Już pierwsze wrażenia o Tego lata znów się pożegnamy nastroiły mnie pozytywnie: okładka książki jest prześliczna, opis z tyłu przejmujący, a tematyka, choć ciężka, automatycznie mnie zainteresowała.
Od początku wiemy, że jedna z pary bliskich przyjaciółek umrze, a druga będzie zmagać się z żałobą. I że poruszone zostaną wątki spirytystyczne, wiara w duchy i kontakty z tymi, którzy odeszli. Trudno przy tym nie przyjąć jakichś wstępnych założeń, a moje, jak odkryłam z zadowoleniem, nie były zbyt trafne. Źle wytypowałam, która z przyjaciółek będzie narratorką i na ile rzeczywiste okażą się duchy. Faktyczna fabuła zdecydowanie przedstawia lepszą wersję tej historii.
Czytanie ze świadomością, że jedna z postaci umrze, wcale nie psuje efektu, a wręcz buduje napięcie i niepokój. Sprawia, że (metaforycznie) rozglądam się bacznie i wypatruję złego. Zamiłowanie przyjaciółek do horrorów wpływa na odbiór scen i podsuwa utarte motywy. Budowany nastrój sugeruje, że wydarzy się coś nadprzyrodzonego albo jakiś nieszczęśliwy wypadek. Rzeczywistość okazuje się bardziej tragiczna.
Po śmierci przyjaciółki narratorka przechodzi ciężką żałobę. Nie obserwujemy jej bezpośrednio przez ten rok między wydarzeniami w jedne wakacje a powrotem w to miejsce w kolejne. Razem z nią wracamy do chwil, kiedy spotyka się ze współczuciem, czasem litością i niepewnością innych, jak się przy niej zachować. Ona sama ma poczucie, że stała się obca w swojej skórze, bo jakaś jej część umarła wraz z przyjaciółką. Przechodzi terapię, procesuje żałobę, zostawia to za sobą – a przynajmniej tak uważa.
Ludzi nie da się wskrzesić, ale uczucia już tak. Wspomnienia. Ból.
Choćbyś sądził, że zostawiłeś je za sobą, to nieprawda. Zawsze będą czaić się w cieniu i wielokrotnie rozchlastają cię równie boleśnie jak za pierwszym razem.
Powrót do hotelu, w którym spędzały razem czas w każde wakacje, uderza w nią bardziej, niż się spodziewała. Odbywające się tam seanse, wiara gości hotelu i mieszkańców okolicy, pozornie nieomylne medium – to wszystko namawia ją do uwierzenia w duchy, a ona broni się przed tym do czasu, aż znaków od przyjaciółki z zaświatów nie przybywa i nie stają się coraz bardziej niewytłumaczalne.
Narracja i fabuła Tego lata znów się pożegnamy są bardzo dobrze skonstruowane, burzą pewność bohaterki i naszą, podnoszą wątpliwości i nadzieje. Obserwujemy wydarzenia z dwóch perspektyw, narratorki i kolegi z jej szkoły, które nie zawsze są spójne. Jest tu sporo dyskusji o tym, jakich zagrywek może używać medium, by przekonać klientów o swojej autentyczności, a jakich zdarza się używać telewizyjnym łowcom duchów, by utrzymać zaangażowanie widzów. Pojawia się krytyka praktyk żerujących na zrozpaczonych ludziach, szukających wybaczenia od bliskich zmarłych, albo zapewnienia o tym, że mają się dobrze.
Doceniam, że w książce opisanych jest wiele zmagań z utratą bliskich, nie tylko głównej bohaterki, ale też otaczających ją osób. Każda radzi sobie z tym na swój sposób, często niezrozumiały dla innych. Żałoba jest ukazana autentycznie. Jak możemy być przekonani, że mamy ją za sobą, a ona wraca w niespodziewanych momentach, czasem mocniejsza niż wcześniej. Jakie poczucie osamotnienia zostaje w nas po stracie, w miejscu kogoś, kogo kochaliśmy. Jakie poczucie winy potrafimy odczuwać, nawet jeśli nie mieliśmy żadnego wpływu na przebieg sytuacji. Jak niesprawiedliwe jest, że czasami nagle odchodzą osoby, które miały przed sobą jeszcze wiele czasu, marzeń, planów, miejsca na wykreowanie siebie.
