The Last of Us to jeden z najbardziej wyczekiwanych seriali 2023 roku. Jeszcze przed premierą wzbudził masę emocji i stał się tematem gorących dyskusji. Jak nam się spodobał? Czy spełnił pokładane w nim nadzieje? Co się udało, a co nie w dwóch pierwszych odcinkach? Sprawdźcie redakcyjną wyliczankę.
DOBRE RZECZY
1. Świetny casting
Kiedy ogłoszono, kto wcieli się w Joela i Ellie, nie byłem przekonany. Jeszcze oczami wyobraźni mogłem sobie wyobrazić Pedro Pascala jako Joela. Niestety Bella Ramsey zupełnie mnie nie kupowała. Zdjęcia promujące serial zrobiły swoje, ale nadal miałem jakieś wotum nieufności. Ale gdy tylko odpaliłem serial i poznałem te postacie na nowo – wszystkie wątpliwości się rozwiały. Ten casting jest fantastyczny. To jest Joel i to jest Ellie. W drugim odcinku zobaczyliśmy tego jeszcze więcej i jeszcze bardziej polubiłem aktorów w tych rolach. Nie mogę się doczekać ich dalszej podróży i budowania relacji. Czekam także na inne ważne postacie. Marlene była świetna (aktorka grała też tę postać w grze), ale było jej zbyt mało, żeby dobrze ocenić. (Clever Boy)
Ja miałam na odwrót. Bardzo lubię Pedro Pascala, jednak miałam poczucie, że ostatnio jest po prostu wszędzie, więc bałam się jakiejś sztampy. Za to Bellę Ramsey pokochałam w GoT, więc byłam przekonana, że będzie świetna. I w sumie nadal mam poczucie, że ona jest tu ciekawsza od niego, ale to pewnie tylko kwestia opatrzenia. Tak czy siak: dobry casting. (Paternoster Gang)
2. Sceny otwierające odcinki
Tym, którzy spodziewali się, że serial będzie podążał krok w krok za grą, na starcie twórcy zaserwowali niespodziankę: dostaliśmy fragment talk-showu z 1968 roku, w którym goście dyskutują na temat prawdopodobieństwa wirusowej pandemii i naszych szans w walce z nią. Rozmowa jest utrzymana w lekkim, wręcz humorystycznym tonie, dopóki głosu nie zabiera doktor Neuman, epidemiolog, który wyjaśnia, że znacznie większe zagrożenie stanowią grzyby i wiąże możliwość wywołania przez nie epidemii z potencjalnym ociepleniem klimatu. I nagle robi się przerażająco – może nie dla uczestników rozmowy, ale z pewnością dla widzów, bogatszych o doświadczenia ostatnich lat. W drugim odcinku mamy podobny zabieg, tyle że z 2003 roku, z początków pandemii w Indiach. Zaczyna się od sielankowej sceny posiłku w knajpce, w której poznajemy, jak się za chwilę okaże, profesor mykologii, która za kilkadziesiąt minut zostanie poproszona przez władze o pomoc w znalezieniu lekarstwa na nową dziwną chorobę – powodowaną przez grzyby. I będzie musiała powiedzieć im, ale też sobie, że wyleczenie nie jest możliwe i jedyne, co mogą zrobić, to zbombardować miasto, w którym doszło do zakażenia – i zabić także ją i jej rodzinę…
Obie te sceny są absolutnie wstrząsające, ale też świetnie zrealizowane – bo za pomocą bardzo oszczędnych środków osiągają niesamowity efekt i dają szerszą perspektywę właściwej opowieści. Nie mogę się doczekać kolejnych – bo z pewnością będą. (Paternoster Gang)
Podoba mi się, jak te sceny są poprowadzone i zagrane. W pierwszym odcinku uznałem, że jest to ciekawy zabieg i wprowadzi dobrze widzów w ten świat i problem. Wstęp w drugim odcinku był intrygujący i chyba nawet szokujący. Podobał mi się aktorsko i technicznie. (Clever Boy)
3. Muzyka i scenografia
