Odcinki 7 i 8 The Rings of Power to wielki finał i wielkie odkrycia. Oraz, w końcu, tytułowe pierścienie władzy. Co się udało, a co nie? Sprawdźcie redakcyjną wyliczankę.
O naszych wrażeniach z odcinka 1 i 2 przeczytacie tutaj: KLIK, z 3 i 4 tu: KLIK, a z 5 i 6 tu: KLIK.
DOBRE RZECZY
1. Kraje Południowe
Bitwa przegrana, jedyne, co pozostało, to pozbierać rannych, pochować poległych i ruszyć, na tarczy, do domu, o czym więc tu opowiadać? A jednak jest o czym. Bardzo mi się podobało, że twórcy wiele czasu poświęcili na pokazanie skutków działań Adara i jego „dzieci”, czym jest świat, który dla nich buduje: miejscem, w którym wszystko umiera, oddycha się pyłem i żarem i nie widzi się dalej niż na kilka metrów. Wspaniały był złamany śmiercią (no dobrze, „śmiercią”, Isildura wszak nie mogą zabić, prawda?) syna Elendil oraz królowa regentka, w której utrata wzroku zaszczepiła jeszcze większą determinację do walki ze złem. Wreszcie świetna była relacja Galadrieli i Theo (w ogóle ładnie pociągnęli historię tego chłopaka, to, że nie dał się uwieść złu), to oddanie mu miecza i niejako namaszczenie na jednego z obrońców Południa. I w końcu dobre było to, że wszyscy główni bohaterowie przeżyli – i zobaczymy ich w kolejnym sezonie. Mocno kibicuję Południowcom, którzy nie chcą być znowu postrzegani jako źli. (Paternoster Gang)
2. Harfootowie
Po krótkiej nieobecności powrócili w finałowych odcinkach – i z miejsca stwierdziłam, że bardzo mi ich brakowało. Patent z Obcym ożywiającym naturę piękny, od małego żółtego kwiatuszka po całkiem pokaźne zbiory. A potem decyzja, by mu pomóc! Harfootowie udowadniają, że niziołki mają wielkie serca i odwagę – a to wystarczy, by odegrać ważną rolę w nadchodzącej wojnie. (Paternoster Gang)
3. Rozmowa Sadoka i Obcego
Taki drobny moment, ale pokazujący perspektywę Harfootów, ich pragmatyczność, a jednocześnie także empatię, pomimo całej sytuacji i ocieplanie relacji Sadoka, który musi dbać o swój lud, ale też nie zostawia Obcego z niczym. (Ginny N.)
4. Sauron
Wiem już z sieci, że były osoby, które się tego odkrycia spodziewały, ale ja w ogóle tego nie przewidziałem. To pokazanie niepokoju Galadrieli, gdy usłyszała słowa Celebrimbora, było świetnie zagrane i rozegrane. No i właśnie, dla nas to było bardzo w duchu Tolkiena, pokazać Saurona jako tego, który nieraz pod innym imieniem udawał przyjaciela elfów czy ludzi, pomagał im i prowadził do przodu w różnych przedsięwzięciach. To była piękna zdrada. Bardzo podobała nam się też jego konfrontacja z Galadrielą, to, jak próbuje ją kusić i w jego słowach jest wiele prawdy kryjącej kłamstwa. A jednocześnie jak bardzo by się nie starał, nie przekona Galadrieli – ona, nawet pomimo swoich błędów i wad, zbyt wiele o nim wie, zbyt długo go szukała, by pomścić brata, by teraz dać się przekonać pięknym słówkom. A potem decyzja Galadrieli, by zrobić trzy pierścienie, nie dwa – jej logika, która tak, ma sens, a jednocześnie budzi niepokój, bo jest pewną kontynuacją tego, co chciał zrobić Sauron. Piękno. I ten niepokój Elronda… i niedopowiedzenia Galadrieli… Wiemy, że nie stanie się zła, a jednocześnie wszystkie te elementy świetnie grają. (Ginny N.)
