DemonBiblioteczny: Za nami czternasta edycja konwentu Fantasmagoria, który odbył się w Gnieźnie w dniach 12.07-14.07.2024. Na uczestników czekała niespodzianka w postaci zmienionej lokalizacji. Impreza powróciła do budynku Miejskiego Ośrodka Kultury, chociaż dla części z nas było to pierwsze spotkanie z tym miejscem. Na szczęście przed weekendem pojawił się filmik z wirtualnym oprowadzaniem po budynku, dzięki czemu nie wydał się on nam obcy, gdy przybyliśmy w sobotę na miejsce.
W piątek nie udało nam się dotrzeć do Gniezna, jednak wiemy, że na uczestników czekało sporo dobroci. Jak co roku można było odwiedzić strefę wystawców, podziwiać cosplayerów i dowiedzieć się czegoś ciekawego na prelekcjach. Tego dnia pojawili się też bardzo ciekawi goście – Joanna W. Gajzler, autorka cudownego Necroveta i Unka, twórczyni naprawdę świetnego komiksu Brom.
***
DemonBiblioteczny: Sobota zaczęła się nam tak naprawdę od zwiedzania budynku MOK. Sam filmik z oprowadzeniem rzeczywiście był pomocny i w trakcie eksploracji mojej i Heli udawało mi się rozpoznać znajome kąty. Przede wszystkim skupialiśmy się na odnalezieniu sal, w których miały odbyć się interesujące nas prelekcje. Na najwyższym piętrze – trochę przypadkiem, trochę celowo – trafiliśmy na wystawę związaną ze Star Wars. Przede wszystkim interesowały mnie tam odtworzone stroje Amidali. Przyznam się bez bicia, że nie siedzę jakoś mocno w fandomie Star Warsów, ale Amidala ma szczególne miejsce w moim sercu. Prequele do oryginalnej trylogii wychodziły, gdy byłom berbeciem i do tej pory pamiętam oglądanie ich w telewizji. Królowa Naboo od razu stała się moją ulubioną postacią (przyznam nawet w sekrecie, że niejednokrotnie w trakcie zabaw na podwórku zdarzało mi się nazywać odgrywaną przeze mnie postać „Padme”). Jak można się więc domyśleć wystawa strojów bardzo mi się podobała. Widać było, że włożono w to serce, a ja jestem pełne podziwu dla umiejętności i pasji ATAT Costume Art, czyli osoby odpowiedzialnej za tę wystawę.
Poza tym w Strefie Star Wars dostępna też była wystawa LEGO, propsów Star Wars czy Imperialna Strzelnica. Bardziej zaangażowani w fandom na pewno się tam nie nudzili.
Na chwilę zajrzeliśmy też do Szkoły Podstawowej nr 2, w której znajdowały się sale z grami rytmicznymi, grami retro i Touhou Room. Nie spędziliśmy tam jednak dużo czasu, Hela chwilę pograła w grę związaną z Touhou, ale to już jej opowieść.
Hela: Sama gra nie była zbyt zapadająca w pamięć. Była to gra typu strzelanka, w której musieliśmy bronić się przed wrogami. Do wyboru było wiele ciekawych postaci. Bardzo podobało mi się, to, że jak tylko zauważono, że się rozglądam, to ktoś podszedł mi pomóc i wszystko wyjaśnić. W tle leciały wesołe i wpadające w ucho piosenki.
DemonBiblioteczny: Naszą pierwszą prelekcją w sobotę było Elfy i smoki kochają najbardziej, czyli o problemach w literackim „romantasy” od Marty Stusek, szerzej znanej jako Eliksir wielotekstowy. Całość trwała dwie godziny, ale nie odczułom tego upływu czasu. Zjawisko romantasy omówiono szczegółowo – a zaczęto od Zmierzchu i wielkiego bum na paranormal romance i czym to się różni od romantasy. Prelegentka skupiła się na bardziej popularnych tytułach i mniej i bardziej niepokojących praktykach wydawnictw – przede wszystkim na wrzucaniu wszystkiego do worka young adult. Nie zapomniano też o najważniejszym – czym jest romantasy? Marta Stusek słusznie zauważyła, że nawet niewielka doza romansu w eklektycznym dziele (przede wszystkim w wypadku autorek) może stanowić o jego klasyfikacji jako romantasy. Chociaż omawiane były tematy raczej poważne, to wszystko było poprowadzone w lekkim tonie, więc po wyjściu z sali czułom się dobrze i gotowe do dalszej przygody, a rozmyślania o niecnych zagrywkach marketingowych mogłom zostawić sobie na bardziej dogodny na to czas.
