Muzyka w Doctor Who od zawsze była jedną z ważniejszych i nieodłącznych części tego fenomenu.
W Classic Who używana była typowa dla tamtych czasów muzyka elektroniczna rodem z Pana Kleksa w Kosmosie, a od 2005, kiedy kompozytorem został uwielbiany przez fanów Murray Gold, weszła na wyższy poziom. Było to połączenie muzyki pompatycznej, epickiej i filmowej, serial już nie brzmiał tak kiczowato jak w starszych odcinkach. Kiedy w 2018 dowiedzieliśmy się, że kompozytor muzyki do nowych serii odchodzi, fani byli smutni i jednocześnie zaciekawieni. Sam byłem zły i bardzo chciałem, żeby Gold został. Krótko potem dowiedzieliśmy się, że na jego miejsce wejdzie mało znany Segun Akinola. Krótko mówiąc, byłem przerażony. Jednak po debiucie nowego kompozytora w pierwszym odcinku 11 serii stałem się spokojny o muzykę i od tamtej pory pokochałem Seguna Akinolę.
Ten felieton nie będzie pełen niezrozumiałych technikaliów muzycznych, ponieważ nie znam się na tej warstwie muzyki. Mój tekst będzie przelaniem moich uczuć do muzyki Akinoli, opowieścią o tym, co ona z widzem i słuchaczem robi i jakie świetne oraz inteligentne sztuczki zastosował Segun Akinola podczas pracy nad nowymi seriami.
Chciałbym zacząć od najbardziej znanego utworu Akinoli, czyli głównego motywu Trzynastej Doktor. Główne utwory poszczególnych inkarnacji Doktora narodziły się dopiero w czasach New Who. Muzyka Dziewiątego i Dziesiątego Doktora była taka sama, reprezentowała smutek i gniew po skutkach Wojny Czasu. Muzyka Jedenastego pasowała do charakteru tego Doktora jak dobrze dobrana rękawiczka. Posiadała elementy pompatyczne pasujące do każdej sceny i motywy bajkowe. Muzyka Dwunastego Doktora zawierała w sobie elementy motywu przewodniego Clary i również była pompatyczna i epicka. Potem jednak wchodzi Segun Akinola z zupełnie innym podejściem do utworu przewodniego naszej Władczyni Czasu.
Trzynasta dostała zupełnie inny motyw przewodni. Cieszę się, że Akinola nie używa nagminnie muzyki symfonicznej i orkiestrowej, tak jak robił to Murray Gold. Ten utwór to powiew świeżego powietrza, a wokal Hollie Buhagiar dodaje naturalności, organiczności i życia utworowi. Całość dodaje nadziei, idealnie komponując się z charakterem Trzynastej Doktor. Melodia pojawiająca się od 0:45 do 1:10 to rdzeń głównego motywu Trzynastej. Pojawia się on w wielu odcinkach w jakiejś formie, choćby najmniejszego, najcichszego i najkrótszego nawiązania. Bardzo też podobał mi się sposób pisania utworów w serii 11. Każdy odcinek miał swój własny styl i swój własny utwór przewodni.
Morax jest idealnym przykładem tego, co mam na myśli. Odcinek The Witchfinders osadzony jest w XVII wieku. W utworze użyte zostały instrumenty smyczkowe dodające odpowiedniej aury tajemniczości i pasujące do tamtych czasów. Od 1:35 zaczyna się główny motyw tego odcinka grany na skrzypcach. Partia skrzypiec kończy się w okolicach 2:49, a przerwana zostaje przez główny motyw Trzynastej Doktor, który odgrywany jest na tych samych skrzypcach! Czyż to nie jest genialne? Gdy udało mi się to samemu zauważyć, byłem pod wrażeniem sprytu i kreatywności Akinoli.
W tym samym odcinku mamy postać króla Jakuba I, który ma swój własny utwór przewodni grany na tych samych instrumentach, które pojawiają się na przestrzeni całej tej historii. Już wiecie, o jaki własny styl każdego odcinka mi chodzi?
Na wzmiankę zasługuje też ścieżka dźwiękowa do odcinka Demons of the Punjab. Akinola użył instrumentów pochodzenia hinduskiego, takich jak tabla i shehnai. Partie na nich odgrywane były przez osoby z południowoazjatyckimi korzeniami. Cała warstwa muzyczna odcinka jest doskonała. Instrumenty, których użył Akinola, świetnie pasują do klimatu jak i miejsca, w którym dzieje się fabuła. Wokal Shahida Abbasa Khana pojawiający się na przestrzeni całego odcinka dodatkowo idealnie komponuje się z warstwą instrumentalną.
