Wychodzący od siedmiu lat fanzin „Biały Kruk” doczekał się pierwszego numeru wydanego na papierze. Poświęcony fantastyce socjologicznej, miał premierę na tegorocznym Polconie-Coperniconie. Przyjrzyjmy się, co kryje się w środku.
„Biały Kruk”
Pierwszy numer fanzinu wydawanego przez Klub Miłośników Fantastyki Biały Kruk ukazał się we wrześniu 2017 roku. Od tego czasu pojawiło się dwadzieścia siedem regularnych numerów oraz cztery specjalne. Czasopismo dostępne jest w formie darmowego PDF-a do ściągnięcia na stronie: KLIK.
Na łamach „Białego Kruka” zamieszczana jest proza, publicystyka i poezja „z gatunku szeroko pojętej fantastyki”, jak możemy przeczytać na stronie internetowej pisma. Nie ma żadnych dodatkowych założeń, misji ani wyznawanych wartości. Jedynymi zasadami są tematy poszczególnych numerów, które określają, jakiego rodzaju treści mają być publikowane. Większość wydanych „Białych Kruków” zawierała opowiadania przesłane z otwartego naboru, chociaż przy niektórych wydaniach specjalnych zdarzały się w całości zawierające teksty zamawiane albo też napisane przez osoby związane z redakcją pisma.
„Biały Kruk” jest w całości nieprofesjonalnym zinem, stąd też nie ma wynagrodzenia dla osób publikujących swoje prace. Warstwa graficzna jest bardzo prosta, w każdym numerze pojawia się kilka pełnostronicowych grafik, sugerując całkowite skupienie czytelnika na czytanych treściach.
Najnowszy numer został poświęcony fantastyce socjologicznej oraz zrealizowany przy współpracy ze studentkami Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, które zredagowały wszystkie utwory. Zaś okazją do przejścia w papier miało być czterdziestolecie pierwszego wręczenia Nagrody Fandomu Polskiego imienia Janusza A. Zajdla. A cóż może być lepszym prezentem od czasopisma, jak nie numer inspirowany właśnie twórczością autora Limes inferior?
Fantastyka socjologiczna
Zanim przejdę do omawiania poszczególnych utworów, chciałbym się skupić na temacie tego numeru. Z fantastyką socjologiczną jest ten problem, że ma ona dwa znaczenia, które niekoniecznie się pokrywają. W szerokim świecie (to znaczy literatury pisanej i czytanej po angielsku) mówimy o social science fiction, gdy omawiamy książki, które ekstrapolują aktualne trendy w społeczeństwach i pokazują, jakie mogą być konsekwencje różnych zjawisk społecznych w niedalekiej bądź nieco dalszej przyszłości – taką książką jest chociażby Wszyscy na Zanzibarze autorstwa Johna Brunnera. Innym nurtem jest tworzenie hipotetycznych społeczeństw żyjących i rozwijających się w zupełnie innych warunkach niż nasze. Najczęściej są to opowieści o mieszkańcach innych planet, mniej lub bardziej różniących się od naszej – i takimi przykładami fantastyki socjologicznej będą powieści Ursuli K. Le Guin z cyklu Ekumena, jak Lewa ręka ciemności czy Wydziedziczeni.
W tym przypadku element spekulatywny (czyli to, co sprawia, że mówimy o science fiction – nie zawsze będzie to element typowo fantastyczny, dziwny albo futurystyczny, czasami wystarczy wskazanie, że historia potoczyła się nieco inaczej albo jak mogłaby się potoczyć dalej) wpływa na życie społeczne, zjawiska polityczne, obyczajowe, to, jak ludzie żyją i co robią. I o tym zazwyczaj są te książki.
Natomiast w naszym wspaniałym kraju używamy terminu fantastyka socjologiczna, gdy mówimy o specyficznej grupie prozy powstałej w drugiej połowie istnienia ojczyzny ludowej, mocno skupionej na kontestowaniu zastanego porządku społecznego. Życie w PRL było tematem ogromnej liczby utworów stworzonych w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Czasem było to wskazywanie absurdów życia codziennego podkręconych do komicznego efektu, jak chociażby filmy i seriale w reżyserii Stanisława Barei (Miś, Alternatywy 4), metaforyczne pokazanie trudów życia w takich realiach (Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu Stanisława Barańczaka albo Bez końca Krzysztofa Kieślowskiego) – natomiast wszystkie te utwory działy się w ówczesnej Polsce.
