Demon Luster to tajemnice z przeszłości, wszystkowiedzący duch ciotki i jeszcze więcej Pecha (tym razem bardziej materialnego niż kiedykolwiek). Czy to wystarczy, żeby stworzyć udaną kontynuację powieści?
Dla tych, którzy nie pamiętają – Szamanka od umarlaków skradła moje mroczne niczym bezchmurny dzień serduszko. Przypadł mi do gustu styl Raduchowskiej, to, jak wykreowała bohaterów i świat dookoła nich. Po Demona Luster – bezpośrednią kontynuację – sięgnęłam bez większych obaw.
To wznowienie w wydaniu miętowym również ma dołączone do powieści opowiadanie – Gdy zapłacze rajski ptak. Wyszło troszkę krótsze niż Maszkarada z pierwszego tomu, natomiast wciąż, jako czytelnicy, dostajemy trochę ponad sześćdziesiąt stron literackiej dobroci. I tak jak poprzednio – lektura dodatku nie jest wymagana, by móc zanurzyć się w fabule Demona Luster. Pozwala nam natomiast lepiej zrozumieć bohaterów. W opowiadaniu Martyna Raduchowska bliżej przedstawia czytelnikom postać Joanny – harpii, która przed śmiercią padła ofiarą czarnomagicznego zaklęcia.
Czytając Gdy zapłacze rajski ptak, miałam wrażenie, że historie Idy i Joanny to dwie strony tej samej monety. Obie pochodziły z magicznych rodów, obie urodziły się bez magii (w przypadku Idy głęboko przez wiele lat wierzyła w to jej rodzina), obie w pewien sposób czuły się wykluczone. Mimo tego że Joanna miała kochającą rodzinę, a jej ludzkie życie dawało jej wiele radości, i tak nie potrafiła czuć się w pełni usatysfakcjonowana. Autorka w opowiadaniu skupia się na tym, do czego możemy się posunąć, aby móc poczuć się częścią społeczności, do której nam blisko, ale jednak nie możemy w pełni do niej należeć.
Akcja Demona Luster jest bezpośrednio powiązana z pierwszą częścią cyklu o Szamance. Ida, aby ratować własną skórę, musi odnaleźć uprowadzoną duszę Mikołaja. Wszystko rozgrywa się o stawkę o wiele większą niż poprzednio – dosłownie mamy tutaj do czynienia z sytuacją być albo nie być. Szczerze powiedziawszy, dawno nie spotkałam się z tak realnie przedstawioną reakcją bohaterki na zagrożenie w takiej skali. Ida jest poważnie przerażona, a stres, jakiemu została poddana, wyraźnie odbija się na jej zdrowiu. Widać to pomimo zachowanej lekkości pióra, za którą chwaliłam też pierwszą część cyklu.
Pozostając przy chwaleniu konstrukcji głównej bohaterki, wypada też zahaczyć o rozwijającą się relację Idy i magii. Szamanka wciąż pozostaje nieprzychylna światu magii i najchętniej uciekłaby od niego gdzie pieprz rośnie. Powoli jednak zaczyna akceptować swoją rolę – tym bardziej, że udaje jej się nawiązać kilka nietuzinkowych przyjaźni. To, co jednak szczególnie mi się podoba, to to, że Ida się uczy. Zapewne nie tylko mnie razi, gdy autorzy w wypadku kontynuacji zapominają, że wciąż mogą eksplorować wykreowany świat, a ich postaci powinny się rozwijać. Ida nie stoi w miejscu – i tak jak w poprzedniej części raczkowała jako szamanka od umarlaków, tak teraz zaczyna w tym świecie chodzić. Intensywnie poszerza swoje kompetencje i kto wie, może w trzeciej części nawet pobiegnie.
Raduchowska nie zapomina też o tym, że w pierwszej części cyklu świat przedstawiła raczej szczątkowo. Zresztą nic dziwnego – Ida niczym Roszpunka zamknięta w rezydencji pod czujnym okiem rodziców nie miała nawet jak go poznać, a potem kontakty z nim ograniczyła do minimum, a co za tym idzie – i my mieliśmy je niewielkie. W Demonie Luster dochodzi jeszcze perspektywa Kruchego – egzorcysty i pracownika WON-u. Dzięki jego spojrzeniu wchodzimy głębiej w świat magii. Autorka jak zawsze daje popis kreatywności, wprowadzając bohaterów o nietypowych talentach… Zresztą ostatnie, co mogłabym zarzucić Martynie Raduchowskiej, to stereotypowe przedstawienie czarodziejskiego świata.
Trochę za to żałuję, że w Demonie Luster nie bawiono się już tak motywami z wierzeń z różnych kultur. Oczywiście jest to jak najbardziej usprawiedliwione tym, że Ida ma jedną konkretną misję i nie ma czasu skupiać się na sprawach medium. Zresztą druga część cyklu jest znacznie bardziej niespokojna. Czujemy, jak bohaterce w kark dyszy nicość, Pech, a nawet mało przyjazne dowództwo, a wszystko to ma miejsce w trakcie poszukiwań tytułowego Demona Luster.
Historia antagonisty, którą zmuszeni jesteśmy poznać, nie jest jakoś niesamowicie oryginalna. Pewnie sporo osób byłoby w stanie wymienić kilka podobnych, natomiast podoba mi się to, w jaki sposób przychodzi nam się zapoznać z życiem złoczyńcy. Jest to podróż przez pamięć, ale pozbawiona linearności. Wspomnienia dostrzegamy w chaosie, czasem brak szczegółów, więc wraz z Idą szukamy wskazówek, kluczymy i próbujemy złożyć nieliczne elementy układanki w logiczną całość.
Fabularnie nie mam niczego tej historii do zarzucenia, ale czasem czuć było, że pewne rzeczy trącą myszką. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na to, ile razy mówiło się o oczach bohaterów i to w taki sposób, że przypomniała mi się złota era fanfiction do anime i połowa bohaterów była niebieskowłosa lub purpurowooka. No nie mogłam się nie zaśmiać, gdy jeden z bohaterów, opisując w rozmowie Kruchego, powiedział, że ma „czarne włosy do ramion, stalowe oczy”. Już nie wspomnę o piaskowych, modrych… Cała paleta się tam uzbierała, ale nie mogę tego nazwać jakąś rażącą wadą. Ot, człowiek sobie przypomniał, że był taki moment w literaturze, gdy wszyscy musieli mieć jakoś super opisany kolor oczu.
Na koniec, podobnie jak ostatnio, miałam okazję posłuchać też audiobooka. Dla tych, którzy wolą sobie książki poznać w formie słuchanej, mogę szczerze polecić tę wersję Demona Luster. Porządna realizacja i bardzo fajna lektorka.
Martyna Raduchowska, Demon Luster, Wydawnictwo Mięta 2025. Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Przy okazji zapraszamy też do lektury naszego wywiadu z autorką: KLIK.

Z wykształcenia filolog rusycysta (ale nie ma zamiaru na tym kończyć, bo tytuły filolożskie chce zbierać jak pokemony). Profesjonalnie nawiedza biblioteki, czyta na wpół profesjonalnie i amatorsko tworzy stosiki… znaczy się książkowo-mangowe góry wstydu. Istota miliona pasji: czytanie, pisanie, rysowanie, oglądanie, cosplay, mitologie wszelakie, nauka języków, pieczenie, gotowanie… Żadne hobby jej niestraszne (chyba że trzeba biegać). Skarbnica wiedzy na tematy wampirze, wilkołacze, slasherowe i ogólnie dziwaczne.