Imogen, oczywiście to opowieść o odkrywaniu własnej tożsamości – oraz o tym, czy łatwo być hetero w queerowym środowisku. Odpowiedź na to pytanie jest co najmniej niejednoznaczna.
Imogen Scott jest heteroseksualną (to wypada podkreślić trzy razy!) Sojuszniczką osób LGBTQ+, taką przez bardzo duże „S”. Należy do szkolnego Koła Wsparcia dla osób LGBTQ+ i wspierających, a także uważnie wsłuchuje się w potrzeby swojej bardzo „radośnie queerowej” siostry oraz dwóch przyjaciółek. Pierwsza z nich, Gretchen, jest typem aktywistki, bardzo mocno akcentującej zarówno swoją tożsamość osoby queerowej jak i warunki na jakich – jej zdaniem – społeczność LGBTQ+ powinna funkcjonować. Druga, Lily, wyoutowała się dopiero pod koniec liceum – gdy poznajemy nasze bohaterki, Lily od pół roku jest już studentką, a Imogen właśnie odwiedza ją na uczelni po długim okresie niewidzenia się. Przy okazji ma także poznać nową „tęczową rodzinę” koleżanki. Już na wstępie okazuje się, że zawstydzona swoim brakiem doświadczeń natury romantycznej Lily opowiedziała znajomym, że Imogen to jej… była (biseksualna) dziewczyna oraz, że pomimo rozpadu ich związku nadal łączy je serdeczna przyjaźń. Imogen, z natury raczej mało asertywna i wybitnie niekonfliktowa, „dla dobra sprawy” wchodzi więc na kilka dni w rolę osoby biseksualnej. W zasadzie pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nieodparte wrażenie, że jedna z koleżanek Lily, obłędnie dobrze wyglądająca w marynarkach Tessa, wydaje się flirtować z Imogen… ale to przecież niemożliwe, prawda?!
Jedynym sposobem, by wpuścić kogoś do swojej rzeczywistości, jest opowiedzenie jej od nowa
Imogen, oczywiście to pierwsza przeczytana przeze mnie książka Becky Albertalli – jakimś cudem ominęły mnie takie pozycje jak Simon oraz inni homo sapiens czy Leah gubi rytm – przystępując do lektury nie miałum zatem szczególnych oczekiwań co do jej treści. Streszczenie na czwartej stronie okładki sugerowało, że będzie to opowieść o odkrywaniu własnej queerowości: jednakże zamiast historii w rodzaju „ach, całe życie wydawało mi się że jestem heteroseksualna, ale teraz poznałam tę dziewczynę i wszystko wskoczyło na miejsce” otrzymujemy o wiele bardziej złożoną i skomplikowaną próbę żarliwego utrzymania przez naszą bohaterkę „heteroseksualnego status quo”.
Niemal od zawsze otoczona przez osoby LGBTQ+, Imogen jest bardzo wyczulona na wszelkiego rodzaju „przywłaszczanie sobie queerowej tożsamości”. Znalezienie się nagle w gronie osób, które uważają ją za biseksualną, wywołuje u niej szereg wątpliwości. Owszem, chce pomóc Lily zachować w tajemnicy „niewinne” kłamstewko, jakoby kiedyś łączyło je coś więcej niż przyjaźń, ale podawanie się za osobę nie-hetero to dla niej spory stres. Kiedy cała grupa przymierza kostiumy na imprezę w stylu dark academia, jedno z przyjacioł (to nie literówka: w grupie jest osoba niebinarna) Lily stwierdza, że „energia bi [u Imogen] przebija sufit”, skłaniając bohaterkę do przemyśleń o „naturze biseksualności”.
Jak dziwnie trzeba siadać, by się zaliczać do osób biseksualnych? (…) Czy KAŻDA dziewczyna hetero jest biseksualna, tylko w złych ciuchach?
Do tej pory Imogen nie rozpoznawała u siebie żadnych „symptomów queerowości”. Dopiero zmiana optyki obserwujących ją osób spowodowała, że zaczyna zastanawiać się nad wrażeniem jakie na nich wywiera. Zamiast jednak zadumać się nad tym, jak długo zajęło jej odkrycie swojej nieheteronormatywności, Imogen zdecydowanie odsuwa od siebie wszelkie myśli tego typu, skupiając się na tym, w co zawsze wierzyła, czyli na byciu hetero.
A mimo to, nawet po powrocie do domu ciągle siedzi w telefonie i wymienia potencjalnie dwuznaczne wiadomości z Tessą.
Trzeba sobie zasłużyć na orientację LGBTQ cierpieniem
W tym miejscu do akcji wkracza Gretchen, niekoniecznie cała na biało.
Na nieśmiałą sugestię Imogen, że to co czuje do Tessy może być czymś więcej niż tylko przyjaźnią, Gretchen reaguje bardzo gwałtownie, przypominając przyjaciółce że „przecież jest hetero”. W ramach ekspozycji dowiadujemy się, że z powodu złych doświadczeń z przeszłości Gretchen jest mocno wyczulona na queerbaiting. Kwestionuje nawet przynależność pewnej osoby do społeczności LGBTQ+, ponieważ przychodząc po raz pierwszy na spotkanie szkolnego Koła Wsparcia osoba ta nie zdecydowała się podać swoich zaimków. Dla Gretchen automatycznie oznacza to, że jest „zakamuflowaną/ym hetero”, kimś zaburzającym bezpieczeństwo Koła i należących do niego osób queerowych, w imieniu których dziewczyna nie waha się wypowiadać. Z podobnych powodów bagatelizuje wątpliwości Imogen, której coraz bardziej podoba się Tessa. Robi to zresztą w sposób wybitnie obcesowy, zbijając wszelkie argumenty jakie Imogen sobie przygotowała krótką wypowiedzią w rodzaju: „Wydaje ci się, że jesteś queer? Eee, na pewno nie!”. Idzie także o krok dalej, próbując „wyoutować Imogen” jako hetero w obecności przyjacioł Lily – w tym Tessy. Z perspektywy Imogen, próbującej uporządkować sobie uczucia żywione do Tessy (a także do innych dziewczyn, które kiedyś podobały jej się „wyłącznie platonicznie”), postawa Gretchen jest bardzo niszcząca i toksyczna. Wątpliwości bohaterki, zamiast zmniejszać się dzięki wsparciu przyjaciółki, tylko narastają.
