Śmierć Viveka Ojiego Akwaeke Emezi wpadła mi w ręce trochę z przypadku, a trochę na próbę. Po prawdzie to zainteresowała mnie inna książka od tej osoby autorskiej – Głask – i właśnie dzielnie wyczekuję jej pojawienia się w bibliotece. Ot, czasem najdzie mnie na poszukiwanie literatury innej niż polska czy anglosaska – chcąc nie chcąc najbardziej dystrybuowana na naszym rynku. Jako że wypatrywana przeze mnie pozycja nie jest jeszcze dostępna, dosyć spontanicznie, bo na godziny przed wyjazdem na zimową przerwę, wypożyczyłam inną (jedyną) dostępną pozycję od Emezi. O książce nic wcześniej nie wiedziałam, nie czytałam recenzji, nawet okiem nie rzuciłam na tyłówkę.
Czy było warto? Oj, jeszcze jak! Niezmiernie się cieszę, że to właśnie z tą książką przyszło mi żegnać rok.
Wiem, trochę uprzedzam fakty. Tak od razu zdradzam, że wszystko super i fajnie, ale uznajmy, że to taka konwencja zgapiona od Emezi. Śmierć Viveka Ojiego zaczyna się od… śmierci, a potem się wracamy, znów pędzimy przed siebie i zwalniamy. Kluczymy po czasie i przestrzeni, wraz z bohaterami przeżywamy momenty, które doprowadziły do tej śmierci. Fabuła, jak już wspomniałam, nie jest przedstawiona linearnie. Różne warstwy przeszłości i teraźniejszości przeplatają się ze sobą i muszę zaznaczyć, że Emezi robi to bardzo umiejętnie. Jedna sprawa, że mimo tego błądzenia po kartach powieści, nie gubimy się w fabule, a z takim nawarstwieniem zdarzeń, bohaterów i perspektyw o pogmatwanie nietrudno. Druga rzecz – ten pozorny chaos bardzo dobrze się sprawdza, podbija napięcie, zdradza kolejne tajemnice, sprawia, że chcemy szukać rozwiązania.
Na tym etapie, gdy już wiadomo, że historia nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia, zapewne u części osób czytających ten tekst pojawia się pytanie: „Czy jest sens sięgać po książkę, której bohater umiera?” U mnie na pewno pojawiły się pewne obawy o to, czy uda mi się jakkolwiek zaangażować w tę historię, skoro wiem, jak się kończy. Czy uda mi się przywiązać do Viveka? Im jednak więcej kartek było za mną, tym bardziej uświadamiałam sobie, że śmierć w tym utworze nie jest taka ważna. Dzięki kilku pośmiertnym perspektywom bohatera wiemy, jak przyjął odejście i że dla niego jest to raczej etap historii, a nie jej koniec.
Co w takim razie jest ważne, skoro nie ta śmierć wyzierająca z tytułu?
Odpowiedź jest banalnie prosta: życie. Życie Viveka, ale nie z jego własnej perspektywy. Patrzymy na niego przede wszystkim oczami rodziny i przyjaciół. Dzięki temu możemy obserwować to, ile bohater znaczył dla innych, jak duży wpływ miał na nich i ich historie. A był to wpływ niemały, bo mamy do czynienia z postacią eksplorującą siebie – swoją tożsamość płciową i seksualność w patriarchalnym i konserwatywnym świecie. Emezi pokazuje szerokie spektrum reakcji nigeryjskiej społeczności na zmiany zachodzące w Viveku i to, że te zmiany nie są nikomu obojętne. Widzimy, jak pewne więzi się zacieśniają, inne luzują, a kolejne – znikają. Obserwujemy, jak bohaterowie uczą się akceptować inność swoją i otaczającego ich świata.
Ta historia jest o życiu – o życiu, które wpływa na innych; ale również o tym, jak życie toczy się po stracie. Tak jak wcześniej było ukazane spektrum reakcji na Viveka, tak i są ukazane różne reakcje na jego śmierć. Jak w prawdziwym życiu – każdy żałobę przeżywa w swoim tempie, pojawiają się wtedy różne myśli i reakcje. Emezi pisze o trudnym temacie, jakim jest żałoba, z wyczuciem – nie ucieka w niepotrzebny dramatyzm czy podniosłe tony, ale też niczego nie trywializuje. Potrafi poruszyć swoimi opisami i niejednokrotnie z oczu uciekła mi łza czy dwie.
Chciałabym też wspomnieć o przedstawieniu Nigerii w powieści. Widzimy jej tak naprawdę fragment – słodko-gorzki element. Częściowo zahaczamy o społeczność LGBT+, chociaż tak naprawdę zamykamy się w kręgu kilku Nigerwives (kobiet z zagranicy, które poślubiły Nigeryjczyków ) i ich rodzin. Emezi nie demonizuje ani nie gloryfikuje, ale wyraźnie pokazuje blaski i cienie środowiska, które zresztą zna od podszewki. W powieści nie ucieka od niewygodnych tematów takich jak bezpieczeństwo osób nieheteronormatywnych czy miejsce kobiet w wyraźnie patriarchalnym społeczeństwie. W Śmierci Viveka Ojiego więzi są bardzo ważne, więc warto przygotować się na to, że wspomniane tematy nie są poruszone w tle. Są elementem ścieżki, która prowadzi nas do tytułowej śmierci, a potem zostają z nami długo po niej. Mówi się o tym, jak rodzice i przyjaciele radzą sobie z odmiennością ich bliskich czy jak niszczą się związki pod naporem oczekiwań innych. Nie chcąc jednak kończyć pesymistycznie – mowa jest również o wsparciu, trosce i bezwarunkowej miłości, którą mają szansę uzyskać bohaterowie.
Nierzadko jest tak, że powieść zostawia mnie z kłębowiskiem myśli w głowie. Czasem te myśli trzeba rozplątać, poukładać – przekazać komuś dalej. Śmierć Viveka Ojiego to jedna z niewielu książek, które pozostawiły po sobie wiele emocji.
Akwaeke Emezi, Śmierć Viveka Ojiego, wydawnictwo Filtry, 2022. Tłumaczył Rafał Lisowski.

Z wykształcenia filolog rusycysta (ale nie ma zamiaru na tym kończyć, bo tytuły filolożskie chce zbierać jak pokemony). Profesjonalnie nawiedza biblioteki, czyta na wpół profesjonalnie i amatorsko tworzy stosiki… znaczy się książkowo-mangowe góry wstydu. Istota miliona pasji: czytanie, pisanie, rysowanie, oglądanie, cosplay, mitologie wszelakie, nauka języków, pieczenie, gotowanie… Żadne hobby jej niestraszne (chyba że trzeba biegać). Skarbnica wiedzy na tematy wampirze, wilkołacze, slasherowe i ogólnie dziwaczne.