Doktor i Belinda próbując powrócić na Ziemię, trafiają na stację kosmiczną, gdzie odbyć się ma największe wydarzenie galaktyki, Interstellar Song Contest (pl. napisy: Astrowizja, pl. dubbing: Międzyplanetarny Konkurs Piosenki). Próba wieczoru pewnego zabawy zostanie udaremniona: wkrótce widzowie znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Z jakiego powodu? Czy organizatorzy coś ukrywają? Niespodziewany obrót wydarzeń dotknie również panią Flood.
Uwaga na spoilery.
Ginny N.: Rozczarowany i zirytowany tym, że to będzie odcinek o Eurowizji i pokazujący ją jako super rzecz zdążyłem być przez ostatnie miesiące. I tak, wolałbym, żeby takiego odcinka w Doctor Who nie było. Ale skoro już jest to mimo wszystko nam się podobał. Choć wciąż czujemy tę nutę goryczy co do postawy odcinka przeciwko ludobójstwu, które niewidziane (bo nikt nie chce go widzieć) może doprowadzać jednostki do skrajności. Choć zabrakło mi powiedzenia przez Doktora, że wściekłość po tym co spotkało Helian jest normalna i sama w sobie nie jest zła. Czy rozwiązanie sprawy piosenką zamiast kolejnego ludobójstwa to bardzo dobry przekaz? Niekoniecznie – to bardziej uproszczona bajka o sile twórczości, o momencie buntu wobec złej korporacji (ale już żadnego rządu, prawda?) i okej, niech już będzie, choć naprawdę można by to zrobić zupełnie inaczej, lepiej. Jeśli już w ogóle robić.
Z drugiej strony dobrze, że nie jest to odcinek, który od tematyki ludobójstwa powiązanej z Eurowizją ucieka. Z trzeciej, jednak mógł się skupić nie na narracji zemsty, a na tych z Helian, którzy żyją tu i teraz i próbują po prostu żyć normalnie – ale nie mogą. Jedna piosenkarka żyjąca w ukryciu, choć istotna, to jednak trochę za mało. Zwłaszcza, gdy obok niej mamy dwoje heliańskich terroryst_. Więc cóż, są tu plusy i minusy.
Wątek Doktora i Belindy wypada z kolei po prostu świetnie. I to jak Doktor mówi Belindzie, że przeraził samego siebie, a jednocześnie już po tym jak się opanował wciąż dość groźnie się odzywał do Kida – trochę hipokryzja, Doktorze? Cóż, nie byłby to pierwszy raz.
Susan <3 To że powróciła i w jakim stylu powróciła, kotwicząc (choć nie w pełni skutecznie) Doktora w tym co w nim dobre, to było wspaniałe.
Nie jestem przekonany do powrotu do konceptu bigeneracji. Co powiedziawszy, choć spodziewałem się Rani, to i tak jestem zadowolony. Nie wszystko musi być zaskoczeniem i zmyłką. Nowa Rani zapowiada się też świetnie i jednocześnie chętnie zobaczę Rani Anity Dobson, gdy już oficjalnie wiemy kim ona jest. Ale jednak… Wolałbym jedną Rani naraz.
ET: Wściekłość, rozczarowanie, smutek – tak mogłabym podsumować swoje odczucia po The Interstellar Song Contest. Być może bez kontekstu w postaci tegorocznej edycji Eurowizji oceniłabym go łagodniej, sęk w tym, że data jego emisji nie była wybrana przypadkowo i choć RTD nie mógł (?) przewidzieć jej politycznego wydźwięku, to biorąc pod uwagę to, co się działo w poprzednich latach, mógł się wykazać większym wyczuciem. Popatrzmy, co nam właściwie opowiedział. Oto mamy planetę, która została zniszczona przez korporację, aby uzyskać pewien rzadki składnik spożywczy. Oraz jej mieszkańców (tych, którzy ocaleli), wobec których została rozpętana kampania dezinformacji i nienawiści, niewątpliwie po to, by ich protesty nie zostały przez nikogo potraktowane poważnie. Nikt właściwie do końca nie wie, jacy są, ale ponoć są kanibalami, więc lepiej nie mieć z nimi zbyt wiele wspólnego, a jeśli ktoś już się na to decyduje, na przykład dając im pracę, to jest to z jego strony akt wielkiej łaski i bohaterstwa. W efekcie Helianie, chcąc jakkolwiek egzystować w świecie, ukrywają swoją tożsamość poprzez akty samookaleczenia (bo czymże innym jest obcięcie rogów?). Ta sama korporacja jest głównym sponsorem Międzyplanetarnego Konkursu Piosenki, na który Helianie rzecz jasna zaproszeni nie są. Więc zapraszają się sami, aby dokonać potwornej zemsty na świecie, który nie tylko postanowił nie widzieć ich cierpienia, ale też traktował ich zwyczajnie podle.