Czy ktokolwiek wie to [że jest bi] tak naprawdę, na stop procent? Musi być jakaś szansa na to, że to sobie wmówiłam, prawda? Tak właśnie brzmi zinternalizowana bifobia.
Gretchen wydaje się wychodzić z założenia, że na przynależność do społeczności osób LGBTQ+ trzeba sobie w jakiś sposób zasłużyć i dać temu dowody – w korpomowie powiedziałoby się o „przedstawieniu odpowiednich referencji”. Jednym z pobocznych wątków książki jest dyskusja pomiędzy Gretchen a Edith, młodszą siostrą Imogen, o niedawnym wyoutowaniu się aktorki grającej queerową postać w popularnym serialu. Gretchen ma celebrytce za złe, że nie ujawniła swojej orientacji seksualnej wcześniej, tym samym „wprowadzając fanów w błąd” co do swojej heteroseksualności – choć, jak słusznie zauważa Edith, de facto aktorka nigdy heteroseksualna nie była. Bojowo nastawiona Gretchen nie bierze pod uwagę ani tego, że każdą osobę kształtują inne doświadczenia (nie każdy może czy wręcz musi być świadomy swojej queerowości już w przedszkolu), ani faktu, że rozpoznanie tożsamości seksualnej może być utrudnione przez zinternalizowaną homo- czy bifobię. Krótko mówiąc, nie każda osoba ma możliwość żyć w swojej prawdzie, ale jeśli już się na to zdecyduje – chyba lepiej byłoby okazać jej wsparcie, niż umniejszać jej doświadczeniu.
To generalnie bardzo trudny wątek, którego nie spodziewałum się znaleźć w powieści YA. Niewiele znam przykładów książek czy dzieł kultury, w których postać QUEEROWA tak ostro i otwarcie kwestionowałaby potencjalną nieheteronormatywność bliskiej sobie osoby. Pod tym względem Imogen, oczywiście zafundowała mi sporą porcję nowych przemyśleń i refleksji.
Coś jakby się wzięło słowo „przyjaźń” i je podkreśliło
Gwałtowna reakcja Gretchen pogłębia rozterki Imogen, próbującej odnaleźć się w nowej dla niej sytuacji (potencjalnej) biseksualności. Bohaterka wciąż stara się rozpoznać uczucia jakie żywi do Tessy, powoli orientując się, że może to być coś więcej niż ciekawość i fascynacja. Wiąże się to też z dopuszczeniem możliwości, że absolutnie, „oczywiście”, heteroseksualna Imogen wcale heteroseksualna nie jest – a to dopiero początek drogi ku pełnej samoakceptacji.
Czy naprawdę muszę to ogłaszać? Czy nie mogę czegoś czuć, czegoś przeżywać, bez analizowania tych uczuć i przeżyć już do końca życia?
Obserwowanie wewnętrznych zmagań Imogen nie jest łatwe – przez większą część książki ma się ochotę zrobić to, czego nie zrobiła Gretchen, czyli przytulić Imogen i zapewnić ją, że nie musi znać wszystkich odpowiedzi na dręczące ją pytania. Na razie powinna dać sobie czas na PRZEŻYWANIE nowych, dobrych uczuć, jakie wyzwala w niej Tessa – ich wnikliwa analiza uzupełniona wykresami, przypisami i wartościami procentowymi może spokojnie poczekać.
„Obietnica przestrzeni dla różnorodności”
To wyrażenie, pojawiające się pod koniec książki, bardzo dobrze określa myśl z jaką pozostawiła mnie lektura. Imogen, oczywiście to przede wszystkim historia o tym, że warto być otwartym na zmiany w nas samych oraz w innych osobach – nie zamykać się na nowe uczucia, myśli czy doświadczenia. W moim przypadku takim doświadczeniem było spotkanie z twórczością Becky Albertalli, do której zamierzam jeszcze powrócić. Co do Imogen – musicie sprawdzić sam_, jak przebiegła jej „konfrontacja” z własną orientacją seksualną i czy wszystko dobrze się skończyło. Ze swojej strony mogę tylko serdecznie was do tego zachęcić. Stwórzmy więcej bezpiecznej przestrzeni dla wszystkich osób poszukujących – a przy okazji okażmy wsparcie tłumaczce książki, czyli naszej redakcyjnej dziewiętnastce. Niech dalej zaprasza czytelników do nowych światów!
Becky Albertalli, Imogen, oczywiście
Tłumaczenie: Joanna Kaniewska
Wydawnictwo Czarna Owca, 2024
Dziękuję wydawnictwu oraz tłumaczce za egzemplarz recenzencki.
(osobatywy; onu/jenu) Queerowa osoba lewicująca. Pisze, piecze chleby, rozgląda się po świecie. Jej totemami są River Song i Lady Mary Crawley. Chętnie skoczy w czarną dziurę za Kathryn Janeway lub Gabrielem Lorcą. Przepada za dragiem.