Cztery ostatnie odcinki drugiego sezonu The Rings of Power nie były takie najgorsze, a jeden był wręcz świetny. Naprawdę dobrze rozwiązały wątki kilku postaci i przyniosły rewelacje, które… rewelacjami wcale nie były. Co myślimy o historii Celebrimbora, Adarze, orkach, planie Saurona, krasnoludach i Tomie Bombadilu? Czego nam zabrakło, a czego było za dużo? Zapraszamy do lektury redakcyjnych wrażeń z drugiej połowy Pierścieni Władzy / The Rings of Power.
Wrażenia z pierwszych czterech odcinków znajdziecie tutaj.
DOBRE RZECZY
Sauron
Niejednoznaczny, podstępny, złożony, stopniowo odkrywający karty, a przy tym groteskowy i przerysowany (choć nie wiem, czy celowo) – Sauron zdecydowanie się udał. Szczególnie gdy nie udaje już słodkiego misia i jest serio przerażający i okrutny. Charlie Vickers jest bardzo przekonującym głównym złolem i świetnie się go ogląda, gdy z tym swoim półuśmieszkiem wchodzi w full evil mode. (ET)
Celebrimbor
Za całokształt. Charles Edwards był świetny w tej roli, pokazał mnóstwo emocji w ostatnich odcinkach. Powolne popadanie w iluzję Saurona, moment, kiedy zorientował się, kim tak naprawdę jest Annatar – to było mistrzowskie. (Rad)
Pełna zgoda! Wątek Celebrimbora i jego opętania był świetny, przekonująco zagrany, a choć sam Celebrimbor nieźle mi działał na nerwy, to oglądałam sceny z nim i Annatarem z prawdziwą przyjemnością. (Magdalena)
Adar
Najciekawsza postać w tym sezonie obok Saurona. Relacja z Galadrielą, relacja z orkami. Autentycznie zrobiło mi się przykro, kiedy go jego „dzieci” mordowały. Ale jak Arondir ma taki plot armour, jaki ma, to może Adar się jednak też wybroni ze swoich ran… (Rad)
TAK. Traktowanie orków jako nierozumnego mięsa armatniego zaczęło doskwierać nawet samemu Tolkienowi w późniejszych latach, i bardzo mi się podoba, że serial porusza ten wątek. I to jak dobrze! Relacje Adara i interakcje z innymi, ta zmiana pod wpływem pierścieni, która przypomina nam, skąd wzięli się w Śródziemiu orkowie. I inherentny tragizm tej postaci, bo przecież wiemy, że mu się nie udało, ale jednak wciąż mamy nadzieję, że może jednak. Doskonałe. (Kira)
Berek
No patrzcie, jak tam stoi dumny, kiedy go Isildur chwali za uratowanie życia. Jak mu coś twórcy zrobią, to się zirytuję. (Rad)
Zakończenie
Naprawdę podobała mi się scena tego elfiego przegrupowania, kiedy Galadriela się budzi i jest taki moment wyciszenia, emocji. To było ładne i klimatyczne. (Magdalena)
Pieski
Mała rzecz, a cieszy. Zauważyliście, ile było w tym sezonie psów przewijających się w tle, zwłaszcza wśród elfów? Jestem pewnu, że przynajmniej jednego z nich widziałum dwa razy! To drobiazg, który dodał trochę głębi, zwłaszcza że kanonicznie elfowie często miewali pieski. (Kira)
Siódmy odcinek
Pokazał, czym mogłoby być The Rings of Power, gdyby zmniejszyć liczbę wątków. Oblężenie Eregionu oglądało się naprawdę wspaniale. Było tam wszystko, co robi epickie bitwy – maszyny oblężnicze, ścierające się wojska, widowiskowe walki na miecze, piękne zbroje i masa niepewności, czy uda się obronić Eregion przed armią Adara. Spore wrażenie zrobiły też na mnie iluzje Annatara oraz ich przeplatanie z rzeczywistymi scenami z oblężonego miasta. (ET)
Númenor
Wątek Númenoru wprawdzie bliższy był Rodu Smoka niż opowieści ze Śródziemia, ale być może właśnie dlatego tak dobrze mi się go oglądało. Obserwowanie, jak piękne, różnorodne miasto powoli wpada w ręce tyrana i nagle to, co mogło temu zapobiec, przestaje działać, było naprawdę fascynujące. W ogóle mam sporo sympatii do The Rings of Power właśnie dlatego, że z jednej strony daje osobowość orkom, z drugiej pokazuje, że ludzie potrafią być znacznie gorsi od tych w teorii złych, bo robią, co robią, pod przykrywką prawa i udając, że ich działania są legalne, choć tak naprawdę mają na celu zastraszenie opozycji. Bardzo kibicuję Elendilowi. (ET)
ZŁE RZECZY
Plot armour Arondira
Lubię tę postać, ale na boba, w siódmym odcinku został podziurawiony przez Adara, a na koniec ósmego pojawia się cały i zdrowy? Ktoś chyba za dużo scen wyciął, wystarczyłby moment na pokazanie, jak uzdrawia go Gil-Galad albo Elrond, żeby to miało więcej sensu. (Rad)
Show, don’t tell, anyone?
