Jest kilka takich odcinkowych dóbr popkulturowych, które stanowią lek na całe zło świata – nawet jeśli tylko na krótką chwilę.
Dóbr, w których czasem pomija się premierę odcinka, zapomina się o nim, nie można go posłuchać, a potem, kiedy już się po niego sięgnie, zastanawia się, dlaczego nie włączyło się tego od razu. To eskapizm w najważniejszej postaci – pozwalający głęboko odetchnąć w świecie, w którym zanurzamy się do głębi.
Welcome to Night Vale jest takim właśnie światem. Dziwnym, absurdalnym, z jednej strony o wiele groźniejszym niż nasz świat, ale z drugiej – o wiele bezpieczniejszym, bo otwartym na to, co inne i niesamowite.
To świat snuty narracją Cecila Gershwina-Palmera (któremu głosu użycza aktor Cecil Baldwin), dziennikarza prowadzącego tytułową audycję w lokalnym radiu. Czasami towarzyszą mu postacie gościnne (zwłaszcza w odcinkach podczas tras na żywo), ale to z Cecilem i jego głosem kojarzy się senne pustynne miasteczko. Nic dziwnego, że Cecil malujący obraz całego miasta i wszystkiego, co się z nim dzieje w naszej wyobraźni i zdolności immersji zyskał sławę dzięki przepięknym fanartom na Tumblrze. Chociaż to wyobraźnia głównych scenarzystów słuchowiska (Josepha Finka i Jefreya Cranora) stworzyła ten osobliwy świat weird fiction i im przede wszystkim należy się ukłon za to piękne, dziwne uniwersum.
Powrót do pierwszych odcinków po latach nie zostawia złudzeń – to nie były idealne początki, ale wciąż jest w nich coś niesamowicie dziwacznego i jednocześnie dającego poczucie bezpieczeństwa. Fandom podcastu, przynajmniej w jakiejś swojej części, uznaje, że niedawne odcinki to już nie to samo, że historia przeżyła swoje najlepsze lata. Ale dla nas ona nigdy nie była czymś, co ma określoną datę ważności. Z odcinka na odcinek, z historii na historię, nie oczekujemy Wielkiego Finału, Który Wszystko Skończy, a jedynie jakiegoś mniejszego lub większego dalszego ciągu z życia toczącego się w Night Vale. I wciąż to dostajemy.
Są oczywiście poważniejsze i mniej istotne powracające wątki, z których te największe – najczęściej w cyklu rocznym, ale bywa, że w dłuższym – znajdują swoje rozwiązania. Ale choć te odcinki są naprawdę wyjątkowe, to nie one nas wzruszały najbardziej. Płakaliśmy, słuchając odcinka siedemnastego, gdy wyglądało na to, że twórcy uśmiercą (wtedy oficjalnie nieodwzajemnioną) miłość Cecila – Carlosa. Choć pojawienia i zniknięcia Planety Ogromnego Rozmiaru poruszały przez wszystkie te lata i choć czekaliśmy na rozwiązanie tajemnicy bogini być może śmierci, Huntokar, to gdyby nie różnorodne historie postaci żyjących w Night Vale, dla których to dziwne miasto jest tak niesamowicie ważne, mimo że nie ma w nim czasu, sama opowieść, dlaczego miasto jest, jakie jest, byłaby tylko jedną z wielu pustych i nieciekawych opowiastek. To dzięki społeczności, o której Welcome to Night Vale opowiada wciąż przy nim trwamy i uważamy, że warto po nie było sięgnąć.
Dzięki swojemu absurdalnemu podejściu Welcome to Night Vale robi coś nietypowego: akceptuje to, co straszne i niesamowite jako codzienne i zwyczajne, a jako dziwne i nienormalne przedstawia to, co w naszym świecie często jest codzienne i zwyczajne. Niejednokrotnie będzie to satyra czy czarny humor, ale też dzięki temu to niesamowite miasto stwarza idealną przestrzeń dla akceptacji ludzi odrzucanych w realnym świecie za swoją inność. Czy będzie to kobieta, której anioły wymienią przepaloną żarówkę, osoby queer, mniejszości etniczne czy Świecąca Chmura[1].
[1] ALL HAIL THE MIGHTY GLOW CLOUD. ALL HAIL.