Sauron bardzo na plus. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, aż do momentu, gdy pojawił się w kuźni Celebrimbora. Bardzo mi się podoba, że Sauron był zauroczony elfim kunsztem i podrzucił pomysł, jak stopić rudę mithrillu, dzięki czemu elfy stworzyły trzy pierścienie. I fajnie, że są podobne do tych z filmów. (Rademede)
Ja wiedziałam, że jest Sauronem, od kiedy w Numenorze tak tęsknie zajrzał do kuźni 🙂 Ale bardzo doceniam, jak serial zwodził i mamił w tym temacie, do końca nie miałam pewności, czy mam rację! To chyba jedna z najlepszych rzeczy w całej serii. Kuszenie Galadrieli, ukrywanie się – to wszystko jest wprost wyjęte z oryginału i prowadzi nas prosto do Annatara, tego, który niesie dary i wspiera… I do kolejnych pierścieni. Zapewne Annatara zagra inny aktor i trochę szkoda, bo ten już nas uwiódł, ale tak musi być. Nie sądziłam, że da się ciekawie pokazać Saurona, a jednak… (Lierre)
Bardzo doceniam konsekwencję w prowadzeniu tego wątku. To jest troszkę tak, jak Halbrand/Sauron mówi Galadrieli: ja nikogo nie udawałem i cię nie oszukiwałem – to ty uważałaś mnie za kogoś innego. I to prawda: w momencie, jak go poznajemy, Halbrand ratuje siebie kosztem całej załogi i nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia. W Numenorze pokazuje, że jest gwałtowny i agresywny. To nie jest miły gość, choć potrafi być ujmujący. I to Galadriela zobaczyła w nim kogoś innego – a razem z nią Numenorejczycy… i widzowie. Całościowo ten wątek bardzo się udał i realizacyjnie, i w budzeniu ciekawości oglądających i zachęcaniu ich do snucia teorii oraz tworzenia memów z kandydatami na Saurona. (Paternoster Gang)
5. Wykuwanie pierścieni i cały ostatni odcinek
Muszę przyznać, że ostatni odcinek jako cały mnie zaskoczył i nawet trochę zachwycił. O ile nie całkiem łapię, o co chodzi z tą mocą elfów i w jaki sposób artefakt noszony przez jedną, dwie czy trzy osoby miałby pomóc całemu gatunkowi, to same sceny z rozkminianiem, jak z małego kawałka mithrilu zrobić coś dużego, były fantastyczne – piękne, pełne takiej pasji do rzemiosła i rozkmin, na które pada cień nagłego odkrycia Galadrieli. Były w tym emocje. Bardzo to było dobre. Równocześnie mamy też tyle przetasowań na planszy – kryzys w Numenorze, przebudzonego czarodzieja i małą hobbitkę wyruszającą w świat, zaginionego Isildura… naprawdę jestem ciekawa, co będzie dalej! Aż sobie poszłam doczytać o kilku postaciach i odkurzyć trochę tolkienowską wiedzę, co jest ogromnym sukcesem tego serialu, którego absolutnie się nie spodziewałam (i teraz się zastanawiam, jak serial wybrnie z kilku zaskakujących decyzji, na przykład o uśmierceniu męża Galadrieli… Ale jestem ostatnia do narzekania na zmiany względem oryginału. Scenarzyści mają plan, a ja chcę go poznać). (Lierre)
6. Elrond, Durin i Disa
Muszę tradycyjnie wspomnieć o tej ekipie, bo po prostu ich kocham. Nie sądziłam, że młody Elrond tak mnie kupi, ale jestem zauroczona tą postacią, grą aktora, takim ciepłem bijącym z jego oczu. Ze wszystkich elfów on, półelf, jest dla mnie najbardziej elficki – bez problemu uwierzę, że to osoba, która przeżyła już wiele lat, ale ciągle stara się trzymać pionu i przetrwa dzięki swojej empatii, a nie wycofaniu. Jest trochę doktorowy, prawda…? Jego przyjaźń z Durinem dostarczała mi w każdym odcinku największej radości. Dwójka – z Disą trójka – fenomenalnych osób aktorskich, które dały z siebie wszystko, co najlepsze, i pozwalały mi zanurzyć się w tej historii po uszy, choć przecież ich wątek był chyba najspokojniejszy… Wiedziałam, co znajduje się w tym złożu mithrilu, wiedziałam, jaka będzie ostatnia scena tego wątku – i jest mi naprawdę strasznie smutno, bo wiem, co się wydarzy, i wiem, że ten wątek złamie mi serce, choć ze wszystkich opcji może w tym miejscu spodziewałam się tego najmniej. Jestem zachwycona, jak to wspaniale wyszło. (Lierre)
NIEDOBRE RZECZY
1. Pokazanie, że Mordor… to Mordor
Wszyscy się domyśliliśmy. Nawet jeśli ktoś nie czytał czy nie oglądał Władcy pierścieni i Hobbita. A jednak twórcy musieli nam pokazać, gorzej, napisać na ekranie, że oto południe to teraz Mordor. Literkami napisać. Serio. To był jeden z tych momentów, gdy zastanawiałam się, kto właściwie odpowiada za składanie tego w całość i przepuszcza takie bezsensowne pomysły. Galadrieli w slow motion to nie przebiło, ale mimo wszystko: po co? (Paternoster Gang)
O tak. Myśmy czekali, aż Adar powie „Mordor” – to by było proste, a dobre rozwiązanie, ale nie, musiały być te nieszczęsne literki. Po… co? Czy im B*zos przyszedł i kazał? (Ginny N.)
