje doświadczenia z okresu, w którym przyjmował już testosteron, ale posługiwał się nadal paszportem ze starymi danymi, przeskakując między tożsamością męską a kobiecą w zależności od tego, czy rozmawiał z celnikami na granicy, czy z organizatorami eventów, podczas których wygłaszał prelekcje, lawirując pomiędzy binarnościami, które nie akceptowały rzeczywistości w postaci istnienia osoby w tranzycji. Co więcej, rozpoczęcie HTZ nie było dla Preciado priorytetem – podkreśla, że najchętniej pozostałby POMIĘDZY, na co jednak nie uzyskał przyzwolenia „systemu”. Osoba trans lub niebinarna jest zatem wiecznym migrantem, w tranzycie między jedną przestrzenią a drugą, jedną uznaną przez system polityczny tożsamością a kolejną. Jeżeli coś więc powinno się zmienić, to nie jednostki poszukujące prawdy o samych sobie, ale SYSTEM, który przymusza je do przyjęcia jednej z dwóch łatwo rozpoznawalnych opcji, i nie dopuszcza (włączyć sarkazm) rewolucyjnej (wyłączyć sarkazm) myśli o STANACH POŚREDNICH.
Tożsamość
Nie jestem mężczyzną nie jestem kobietą nie jestem heteroseksualny nie jestem homoseksualny nie jestem biseksualny. Jestem dysydentem płci.
Zobacz także: tranzyt/cja, normalizacja
Szczęście
Szczęście jako osobisty sukces nie jest niczym innym niż rozszerzeniem logiki kapitału na produkcję podmiotowości.
Preciado zgadza się z twierdzeniem Marksa, że drastyczne pogorszenie spraw społecznych (swoista apokalipsa) mogło i powinno było doprowadzić do przebudzenia i aktywizacji zbiorowej świadomości, do dostrzeżenia konieczności zmian na poziomie systemu, a nie jednostki. Marks miał wielką nadzieję, że problemy gospodarcze – inflacja, załamanie gospodarcze – będą miały realne konsekwencje w postaci rewolucji robotniczej. Wielka szkoda, że nadzieje te spaliły na panewce.
Reżim
Według Preciado heteroseksualność to reżim polityczno-gospodarczy, a istniejące w jego ramach swoista cnotliwość, głupota i darmowość są warunkami umożliwiającymi globalne uzależnienie. Klasy dominujące dążą do eliminowania antagonizmów – jeśli nie wpisujesz się w arbitralnie narzuconą normę, musisz zostać do niej dopasowan_, za cenę odcinania, dosztukowywania, dodawania i odejmowania twojej indywidualności na rzecz społecznego porządku zbudowanego… przez kogo, jeśli nie przez dominującą klasę (białych, męskich, heteroseksualnych, wyznających konkretny typ religii i poglądów politycznych) „zwycięzców”?
Reprodukcyjna (funkcja)
Reżim (zob. powyżej) redukuje nas do poziomu naszych gonad, do zdolności reprodukowania kolejnych pokoleń, które będą powielać wzorce uznane za „właściwe” przez grupy trzymające władzę. Sama myśl o tym, że można kochać inaczej, inaczej konsumować i mieć inne ideały, jest rewolucyjna. Normę stanowi nadal restrykcyjne prawo reprodukcyjne, służące zachowaniu status quo za cenę życia, zdrowia i indywidualności osób urodzonych z macicami. Stabilność związku różnopłciowego gwarantowana jest – co potwierdzają badania socjologiczne – przez obecność w nim niepracującej kobiety; gdyby wszystkie pary wpasowujące się w ten paradygmat nagle się rozeszły, mielibyśmy przed sobą rewolucję społeczną, siłę zdolną wywrócić do góry nogami „przyrodzony porządek” świata. Tym bardziej więc należy utrzymać zastały porządek świata, aby nie narazić „klas panujących” na przykrą konstatację, że nie cały świat obraca się wokół ich potrzeb i pragnień.
