Tegoroczny Bazyliszek odbył się w dniach 5–7 lipca w Ursynowskim Domu Kultury „Alternatywy”. Jak co roku przyświecała mu zasada, że jest to darmowa impreza organizowana na najwyższym poziomie przez fanów fantastyki dla każdego, kto interesuje się tą tematyką. Nasza redakcja stawiła się naprawdę licznie i przygotowała dla was sporo punktów programu. Poniżej znajdziecie nasze obszerne wrażenia z imprezy.
Magdalena: Zawsze mnie dziwiło to, że Warszawa jest białą plamą na konwentowej mapie, i śledziłam kątem oka poczynania stowarzyszenia Avangarda, często bardziej growe niż fantastyczne, nad czym ubolewałam. Coś jednak zaczęło się dziać: najpierw, w pandemii, zachwycił mnie wirtualny Konline z przyjazną atmosferą i dobrym programem, a na początku tego roku wybrałam się na Zjavę, która odrobinę mnie znudziła. Nie miałam planów związanych z Bazyliszkiem, dopóki pewnego dnia nie okazało się, że los sprzyja pomysłowi wybrania się do Warszawy właśnie wtedy, więc uznałam, że czemu nie, dawno w niczym po prostu nie uczestniczyłam, bez żadnego programowego wkładu.
Bardzo się cieszę, że to się tak potoczyło, bo trafiłam na idealny konwent. Nie najmniejszy, ale też nie moloch, w rewelacyjnej lokalizacji, organizowany z pomysłem i sercem. Dostałam świetny program – nieduży, ale dostarczający poważnych dylematów – i spotkałam mnóstwo znajomych osób.
Nie skorzystałam z części growej, nie zachwyciły mnie też stoiska (oblegałam tylko to z kawą), ale cała reszta całkowicie mi wystarczała, szczególnie że chcąc obskoczyć większość punktów Whosome musiałam się sporo nabiegać.
Pierwszego dnia chodziłam za naszą dziewiętnastką, która miała tego dnia trzy punkty programu. Najpierw brała udział w panelu o wizjach końca świata – wyszłam z niego z listą polecanych apokalips i kilkoma ciekawymi myślami (np. o tym, że literatura opisująca dramatyczne wydarzenia to dla nas swego rodzaju trening, i o tym, że, przyzwyczajeni do błyskawicznej łączności, mocno się zdziwimy, kiedy coś się popsuje i być może nigdy się nie dowiemy, co naprawdę się stało).
Atrakcyjniejsze od wyciągania wniosków jest tworzenie wizji katastrof, a następnie realizowanie ich.
Bawiłoby mnie to, gdybym nie żyła na tej planecie.
Byłam bardzo wdzięczna panelistkom za skręcenie w kierunku współcześnie rozgrywających się apokalips (np. w Ukrainie i Palestynie), co jednak, niestety, zostało ukrócone przez moderatora i wymądrzający się głos z sali.
Później Asia opowiadała o wiedźmach w amerykańskiej muzyce – bardzo szanuję za przyjście na prelekcję z głośnikiem! – zaś trylogię domknął whosomowy panel dyskusyjny o najnowszej serii Doctor Who. Była mowa o tym, jak oświeceniowy światopogląd Doktora jest rozszerzany o to, co większe i niepojęte, o rasizmie w Dot & Bubble, o wartości edukacyjnej serialu, która ewoluuje w edukację społeczną, a także o tym, czy bigeneracja wygenerowała dwóch biseksualnych Doktorów.
Drugi dzień rozpoczęłam połową prelekcji Dominiki Tarczoń o postaciach w starszym wieku. Było super, ale po 25 minutach zwiałam do sąsiedniej sali, gdzie próbowałam przestraszyć Joannę W. Gajzler redaktorskim wielkim wejściem na prelekcję o tym, jak nie pisać. Nawet nie podskoczyła… Następnie posłuchałam Kiry i prelekcji o historii fandomu Star Treka, po której nastąpiła dyskusja o tym, jak odmłodzić, odświeżyć i zreanimować polską społeczność tego serialu w kontekście najnowszych produkcji. Potem pomknęłam posłuchać, jak nasza Ewa prowadzi panel o podwójnych standardach dotyczących płci w świecie literackim. Był to chyba najlepszy punkt programu Bazyliszka – rozmowa była treściwa, nie uzgadniano oczywistości, tylko udało się pójść dalej, a ogólne wnioski były, co zaskakujące, nawet optymistyczne! Tego dnia posłuchałam jeszcze Joanny W. Gajzler opowiadającej o świecie Necroveta, co zmieniło się w bardzo sympatyczną rozmowę z czytelni_kami.