Tu mamy mocne przeniesienie z gry – i była to bardzo dobra decyzja. Choć sama historia jest zdecydowanie ponura, to pewna malarskość i nierzeczywistość scenografii (te grzybowe wzory na budynkach czy ulicach są przepiękne!) oraz spokojna, nieprzeszkadzająca, miejscami wręcz pogodna muzyka w ogóle się z tym nie kłócą, przeciwnie – pomagają budować klimat opustoszałych dzielnic, w których jedynymi „żywymi” mieszkańcami są zakażeni. W ogóle strona wizualna jest póki co świetna! (Paternoster Gang)
Scenografia i świetne operowanie światłem to największy plus serialu. Szczególnie podobała mi się póki co pierwsza scena z Joelem, Ellie i Tess, która wygląda jak namalowany obraz. (Rademede)
Jestem zachwycony stroną wizualną. Od kostiumów postaci, po wnętrza pomieszczeń, świat na zewnątrz, aż do widoków z oddali. Pięknymi kadrami i wystrojami można się karmić. Wszystko wygląda autentycznie i lekko przerażająco. Muzycznie jest super, a że w pierwszym odcinku można było usłyszeć Avril Lavigne i Dido, to tym bardziej dla mnie plus! (Clever Boy)
4. Charakteryzacja zakażonych
Od jakiegoś czasu było już wiadomo, że serial będzie mniej okropny niż gra, jednak nie spodziewałam się, że obejmie to też charakteryzację klikaczy i innych zakażonych. Tymczasem zamiast „zombie” mamy pół-ludzi, pół-grzyby w nadal trochę przerażającej, ale też całkiem estetycznej, miejscami wręcz pięknej, jeśli się przyzwyczai do ich inności, stylizacji. Jakkolwiek człowiek z hubą na głowie brzmi troszkę dziwnie – to działa. (Paternoster Gang)
Zombie jako pół-grzybki, pół-ludzie mają swój osobliwy urok i budzą obrzydzenie w tym samym czasie. Tylko przepraszam bardzo, ale sposób łączenia się/infekowania innych przez grzyby z jakiegoś powodu niesamowicie przypomina mi, jak Na’vi łączyli się z istotami Pandory z Avatara i już tego nie odzobaczę. (Rademede)
Zakażeni wyglądają koszmarnie i bardzo mi się to podoba. Jestem zachwycony klikaczami. Właśnie tak sobie wyobrażałbym ich w serialu/filmie. Te dźwięki, ruchy, wygląd… wow! Przy tych scenach czułem napięcie i od razu sobie pomyślałem, że nie miałbym najmniejszych szans. Potwory są odrażające, a jednocześnie piękne. Dobra robota. (Clever Boy)
5. Anna Torv
W drugim odcinku pożegnaliśmy Annę Torv, która wcieliła się w Tess. To nie pierwsza postać, z którą mieliśmy się związać emocjonalnie, by za chwilę obejrzeć jej śmierć (i, spoiler!, nie ostatnia), co również mnie, a pewnie i innym osobom znającym grę, nie przeszkodziło… związać się z nią emocjonalnie. Dwadzieścia lat życia w koszmarze nie zabrało jej dobroci i empatii, choć niewątpliwie nauczyło strategii przetrwania – co widzimy już w pierwszej scenie, w której się pojawia. Ma w sobie masę ciepła i opiekuńczości w stosunku do Ellie, której za nic nie potrafi postrzegać jako ładunku czy środka do celu. A świadomość, że jest zakażona, każe jej zrobić wszystko, by ci, którzy przetrwają, obudzili się kiedyś w świecie bez pandemii. Świetnie pomyślana i – w tak krótkim czasie – rozwinięta postać, brawurowo zagrana przez Annę Torv. Wiedziałam, że tak to się skończy, ale i tak będzie mi jej brakować. (Paternoster Gang)
Bardzo polubiłem Tess. W grę grałem już bardzo dawno i celowo nie powtarzałem jej sobie przed premierą serialu. Pamięta jednak, że nie przywiązałem się zupełnie do tej postaci. Tu było inaczej… Chociaż wiedziałem, jaki los ją spotka, to byłem bardzo zaangażowany. Podobała mi się jej relacja z Ellie, jej spryt, czułość, a także pokazanie, że jej relacja z Joelem była naprawdę ważna. Wydaje mi się, że to dzięki aktorce, która fantastycznie zagrała tę postać. Czułem wiele emocji, gdy przyszła pora się z nią pożegnać. A ta scena… była również świetna! (Clever Boy)