Obrona
W popularnym i w Polsce dyskursie dotyczącym obrony praw dzieci do zrównoważonego rozwoju oraz ochrony przed „seksualizacją” (czymkolwiek miałaby ona być) Preciado zadaje nieco przewrotne, ale bardzo istotne dla tej dyskusji pytanie: Kto obroni queerowe dziecko? Kto ujmie się za jego prawem do posiadania wzorców odbiegających od paradygmatu, za potrzebą umacniania się w poczuciu, że jego tożsamość jest tak samo właściwa i istotna, jak dzieci niequeerowych? W tekście pod tytułem Kula Preciado rozwija tę koncepcję, pisząc o potencjalnych dylematach populistycznego, konserwatywnego polityka, którego dziecko okazuje się nie przynależeć do arbitralnie narzuconej normy – gdybyście mieli przeczytać tylko jeden felieton ze zbioru Mieszkanie na Uranie, polecam wam właśnie ten.
Normalizacja
Reprezentacje biologiczne i kody kulturowe pozwalające na rozpoznanie ludzkiego ciała jako kobiecego lub męskiego należą do utrwalonej historycznie prawdy, której normatywny charakter powinien zostać zakwestionowany.
Nie ma uznania bez normalizacji.
Nekrocywilizacja
Według Preciado wszystko dąży do entropii, do redukcji różnorodności, do pogłębienia norm. Autor przywołuje tu przykład szkoły jako instytucji władzy wspierającej normalizację (zobacz) arbitralnego narzuconego rozumienia rodzaju i seksualności, i produkującej relatywnie znormalizowaną tożsamość – jak w teledysku do drugiej części piosenki Another Brick in the Wall. Przerobieni przez szkołę, pracę oraz system polityczno-gospodarczy wyskakujemy z foremek zaakceptowanych przez klasę zwycięzców – nie jesteśmy już tępymi młotkami, ale obłą, miękką masą, którą łatwo jest kontrolować za pomocą dóbr materialnych, kolorowych obrazków, influencerów i populistycznej polityki „prorodzinnej” (o ile tylko mówimy o rodzinie ściśle wpisującej się w normy akceptowane przez grupy rządzące). Tymczasem w Nowym Jorku działa (od 2002 roku) liceum im. Harveya Milka, którego uczniami są osoby queerowe i transpłciowe, ofiary wykluczenia nękane w swoich poprzednich szkołach. Aż chciałoby się napisać petycję do Ministerstwa Edukacji, żeby i u nas… a nie, chwileczkę, science fiction piętro wyżej.
Intersekcjonalność
Czy naprawdę wierzycie, że jesteście mężczyzną lub kobietą, że jesteśmy osobami homoseksualnymi czy heteroseksualnymi, interpłciowymi czy transpłciowymi? Czy te rozróżnienia was nie niepokoją? Czy im ufacie? Czy naprawdę w nich tkwi sens waszej tożsamości? Jeśli po usłyszeniu któregokolwiek z tych słów czujecie drżenie w gardle, nie uciszajcie go. To różnorodna wielorakość kosmosu próbuje dojść do głosu przez waszą klatkę piersiową niczym przez teleskop Herschela. Pozwólcie mi powiedzieć wam, że homoseksualność i heteroseksualność nie istnieją poza binarną hierarchiczną taksonomią, która ma na celu zachowanie dominacji pater familias nad reprodukowaniem życia. Homoseksualność i heteroseksualność nie istnieją poza kolonialną i kapitalistyczną epistemologią, która uprzywilejowuje seksualne praktyki reprodukcyjne jako strategie zarządzania populacją, reprodukcji siły roboczej, a także reprodukcji populacji, która będzie konsumować. Reprodukuje się kapitał, a nie życie. Te kategorie to mapa narzucona przez władzę, a nie prawdziwy obraz życia. Ale jeśli homoseksualność i heteroseksualność, interpłciowość i transpłciowość nie istnieją, to kim jesteśmy? Jak mamy kochać? Spróbujmy to sobie wyobrazić.
Handiqueer
Inaczej mówiąc, odmowa uznawania różnic cielesnych za patologię. Preciado uważa, że to system jest nie w pełni sprawny, jako że nie potrafi objąć swoim oddziaływaniem i opieką wszystkich obywateli, bez względu na ich sposób poruszania się, wrażliwość zmysłową oraz neurologiczną.
Nie potrzebujemy lepszego przemysłu niepełnosprawności, ale architektury bez granic i wspólnych struktur nas upełnomocniających.