Mieliśmy też serie filmów i książek, które korzystały z konwencji metaforycznego science fiction, gdzie daleka przyszłość, obce planety albo dziwaczne krainy udawały, że wcale tym PRL nie są. Teoretycznie po to, żeby oszukać cenzurę, chociaż każdy dokładnie wiedział, o czym to wszystko jest. Do takiej twórczości należą książki Janusza A. Zajdla (najbardziej znane to Paradyzja i Limes Inferior), Edmunda Wnuka-Lipińskiego (trylogia Apostezjon), czy też filmy Juliusza Machulskiego (Seksmisja, Kingsajz).
Oglądając i czytając te utwory socjologiczne, można w nich odnaleźć charakterystyczny motywy. Ich bohaterami są mężczyźni – młodzi lub w średnim wieku – którzy nie mają żadnej rodziny albo w jakiś sposób ją stracili. Nie zajmują się zwyczajnym życiem, są albo smutnymi intelektualistami, albo cwaniaczkami szukającymi sposobu na wybicie się – stąd też w opowieściach o nich za bardzo nie widzimy, jak wygląda życie ogromnej większości mieszkańców państwa ludowego.
Ci bohaterowie na skutek nieszczęśliwego przypadku albo własnej nieustępliwości w tropieniu prawdy zaczynają poszukiwać przyczyny, dla której nie ma swobody politycznej, istnieje cenzura wypowiedzi, nie można wyjeżdżać za granicę. Zazwyczaj odkrywają, że przyczyną wszelkiego zła jest narzucona przez obcą wolę (często kosmitów zza wschodniej granicy) zbrodnicza władza i podejmują dwa rodzaje działań: albo próbują uciec na wolność, albo też obalić tyranów.
Dlatego też często mówiąc o fantastyce socjologicznej, szczególnie tej pisanej w Polsce, również w czasach transformacji ustrojowej i później, ma się na myśli książki nawiązujące klimatem bądź rozwiązaniami narracyjnymi do Janusza A. Zajdla i innych twórców z tamtej epoki. Natomiast wraz z mijającym czasem coraz częściej termin ten dotyczy znaczenia z literatury anglojęzycznej, chociaż powinniśmy pamiętać o obu.
Zatem co znajdziemy w numerze „Białego Kruka” poświęconego właśnie fantastyce socjologicznej?
W ogłoszeniu otwartego naboru opowiadań zakres tematyczny został nakreślony następująco: Chcielibyśmy Was zachęcić do napisania własnych wizji przyszłych społeczeństw[,] wykorzystując nurt fantastyki socjologicznej niczym Janusz A. Zajdel. Każdego dnia możemy dostrzec coraz to gwałtowniejsze zmiany i konflikty, jakie [rozgrywają się] dookoła nas. Również te społeczne. Jest to moment, gdzie warto ponownie spojrzeć przychylnym okiem na ten nurt i wykorzystać go w swojej Twórczości. (…)
[Nadesłany tekst] powinien być na temat, czyli być w nurcie fantastyki socjologicznej, będącego częścią fantastyki naukowej.
Bardzo prosimy, by Wasze utwory nikogo nie obrażały i nie popadały w skrajności. Krytyka zjawisk i kierunków tak, ale bez bycia niepotrzebną agitacją. Dobry utwór zmusza do myślenia, skłania do dyskusji i polemiki literackiej.
Czyli opublikowane utwory powinny raczej nawiązywać do pierwszej definicji terminu fantastyka socjologiczna, przy zaznaczeniu, że powinien w nich być wyraźny element spekulatywny oraz poszczególne opowiadania nie powinny być zakamuflowaną deklaracją polityczną. A co w takim razie dostaliśmy?
Omówienie zawartości numeru
Po wstępniaku wprowadzającym w tematykę, napisanym przez redaktora naczelnego pisma Grzegorza Czapskiego, mamy zapis przeprowadzonego przez tegoż naczelnego wywiadu z Jadwigą Zajdel, wdową po autorze Paradyzji.
Wywiad skupia się na tym, jakim człowiekiem był zmarły już prawie czterdzieści lat temu autor, w jaki sposób angażował się w działania fanowskie i środowisko osób związanych z ówczesną literaturą science fiction. Przy czym jest to lektura dla osób, które raczej znają jego książki – pani Jadwiga również zajmowała się redagowaniem powieści i opowiadań męża, zatem można by się pokusić o rozmowę o poszczególnych tytułach i motywach – ale to wymagałoby wywiadu o wiele dłuższego niż ten.
Dla mnie najciekawszymi informacjami były właśnie te dotyczące konkretnych motywów z książek – jak chociażby to, że pomysły do Limes inferior rodziły się podczas pobytu Zajdla na początku lat osiemdziesiątych w Stanach Zjednoczonych, co też przypomina, że ta książka wykracza poza jednowymiarową krytykę ustroju socjalistycznego, ale też ma dużo bardziej uniwersalną wymowę. Wspomniane jest, że powieść ta czytana dzisiaj dotyczy przede wszystkim inwigilacji i podejścia do prywatności.