Dopisuję się tu, ręce mi opadły w tym momencie. Były setki sposobów na zrobienie tego lepiej… (Lierre)
2. Zagadki
O ile rozumiem, dlaczego tożsamość Saurona postanowiono ujawnić w ostatnim odcinku – po drodze było dość tropów, by się bawić w domysły – to troszkę nie wiem, czemu miały (a właściwie mają) służyć pozostałe zagadki. Czy powiedzenie, kim jest Obcy, coś zmieni? Wiemy już, że jest dobry, jakie ma więc znaczenie, czy to Gandalf, czy inny czarodziej? Kto go ścigał i czy jest to aż tak porywająca informacja, że musimy czekać na odpowiedź przez kolejne dwa lata? I w końcu co z tymi pierścieniami – miło, że w ostatnim odcinku pojawiły się trzy z nich, tylko nie do końca wiadomo ani, o czym już napisała Lierre, jak ocalą elfy, ani co z pozostałymi kilkunastoma i tym jednym, co nimi będzie rządzić? Troszkę dziwnie i niespójnie, bo piosenka w tle napisów końcowych była już o wszystkich. No i ten, tytuł serialu zobowiązuje. (Paternoster Gang)
3. Wiedźmy w bieli
Jasne, serial opierał się w dużej mierze na tajemnicach, a wątek Obcego był największą z nich, ale panie w białym o wiele zbyt długo po prostu snuły się w tle – szukając Obcego, ale po co? Dlaczego? O co im chodziło? Nawet, do momentu spalenia chat Harfootów, nie mogliśmy mieć pewności, czy są dobre, czy złe. A potem okazuje się – w ostatnim odcinku – że szukają Saurona i uważają, że to Obcy jest Sauronem i… właściwie stanowią tylko narzędzie narracyjne do tego, by Obcy przypomniał sobie, kim jest. Równie dobrze mogłoby ich wcale nie być, a nasz czarodziej (Radagast?) mógł sobie przypominać, kim jest, stopniowo, sam z siebie. (Ginny N.)
Wiedźmy/czarownice/upiory? Ciężko powiedzieć kim właściwy były te trzy kobiety, co uważam za zmarnowany czas. Były złe i tyle, ale kim były, skąd przyszły i dlaczego, to już nikt nie wie. (Rademede)
Stawiam, że jednak Gandalf. Widzimy właśnie początki jego słabości do hobbitów. Bardzo to fajnie pomyślane. Zgadzam się jednak całkowicie, że wątek trzech białych wiedźm był całkowicie zbędny. Dobra, łapię, że potrzebny był w tym wątku jakiś antagonista, ale czy nie byliby logiczniejsi… po prostu ludzie? Przecież to przed nimi mały ludek się ukrywa i to jest pierwsza rzecz, jakiej się o nich dowiadujemy! (Lierre)
4. Genderowo kodowane pierścionki
Dwa złote, jeden srebrny i niby nie jest pokazane, do kogo trafią, ale tak to wygląda, jakby srebrny (delikatniejszy i bardziej zdobny) miał być dla Galadrieli, bo oczywiście trzeba podkreślić, że nasza elfka-chłopczyca jednak w środku jest delikatną kobietą. Złote zaś mają być dla chłopców, jako te wciąż piękne, ale bardziej toporne i masywniejsze. Jest to dość topornie pokazane wizualnie. (Ginny N.)