Hela: Ze względów zawirowań noclegowych, o których wspomnimy później, udało mi się być tylko na końcówce, ale zapadła mi ona w pamięć. Prowadząca miała wiele charyzmy i widać było, że wie o czym mówi.
DemonBiblioteczny: Po prelekcji wybraliśmy się do strefy Wystawców i oczywiście wydaliśmy pieniądze. Tradycyjnie można było dorwać przypinki i zakładki, ale też trochę mniej oczywistych gadżetów. Ja w tym roku skupiłom się na biżuterii i weszłom w posiadanie kolczyków, bransoletek z wężem i z zawieszkami z Doctor Who, ale to co skradło moje serce to ręcznie szyty szczurek – oficjalnie już nazwany Szurkiem. Przez cały konwent siedział mi w kieszeni marynarki, a dziś pilnuje laptopa.
Hela: Mi udało się znaleźć przepiękny medalion na zdjęcia z wyszytym wewnątrz kwiatkiem oraz kaczuszko-kurczaczka w kapeluszu z muchomora, którego podświadomie nazwałam Belle (okazał się faktycznie podobny do Belle z Kiss of Life). Dodatkowo, kupiłam pamiątki dla czytelników w moim domu czyli zakładki i więcej zakładek.
DemonBiblioteczny: Potem wybraliśmy się na naleśniki. Na szczęście na Fantasmagorii i w okolicach można było smacznie zjeść. Część miejsc, tak jak naleśnikarnia, znajdowała się rzut beretem od MOK-u, a inne knajpy zapewniały między innymi dowóz za darmo na teren konwentu. Zawsze cieszy mnie, gdy organizatorzy ułatwiają życie konwnetowiczom – szczególnie, gdy jest się przyjezdnym i chcąc nie chcąc trzeba zjeść na mieście.
Hela: Wieczorem zamówiłyśmy do MOK-u burgera i frytki. Najadłyśmy się do syta, nawet udało nam się zostawić coś na rano, ale zimne frytki to nie to samo. Osobiście, najbardziej smakowały mi naleśniki i „śnieg” czyli kruszony japoński lód od Yaki Kingu.
DemonBiblioteczny: Teoretycznie naszą drugą prelekcją miał być Życiorys Franka Herberta, ale udało nam się jedynie obejrzeć fragment wywiadu z autorem Diuny. Niestety zostało nam to przerwane przez galimatias związany z noclegami. Była to kilkugodzinna przeprawa przez infolinię i niesforną aplikację zakończona ratunkiem ze strony organizatorów, którzy znaleźli nam miejsce na sleepie, a Kasia (również organizatorka, której bardzo dziękujemy za pomoc) nawet skombinowała dla nas pościel. Tak czy inaczej ominęła nas prelekcja, ale po tym krótkim fragmencie, którego doświadczyliśmy było widać, że włożono w nią sporo wysiłku, a ci którzy zostali posłuchać zdawali się bawić nie najgorzej.
Już bez żadnych komplikacji udało nam się dotrzeć na Duzi fani małych kucyków i inne „anomalie”. Jak działa kindermarketing i dlaczego nie zawsze na dzieci? W trakcie prelekcji dowiedzieliśmy się o różnych zabiegach marketingowych skierowanych na dzieci, mimo tego że celem jest, aby to dorosły zrobił zakupy. Gwoździem programu miało być najważniejsze pytanie – dlaczego dorośli kochają pewną kreskówkę o kucykach. Ostatecznie nie poświęcono na to zbyt wiele czasu, ale nie ma w tym niczyjej winy. Tak się złożyło, że temat kindermarketgu wzbudził spore zainteresowanie uczestników i jeszcze więcej pytań, więc w wyniku toczącej się dyskusji zostało mniej czasu na kucyki. Jednak prelegentka nie zostawiła nikogo z niedosytem – zainteresowani mogli zadać jeszcze ostatnie pytania poza salą prelekcyjną.