Natomiast bardzo się cieszę, że tego typu materiał ukazał się drukiem – opowieści dotyczące historii literatury i fandomu zasługują na wydawanie i przypominanie. Szczególnie sprzed tak wielu lat.
Po wywiadzie resztę numeru stanowią już opowiadania. Dziewięć tekstów zajmujących sto sześćdziesiąt stron. Idąc po kolei:
Ten obcy Dominiki Tarczoń
To właściwie współczesna historia obyczajowa z bardzo lekko zarysowanym elementem spekulatywnym, traktująca o młodzieżowej potrzebie znalezienia zrozumienia i kontaktu z innymi w trudnym momencie dorastania. Jest to bardzo uniwersalne i emocjonalne, pisane z punktu widzenia osób, które przechodzą ten okres i usiłują zrozumieć, co się z nimi dzieje.
Jej świat Izabeli Grabdy
Co by było, gdybyś została sama w świecie? Bohaterka jest ukazana w chwili spełnienia swojego marzenia – nagle zostaje sama i nikt jej nie przeszkadza, nie marudzi i nie wchodzi na głowę. Wtedy odruchowo zaczyna robić to, co według niej powinna robić – czyli przerazić się i wyruszyć na poszukiwania męża i dzieci. Dopiero w trakcie poszukiwań po opustoszałej Polsce zaczyna zastanawiać nad dotychczasowym życiem, relacjami z innymi oraz tym, jak znalazła się w tym miejscu i czego w zasadzie chce. To jest pięknie napisane opowiadanie, z bardzo współczesnym strumieniem świadomości i oniryczną atmosferą. Chętnie czytałbym więcej takich tekstów, bo to są rzeczy, które mają szanse na nominacje zarówno do nagród fandomowych, jak i do Nike.
Oszukać system Joanny Turchan
To historia kobiety, która podejmuje decyzję urodzenia dziecka, mimo że jej partner uważa, że jest nosicielem kiepskiej puli genetycznej, przez co nie powinien zostawać ojcem. Opowiadanie napisane jest w niezwykle chłodny sposób, nawet mimo przyjęcia narracji pierwszooosobowej – bohaterka opisuje kolejne dni, następstwa podjętej przez siebie decyzji oraz reakcje otoczenia na to, co robi. Jest to oczywiście komentarz na temat tego, w jaki sposób rodzicielstwo przestaje być prywatną decyzją dwojga ludzi, a staje się czymś, co wymaga komentarzy wszystkich dookoła.
Wolność słowa Wojciecha Moski
Bardzo orwellowska w tonie i stylu opowieść o społeczeństwie komunikującym się w sposób telepatyczny, w którym wszystko jest optymalne i policzone. Bohaterem jest chłopak w wielu szkolnym. Ucząc się o dawnym okresie błędów i wypaczeń, związanym z prymitywnymi sposobami kontaktów, postanawia dokonać aktu buntu i zacząć mówić.
Syndrom gotującej się żaby Magdaleny Anny Sakowskiej
Elementem spekulatywnym jest tutaj rozwinięta technologia pozwalająca na przeprowadzanie procesu terapeutycznego w taki sposób, że można przeżyć w wirtualnej postaci różne warianty trudnych decyzji i wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało osiągnięcie celu wyznaczonego w terapii. Koncept jest o tyle ciekawy, że pokazany na przykładzie zwykłej kobiety, która nie radzi sobie z tym, co ją spotyka, ale nie ma żadnych przerażających tragedii ani dołującego ciężaru – bohaterka to jest współczesna everywoman, usiłująca żyć najlepiej, jak potrafi, czująca się źle w otaczającym ją świecie.
Rezerwat geniuszy Adama Fronia
Opowiadanie tak mocno nawiązujące do twórczości Stanisława Lema, że mogłoby być fanfikiem zarówno do Cyberiady, jak i do Edenu. Para podróżników, przypominająca Trurla i Klapaucjusza przybywa do obcej cywilizacji (która wcale nie jest naszym współczesnym światem), oglądając, jakie ta ma problemy ze stanem edukacji społeczeństwa oraz poziomem komunikacji publicznej, wszystko to w próbie nawiązania do lemowej groteski.