Pomysł, by głównymi złolami odcinka uczynić właśnie Helian, nie korporację, jest zwyczajnie głupi (myślałam, że po Kerblam! nie jest możliwy, a tu proszę!). Eurowizyjny kontekst dodaje swoje, ale nie będę tego rozwijać, choć aż się prosi. Rozwiązanie w postaci piosenki, która daje Helianom możliwość opowiedzenia swojej historii, jest śmieszne i naiwne. I do tego jeszcze Doktor torturujący Kida… Żeby było jasne: nie uważam, że Helianie mają rację czy chociażby moralne prawo do zrobienia innym tego, co zrobiono nim. Uważam, że sam pomysł, by ich napisać w ten właśnie sposób, jest z gruntu zły. Bo w efekcie dostajemy nieistniejącą symetrię w postaci złej korporacji (kraju, reżimu, dopowiedzcie sobie) i równie złych tych, którzy postanawiają z nimi walczyć. Oraz rozwiązanie: chwyćcie się za ręce i zaśpiewajcie piosenkę. To jest tak głupie, że aż nie mogę uwierzyć, że właśnie to obejrzałam.
Zielona Małpa: Mam mieszane uczucia do tego odcinka. Pierwsze sekundy skomentowałabym słowami: „O! To w ten sposób odmrażają Marylę Rodowicz na Sylwestra!”.
Miałam nadzieję, że skoro już trafił się kolejny muzyczny odcinek, to będzie tu trochę więcej śpiewania, ale z tym było tu słabo. Nawet ta najważniejsza piosenka nie dała mi uczucia satysfakcji. No ale tu jestem w stanie to zrozumieć, bo odcinek był maksymalnie napakowany akcją i nie było na to miejsca.
Kiedy na koniec odcinka wszyscy wyrzuceni w kosmos zostali po kolei przywróceni do pełnego zdrowia, w głowie odezwał mi się Dziewiąty Doktor i jego „Just this once, everybody lives!”, choć ze znacznie mniejszym ładunkiem emocjonalnym. Mam wrażenie, że w tym przypadku było to zbyt słodkie zakończenie. Szczególnie, że Kid dostał to, czego chciał, czyli żeby wszechświat dowiedział się prawdy o tym, co stało się na jego planecie. A to mało sprawiedliwe wobec trzech miliardów istnień, które chciał pozbawić życia.
No i dostaliśmy tu dwie nowe w tym sezonie postaci, z których jedna nie była tak dużą niespodzianką (Rani), a druga poniekąd była (Susan). Co do Rani, nie znam jej zbytnio, ponieważ nie wciągnęłam się w klasyczne serie. Teraz przynajmniej mam wymówkę, by nadrobić co nieco. A Susan? Świetnie, że pojawiła się w momencie, w którym Doktor znajdował się w stanie furii i była jego kotwicą, sprowadzając na niego trochę spokoju. Ciekawe, czy zobaczymy ją jeszcze w tym sezonie, czy może RTD ma plany na dalsze sezony…
Rademede: Nie podobał mi się ten odcinek. Niby korporacja zła, bo zniszczyła planetę, ale Helianie gorsi, bo przecież zrobili taki atak podczas festiwalu… Chyba nie trzeba wskazywać palcem, do jakiego wydarzenia to nawiązuje. No i jeszcze sama nazwa Helianie, to na pewno nie mogą być dobrzy. Nie wiem, Doktor wykazał się wyjątkowym okrucieństwem i hipokryzją w tym przypadku, gorsi złole dostali łagodniejsze traktowanie. Zabrakło mi krytyki korporacji i wskazania w gruncie rzeczy dość młodym Helianom, że są lepsze metody niż próba zabicia w odwecie trzech miliardów istnień. Aż się prosiło o jakąś większą, poruszającą przemowę i próbę przekonania Kida, że terroryzm i zamordowanie wszystkich oglądających konkurs piosenki nie pomoże jego planecie. I nie, nie jest to piosenka i siła przyjaźni. Jakie to było żenujące zakończenie… A nawet jeśli nie podniosła i patetyczna mowa, to wystarczyło powstrzymać Kida bez elementów znęcania się nad nim i tortur i bez tej piosenki. Abstrahując od tego, że jeny, jak słabe zabezpieczenia eventów mają w tej przyszłości skoro dwie osoby są w stanie bez większych problemów przeniknąć do organizacji, zaplanować i przeprowadzić atak terrorystyczny. Czyżby uczyli się od UNITu? Rani i Susan przyznam szczerze, nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Rani w ogóle nie znam, klasyki mnie nie wciągnęły.
