W weekend, 24-26 września 2021 odbył się Copernicon – po raz pierwszy na platformie Gather Town. Jak nam się podobał?
Wykorzystanie aplikacji do stworzenia wirtualnej toruńskiej starówki było fenomenalnym pomysłem. Można było zwiedzić kawałek Torunia, przyjrzeć się sporej liczbie zabytków i atrakcji, a także posnuć się po korytarzach bardzo wiernie odtworzonych budynków. Było też wiele miejsc, których na prawdziwym Coperniconie raczej byśmy nie znaleźli… Takich jak Komnata Tajemnic, pokład Enterprise, TARDIS unosząca się w przestrzeni kosmicznej, bunkier braci Winchester, mieszkanie Sherlocka Holmesa na Baker Street… czy cmentarz pełen nagrobków organizatorów konwentu, żart dość ponury, ale jednak też odrobinkę, odrobineczkę zabawny, przyznajmy to, szczególnie dla osób, które kiedyś coś organizowały.
Aplikacja Gather Town daje ogromne możliwości i umożliwiła poczucie klimatu prawdziwego konwentu – każdy uczestnik miał awatara, pikselową figurkę, którą mógł poruszać się po całym, naprawdę dużym terenie konwentu. Mało tego jednak – można było zaczepiać inne postacie, uprawiać small talk na korytarzach czy nawet wziąć udział w konkursie karaoke, bo aplikacja umożliwiała włączenie mikrofonu i kamerki i rozmowę na żywo. Można było też użyć czatu czy wysłać komuś prywatną wiadomość.
Był oczywiście klasyczny konwentowy program; o nim za moment. Bo gdy mówimy o Gather Town, nie możemy pominąć konkursów. Po terenie rozsianych było kilkanaście małych konkursów z zadaniami możliwymi do szybkiego wykonania w domu – w stylu opisania czegoś, narysowania czy wymyślenia. Była też wielka gra konwentowa, która polegała po prostu na tym, żeby znaleźć wszystkie ukryte na planszy nawiązania do popkultury… Było ich prawie pięćdziesiąt, a ich poszukiwania były bardzo wciągające! Łatwo było wpaść w ten wir i zapomnieć o planowanych punktach programu. A były one bardzo ciekawe.
Prelekcje i panele dyskusyjne, czyli atrakcje dla nas zawsze najciekawsze, odbywały się już w bardziej tradycyjnej wirtualnej formie – przez starego dobrego Zooma. Trochę utrudniał życie fakt, że linki do poszczególnych atrakcji znajdowały się tylko na tablicach ogłoszeń przy poszczególnych salach w wirtualnym świecie. Czasami trudno było je znaleźć. Organizatorzy nie docenili chyba, jak ciekawy będzie ten teren sam w sobie i w ten sposób chcieli niejako zmusić uczestników do zagłębienia się w niego. Trudno się im dziwić, ale taki system mógł też niektórych zniechęcić. Były więc zarówno prelekcje fanowskie, jak i dwugodzinny wykład Lierre o doktorowym Expanded Universe i panele z zaproszonymi gośćmi, na przykład o pisaniu kryminałów.
Bardzo ciekawie wypadł blok popularnonaukowy. Działo się w nim sporo, a prelekcje rozciągały się od fizyki, przez literaturoznawstwo, aż po prawo (!). Szczególnie interesująca była prelekcja o szybkich błyskach radiowych, o których wciąż wiemy bardzo niewiele i o prowadzonych między innymi w Piwnicach pod Toruniem badaniach. Dobrze słuchało się również wykładu o antymaterii prowadzonej przez naukowczynię z CERN (punkt zakończył się wirtualnym spacerem po laboratorium zajmującym się tymi badaniami). Mogliśmy posłuchać również o tym, w jaki sposób interpretujemy teksty i dlaczego robimy to właśnie tak. Z kolei prelekcja o alternatywie w historii okazała się dość nudna, a jej autor uznał za słuszne przepraszać potencjalnych faszystów na widowni, jeśli ich uraził. Jeśli było to na serio to: dlaczego? Jeśli zaś miało być żartem to: co w nim jest śmieszne? Całkiem pouczająca za to była prelekcja o egipskiej kosmogonii i współegzystujących w niej najważniejszych opowieściach o powstaniu świata.
Niestety, w trakcie konwentu sporo prowadzących zwyczajnie się nie pojawiło, nie uprzedzając nawet organizatorów o swojej nieobecności, przez co nie zawsze możliwe było dokonanie errat do programu. Nam akurat udało się trafić na punkty, które się odbyły i cała sytuacja nie jest w żadnym wypadku błędem ze strony organizatorów, niemniej szkoda, że działo się to na tak sporą skalę.
Organizatorzy sprawnie reagowali na zgłoszenia od uczestników konwentu, tak samo jak podczas zwykłej imprezy. Przez aplikację przewinęło się około 500-700 osób. W porównaniu z ostatnią edycją Coperniconu na żywo, gdzie pojawiło się niecałe 4 tysiące uczestników, jest to całkiem niezły wynik. Wirtualny Toruń powstawał przez około trzy miesiące bardzo wytężonej pracy, czego efekty były widoczne – jak na pierwszy polski konwent interaktywny wyszło naprawdę świetnie, a uczestniczki same chętnie angażowały się w wydarzenia i tworzyły własne, oddolne punkty programu. Organizatorzy zapowiedzieli już, że mają dalsze pomysły na wykorzystanie platformy Gather Town. Cieszy to tym bardziej, że konwenty online stały się dobrą alternatywą także dla fanek, które niekoniecznie mogłyby pozwolić sobie na podobny wyjazd, warto więc różnicować ofertę i nie ograniczać się jedynie do suchych prelekcji i paneli.
Podsumowując, o ile szkoda, że nie było pretekstu do odwiedzin przepięknego Torunia, to jednak z Coperniconu wychodziło się z całkowicie realnym żalem, że to już koniec. Staranne zaplanowanie imprezy, ogromna praca w nią włożona, widoczny na każdym kroku taki po prostu fanowski entuzjazm i radość z lubienia rzeczy sprawiały, że można było się zanurzyć w konwentowej atmosferze i zapomnieć, że siedzi się setki kilometrów dalej z kubkiem herbaty i pod kocykiem. To był cudowny weekend i bardzo za niego dziękujemy organizatorom. Copernicon rządzi!
A wy byliście na tegorocznym Coperniconie? Jak wam się podobało? Koniecznie napiszcie na naszym Facebooku.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.