Nie wszystko da się pokazać, ale, na litość, można by czasami spróbować. Jasne, ten książkowy pierwowzór tak ma, że jest więcej gadania niż działania, ale serial mógłby tego nie powtarzać. Wszystkie te momenty, kiedy postacie coś sobie opowiadają, doprowadzały mnie do szału. Szczególnie mi się rzuciło w oczy, że jakoś wszyscy wiedzą, kim są Harfootowie, kiedy z hobbitami jednak istotne było to, że nikt w sumie o nich za wiele nie wiedział, tak totalnie wszystkim umykały z radaru. Eee. (Magdalena)
Kto wam ukradł konie?
Musimy się bardzo, bardzo śpieszyć, musimy się przemieszczać szybko, pójdźmy więc piechotą, wszakże nic nie porusza się szybciej od elfa popylającego na elfich nóżkach. Moi drodzy, czy słyszeliście o koniach? (Magdalena)
Spotkania losowe
Coś mi bardzo nie gra w konstrukcji, głównie w tym, jak przecinają się wątki. Ucieszył mnie Tom Bombadil, ale ani jego fabularna funkcja, ani jego przedstawienie nie były specjalnie satysfakcjonujące. Szczególnie w momencie, gdy śpiewa piosenkę o sobie – oczywiście, że śpiewa piosenkę o sobie – i opis w niej zawarty nie pasuje do wizerunku postaci. Komedia. Ciekawa też jestem, jaki był zamysł za tą grą z istnieniem Złotej Jagody. Niestety nie mam na to zupełnie pomysłu. Podobnie rozczarował mnie mag, który okazał się Sarumanem – luuudzie, serio, czy ta postać nie polegała właśnie na tym, że była dobra, a dopiero pod koniec stała się zła? Pod wpływem palantira i Saurona? (Magdalena)
Zgadzam się, zwłaszcza z Sarumanem! Do końca liczyłum na to, że to będzie jeden z błękitnych Istari, którzy udali się na wschód i słuch po nich zaginął. To przecież idealny materiał na łatkę do kanonu, co twórcy serialu w pocie czoła próbują w końcu robić. (Kira)
Muzyka
Dopiero po jakimś czasie do mnie dotarło, że muzykę do serialu tworzy Bear McCreary – absolutnie najciekawszy twórca muzyki filmowej, nie zapraszam do dyskusji. Gość ma ogromnie szeroki repertuar, tu jednak postanowił zostać drugim Howardem Shorem i dooobra, to ma sens, tego oczekujemy, ale ta muzyka jest tak wtórna i przewidywalna, że aż żal ściska. Ojezu, i jeszcze ta powermetalowa piosenka przy napisach do któregoś z odcinków… (Magdalena)
Ja także kocham McCreary’ego wielką miłością i… to prawda. Co prawda, to jest bardzo dobrze skomponowana muzyka silnie nawiązująca do muzyki Shore’a, Zrobienie czegoś takiego, jak należy, wymaga talentu i doceniam, bo to zostało zrobione bardzo dobrze i wywołuje we mnie nawet zamierzone nostalgiczne reakcje. Ale. Ale. Ja bardzo lubię, jak McCreary może się wykazać w pełni i zrobić coś oryginalnego, więc mam pewien niedosyt. A powermetalowa piosenka niestety jest mocno przeciętną powermetalową piosenką, więc choć podoba mi się przypomnienie szerszej publice, że muzyka metalowa od dawna często inspiruje się Tolkienem, to nic więcej dobrego o niej nie mogę powiedzieć. (Kira)
Czasami jednak charakteryzacja
Rany, no muszę to powiedzieć: krasnoludzkie nosy. Nieruchome, ogromne krasnoludzkie nosy. Nie mogłam od nich oderwać wzroku, były takie uncanny! Za to umorusany Elrond przepiękny. (Magdalena)