W niedzielę zaś wskoczyłam na zastępstwo do roli prowadzącej dyskusję z osobami tłumaczącymi literaturę i miałam okazję posiedzieć na scenie z Anną Studniarek, Piotrem Kucharskim, Sebastianem Musielakiem i Krzysztofem Kietzmanem. Było mi ogromnie miło! Zaś jako słuchaczka wzięłam udział w prelekcji Sebastiana Musielaka o tłumaczeniu nazw w Polowaniu na małego szczupaka (tak bardzo chcę to teraz przeczytać!) oraz w kolejnej odsłonie prezentacji Ewy i River o podwójnych standardach, tym razem w świecie wysokobudżetowego kina (i tu wnioski bynajmniej optymistyczne nie były).
Ginny N.: Tegoroczny Bazyliszek był wspaniałym weekendem konwentowej rozrywki. Zorganizowano go w nowoczesnym, dostępnym Ursynowskim Centrum Kultury „Alternatywy”. Zapewniono przestronną przestrzeń, duże windy, wodę dla każdej osoby na wejściu, a nawet salę spokoju, w której można się było wyciszyć. Na konwencie były też dostępne osoby wsparcia. To czyniło Bazyliszka idealnie przyjazną przestrzenią.
W tym roku mocno rozrosła się przestrzeń konwentu na parkingu pomiędzy Centrum a Urzędem Dzielnicy, który zorganizował równolegle festiwal foodtrucków, dzięki czemu można było łatwo i smacznie się posilić, nie oddalając się od konwentu. Jak zawsze przy takich okazjach szkoda, że nie było więcej opcji wegańskich niż jedna, ale i tak sama obecność foodtrucków to duży plus i poprawa względem zeszłego roku. Przybyło też ciekawych wystawców. Żałuję, że nie udało mi się w tym roku niczego u nich kupić.
Konwent to jednak przede wszystkim program. A w nim mnóstwo sesji RPG, sala planszówek czy strefa dziecięca – umieszczona na zewnątrz, pod namiotem i zadaszeniem, by najmłodsze osoby uczestniczące w konwencie były ukryte przed prażącym (szczególnie mocno drugiego dnia konwentu) słońcem. Nas najbardziej przyciągnęły jednak bazyliszkowe panele i prelekcje.
Piątek zacząłem od wysłuchania panelu Fantastyka wobec wielkiej katastrofy, w którym udział wzięły Anna Siemomysła Hrycyszyn, Magdalena Salik i whosomowa dziewiętnastka. Moderował Jale z Avangardy. Panelistki mówiły o tym, że apokalipsa zwykle jest punktem wyjścia do opowieści o trwaniu pomimo niej, gdy to, co się konkretnie wydarzyło, nie jest najważniejsze – w erze trwającej w realnym świecie apokalipsy łatwo dopowiedzieć sobie szczegóły. Apokalipsa nie jest ostatecznym końcem, a jedynie przyczynkiem do nowego początku. Zdaje się nieunikniona, a wszelkie pomysły jej zapobieżenia utykają, gdy chce się je wprowadzić w praktyce. Po panelu zostajemy z myślą, że o ile, jak mówiły prelegentki, warto robić małe rzeczy, to największe utykanie pomysłów na to, co zrobić lepiej, dzieje się na poziomie politycznym. Może więc faktycznie lepiej mieć z tyłu głowy, że apokalipsa przewali się po nas walcem, a ci, którzy przetrwają, mogą zacząć budować nowe od zera. Chociaż to dość ponura wizja – niezależnie od tego, jak utopijnie piękny mógłby być świat po.
Później dziewiętnastka zabrała nas w muzyczną podróż przez świat twórczych wiedźm Stanów Zjednoczonych. Od lat 60. i okultystyczno-psychodelicznych słuchowisk, które dźwiękowo bardzo dobrze pasowałby do świata Doctor Who z tego okresu, poprzez twórczość noise’ową, rozprawiającą się z kryzysem AIDS, artystek bardziej (paru) i mniej (wielu) znanych, czy wreszcie czarną – dopiero od niedawna coraz bardziej obecną w przestrzeni muzyki tworzonej przez wiedźmy. Była to zdecydowanie interesująca edukacja w temacie.