To jest akurat zgodne z opisem z książki, o ile dobrze pamiętam (każdy z tych pierścieni miał dokładnie opisany kształt, nazwę i trochę inną moc i to wpływało na noszące je osoby), jest też spójne z tym, jak te pierścienie pokazano w filmach Jacksona. A do kogo trafią, to ciekawe – stawiam, że serial trochę uprości ich historię, bo pierwotnie Elrond wcale nie miał jednego z pierścieni, ale to w sumie mało istotne… (Lierre)
OCENA CAŁOŚCI
Ogólnie serial w moim odczuciu jest średni. Obejrzałam, czasami miał głupie i nielogiczne momenty, o czym pisaliśmy w poprzednich recenzjach. Galadriela niestety dalej jest najgorszą postacią, której nie da się polubić. Osobiście nie czekam z jakimś wielkim oczekiwaniem na kolejny sezon, ale pewnie obejrzę, kiedy będzie dostępny. (Rademede)
Jestem rozdarta w ocenie całości. Były momenty, kiedy naprawdę kochałam to, co oglądam – w wątku harfootów, w scenach z Elrondem i Durinem, momentami w Numenorze… Ale było też sporo dłużyzn, irytacji i ciężkiego wzdychania. Nie powiem, że ten serial jest zły – ale mógłby być lepszy bez wielkiego wysiłku. I to jest chyba najbardziej frustrujące, kiedy tak wyraźnie widać, co wystarczyłoby lekko przeredagować, żeby zagrało, może trochę spuścić z tonu. Może też obsada nie całkiem czuła to, co gra. Niektórzy byli w swoich rolach wybitni – wiecie, że Lenny Henry niemal wszystko improwizował? czytałam gdzieś, że ekipa w którymś momencie już nawet go nie powstrzymywała, bo się nie dało… – a niektórzy się starali, ale nie zdołali mnie przekonać (Galadriela, ogólnie większość elfów…). Po prostu było nierówno. Zupełnie natomiast nie mam żalu o luźny stosunek do pierwowzoru, wręcz na niego liczyłam i kupuję chyba wszystkie zmiany, które zobaczyłam – twórcy mieli pewną wizję i do niej prawo, nie mam się do czego doczepić. Gdybym mogła zmienić w The Rings of Power jedną rzecz, to byłoby to przekierowanie budżetu, rezygnacja z tych scen, które są najbardziej epickie i wymagały największych nakładów środków (spokojnie można było oszczędzić na wybuchu wulkanu i przedstawić to bardziej symbolicznie, podobnie ze scenami morskimi), a postawienie na może więcej tła, więcej postaci na trzecim i czwartym planie, lepsze pokazanie, że to świat, który ciągle się podnosi po druzgocących wojnach – wojnach, które dosłownie zmieniły kształt tego świata! Same wzmianki o poplecznikach Morgotha to było stanowczo za mało. Niektóre lokacje też mogłyby być bardziej spektakularne, szczególnie królestwo Durina, które powinno być naprawdę epickie, a jest zaledwie interesujące. Ogólnie jednak podobało mi się to wszystko bardziej, niż się spodziewałam (mam spory uraz do Tolkiena), i naprawdę będę czekać na drugi sezon. (Lierre)
Właściwie zgadzamy się z tym co piszesz, Lierre. Nie był to serial wybitny, nie był okropny, miał trochę naprawdę fajnych elementów, które sprawiały, że chcieliśmy jednak sięgać po kolejne odcinki. Miał parę okropnych rzeczy – jak wspomniana przez Paternoster Gang scena w slow mo z jadącą na koniu Galadrielą – ale nawet one nas nie zniechęciły, tak jakby mogły. A jednocześnie przy tym jaki budżet miał ten serial i ile nad nim pracowano, zastanawiamy się, co poszło nie tak. I że to mogła być naprawdę wybitna produkcja. Wizja twórcza, poruszanie się po obrzeżach tolkienowskiej mitologii i światotwórstwa całkiem nam odpowiada. Nie potrzebujemy remake’u Władcy Pierścieni, więc fajnie jest zobaczyć jednak trochę inną historię. A zarazem… to by się mogło lepiej kleić, mieć lepsze tempo, głębiej osadzać wszystkie postaci… No taki miszmasz, że w sumie nie wiemy, jak całościowo te Pierścienie władzy ocenić. (Ginny N.)
Bardzo chciałam polubić ten serial. Głównie ze względu na nostalgię – jak kiedyś pisałam na Whosome, Tolkien to kawał mojego dzieciństwa i młodości, który kojarzy mi się po prostu dobrze i chciałam, by tak pozostało. I z pewnym zaskoczeniem konstatuję, że… udało się. To nie jest wybitne fantasy, nie jest to też nowa ekranowa rzeczywistość, który miałby szansę mnie uwieść jak Koło czasu czy Cień i kość, nadal jednak ma to, co jest dla mnie w fantastyce najważniejsze: bohaterów, których polubiłam i zaangażowałam się w ich historie i interesujący, złożony świat, na który po prostu dobrze się patrzy. Doceniam też różnorodność i dużą liczbę pierwszoplanowych bohaterek kobiecych (drugoplanowych też) oraz naprawdę interesujących złoli, ze wskazaniem na Adara i Halbranda. Szczególnie ten drugi idealnie trafił w moją słabość do skomplikowanych czarnych charakterów – Sauron jako oko był… cóż, żaden, miło więc zobaczyć jego backstory. Z nadzieją czekam na kolejne sezony. (Paternoster Gang)
Chcecie podyskutować o serialu? Zapraszamy do grupy Polifonia fantastyczna!

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.