Bez zmian Jagody Kościelniak
Właściwie jedyne opowiadanie w całym zbiorze mocno nawiązujące do książek Janusza A. Zajdla. Mamy tutaj zamkniętą społeczność o ściśle określonych prawach, które oficjalnie służą temu, żeby wszyscy byli długowieczni w ciągłej szczęśliwości, ale jakoś tak znajdują się ludzie, którzy wcale nie są tym zachwyceni i zaczynają zadawać niewygodne pytania.
Perfekcyjna harmonia Barbary Uznańskiej-Loch
Kolejna opowieść o przyszłość medycyny i terapii. Mamy tutaj małżeństwo, które decyduje się na przeprowadzenie eksperymentalnej procedury umożliwiającej neurodostrojenie – dzięki środkom chirurgiczno-chemicznym nie będzie już problemu z niezgodnością charakterów i kłótniami, tylko para stanie się jednomyślnym wspaniałym małżeństwem. A w tle dyskusja o przenoszeniu odpowiedzialności za własne życie i decyzje na innych ludzi czy też pseudonaukowe teorie.
Noga w drzwi Katarzyny Okelo
Historia załogi statku kosmicznego podejmującego próbę emigracji do lepszego świata, ze skupieniem na samej podróży, emocjach przy zderzeniu się z wszystkimi problemami związanymi z zamkniętymi granicami oraz relacjach między ludźmi, którzy uwierzyli, że w końcu się uda.
Warstwa graficzna
Opowiadaniom towarzyszą trzy całostronicowe ilustracje autorstwa Gabrieli Skrzeczkowskiej, Karoliny Gierak i Dewory Kamienieckiej. Okładkę zaś zdobi wizerunek wielkiego miasta, po którym przechodzi ogromny wir – raczej nie nawiązuje to w żaden sposób do treści, ponadto wcale nie jestem przekonany, że nie została ona wykonana bez użycia narzędzi sztucznej inteligencji. Ale za to jest audiodeskrypcja okładki – bardzo mnie cieszy, że ten trend jest coraz powszechniejszy.
Fantastyka socjologiczna AD 2024
Jakie wnioski można wysnuć z lektury takiego zestawu? Poszczególne opowiadania są niezwykle różnorodne – zarówno jeśli chodzi o stylistykę i tematykę, jak i sprawność w użyciu narzędzi literackich. Również jeśli chodzi o faktyczne zanurzenie w konwencje science fiction – niektóre z przedstawionych tutaj opowiadań (Ten obcy i Jej świat) równie dobrze mogłyby być „zwykłymi” obyczajowymi współczesnymi utworami, a z drugiej strony są opowiadania bardzo silnie nawiązujące do klasyki SF – do konkretnych autorów (Rezerwat geniuszy i Bez zmian) albo też wykorzystując konwencje do powiedzenia czegoś ważnego o zmianach technologicznych, a co za tym idzie właśnie społecznych (Oszukać system i Perfekcyjna harmonia) – bo przecież tego chyba oczekujemy od fantastyki socjologicznej, czyż nie?
Mam też jedną refleksję po przeczytaniu całego czasopisma. Jak wspomniałem wcześniej, bohaterowie książek i filmów z lat osiemdziesiątych dążyli do tego, żeby dowiedzieć się, DLACZEGO jest tak źle, co sprawia, że rzeczywistość dookoła nich nie jest tak wspaniała, jak być mogła – i zazwyczaj dostawali odpowiedź na to pytanie; ponadto wskazywali, co można zrobić, żeby coś zmienić (albo emigracja, albo próby zmiany politycznej). Bohaterowie współczesnych tekstów nie zastanawiają się, co takiego dzieje się z ich światem, czemu jest źle – i idąc dalej, nie myślą o tym, co można by zrobić. To nie są bohaterowie, których głównym imperatywem jest aktywne działanie w celu poprawy losu ludzi dookoła. Świat jest zły i nic w zasadzie nie da się z tym zrobić. Trochę to smutna konstatacja, ale literatura science fiction raczej nie miała w swoich założeniach pokrzepiania serc, ale raczej wskazywania różnych postaw społecznych i ich konsekwencji.
Lekturę oceniam na niezwykle udaną – dało to do myślenia i pokazało, że fantastyka naukowa potrafi opisywać problemy współczesnego świata, zadawać trudne pytania i dotykać bolących miejsc w sposób atrakcyjny dla czytelnika. Oby więcej takich tekstów – i oby więcej numerów „Białego Kruka”.
Łodzianin sercem i pochodzeniem; twórca i działacz w fundacji iatelier; redaktor i wydawca antologii fanowskich Magiczna Łódź i Dzień po najczarniejszej nocy; autor niezależnych spektakli teatralnych, czytelnik, widz, w chwilach słabości również organizator.