Hela: Duzi fani małych kucyków i inne „anomalie”. Jak działa kindermarketing i dlaczego nie zawsze na dzieci? była jedną z moich ulubionych prelekcji. Prowadzącej świetnie się słuchało (a do tego miała prześliczną, kolorową prezentację), ale została zalana taką ilością pytań i przemyśleń uczestników, że nie mogła opowiedzieć o wszystkim, co było dla mnie wielkim rozczarowaniem. Jednak udało mi się zadać kilka pytań po prelekcji.
DemonBiblioteczny: Prawdziwym hitem dnia okazał się konkurs cosplay – chociaż przyznam szczerze, że toczyłom długą walkę o to, czy iść oglądać ludzi na scenie, czy podążyć na prelekcje o ekranizacjach wampirzych opowieści. Ostatecznie wygrał konkurs i, oczywiście, ani trochę nie jest mi szkoda (chociaż mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się trafić na Kto Pana tak nakręcił, Panie Wampir?). Podobnie jak rok temu mieliśmy podział na debiutantów (niekoniecznie w znaczeniu dosłownym, to kategoria dla osób, które mniej pewnie czują się na scenie) i profesjonalistów. Cosplayerzy byli świetni – stworzyli super choreografie, przezabawne scenki i oczywiście przepiękne kostiumy. Prowadzący jak zawsze włożyli sporo serca w prowadzenie show (przed występem pewnie rzucili kośćmi na charyzmę). Dodatkowe oklaski należą się załodze, która roznosiła i sprzątała rekwizyty między występami – dzięki ich wysiłkowi zawdzięczamy to, że występy mogły następować płynnie jeden po drugim.
Hela: W czasie gdy jury omawiało wyniki, mogliśmy posłuchać występu zespołu smyczkowego z gościnnym udziałem gitarzystki. Grali covery utworów związanych z popkulturą. Sam zespół, pomimo tego, że był zajęty grą, znalazł czas na integrację z publicznością.
DemonBiblioteczny: Dzień w zasadzie kończyliśmy i zaczynaliśmy prelekcją Mx Julo Moks Potwory w naszych szafach. W jaki sposób zombie, wampiry czy demony uczą nas norm? Przyznam się bez bicia, że przy omawianiu wampirów i wilkołaków osoba prelegencka niczym mnie nie zaskoczyła, ale to już niewielu osobom się udaje. Natomiast przy zombie i syrenach zdobyłom kawałek wiedzy. Szczególnie podobało mi się porównanie niegdysiejszej wizji (chociaż może wcale nie takiej nieaktualnej) na idealną kobietę i na syrenę (i dlaczego syrena nigdy tą idealną kobietą nie mogła się stać). Ogólnie po Julo było widać, że swobodnie czuje się na mównicy, a całość poprowadzona była w luźny i zabawny sposób. Szczególnie dobrze się to sprawdziło przy późnych godzinach nocnych, gdy już wielu z nas mózgi parowały.
Hela: Jak już wcześniej pisałam, lubię konkretne i zwarte prelekcje. Taką udałoby się zaprezentować Julo, gdyby nie sala, która cały czas wcinała się w to co mówili. Najgorszym było to, że niektórzy uczestnicy, odczuwali potrzebę mansplainowania wszystkich detali. Dlatego też ci, którzy przerywali, żeby wtrącić swoje przemyślenia, nie wydawali się tacy źli.
***
DemonBiblioteczny: Niedzielę otworzył nam powrót na dłużej do Szkoły Podstawowej nr 2. Zajrzeliśmy do Sali z grami retro, do czego na początku nie byłom przekonane. Nie przepadam jakoś za grami innymi niż planszowe, zapewne dlatego że kiepsko mi idzie ogarnianie pada i ekranu. Po podglądaniu dobrej zabawy Heli postanowiłom spróbować swoich sił i w pierwszej grze (ścigance) poniosłom sromotną porażkę, ale bawiłom się wybornie mimo wpadania na każdą możliwą przeszkodę na trasie. Potem przerzuciłom się na trylogie Mortal Kombat i o dziwo tutaj udało mi się odnieść jako takie sukcesy.