Farmakopornografia
Inaczej dążenie korporacji farmaceutycznych (w porozumieniu z klasą zwycięzców; zobacz: reżim) do opracowania takich mieszanek leków i suplementów, które doprowadziłyby do maksymalizacji zysków z pracy oraz (w szerszej perspektywie) ISTNIENIA klas rządzonych. Dążenie to rozszerzono ostatnio na przemysł kosmetyczny, powiązany ściśle z normami fizycznego piękna, do których zdaniem klasy zwycięzców powinniśmy aspirować.
Ekoseksualny
Miłość bierze się z odłączenia partii genitalnych od ciała, przemieszczenia i eksterioryzacji siły genitalnej. (…) Szczęście tkwi w przekonaniu, że żyć to być świadkiem epoki, a zatem czuć się odpowiedzialnym, witalnie i z pełną pasją, za zbiorowy los planety.
Preciado jest gorącym zwolennikiem planetarnej panseksualności, nie różnicując w żaden sposób miłości wewnątrz- i międzygatunkowej, bo niby z jakiej racji mielibyśmy postrzegać miłość do przedstawiciela naszego własnego gatunku inaczej niż miłość do stworzenia należącego do grupy zwierząt? Czemu wciąż się wywyższamy i traktujemy Ziemię jako nam podległą? (W tym miejscu moja herezja – luteranizm – przypomina, że nie „dostaliśmy” tego świata po to, żeby nim rządzić i go zawłaszczać, ale po to, żeby go STRZEC).
Gdybyśmy włożyli tyle energii w komunikowanie się z drzewami, jaką poświęciliśmy ekstrakcji i transformacji ropy naftowej, być może umielibyśmy oświetlić miasta przez fotosyntezę albo czulibyśmy żywicę płynącą w naszych żyłach.
Beatriz
Imię, które rodzice nadali Preciado po urodzeniu; pisarz zachował je w formie inicjału również po przejściu tranzycji jako swoistą formę protestu przeciwko binarnej rzeczywistości nakazującej mu porzucić przeszłość związaną z kobiecością na rzecz „nowo nabytej” męskości.
A na zakończenie…
Preciado widzi wady systemu. Bezkompromisowo, zwięźle i nie owijając w bawełnę mówi o nierówności, o przemocy, o rytuałach i „świętach”, które niczego nie zmieniają w globalnej rzeczywistości („Jaki sens może mieć świętowanie Dnia Kobiet w binarnym systemie ucisku płci? Równie dobrze można świętować dzień niewolnika w systemie plantacji: paradować z żelaznymi łańcuchami”). O konieczności zawarcia nowych umów społecznych – zniesienia tych, które doprowadziły do ukształtowania kolonialnej Afryki, do zdefiniowania standardów płciowych, ba!, do określenia, jakiego koloru powinna być marchewka (wiedzieliście, że marchewki mogą być białe, żółte, brązowe i fioletowe?).
Jego zdaniem doszliśmy już do granic mapy-systemu i musimy się z niej wydostać na terytorium-różnorodność, jeżeli mamy mieć jakiekolwiek szanse na przetrwanie – jako osoby, jako gatunek i jako część ekosystemu planety Ziemia. Pisząc Mieszkanie na Uranie, Preciado wzywa do podjęcia wyzwania transfeminizmu, zniesienia binarności płci/rodzaju i transformacji politycznej, która pokaże, że życia nie da się zredukować do form przetrwalnikowych. „Zdarza się – pisze – że umieramy na długo wcześniej (dni, miesiące, lata), nim stwierdza się zgon lub odbywa pogrzeb”.
Nie dopuśćmy do tego, żeby i nas pogrzebano za życia.
Paul B. Preciado, Mieszkanie na Uranie. Kroniki przeprawy, przeł. Agata Araszkiewicz, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2022
Tekst ten powstał z mojego prywatnego zachwytu, a jego pisanie wspomogła herbata z prażonym ryżem oraz muzyka z „Hobbita: Bitwy pięciu armii”.

(osobatywy; onu/jenu) Queerowa osoba lewicująca. Pisze, piecze chleby, rozgląda się po świecie. Jej totemami są River Song i Lady Mary Crawley. Chętnie skoczy w czarną dziurę za Kathryn Janeway lub Gabrielem Lorcą. Przepada za dragiem.