Serial Class, spin-off Doctor Who, nie zyskał popularności, na którą zasługiwał. Postanowiliśmy więc przekonać nieprzekonanych. Dlaczego Class jest takie super?
1. Ma świetnie skonstruowanych bohaterów
To chyba najważniejsze w tego typu serialach – opartych bardzo mocno na postaciach, a nieco mniej na kreowaniu świata czy ogromnie skomplikowanej fabule. Szóstka głównych bohaterów nie rozczarowuje. Są zarysowani mocnymi pociągnięciami, szybko można się poczuć, jakbyśmy ich znali od lat. Mamy April, wyobcowaną prymuskę, Rama, popularnego piłkarza, bardzo zdolną, ale sporo młodszą od innych Tanyę, zabawnego Matteusza, dziwnego, niezręcznego Charliego i srogą, nieprzyjemną nauczycielkę fizyki, panią Quill. W pierwszym odcinku widzimy, jacy są. A potem wszystko staje na głowie i bohaterowie przechodzą drogę, jakiej nikt by się nie spodziewał. Pod koniec ma się wrażenie, jakby znało się ich od lat i żal się z nimi rozstawać.
2. Nie jest serialem dla dzieci
Class opowiada o uczniach liceum, ale należy do gatunku Young Adult, nie popkultury młodzieżowej – a to wielka różnica! Nie dajcie się zwieść – to nie jest infantylna ani złagodzona historia. Pod wieloma względami jest bardziej dosadne i obrazowe od Doctor Who. Nie boi się krwi, flaków i seksu – bez zbędnego okrucieństwa czy erotyki, ale też bez udawania, że wszystko jest śliczne i kolorowe. W Doctor Who nigdy nie ma krwi. W Class tryska, postacie są zabijane w okrutny sposób, a wszystko to znajduje też odbicie na poziomie emocjonalnym. Dobra nauczka, by nie przyklejać łatek, gdzie być ich nie powinno.
3. Bazuje na Whoniversum, ale na nim nie żeruje
W pierwszym odcinku mamy mocny łącznik z głównym serialem, ale później Class idzie swoją drogą – w znajomym otoczeniu, ale inaczej niż rodzic, czyli dokładnie tak, jak być powinno. Odwołuje się do rodzica dyskretnie, na tyle, żebyśmy się ciągle czuli jak w domu i zarobili kilka ciekawostek (są np. wspomniani Zygoni), ale nie narzuca nam wielkich zmian i skupia się na opowiadaniu własnej historii.
4. Wprowadza do Whoniversum nowe postacie i rasy
Wśród głównych bohaterów mamy Quill i Charliego, którzy… są ostatnimi przedstawicielami swoich gatunków. Trudno wprawdzie powiedzieć, by obie nowe rasy miały ogromny potencjał, bo, cóż… już ich nie ma, ale obie są oparte na ciekawym pomyśle, poznajemy je całkiem dobrze i zwłaszcza pobratymcy Quill są bardzo interesujący i mogliby się kiedyś pojawić w głównym serialu. Zwłaszcza, że wielu już wygłosiło opinię, że Quill byłaby świetną towarzyszką. No byłaby. A może to raczej Doktor zostałby towarzyszem Quill?
Poza tym mamy też interesujących przeciwników – nie tylko Cienie, czyli głównego wroga bohaterów, rasę potworów, które kryją się w cieniu (trochę jak Vashta Nerada, tylko za dużo gadają…), ale też mamy kilka potworów jednoodcinkowych i są one bardzo doktorowe. Nie będę tu spoilerować, ale Class pokazało nam potwory, które momentalnie wpisały się w Whoniversum, jakby były tam obecne od zawsze.
5. Zawiera postać Quill
Sroga nauczycielka fizyki zasługuje na własny punkt, bo podbiła serca wszystkich widzów. Jest złośliwą, nieprzyjazną dorosłą osobą, która zupełnie nie dba o problemy swoich niedorosłych uczniów… Ale nie do końca. Nie będzie wielkim spoilerem, jeśli napiszę, że jest najlepszą niejednoznaczną postacią, jaką kiedykolwiek widziałam w mediach – uznałabym ją za chaotic neutral. Ma swoje cele i jest bardzo zdeterminowana, by je osiągnąć; cele te są w wielu punktach sprzeczne z celami innych bohaterów, ale nie oznacza to, że między nimi wyrasta mur i muszą się na końcu zmierzyć. A za jej pozą zimnego kosmity kryje się prawdziwa osoba – zniecierpliwiona, sfrustrowana, ale jednak w tym wszystkim wrażliwa, zaangażowana, z dramatyczną głębią i przede wszystkim… w tym swoim usposobieniu bardzo zabawna i dająca się lubić.
6. Ma lepszą reprezentację niż 50 lat Doctor Who
Co jest super ważne, zwłaszcza dlatego, że Doctor Who na tym polu też bardzo się stara i wytycza nowe standardy. Można się śmiać, że Class odhacza kolejne rubryczki, ale niczego nie robi na siłę. Grupka głównych bohaterów jest zróżnicowana kulturowo i etnicznie, a patrząc szerzej, biorąc pod uwagę też ich rodziców i otoczenie, mamy pełen przekrój współczesnego społeczeństwa – bo i rozbite rodziny, i nietolerancję, i niepełnosprawność, i religijność, która ogranicza, i religijność, która definiuje. Po krótkiej jednej serii Class nie ma się wrażenia, że bohaterowie żyją w jakimś fikcyjnym miejscu. Ich przygody rozgrywają się tu i teraz, obok nas, w świecie, w którym i my żyjemy.