I wreszcie jako Whosome wzięliśmy udział w panelu o 14 serii Doctor Who. Razem z Kirą Nadolnik, dziewiętnastką i moderującą Yuką porozmawialiśmy o tym, jakie oczekiwania spełniła, które odcinki najbardziej nam się podobały (w skrócie: środkowe), jaki jest Piętnasty Doktor (wspaniały, ale poza tym wciąż mocno niedookreślony) i dlaczego powrót do trzynastu odcinków na sezon to dobry pomysł.
Dzień zamknął zaś pub quiz. Niestety z powodu braku wyświetlacza w klubie konwentowym został okrojony o trzy kategorie. Ale i tak był bardzo fajną zabawą, a drużyna Whosome (z małym wkładem mirrielowym) zajęła drugie miejsce.
Sobotę zacząłem od prelekcji Dominiki „Nerd Kobiety” Tarczoń o bohaterkach i bohaterach po 60 roku życia. Prelegentka zaczęła od pokazania stereotypów babć i dziadków, które panują w popkulturze, by potem na przykładach pokazać, jak ta sama popkultura te stereotypy przełamuje. Był to ciekawy przegląd postaci, o których zwykle nawet nie myśli się w kontekście ich wieku, podnoszący na duchu, gdy zobaczy się, ile tych starszych, sprawczych i łamiących stereotypy postaci w fantastyce jednak jest.
Później Kira Nin opowiedziału o tym, jak powstał i funkcjonował wczesny fandom trekowy od akcji pisania listów do stacji, by przedłużyła serial na kolejny sezon, przez trekowe ziny (które Gene Roddenberry kazał czytać ekipie tworzącej serial, by wiedziała, co jest ważne w fandomie), slashowe fanfiki i fanarty, aż po pierwsze konwenty.
Po Treku nadszedł czas na panel moderowany przez Ewę Tomaszewicz o kobietach i podwójnych standardach z panelistkami: Anną Siemomysłą Hrycyszyn, Agnieszką Hałas, Anną Musiałowicz i Łukaszem Kucharczykiem. Podczas panelu okazało się, że tak naprawdę pisanie kobiet jest czymś naturalnym – banał, ale wystarczy pisać je tak, jak każdą inną postać. I o ile postaci kobiece mogą wywoływać opór u wydawców, a zgodnie z Campbellowską drogą bohatera to mężczyzna jest tym, który przeżywa przygodę, współczesna fantastyka temu przeczy. Ciekawą myślą było także to, że w baśniach to dziewczyny przeżywają przygody – jakkolwiek często (ale nie zawsze) po to, by uratować lub zdobyć mężczyznę. Sam panel był mocno binarny płciowo (niebinarne postaci i czytelnicza istnieją, a mężczyzna może urodzić i nie trzeba do tego żadnych niemożliwych do wyobrażenia nawet w settingu fantasy warunków), jednak pozostawał ciekawy i ładnie kontrapunktował postawioną w swoim tytule kwestię podwójnych standardów.
O tym, jak lepiej grać w RPG opowiedzieli Anna Janiszewska, Anna „Mysza” Piotrowska oraz Kamil Borek z Podsłuchane. Panelistki mówiły o ustanawianiu oczekiwań przed sesją, słuchaniu siebie nawzajem, otwartej komunikacji przed, po i w trakcie sesji, wypróbowywaniu systemów przed wskoczeniem na głęboką wodę dłuższej sesji czy odważnym sięganiu po interakcje z innymi postaciami – grywalnymi i nie.
Później czekał na nas nasz i Perły konkurs cytatów ze Świata Dysku. Wyszło całkiem nieźle, choć podobno pytania były dość trudne – jakkolwiek to mogło zależeć od tego, na które akurat cytaty trafiły drużyny. Mamy już jednak pomysł na uproszczenie samej formuły konkursu, także wypatrujcie go w przyszłości.
Dzień zakończyłem całkiem przyjemnym koncertem Liz Katrin. Choć sam siedzę w trochę innej niszy muzycznej, było to dobre wyciszenie po długim konwentowym dniu.
I w końcu przyszła niedziela, a wraz z nią bardzo ciekawa prelekcja Perły o OK K.O! Let’s be heroes – animacji o chłopcu K.O., który pragnie zostać bohaterem i dlatego zatrudnia się w sklepie ze sprzętem dla bohaterów. Zaintrygowała nas tu informacja, że bogiem w tym świecie jest kolba kukurydzy.