dziewiętnastka: Muszę przyznać, że… Mimo wszystko dobrze mi się oglądało ten odcinek, przynajmniej do momentu ostatniej piosenki, bo tutaj żenada mnie dobiła. Ale cóż, Gary i Mike podbili moje serduszka (byliby z nich dobrzy towarzysze), powrót na armacie z konfetti był cudownie głupkowaty, a Piętnasty Doktor w trybie Zimna Złość zostanie ze mną na długo. Jednak gdzieś ten Time Lord Victorious w nim nadal siedzi! Zagrane było to świetnie i tak sobie myślę, że chciałabym zobaczyć role Gatwy, w których wychodzi poza tryb „radosny, tęczowy i ekscentryczny”, bo jak dotąd – może to moje przeoczenie! – mam wrażenie, że dostaje tylko jeden typ ról. Niech ktoś go obsadzi jako złola w horrorze, proszę…
Jeśli chodzi o warstwę polityczno-metaforyczną, jestem niemal pewna, że Helianie napisani byli jako metafora Palestyńczyków (maki to jeden z symboli Palestyny), a Astrowizja sponsorowana przez korpo odpowiedzialne za ludobójstwo grupy to aluzja do MorrocanOil sponsorującego Eurowizję. Przełożenie tej metafory na fabułę odcinka wyszło… Dość nierówno i (niestety chyba w niezamierzony sposób) niejednoznacznie – o ile tutaj osoby koleżeńskie z redakcji wyrażają się zdecydowanie krytycznie, tak w anglojęzycznej sieci trafiłam na sporo komentarzy typu „Doctor Who wytyka hipokryzję Eurowizji, dobrze!”, albo wręcz „najlepszy odcinek sezonu!”. Osobiście sama nie jestem pewna, co o tym sądzić. Rozwiązanie dylematu odcinka poprzez piosenkę absolutnie mnie skwasiło, no bo serio…? Co to ma być, śpiewanie Imagine w pandemii czy koncert Bono w Afryce? Żenada, cringe, nawet nie chce mi się tego rozwijać. Ale na przykład Doktor torturujący Kida wcale nie jest dla mnie symptomem poglądów scenariusza, że niby odcinek potępia Helian. Wręcz przeciwnie – znamy przecież naszego Władcę Czasu nie od dziś i doskonale wiemy, że w stanie umysłu Time Lord Victorious on NIE POSTĘPUJE SŁUSZNIE. Tak więc dla mnie ta scena, paradoksalnie, legitymizowała walkę Kida, choć niekoniecznie jej metody… No ale może to tylko ja jestem odruchowo podejrzliwa, gdy tylko Doktor wpada w Ten Nastrój. Podobnie jeśli chodzi o kwestię samej nazwy gatunku. Oczywiście, że korpoimperialna propaganda czepnie się „piekielnej” nazwy („piekielnej” w uszach ludzi wychowanych na judeochrześcijańskiej ikonografii, kto wie, co znaczyła ona dla samych Helian?) i rogów, zrobi z tego gatunku uosobienie diabła. Ale tak jest z każdą grupą, która stoi na drodze korpoimperialnych zapędów – jak nie uzna się jej za diabłów, to za wiedźmy, jak nie za wiedźmy, to za nieludzi. Nihil novi. Według mnie odcinek tutaj opisuje pewien mechanizm, a nie go popiera. Tak więc, jak widać, nie wszystkie elementy odczytuję w taki jednoznacznie negatywny względem tej historii sposób. No ale nie ukrywam, jakieś wyraźniejsze potępienie kosmicznego korpo przez scenariusz byłoby mile widziane, bo tak, to spora część publiki zostaje z tą ostatnią piosenką (swoją drogą strasznie kiczowatą) w uszach i pewnym niesmakiem w ustach.