Jednym z moich ulubionych odcinków serialu jest It Takes you Away z 11 serii. Scenariusz i sama fabuła są świetne, a soundtrack idealnie towarzyszy nam w całej podróży przez nasz świat i świat Solitraktu. W tym utworze główny motyw to również instrumenty skrzypcowe, tak jak w przypadku The Witchfinders. Do całości można doliczyć partie na fortepianie towarzyszące skrzypcom i niekomfortowy pisk. Cała niedoskonałość i dźwięki rodem z fabryki metalu powodują w odbiorcy uczucie obcości i strachu. Utwór w kilku momentach zwalnia, dając odbiorcy czas na złapanie oddechu. W ostatniej części od ok. 5:34 dochodzi krótka wersja motywu Trzynastej Doktor. Cała aura tajemniczości odcinka jest idealnie zobrazowana w tym utworze.
Po 11 serii muzyczna poprzeczka zawieszona była dla mnie wysoko. Byłem ciekawy, czy Akinoli uda się przebić jego dzieła z poprzedniej serii. Udało mu się. Seria 12 dostarczyła nam mnóstwo nowych utworów, jeszcze bardziej epickich i jeszcze bardziej wywołujących ciarki. Nie musieliśmy długo czekać, bo Akinola wszedł na zupełnie inny poziom już w pierwszym odcinku 12 serii. Mowa tu oczywiście o Spyfall, które muzycznie nawiązuje do klasyków kina szpiegowskiego, a żeby się o tym przekonać, wystarczy posłuchać tego utworu:
Na początku mamy tutaj orkiestrową wersję motywu Trzynastej, a potem zaczyna się główny motyw odcinka, również grany orkiestrowo. Całość zagrana bardzo bajkowo, a początek przypomniał mi o muzyce w filmach Disneya. Ścieżka dźwiękowa do obydwu odcinków została nagrana przez orkiestrę. Nie mógłbym również nie wspomnieć o jednym z najlepszych dzieł Seguna Akinoli w tej serii, czyli o głównym motywie muzycznym Mistrza.
Utwór ten gra podczas ostatniej sceny części pierwszej Spyfall, w momencie w którym poznajemy tożsamość O. Jest to bardzo agresywny i głośny kawałek. Słyszysz go i myślisz – „Oho! To musi być naprawdę poważne zagrożenie”. Nie ma tu żadnego ambientu, wszystko jest głośne i na pierwszym planie, łącznie z obrazem. Ta partia skrzypiec i wiolonczeli jest bardzo epicka i przywodzi na myśl kompozycje Golda. A ostatni fragment losowych i niekomfortowych dźwięków z tych instrumentów jest zagrany idealnie, tak jak być powinno, kiedy Doktor trafia do dziwnego świata. Muzyka idealnie towarzyszy temu, co tutaj widzimy.
W drugiej części Spyfall nastąpił kolejny rewolucyjny moment, w którym kolejny raz przekonałem się, że Segun Akinola jest kreatywnym geniuszem. Mowa tu oczywiście o finale historii i momencie, w którym Doktor wraca na Gallifrey.
Czy wy też zauważyliście, że główny motyw muzyczny Gallifrey to „smutna” wersja głównego motywu Trzynastej? Jeśli nie, porównajcie te dwa utwory, bo słychać to wyraźnie! Dla mnie to było genialne. Smutna, delikatnie zmodyfikowana wersja motywu Trzynastej, czyli utworu, który sam w sobie dawał nadzieję, był spokojny i organiczny, została zmieniona w coś wywołującego smutek, brak nadziei i uczucie żałoby po martwej Gallifrey. W ostatnich sekundach tego utworu słychać kobiecy głos nucący motyw Trzynastej. Według mnie to znak, że jest jeszcze jakaś nadzieja, że jeszcze będzie dobrze, taki promyk słońca przebijający się przez burzowe chmury.
Bardzo podobało mi się eksperymentalne podejście do następnego odcinka, Orphan 55. W wywiadach Akinola mówił, że ścieżka dźwiękowa nagrana została przypadkowo, w jego kuchni. Jej dziwne, eksperymentalne dźwięki i klimat bardzo pasują do odcinka.
Mamy tu całą gamę dziwności. W pierwszej ćwiartce występują metaliczne i skrzeczące dźwięki (to bardzo pasuje do komponowania muzyki w kuchni). Dzieje się to samo co w utworach z It Takes You Away. Widz czuje się dziwnie i niekomfortowo przez wydawać by się mogło losowe metaliczne i robotyczne odgłosy. Od ok. 4:25 pojawia się motyw główny odcinka, który bardzo podobny jest do motywu innego odcinka, Praxeus. Co ciekawe, oba te odcinki opowiadają historię tego, jak ludzkość niszczy planetę, co raczej nie jest przypadkowe.
Porównajcie sobie to sami. Motyw główny odcinka Praxeus występuje już na samym początku tego utworu. Potem następują całkiem horrorowe wokale, które pasują do klimatu odcinka i tego, jakie zagrożenia niesie ze sobą zaśmiecanie planety plastikiem. Następnie cały utwór odgrywany jest w ambientowym stylu Akinoli.