7. Zawiera postać Matteusza, czyli naszą własną reprezentację (mniej więcej)
Gdy dowiedzieliśmy się, że jednym z bohaterów będzie polski imigrant o imieniu Matteusz, wylała się fala hejtu. Gdy odezwał się w odcinku po polsku, poleciało tsunami. Gra go niestety Amerykanin, który naszego języka nie zna i jest zrozumiałe, że kaleczenie tych kilku polskich zdań będzie nas niesamowicie irytować. Ale nie jest on tylko ikonką w tle, odhaczeniem reprezentacji (widzicie, jakim szerokim pojęciem jest reprezentacja), ale przede wszystkim strasznie kochaną postacią. Jest bohaterem, który ma właściwie same zalety, ale nie jest przy tym przesłodzony, przerysowany czy zbyt idealny. To po prostu taki chłopak, z jakim każdy chciałby się zaprzyjaźnić. Spokojny, cichy, ale wyluzowany, zaangażowany, odważny i inteligentny. Gdyby wszyscy Polacy byli tak postrzegani, byłoby nam na świecie trochę lepiej. Wielkie podziękowanie dla Nessa za przełamywanie stereotypów!
8. Jest serialem o młodzieży, w którym są sensowni dorośli
Patrick Ness uniknął błędu – no, zna się na tym, co robi, po prostu – i dołożył młodym bohaterom rodziców i mentorów. Każdy dzieciak ma w końcu wokół siebie rodzinę, bliskich, osoby, które na niego wpływają. Nasi bohaterowie mają różne sytuacje rodzinne i bliskich wspierających ich na różne sposoby (lub wcale), ale mamy tutaj sporą różnorodność i relacje rodziców i dzieci, które są naprawdę świetnie napisane. Dochodzą do tego, że rodzice czynnie biorą udział w perypetiach swoich dzieci, wyrażają wsparcie i realizują to wsparcie w praktyce, i stają się również, niestety, tym elementem życia młodych ludzi, którym najlepiej jest zagrozić, by zrobić na nich wrażenie. Coś takiego widziałam tylko w Buffy, ale to ciągle nie był ten poziom. Tutaj rodzice są blisko, na wyciągnięcie ręki, rozumiejący, uczestniczący, tak jak powinni.
9. Napisał go Patrick Ness
To jeden z najcenniejszych nabytków Whoniversum ostatnich lat. Świetny twórca, zdolny pisarz, wrażliwa osoba, którą z radością śledziliśmy na Twitterze, którego wypowiedzi czytaliśmy z wypiekami na twarzy i który cieszył się, że tłumaczymy jego wywiady na polski. Po każdym odcinku Class było widać, że dobrze wie, co robi – miał na serial konkretny pomysł i konsekwentnie go realizował. Wprowadził do Class to, na czym najlepiej się zna, czyli dobrze napisane postacie i solidne, skomplikowane relacje między nimi oraz stworzył fabułę, którą trudno zaklasyfikować – więc każdy znajdzie w niej coś dla siebie.
10. Class jest serialem odważnym
Przejawia się to nie tylko w obecności krwi i scen seksu, ale i w decyzjach fabularnych. Mamy odcinek, w którym głównym wrogiem są kwiaty; mamy odcinek, który opiera się niemal wyłącznie na dialogach garstki bohaterów zamkniętych w jednym pomieszczeniu; mamy odcinek, który porusza temat żałoby dziecka po rodzicu; mamy śmierć, zaświaty i sięgnięcie po specyficzną metafizykę. Patrick Ness nie boi się trudnych tematów, niepopularnych zagrań i szczerości; pochyla się nad problemami nastolatków z pełną powagą, nie traktując ich jak nierozwiniętych dorosłych, ale też nie dramatyzując, wkładając w usta bohaterów ostrą krytykę innych bohaterów i treści – nieraz, owszem, dydaktyczne – które uważa za istotne i warte przekazania widzom.
11. Class jest serialem ładnym wizualnie
Został starannie nakręcony i zmontowany i widać, że estetyka była dla twórców bardzo ważna. Mnóstwo jest w nim bardzo ładnych kadrów, kamera ciekawie pracuje i historia opowiadana jest również zabiegami filmowymi. Warto zajrzeć do Class dla samej frajdy oglądania naprawdę dobrze nakręconych scen.
12. Nie jest wybitne, ale nie będziecie żałować ani minuty
Serial nie jest genialny od początku do końca. Dwa pierwsze odcinki trochę nas rozczarowały i niektórzy postanowili wtedy go porzucić. Wiele jednak stracili, bo każdy kolejny odcinek jest lepszy od poprzedniego, do szczytu geniuszu dochodząc za połową serii. Od prostej historii o uczniach, którzy mierzą się z potworami atakującymi ich podczas studniówki, trenerem, który coś ciągle knuje, dochodzimy do coraz bardziej skomplikowanych fabuł i coraz bardziej niejednoznacznej wymowy. Bohaterowie są zmuszeni szybko dorosnąć i serial robi to wraz z nimi, wraz z nimi wychodząc ze szkoły do świata… i innych światów.
Argumenty można by mnożyć, ale po co – po prostu obejrzyjcie!
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.