Dwunasta Zjava przeszła do historii. Jak bawiłam się na zimowym konwencie warszawskiego Stowarzyszenia Miłośników Fantastyki Avangarda? Zapraszam do lektury wrażeń i obejrzenia fotorelacji.
Trwające od 17 do 19 lutego wydarzenie przyciągnęło blisko 1000 osób, które przez trzy dni grały w gry bez prądu – planszówki, karcianki, RPG-i i larpy – uczestniczyły w ponad setce prelekcji, warsztatów i wykładów, oblegały stoiska wystawców, gubiły się (jak niżej podpisana) w szkolnych korytarzach i integrowały z innymi fan_ami fantastyki. Dla mnie ten czas był wyjątkowy nie tylko z racji świetnej, jak zawsze na konwentach, atmosfery i masy atrakcji, ale też dlatego, że pierwszy raz od bardzo dawna nie przygotowałam żadnej prelekcji, mogłam się więc skupić na robieniu zdjęć i zaglądaniu na punkty programu, które mnie zaciekawiły – i, najczęściej, zostawałam na nich do końca.
I tak, w piątek postanowiłam sprawdzić prelekcję Oli Radomskiej-Budnik i Ani Olechowskiej z Fantastycznej Kozetki o tym, czy RPG mogą zastąpić psychoterapię. Jako że w tytule był znak zapytania, to, zgodnie ze starą dobrą dziennikarską zasadą, odpowiedź brzmiała „nie”, niemniej jednak ciekawie było posłuchać, jak prelegentki wykorzystują elementy RPG do treningów umiejętności psychologicznych. Później, trochę nieoczekiwanie dla samej siebie, bo szukałam innego spotkania, trafiłam do Marcina „MaWro” Wrońskiego opowiadającego o nierównościach ekonomicznych w rzeczywistości i fantastyce… i przepadłam. To było absolutnie fascynujące streszczenie badań ekonomicznych poświęconych nierównościom w Polsce i na świecie, z którego na dodatek jasno wynikało, że tak naprawdę trudno już mówić o tym w kontekście o różnicach między państwami – znacznie bardziej sensowny jest podział ze względu na poziom dochodów. Oczywiście nie zabrakło też wizji z fantastyki, niemniej to teoretyczna podbudowa fikcyjnych przykładów skradła moje serce. Dzień zakończyłam przebieżką po stoiskach wystawców i jednoaktówką RPG, w której miałam okazję wcielić się w dociekliwą reporterkę próbującą odnaleźć zaginione wynalazki pewnego mechanika w opanowanej przez zombiaki zrujnowanej kamienicy. W sam raz na dobranoc!
Sobota przebiegła mi głównie pod znakiem cykania fotek wszędzie, gdzie udało mi się wejść, głaskaniu psich terapeutów, którzy rezydowali w strefie dla dzieci, testowania gier oraz nieco mniej niż dzień wcześniej udanych doświadczeń prelekcyjnych. Z niejaką konfuzją wysłuchałam opowieści Marty Konopackiej o schematach narracyjnych rządzących podróżą bohaterki – i to bynajmniej nie dlatego, że się z prelegentką nie zgodziłam, a dlatego, że do właściwego tematu, jakim był paranormal romance, dotarła w jakichś pięciu ostatnich minutach spotkania, pozostałe poświęciwszy pokazywaniu na kolejnych slajdach, że właściwie każdą opowieścią rządzą te same (no, podobne) reguły. Dużo ciekawiej wypadł pokaz J. Pichety o, jakże na czasie!, grzybach, w trakcie którego mogłam nie tylko posłuchać o tym, co się z grzybów robi, ale też to powąchać, a nawet podotykać. A robi się wiele: zastępniki plastiku, styropianu, sklejki, odpowiedniki skóry, wypełnienia do opakowań… Więcej, grzyby potrafią rozkładać plastik, można z nich budować domy, a także – co radośnie oznajmiła prowadząca – robić z nich trumny. Dziwnie pouczające spotkanie. Ten dzień zrobiły mi jednak przede wszystkim gry planszowe i karciane, które można było do woli testować w games roomie, z mocnym wskazaniem na ich oprawę wizualną, którą możecie popodziwiać w poniższej galerii. Figurki, zamki, puszcze, domy i całe miasta, przepiękne plansze i karty – czegóż tam nie było! Choć darzę sentymentem starą Magię i miecz z jej papierowymi postaciami na stojakach, to jednak bogactwo, w którym teraz możemy wybierać, mocno mnie urzeka.
W ostatni dzień Zjavy mogłam sobie pozwolić niestety tylko na jedną prelekcję – ale za to jakże dobrą! Rynvord (gość przybyły prosto, no, może nie do końca prosto, ale w każdym razie z Imladrisu) przyglądał się potencjalnym odpowiedziom na pytanie, czy jesteśmy sami we wszechświecie, a jeżeli nie, to dlaczego wciąż nie natrafiliśmy na ślad obcych cywilizacji, i przedstawił zarówno naukowe, jak i bliższe spiskowym teoriom rozwiązania tej zagadki. Słuchałam z zapartym tchem, klaszcząc w myślach, ilekroć prowadzący wspominał o tym, jak ta naukowa część świetnie odzwierciedlona jest w mojej ukochanej Ekspansji.
To był dobrze spędzony czas i właściwie żałuję tylko jednej rzeczy – że nie skusiłam się na żadną dłuższą sesję RPG czy larpa, wszak Zjava to głównie spotkanie graczy, a pograłam bardzo niewiele – tyle mojego, że wyszłam z przepiękną karcianką. Koniecznie muszę to nadrobić w przyszłym roku, bo na konwent z pewnością wrócę – i ze względu na poziom, i wielość atrakcji, i aspekt organizacyjny. Bardzo doceniam profesjonalizm, życzliwość i zaangażowanie wszystkich osób, które pracowały nad tegorocznym wydarzeniem, dbanie o to, by wszyscy czuli się bezpiecznie i nikt się nie zagubił. Telefony do osób zaufania wywieszone na każdym piętrze, pomieszczenie, w którym można było odpocząć od nadmiaru wrażeń, czytelne oznakowanie sal, pomoc dla osób z niepełnosprawnościami – takie rzeczy sprawiają, że fajne wydarzenia stają się też zwyczajnie dobre. Dziękuję za te trzy dni i do zobaczenia za rok!
(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.