Po prelekcji Perły wpadłem jeszcze na dwa panele: o tym, czy kina jeszcze żyją, i o tłumaczeniu fantastyki. Panel o kinach moderowała Monika Kujawa z Avangardy, a wzięli w nim udział Kacper Jakubiak, Kapitan Fandom i Dominika Tarczoń. Z jednej strony padło stwierdzenie, że śmierć kin wieszczy się, odkąd powstała telewizja, z drugiej prelegentki zgodziły się, że pandemia mocno zmieniła system dystrybucji: poza największymi hitami czy animacjami dla dzieci filmy w kinach są dostępne po parę tygodni, zanim trafią na streamingi. Globalnie liczy się jak największy zysk, a nie jakość kinematografii.
Panel o tłumaczeniu moderowała Magdalena Stonawska, a jej rozmówcami byli Piotr Kucharski, Sebastian Musielak, Krzysztof Kietzman i Anna Studniarek – wszystkie osoby reprezentowały Stowarzyszenie Tłumaczy Literatury. Dyskusja prowadziła przez konieczność szukania w źródłach, świadomość tego, że nikt nie wie wszystkiego, tłumacz jest autorem pod kątem prawnym, ponieważ tłumaczenie to nowy tekst, inny od oryginału, a najmniejszą jednostką tłumaczenia książki jest książka. Poruszono także kwestię samego Stowarzyszenia, które poza tym, że zrzesza społeczność tłumaczy, tworzy też ich bazę dostępną dla potencjalnych klientek, dba o sprawy tłumaczy i w razie potrzeby udziela pomocy prawnej.
Konwent zamknęła dla nas drobna redakcyjna socjalizacja. A tymczasem czekamy już na to, co przygotuje (i co my jako Whosome będziemy mogli przygotować w jego ramach) Bazyliszek w przyszłym roku.
Kira: Mój pierwszy Bazyliszek! Podobnie jak Magdę, zawsze dziwiło mnie, że Warszawa jest taką konwentową pustką, i dlatego cieszy mnie, że Avangarda poszerza swoje wydarzenia o coś więcej niż tylko gry (choć jestem od jakiegoś czasu osobą grającą w różne analogowe gry, zwykle wolę nieco bardziej kameralne warunki). Bazyliszek zbiegł się w czasie z moją chęcią, żeby zrobić jakąś nową prelekcję, więc wyszło idealnie.
Bardzo podoba mi się lokalizacja – bywałum w tamtej okolicy, odwiedzając koleżanki w czasach, gdy oprócz bloków była tam głównie pustka, więc czekało mnie miłe zaskoczenie w postaci pięknego budynku centrum kultury. O wiele lepsze miejsce niż szkoła, która gościła Zjavę, lepsze oznaczenia, dostępność, brak labiryntu… chcę więcej wydarzeń tam.
Odbywający się jednocześnie festiwal foodtrucków dostarczał jedzenia, niestety wegańska opcja była tylko jedna i nie powalała, ale to leżało poza kontrolą osób organizujących konwent. Za to była kawa! Tak trzymać!
Mam wrażenie, że w namiotach zmieściłoby się jeszcze trochę wystawców – widziałum, że niektórzy bardzo starali się wypełnić zaskakująco dużą przestrzeń, która im się trafiła. Może to przez to, że to wciąż mały konwent i w kolejnych edycjach będzie lepiej? Mam taką nadzieję! Napisałum to samo w relacji ze Zjavy, ale muszę to powtórzyć – bardzo cieszę się, że na konwentach zaczynają się pojawiać nasi lokalni twórcy kostek do erpegów, a także sklepy growe z ofertą kostek większą niż jeden producent. Mój wewnętrzny kostkowy goblin jest bardzo szczęśliwy.
Mam tylko jedną uwagę. Chciałubym, aby stoiska z gadżetami ozdobionymi wzorami branymi bez pytania od różnych twórców przestały się pojawiać na konwentach: a jest takie, które póki co można spotkać na większości polskich imprez. Do tej pory narzekaliśmy na to głównie w prywatnych przestrzeniach, ale myślę, że czas zacząć o tym mówić głośno. Na to miejsce znajdzie się wielu innych wystawców, a obecnie to mniejsze konwenty są ostoją dla niezależnych twórców, których nie stać na wystawianie się na wielkich imprezach i na nich należy się skupić.