Hela: Fantasmagoria w każdym roku oferuje odwiedzającym coś nowego. W tym roku pojawiła się sala retro gier. Można było zagrać w wiele znanych gier w wersji retro, np. Mortal Combat czy Mario Cart. W sobotę odbył się tam nawet turniej gry w Suika Game. Jest to z pozoru niepozorna gra, w której trzeba łączyć owoce spadające z góry, tak, aby nie przekroczyć wyznaczonej górnej linii. Gra może wydawać się bardzo łatwa, jednak spróbowałam w niej swoich sił i ma naprawdę trudne elementy.
DemonBiblioteczny: Po przygodach w świecie gier wideo nadszedł czas na rozruszanie kości, więc przenieślimy się do miejscówki obok – Sali Gier Rytmicznych. Tutaj też trochę czułom opory, bo wyczucie rytmu w moim wypadku rzadko się objawia oraz mam tendencję do potykania się. Mimo mrocznych wizji przedwczesnego rozbicia okularów dałom się namówić na wejście na matę do tańczenia. W trakcie podrygiwania do History Maker z anime Yuri!!! On Ice zdobyłom niezbite dowody na mój brak talentu tanecznego, ale bawiłom się wyśmienicie. Jeśli Sala Gier Rytmicznych wróci za rok, to zapewne tam zawitam.
Hela: Ja z kolei grałam zaraz obok, w inną grę rytmiczną. Na początku wydawała się ona przytłaczająca z powodu nietypowej klawiatury, składającej się z 2 pokręteł, 4 okrągłych przycisków i 2 prostokątnych. Na szczęście, osoby które zajmowały się tą salką wszystko mi wyjaśniły i mogłam zabrać się do gry. Należało w niej naciskać odpowiednie przyciski w kolejności, w jakiej ukazywały się na ekranie. Okazało się, że jest to niesamowicie wciągająca gra. Zawsze miałam ochotę poprawić swój wyniki i spróbować nowych piosenek, których ogrom można było znaleźć w grze.
DemonBiblioteczny: Ostatni dzień konwentu żegnaliśmy dwiema prelekcjami. Pierwsza z nich była o animacjach z Azji (Nie samym anime człowiek żyje, czyli animacje z Tajwanu, Hong Kongu i innych zakamarków Azji). Usłyszeliśmy na niej o wielu ciekawych tytułach (mam co oglądać na najbliższy rok) – również takich niezdobywalnych, których jedyna kopia znajduje się w Korei Północnej.
Hela: Była to niesamowicie ciekawa prelekcja, obejmująca, aktualny teraz temat animacji z innych, niż Japonia, krajów, które zaczęły się pojawiać na rynku. Wyszłam stamtąd z czterema nowymi filmami do obejrzenia. Jeden, który pozwolę sobie polecić naszym osobom czytającym, oczywiście bez żadnych spoilerów, jest Grandma and Her Ghosts, czyli Moja babcia jest czarownicą w reżyserii Wanga Shaudiego (Tajwan, 1998). Szkoda, tylko, że prowadzący zahaczył tylko o te bardziej znane kraje Azji. Mam nadzieję, że uda mu się wrócić za rok i rozwinąć temat.
DemonBiblioteczny: Ze świata animacji nie przenosiliśmy się daleko, bo zostaliśmy przy złoczyńcach z anime. W prelekcji Protagonista? Nah, wolę tego złego! Magda Gronek zaprezentowała nam, jakie czynniki mają wpływ na to, że gotowi jesteśmy kochać czarne charaktery. Całość prelekcji zamknęła zabawa, w której staraliśmy się rozpoznać czynniki, sprawiające, że postanowiliśmy oddać serca akurat temu złoczyńcy.
Podsumowując – zabawa była przednia, nawet zawirowania sypialniane nie były w stanie nam zepsuć weekendu. Jeśli zastanawiacie się, czy warto odwiedzić Fantasmagorię – oj tak, i to jak!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.