Clever Boy: Świetnie mi się oglądało ten odcinek. Nie ukrywam, że liczyłem na bardziej muzyczny odcinek. Twórcy zapowiadali muzykę, która wpada w ucho, a nie było tutaj czegoś takiego. Chociaż wiem, że „viralem” stał się ten dziwny stworek śpiewający „Dugga Doo”. Zszokowała mnie wściekłość i brutalność Doktora. To ciekawe oblicze Piętnastego. Chciałbym, żeby było kontynuowane w finale. Nie spodziewałem się zobaczyć Susan. Super, że Carole Ann Ford powróciła do roli po tylu latach. Krzyknąłem do ekranu. Mam nadzieję, że zobaczymy ją w kolejnych odcinkach. Co do warstwy politycznej – fajnie, że pojawiły się metafory do obecnych problemów z Eurowizją. Jednych rusza to bardziej, innych mniej – może kontrowersyjne, ale ja skupiam się na zabawie i lubię oglądać Eurowizję. Co do piosenki i „rozwiązania problemu rasizmu” – jeśli można tak to nazwać, to było to słabe. Jasne, że urocze, ale no kurde… Zła korporacja niszczy planetę i sprawia, że jeden z gatunków jest zły i wygnany, a potem piosenkarka śpiewa protestując i… wszystko jest ok? Ja wiem, że tu można kopać głębiej, ale nie kupiłem tego i niepotrzebnie wydłużyło to odcinek. Uważam, że złol powinien dostać gorszą karę, bo w sumie nawet nie wiemy, jak zostanie ukarany. Jednak wizja wyrzucenia tych wszystkich widzów na arenie w kosmos była przerażająca i totalnie od razu miałem w głowie ataki terrorystyczne. I to ujęcie, jak ciała lecą… to było piękne. Bardzo się cieszę, że Rani wróciła. Nie podobało mi się jednak, że jej ujawnienie zobaczyliśmy w scenie po napisach i zdemaskowała się przy randomowych osobach, które zupełnie nie ogarniają. Ciekawa może być dynamika między oboma wcieleniami.
Kira: No więc, uhm. No tak. To zdecydowanie był… odcinek. Po obejrzeniu którego zostałum z uczuciem lekkiego zażenowania, silnego niesmaku i myślą „oh honey, no”. Zużyję cały mój zapas podchodzenia do dzieł kultury w dobrej wierze i powiem, że wygląda na to, że ktoś naprawdę starał się coś tam powiedzieć. Niestety wyszedł z tego symetryzm i – mam wrażenie – przy okazji głaskanie po główkach wszystkich, którzy z pełną świadomością postanowili nie bojkotować Eurowizji, bo piosenki są dla nich ważniejsze, i zapewnienie ich, że ależ tak, to jest zupełnie w porządku, posłuchamy piosenki na koniec to wszystko się wyrówna i wyzeruje. Wydaje mi się, że to nie było celowe, ale taki właśnie ma dla mnie wydźwięk.
Metafora Helian jako Palestyńczyków jest dla mnie bardzo oczywista i postawienie ich w roli głównych złoli odcinka jest dla mnie olbrzymim błędem. Jest odcinek Star Treka, w którym Spock mówi „Nie aprobuję, ale rozumiem” i tak właśnie myślę o planie Kida. Mordowanie ludzi nie jest słuszne, ale w tym przypadku jest reakcją, i skupianie się na tym zamiast na działaniach, które ją spowodowały i podmiotach odpowiedzialnych, bardzo trąci symetryzmem rodem z internetowych tejków domorosłych specjalistów i przerzucaniem odpowiedzialności na jednostki. Faktycznie przypomina to trochę Kerblam!, które też na początku zapowiadało się na sensowną krytykę, ale wszystko się rozlało na koniec. Nie ukrywam, to wszystko zrobiło na mnie tak silne negatywne wrażenie, że cała bardziej „doktorowa” część wydarzeń jakoś przeleciała bokiem i nawet nie mam specjalnych opinii na temat Rani, Doktora w trybie wkurwu i całej reszty. Może zwerbalizuję je sobie za jakiś czas, ale na razie wciąż odczuwam lekką chęć wzięcia prysznica, żeby zmyć z siebie to nieprzyjemne wrażenie. Wygląda na to, że to ten jeden niedobry odcinek w poza tym bardzo dobrym sezonie, szkoda tylko, że padło na tak bliski rzeczywistości.
A co wy sądzicie o odcinku The Interstellar Song Contest? Dajcie znać na naszym Facebooku, Bluesky, Discordzie lub w grupie!

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.