Konwent zaczęłum od panelu Fantastyka wobec wielkiej katastrofy. Udałum się z duszą na ramieniu, bo poruszał tematykę, która niekiedy wywołuje u mnie ponure sny i inne tego typu atrakcje, ale obyło się bez nich tym razem. Rozmowa była bardzo interesująca i merytoryczna – słuchało się jej doskonale. Później przyszedł czas na prelekcję o czarownicach w muzyce, która była nieco inna niż się spodziewałum: myślałum, że będzie o muzyce opowiadającej o czarownicach, a skupiała się na muzyce tworzonej przez szeroko pojęte „czarownicowe” twórczynie. Takie podejście podoba mi się jeszcze bardziej od mojego pierwotnego założenia.
Pierwszy dzień konwentu zakończyłum, biorąc udział w naszym redakcyjnym panelu o najnowszej serii Doctor Who. Bardzo przyjemnie mi się rozmawiało, mam nadzieję, że publiczność miała równie dobrą zabawę słuchając nas.
Sobotę rozpoczęłum od własnej prelekcji o historii fandomu Star Treka. Myślę, że mogę uważać ten debiut za udany, mimo sabotażu ze strony technologii (chcę tu podziękować paru osobom z widowni, które pomogły mi pacyfikować laptopa!). Następnie odbył się luźny panel dyskusyjny o przyszłości fandomu Star Treka prowadzony przez Łukasza Targońskego i Agatę Sutkowską. Myślę, że to była świetna decyzja, żeby zgłosić ten punkt jako prelekcję – dzięki kameralnej sali o wiele łatwiej było dyskutować z publicznością. To była bardzo interesująca rozmowa, która zainspirowała sporo aktywności w polskim trekowym fandomie. Mam nadzieję, że motywacja, którą wynieśliśmy z tego punktu, utrzyma się i zaowocuje wieloma inicjatywami. Przy okazji pragnę docenić osobę składającą program za umieszczenie prelekcji o historii i przyszłości fandomu Star Treka jedną po drugiej, to była doskonała decyzja.
Później schowałum się na dwie godziny w sali panelowej i wysłuchałum dwóch paneli: o podwójnych standardach i o przyszłości fantastyki, obu bardzo interesujących.
W niedzielę mój wybór padł na panel o tłumaczeniach prowadzony przez Magdę oraz na prelekcję Ewy i River o kobietach w fantastyce. Panel był bardzo ciekawy! Tłumaczenia literatury mnie interesują i lubię słuchać o tym, jak się to robi. Prelekcję o kobietach widziałum już w zeszłym roku, ale od tego czasu stała się jeszcze lepsza i chętnie pójdę na nią znów.
Bardzo mnie cieszy, że Bazyliszek rośnie na pełnowymiarowy konwent i już cieszę się na przyszły rok.
dziewiętnastka: Mój udział w Bazyliszku z przyczyn niezależnych ograniczył się tylko do piątku… A to oznaczało kumulację atrakcji. Panel, prelekcja, panel – ostre kombo, ale ze wsparciem cudownej ekipy konwentowej dałam radę! Nie bez znaczenia było też towarzystwo na obu panelach. Bardzo chcę tu podziękować Magdalenie Salik i Annie Siemomyśle Hrycyszyn za ciekawą dyskusję, oraz Jale’owi za moderację panelu Fantastyka wobec wielkiej katastrofy. A także przesyłam uściski ekipie Whosomowej, z którą wycisnęliśmy chyba wszystko z nowego sezonu, co tylko się dało. Było super!
Playlistę z prelekcji o muzycznych wiedźmach w USA można odsłuchać na Spotify. Będzie też relacja, ale jeszcze się pisze. Fajnie było móc wygadać się na jeden ze swoich ulubionych tematów do zainteresowanej publiczności, której bardzo dziękuję za przyjście, choć konkurencja była mocna! Wprawdzie trochę się przeliczyłam z ilością przygotowanego materiału, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Będzie jeszcze okazja do pogadania o wiedźmach i queerze, obiecuję 😀
Bardzo miło wspominam pub quiz (mój pierwszy!), który zakończył pierwszy dzień. Przyznam szczerze: gdyby ktoś mi nie powiedział, że z przyczyn technicznych wypadły trzy kategorie, to bym nawet tego nie zauważyła. Pytań było dużo, każdy mógł znaleźć coś, na czym się zna, ale też złapać się za głowę w niewiedzy. A całość była prowadzona w atmosferze czystej nerdowskiej radości – idealne zakończenie fantastycznego (ha!) dnia. I do tego wygraliśmy skarpetki… Ale nawet gdybyśmy nic nie wygrali, nadal bym się cieszyła z samego udziału.
Następnym razem chcę przyjść na trzy dni. Oby się udało!