Finał serii 12 był emocjonalnym rollercoasterem, nie tylko ze względu na scenariusz. Muzycznie mogliśmy usłyszeć akinolową wersję głównego motywu muzycznego Cybermenów. Ten zadebiutował już w odcinku poprzedzającym dwuczęściowy finał, czyli The Haunting of Villa Diodati, w którym po raz pierwszy poznaliśmy samotnego Cybermana.
Motyw Cybermenów pojawia się w 0:58 i jest to najbardziej domyślna i czysta wersja tego utworu.
Jest to logiczne i sprytne zagranie. Jeden Cyberman, który zwiastuje koniec świata, nie dostaje jeszcze zbyt epickiej muzyki, widz musi troszkę poczekać. Gdy w następnym odcinku widzimy tuziny Cybermenów, ich motyw główny ulega zmianie.
No i mamy to! W tej wersji podbite zostają basy, a samych dźwięków jest o wiele więcej. Mamy okropny dla ucha pisk metalu, który pasuje jak ulał do Cybermenów. Na samym końcu dzieje się znowu to samo, mamy utwór przewodni Trzynastej w stylu muzyki z całego odcinka. Właśnie takie małe detale czynią muzykę Akinoli niesamowitą.
Skoro posłuchaliśmy, jak brzmi muzyka towarzysząca Cybermenom, to czas wysłuchać utworów towarzyszących najstarszym i najbardziej śmiertelnym wrogom Doktor. Mowa oczywiście o Dalekach.
Trzynasta Doktor swojego pierwszego Daleka poznała w odcinku Resolution. Tu mamy też nową aranżację głównego motywu Daleków. Bardzo lubię ten utwór, jednak nie wbił mi się w głowę tak jak motyw Cybermenów czy motyw Doktor. Miałem nawet problem z zanuceniem, żeby sobie go przypomnieć. Jednak nie można odmówić mu epickości i tego, że jego słuchanie powoduje ciarki. Tu mamy w pełni muzykę elektroniczną. Zdecydowanie czuć w tym utworze powagę i to, że jest on zadedykowany jakiemuś specjalnemu zdarzeniu (w tym przypadku atakowi Daleka). Ich główny motyw zaczyna się w okolicach 5:30.
1 stycznia 2021 miał premierę odcinek Revolution of The Daleks, który był swoistym muzycznym sequelem Resolution. Jest tu identyczna sytuacja w muzyce jak z Cybermenami. W Resolution mieliśmy jednego Daleka, w Revolution of The Daleks mamy ich całą hordę, więc i muzyka się delikatnie zmieniła.
W porównaniu do Resolution, którego soundtrack sam w sobie był epicki, tu mamy jeszcze więcej emocji, dźwięków i basu. Ta wersja motywu głównego zaczyna się od 2:50 i jej brzmienie zwiastuje bardzo duże kłopoty. Akinola dobrze podołał napisaniu muzyki dla takiego odcinka pełnego emocji.
Na sam koniec zostawiłem sobie słynny motyw przewodni serialu. Tu w wersji z napisów końcowych odcinka Ascension of the Cybermen.
Uwielbiam tę linię basową z początku i główną linię melodyjną, która brzmi, jakby grana była na thereminie. Nie da się ukryć, że Segun Akinola w tym przypadku inspirował się oryginalną wersją Rona Grainera i Delii Derbyshire, o czym zresztą swego czasu opowiadał. Bardzo się cieszę, że poszedł w tym kierunku, Doctor Who potrzebował muzycznej zmiany swojego tematu przewodniego.
Myślę, że wiele osób nie zgodzi się ze mną, że Segun Akinola to najlepszy kompozytor Doctor Who. Szkoda, że jest tak niedoceniany i zbyt często porównywany do swojego poprzednika. Rozumiem, że można nie lubić jego stylu, ale trzeba mu przyznać, że jest bardzo kreatywnym kompozytorem, który nie boi się eksperymentować. Cieszę się, że to właśnie on zastąpił Murraya Golda, którego późniejsze utwory zaczęły brzmieć podobnie do poprzednich. Moim zdaniem po 15 latach tworzenia muzyki Gold się wypalił.
Puszczanie oczek do swoich poprzednich utworów i utrzymanie ich w świetnym klimacie sci-fi to jest coś, co Akinola robi najlepiej. Mógłbym się jeszcze rozwodzić nad tym, że utwór The Lighthouse z Fugitive of the Judoon jest jednym z najlepszych jego dzieł, czy to, że Bye Fam z Revolution of the Daleks jest smutniejszą i przygnębiającą wersją My Fam z albumu 11 serii, ale nie chcę zamykać tego tematu. Do pisania o Segunie Akinoli jeszcze kiedyś wrócę i zostawiam sobie na to miejsce.
Jakie są wasze ulubione utwory Seguna Akinoli? Dajcie znać na Facebooku!
(on/jego) Gracz, oglądacz seriali i wielki fan kinematografii. Człowiek pragnący nauczyć się wszystkich języków, posiada obsesje na punkcie języka niderlandzkiego. Ma 95% obscurity na Spotify bo w większości słucha soundtracków