6. Gdy trzeba – wierna adaptacja, gdy można – odejście od scenariusza gry
The Last of Us to chyba najlepsza, jak do tej pory, adaptacja gry na serial/film. Niektóre kadry czy dialogi są wyjęte prosto z gry, czym zachwycają graczy. Twórcy oddają materiał źródłowy naprawdę bardzo dobrze. Podobają mi się też zmiany, te drobne, np. zmieniono rok akcji serialu, i te większe – troszkę inne, bardziej grzybiczne działanie zarażonych czy dodatkowe sceny z Sarah (które sprawiają, że jej śmierć boli mnie tak samo jak w grze!). Czekam na więcej dodatkowych scen, kolejne rozwinięcia postaci i ich motywacji. Im więcej niespodzianek, tym lepiej. (Clever Boy)
ZŁE RZECZY
1. Hype
Przyznam, że sama się wkręciłam i czekałam na The Last of Us właściwie od momentu, gdy pojawiły się pierwsze informacje o serialu. W końcu sama historia jest znakomita i aż się prosiła o przeniesienie na ekran. Na tę chwilę mam poczucie, że dostaliśmy bardzo dobrą – może nawet najlepszą z dotychczasowych – adaptację gry, ale niekoniecznie genialny serial. Trochę brakuje mi odwagi twórców w podejściu do materiału źródłowego, pokuszenia się o większe zmiany, które by mnie zaskoczyły i wybiły z poczucia, że przecież już to wszystko znam i wiem, jak się skończy. Ale może jeszcze mnie zaskoczą czymś więcej niż scenami otwierającymi odcinki i groźną mąką. A może nie – wszak tu akurat, ku mojemu zaskoczeniu, zaszkodziła mi znajomość pierwowzoru. Pewnie zupełnie inaczej odbierają tę historię osoby, które się z nią wcześniej nie zetknęły. (Paternoster Gang)
2. Chaos na otwarcie
Jako widz nieznający gry, dla mnie akcja w pierwszym odcinku była zbyt chaotyczna. Nie wiadomo o co chodzi, kim są bohaterowie, po czym cała ucieczka kończy się przeskokiem o 20 lat, a brat Joela, który jeszcze przed chwilą był obok niego i mieli ruszać razem, gdzieś wyparował. Pewnie dowiemy się później, co się wydarzyło i dlaczego się rozdzielili. Córka Joela umiera już po jakichś 20 minutach i chyba powinna to być smutna scena, ale wywołało to u mnie zero emocji, bo nawet nie zdążyłam jej poznać, a co dopiero zżyć emocjonalnie. Bardziej od jej krótkiego istnienia na ekranie zmartwił mnie los psa, który jako pierwszy wyczuł, że coś jest nie tak. Jak na pierwszy odcinek, który zwykle ma na celu wprowadzić w świat i przedstawić postacie, to dla mnie było tam za dużo biegnięcia z akcją do przodu, żeby być już w historii z Ellie. Zabrakło mi skupienia się na ucieczce, uważam, że twórcy na spokojnie mogli rozłożyć historię Joela, jego córki i brata na dwa odcinki i dać nam ich lepiej poznać. W drugim odcinku jest duże spowolnienie historii i oglądało mi się go już dużo lepiej. (Rademede)
Też przejęłam się bardziej losem psa, mnie zawsze najbardziej rusza sytuacja zwierząt. I mam poczucie, że tu trochę zawinił casting, w grze córka Joela wygląda na dużo młodszą, przez co całość staje się bardziej przejmująca. (Paternoster Gang)
3. Już „wszystko” o tym wiem
Jedyny minus tej historii – nad czym ubolewam – jest taki, że raczej główna fabuła serialu zostanie niezmieniona. To dobrze, ale jednocześnie wiem, co przytrafi się niektórym postaciom i jakie może mieć konsekwencje w przyszłości. Czekam na zaskoczenia, ale nie mam raczej „chcę wiedzieć, co będzie dalej”, no bo już wiem… (Clever Boy)
Chcecie podyskutować o serialu? Zapraszamy do grupy Polifonia fantastyczna!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.