Perła: Bazyliszek okazał się konwentem bardzo udanym. Byłam obecna podczas wszystkich trzech dni. Program zaoferował wiele dylematów – trzeba było wybierać czasami nawet między kilkoma ciekawymi punktami, co myślę, że świadczy bardzo dobrze o wydarzeniu. Sporo do zaoferowania mieli także wystawcy. W międzyczasie odbywał się także zlot foodtrucków, gdzie można było napełnić brzuchy w przerwie od konwentowego szaleństwa.
Byłam na licznych panelach i prelekcjach i posłuchałam mądrych osób. Wzięłam także udział w pub quizie. Nasza drużyna o wdzięcznej nazwie Whosome zdobyła zaszczytne drugie miejsce. Kategoria anime i manga należała do mnie. Hehe.
W sobotę prowadziłam z Ginny N. konkurs cytatów z Świata Dysku. Zainteresowanie okazało się niemałe. Udział wzięły trzy drużyny, w tym jedna składająca się z aż siedmiu osób. Pytania okazały się dla uczestniczących niemałym wyzwaniem. Za swoje wysiłki zostali nagrodzeni kubeczkami od Whosome i gadżetami od Avangardy.
W niedzielę odbyła się moja prelekcja o OK K.O.! Let’s Be Heroes. Widownia nie była liczna, ale okazała się zaangażowana. Miałam także przez to nieco mniejszy stres. Miło było opowiedzieć o jednej z moich ukochanych kreskówek. Mam w planach kolejne prelekcje, które może zachęcą więcej osób. Marzy mi się opowiedzieć o fajnych kreskówkach dla dorosłych i może w odleglejszej przyszłości ogólnie o stacji Cartoon Network. Mam nadzieję, że uda mi się to na kolejnym Bazyliszku.
Yuka: Bardzo cieszy mnie, że w tym roku reprezentacja Whosome na Bazyliszku była znacznie liczniejsza niż przed rokiem. Udało się to dzięki odrobinie szczęścia i, oczywiście, niezmiernej kreatywności załogi.
Było więc mnóstwo punktów programu, które do mnie wołały niczym syreny. Mogłam spędzić dosłownie cały konwent bez żadnego okienka na panelach i prelekcjach. Postanowiłam jednak ograniczyć się do tych, które wydawały mi się naj, naj, najbardziej interesujące, bo odpoczynek i nawodnienie są kluczowe, zwłaszcza w tak upalne dni. (Pamiętajcie, by dbać o siebie na konwentach!).
W piątek wybrałam się na wspomniany już panel Fantastyka wobec wielkiej katastrofy. Później poszłam posłuchać o tym, Czy fandom odbiera nam fun. Dyskutowali o tym Geekozaurus, Kapitan Fandom, Anna Janiszewska i Anna „Mysza” Piotrowska z Podsłuchane.pl, a panel prowadziła Monika Kujawa z Avangardy. Poruszone zostały tematy fanowskiej frustracji, gatekeepingu, obowiązków starszyzny fandomu wobec nowej krwi oraz tego, jakie łatki przypisywane są pewnym wielkim fandomom – i czy słusznie. Po tym przeniosłam się do jednego konkretnego fandomu, być może domyślacie się jakiego, gdzie już bardziej aktywnie brałam udział w dyskusji o Złym Wilku, wielkich powrotach i nowych kierunkach (w najnowszej serii Doctor Who). Chociaż miałam okazję poznać wrażenia moich współpanelowicz_ na bieżąco po emitowanych odcinkach, taka pogadanka na żywo podsumowująca cały sezon serialu była przyjemnym sposobem na spędzenie godzinki zamykającej pierwszy dzień konwentu. Zamykającej, chyba że szło się jeszcze na bazyliszkowy pub quiz, który przeprowadził dla uczestników konwentu Kapitan Fandom. Muszę przyznać, że to właśnie na tym quizie bawiłam się najlepiej podczas całego konwentu, a poprzeczka była i tak zawieszona wysoko.
W sobotę wybrałam się na panel o tym, Czy romantasy wypiera fantasy, w którym uczestniczyły Jagna Rolska, Nerd Kobieta i Katarzyna Wierzbicka. Monika Kujawa z Avangardy pytała panelistki o wpływ booktoka na literaturę, popularne książki, które wybiły się dzięki mediom społecznościowym, i obecne trendy, zwłaszcza wśród młodych czytelników. Godzinę później dołączyłam do grona osób na wspomnianym już wcześniej panelu o Podwójnych standardach płci w fantastyce. Po panelach przeszłam się po hali wystawców w budynku i na zewnątrz. Tym ostatnim gorąco współczułam siedzenia na słońcu godzinami. Zresztą, jestem pewna, że ich towary też odczuły te temperatury – niektóre bardzo mocno. Kupiłam parę drobiazgów, ale miałam lekki niedosyt dostępnych opcji.