Tak! To mnie mocno uwiera właściwie od samego początku. Mamy krasnoludzice z bokobrodami, co jest absolutnie świetnym pomysłem, i nosy, które kojarzą mi się jedynie ze śmiesznymi maskami. Po co? (ET)
Balrog
Tym razem za dużo show – raz, że było na to fabularnie za wcześnie, dwa… o ile było ciekawiej, kiedy tylko sobie tam grzmiał w głębinach i wiedzieliśmy, że to on, ale nie wiedzieliśmy kiedy. Mogli to jeszcze zostawić na jakiś czas. (Magdalena)
To prawda, za wcześnie, zbyt dosłownie! Wszyscy wiemy, że tam siedzi Balrog, nie musieliśmy go jeszcze widzieć, nawet gdy krasnoludy zaczęły mu sypać kamienie do zupy. Same sygnały wcześniej budowały wspaniała atmosferę zagrożenia, wejście Balroga i choreografia całkiem jak przy Gandalfie – to było za dużo. (Kira)
Niestety, kanon tolkienowski
Twórcy bardzo się starają, żeby stworzyć historię, która ma na tyle sensu, żeby wpasować się w te fragmenty kanonu, do których mają prawa, i która będzie interesująca, i mam silne wrażenie, że ten serial byłby o wiele lepszy, jakby nie był osadzony w Śródziemiu, tylko był oryginalnym serialem fantasy. Stworzenie tak zwanej łatki do kanonu to zadanie dla fanfików, a żeby stworzyć dobrego fanfika, trzeba być fanem oryginału i mieć jakieś doświadczenie z twórczością fanowską. Twórcy serialu nie spełniają żadnego z tych warunków, przynajmniej jako całość, bo nie wątpię, że biorą w tym udział jacyś fani Tolkiena, ale nie jest to dzieło miłości na skalę taką, jaką były filmy Jacksona, i to widać. Miejsca łączenia wydarzeń kanonicznych i oryginalnych nie kleją się dobrze. Ton się zmienia i zgrzyta, a gdy się nie zmienia, to właśnie powinien. Nie wiem, jak wyraźne jest to dla widzów nie będących czytelnikami, ale dla mnie jest bardzo widoczne.
Tolkienowska fantastyka ma bardzo mocną emocjonalną otwartość, wymaga zawieszenia niewiary w specyficzny sposób i jest dość trudna do zreplikowania, zwłaszcza obecnie, gdy mainstreamowe podejście do fantastyki jest nieco inne (co nie jest samo w sobie złe – bardzo lubię różnorodność w podejściu do tworzenia fantastyki). W rezultacie momenty bliższe kanonowi często albo są strasznie patetyczne, albo brakuje im wagi, i cała historia średnio się składa. Możliwe, że całość grałaby lepiej, jakby twórcy, korzystając z możliwości dorobienia oryginalnej historii, spróbowali jakiejś dekonstrukcji konwencji. Ale serial stara się kontynuować konwencję filmową (co widać w wielu wizualnych nawiązaniach, jak choćby lawina krusząca elementy architektury w Khazad-dûm dokładnie tak, jak widzieliśmy to w Drużynie Pierścienia), więc nie może sobie na to pozwolić, ale czegoś im jednak brakuje. I uważam, że brakuje właśnie takiego fanowskiego entuzjazmu „robimy serial tolkienowski!”. I to jest bardzo smutne, bo rezultat mówi mi „zrobiliśmy ten serial, bo Tolkien jest popularny i to się sprzeda”, zamiast „zrobiliśmy ten serial, bo uznaliśmy, że to będzie ciekawe spróbować stworzyć taką łatkę”. I naprawdę, oryginalne fragmenty wychodzą o wiele lepiej i część mnie chciałaby zobaczyć historię tylko z tej oryginalnej części, która nie miałaby nic wspólnego ze Śródziemiem. (Kira)
Chcecie podyskutować o serialu? Zapraszamy do grupy Polifonia fantastyczna!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.