Imogen i Natalie były nierozłączne i znały siebie nawzajem jak nikt. Ich relacja jest opisana szczegółowo i pięknie. Wzajemnie się wspierały i kibicowały sobie we wszystkim, co robiły. Da się wyczuć między nimi czułość i troskę, jedność pomimo wielu różnic. Miały trochę wspólnych zainteresowań, wiele cennych chwil i wzajemne zrozumienie, niejako swój własny język. Podobnie cenna relacja z inną osobą rozwija się stopniowo u narratorki w trakcie pobytu w hotelu i realizowania projektu szkolnego, z którego powodu się tam znalazła. Ta też ma swoje smaczki słowne i dużo wrażliwości. Nie zastępuje tego, co stracone, ale pokazuje, że życie ma jeszcze wiele do zaoferowania. A to, co dostaliśmy od bliskich, zostanie z nami.
Nie musisz rezygnować z tego (…) jak patrzyła na ciebie, tylko dlatego, że (…) już odeszła. Możesz postrzegać siebie tak, jak postrzegała cię [ona]. Bez zahamowań, kipiącą potencjałem. Pewnie będziesz musiała trochę poćwiczyć, ale to wyobrażenie o tobie nie zniknęło. Podarowała ci je. I teraz należy już do ciebie.
Nie czytałam jeszcze wersji angielskiej, ale na pewno podoba mi się styl pisania autorki oraz polskie tłumaczenie. Tłumaczka używa pewnych słów i sformułowań, które świetnie oddają urok postaci, zwłaszcza opisując ich charaktery albo używane przez nie wewnętrzne żarty. To, razem z licznymi scenami emocjonalnych rozmów i intymnych momentów między postaciami, zwłaszcza w parach, sprawia, że obieramy je jako zrealizowane, złożone osoby i wydźwięk książki jest o tyle mocniejszy.
Na koniec powiem jeszcze, że pewne wyjaśnienia z końcówki książki rzucają nowe światło na zachowanie dziewczyn na starcie historii, pokazują początek wyzwalania się i przejmowania kontroli nad własnym życiem i swoimi strachami, co zostaje niestety tragicznie przerwane. Ten powrót do startu i dodanie kontekstu wychodzi na dobre i pokazuje szczęśliwsze scenariusze, które mogły się wydarzyć. Bo wszystko jest możliwe, jak mówi Imogen. Warto w to wierzyć.
Mariko Turk, Tego lata znów się pożegnamy, tłum. Dorota Konowrocka-Sawa, Grupa Wydawnicza Foksal 2024. Dziękuję wydawcy za udostępnienie mi egzemplarza recenzenckiego. A wy możecie znaleźć książkę tutaj.
(ona/jej)
Waterbender z Fire Nation. Z natury dualistyczna, stara się odnaleźć balans. Czyta mniej, niż by chciała, ale za to próbuje nowych rzeczy w świecie i odkrywa, że liczne nawet jej się podobają. Kocha orzechy włoskie, wierzby płaczące i kolor niebieski. Kiedyś miała obsesję na punkcie podróży w czasie, z której szczęśliwie udało się wyleczyć, ale sentyment pozostaje. Chciałaby podróżować w TARDIS z Dwunastym i Bill, ale też wrócić do domu przed dobranocką. Pokochała Doctor Who od pierwszego spojrzenia na Dziewiątego Doktora. Z wielkim żalem żegnała Trzynastą i Yaz, ale na zawsze pozostaną w jej serduszku.