W niedzielę wygłosiłam prelekcję o Ciekawostkach z książek z serii Chronicles of the Avatar wraz z Patrykiem Koniecznym. Chyba mieliśmy zbyt ambitne założenia na 50 minut, bo z 39 slajdów prezentacji udało nam się omówić tylko 17. Za to ostatni z nich okazał się hitem; przy opowiadaniu o etykiecie panującej wśród wyższych sfer w Fire Nation w czasach Kyoshi, Patryk przeprowadził improwizowaną scenkę między Avatar Kyoshi a Fire Lordem, w których wcieliły się dwie chętne osoby z widowni. Udało mu się pokazać, jak każdy pomysł niedoświadczonej jeszcze Kyoshi okazywał się być gafą i na ile sposobów można urazić Fire Lorda, próbując okazać mu szacunek przy powitaniu. Zgodnie zdecydowaliśmy, że na przyszłych konwentach moglibyśmy zrobić z tego warsztaty. Może nawet z rekwizytami…
Na koniec wspomnę jeszcze, że żałuję, że w tym roku nie pojawiły się w programie IgNoble. W ubiegłym roku była to dobra zabawa, w której miałam okazję uczestniczyć nie tylko jako słuchaczka. Moje wrażenia możecie przeczytać tutaj (LINK). Trzymam kciuki, żeby w przyszłości dramatyczne czytanie IgNobli miało okazję jeszcze zaistnieć na scenie.
Lady Kristina: Był to pierwszy raz, kiedy odwiedziłam warszawski Bazyliszek, ale myślę, że nie będzie ostatni. Było to widoczne, że wydarzenie skupiało się w dużej mierze na grach, co nie nakładało się z moja strefą zainteresowań, ale i tak muszę przyznać, że znalazłam sobie sporo punktów programu, które przypadły mi do gustu.
Piątek, jak wiele osób z redakcji, zaczęłam od panelu Fantastyka wobec wielkiej katastrofy, gdzie mogłam zapoznać się z wybranymi przedstawieniami różnych katastrof bądź ich skutków w fantastyce. Później wysłuchałam prelekcji dziewiętnastki Czarownice w muzyce popularnej USA, która dzięki muzycznym wstawkom nie tylko stanowiła miłą odmianę od klasycznych prezentacji, ale też sprawiła, że poznałam kilka naprawdę interesujących twórczyń, z których muzyką chętnie się dalej zapoznam. Ostatnim punktem tego dnia był whosomowy panel o najnowszej serii Doctor Who.
W sobotę udałam się na najwięcej punktów programu. Pierwszym z nich była poprowadzona w humorystyczny sposób prelekcja Joanny W. Gajzler, o tym, jak NIE należy pisać fantastyki. Następnie postanowiłam poznać bliżej część dość nieznanego mi fandomu Star Treka w prelekcji USS Spirk autorstwa Kiry Nin, która na pewno zapadła wielu osobom z widowni w pamięci. Po przerwie wysłuchałam dwóch paneli skupiających się bezpośrednio na fantastyce – pierwszy, prowadzony przez Ewę Tomaszewicz, poruszał kwestie występujących w niej podwójnych standardów płci, a w drugim osoby uczestniczące zastanawiały się, dokąd zmierza współczesna fantastyka. Dzień zakończyłam kolejną interesującą prelekcją Joanny W. Gajzler, tym razem dotyczącą ciekawostek z serii Necrovet.
Niedzielę zaczęłam od naprawdę ciekawej prelekcji Perły o serialu animowanym OK K.O.! Let’s Be Heroes. Po tym wybrałam się na panel Czy kina jeszcze żyją – jak pandemia i strajki wpłynęły na Hollywood, gdzie mogłam posłuchać o stanie obecnej kinematografii widzianej oczami zarówno fanów, jak i twórców. Kolejnym punktem był prowadzony przez Magdalenę Stonawską panel Jak przełożyć i się nie podłożyć, czyli co czyni tłumacza, podczas którego poznałam wiele ciekawostek dotyczących procesu tłumaczenia książek, zapewnionych przez same osoby tłumaczące. Bazyliszka zakończyłam prelekcją Ewy i River Kobiety w fantastyce i podwójne standardy, którą miałam okazję widzieć już wcześniej, ale zdecydowanie warto było się zapoznać z jej odświeżoną wersją.
Był to dość intensywny weekend, ale bawiłam się na nim naprawdę dobrze (redakcyjny mini zlot był tylko jednym z powodów). Myślę, że Bazyliszek na stałe trafi do mojego kalendarza, a kto wie, może w przyszłym roku sama dorzucę tu coś od siebie.
ET: Z tegorocznego Bazyliszka wyszłam z głową pełną pomysłów, listą książek do przeczytania i dużym, choć pozytywnym, zmęczeniem. Oraz z poczuciem, że zgłoszenie tylko jednego punktu programu (i zgoda na poprowadzenie drugiego) było dobrym pomysłem, bo pozwoliło mi wziąć udział w rekordowej jak na mnie liczbie prelekcji i paneli oraz odbyć ileś zawsze za krótkich rozmów w kuluarach. Podobnie jak inne osoby z redakcji nie odpuściłam dyskusji o fantastyce wobec wielkiej katastrofy, w której urzekło mnie przywoływanie nie wielkich potencjalnych wydarzeń, a apokalips, które dzieją się tu i teraz i którym mniej lub bardziej obojętnie świadkujemy właściwie na co dzień. Nie odpuściłam też wystąpienia naszej redakcyjnej dziewiętnastki o czarownicach w muzyce popularnej, które zdecydowanie chciałabym zobaczyć w poszerzonej wersji, a także prelekcji Anny Siemomysły Hrycyszyn o piratach (i jednej piratce) na usługach Elżbiety I. Było to bogate historycznie, ale też zwyczajnie bardzo pouczające i miejscami zabawne doświadczenie, również dzięki swadzie i wiedzy prowadzącej.
Sobotę rozpoczęłam od poradnika koneserki złej literatury w wykonaniu Joanny W. Gajzler i było to to spotkanie, w trakcie którego fotografowałam właściwie każdy slajd. Świetnie przygotowana i bardzo pouczająca rzecz. Zajrzałam też na erudycyjną, a zarazem bardzo zabawną prelekcję Kiry o historii fandomu Star Treka. Później przyszedł czas na ostatnie myśli i notatki przed panelem o podwójnych standardach płci w fantastyce, który miałam przyjemność prowadzić – i to był ten moment, w którym bardzo doceniłam strefę ciszy oraz ekipę nią zawiadującą. To miejsce naprawdę pomagało nie tylko w złapaniu oddechu, ale też w uspokojeniu się i zebraniu myśli. Po panelu, który, ku mojemu zaskoczeniu, wyszedł całkiem optymistycznie, zostałam na prowadzonej przez nołnejma dyskusji o tym, dokąd zmierza współczesna fantastyka, w trakcie którego Anna Kańtoch, Anna Studniarek, Joanna W. Gajzler i Magdalena Kucenty zarysowały możliwe kierunki i zagrożenia. Dzień zakończyłam panelem o ulubionych wizjach podboju kosmosu i ich zderzeniu z nauką. Prowadził Kurczak, dyskutowali Magdalena Salik, Węglowy Szowinista i Tygrzyk, i to właśnie to spotkanie dostarczyło mi najdłuższej listy lektur i rzeczy do obejrzenia… oraz pewnego bólu głowy. 😉
Ostatni dzień Bazyliszka był dla mnie przede wszystkim czasem mini-integracji i pożegnań. Nie omieszkałam też wpaść na bardzo ciekawy panel o pracy osób tłumaczących – z którego najbardziej zaciekawiły mnie kwestie prawne. Konwent zakończyłam klasyczną już prelekcją River i moją o podwójnych standardach płci w fantastycznym mainstreamie, który, ku mojemu zachwytowi, ściągnął sporo osób, mimo że pora nie była zbyt sprzyjająca.
Nie mogę nie dodać, że zarówno jeśli chodzi o organizację, jak i lokalizację, zaproszone osoby i program, Bazyliszek to moja konwentowa topka. Wszystko grało, od obecnych na każdym kroku i bardzo życzliwych gżdaczx, przez świetne, wyciszone sale prelekcyjne, po opcje odpoczynku, wyciszenia czy uzupełnienia energii. Nie mogę się doczekać przyszłorocznej edycji!
Znamy już datę kolejnego Bazyliszka – to 4–6 lipca 2025. Na pewno nas nie zabraknie!
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z wydarzenia:
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.