42 to kolejna przygoda Doktora i Marthy. Właśnie tyle minut mają, by ocalić siebie i innych z tarapatów. Jak wypada ta historia po latach?
Zacznę od szczerości – praktycznie nie pamiętam tego odcinka Doctor Who. Wiedziałem, że 42 zostało napisane przez Chrisa Chibnalla. Przy pierwszym seansie historia musiała mi się na tyle nie spodobać, że chyba nigdy do niej nie wracałem. Praktycznie nic z niej nie pamiętałem, więc do odcinka podszedłem z czystą kartą.
Pomysł na odcinek jest naprawdę ciekawy. Dziesiąty i Martha trafiają na statek kosmiczny, którego załoga potrzebuje pomocy. Atmosfera jest gorąca, i to dosłownie, a do tego bohaterowie mają 42 minuty na odkręcenie całej sytuacji. W przeciwnym razie statek wleci w słońce. Oczywiście Władca Czasu prawie od razu traci TARDIS. Nigdy nie jestem fanem takich rozwiązań, no ale z wiadomych przyczyn muszą one się pojawiać. Doktor nie zamierza tracić ani swojego statku, ani Marthy, ani załogi i od razu przystępuje do działania. Chce naprawić silniki. Widać ogromne zdeterminowanie i presję czasu. Owa towarzyszy nam przez cały odcinek. Zegar cały czas odlicza i pokazuje nam, ile dokładnie czasu zostało do katastrofy. Napędza to akcję i buduje napięcie.
Wygląda na to, że ktoś lub coś świadomie sabotuje statek, na którym znajdują się postacie. Zarówno Doktor, jak i Martha nie marnują czasu. Dziewczyna również chce pomóc. Bohaterowie się rozdzielają. Martha oraz jeden z członków załogi Riley udają się do panelu kontrolnego, z którego będą mogli uruchomić silniki. Problem jest taki, że muszą otworzyć bardzo dużą ilość drzwi, a hasła to odpowiedzi na różne losowe pytania. Bawią się więc w rozwiązywanie quizów, w któych zła odpowiedź sprawi, że wrota zostaną zamknięte na stałe. Bardzo podoba mi się ten pomysł, wlewa trochę luzu i frajdy w napiętą atmosferę.
Na początku odcinka Dziesiąty robi upgrade telefonu Marthy i ta może teraz dzwonić do domu (tak jak mogła to robić Rose). Okazuje się to przydatne podczas szukania odpowiedzi na jedno z pytań. Francine pomaga Marcie, chce jednak rozmawiać o Doktorze. Martha się wkurza, ale ostatecznie otrzymuje odpowiedź. Francine korzysta z komputera jak starsza osoba (szczególnie na tamte czasy), musi podpiąć myszkę, wyszukuje wolno. Przy okazji prawi córce morale. Oglądając tą scenę, dobrze się bawiłem, szczególnie że często moi rodzice też potrafią robić na komputerze przez kilka minut coś, co można zrobić w kilkadziesiąt sekund. Gra aktorska Freemy Agyeman jest fenomenalna. 42 minuty to nie dużo, czas szybko zlatuje, a ta musi czekać, aż rodzic coś wyszuka w internecie. Bomba. Ale większa bomba czeka na widzów, do niej jeszcze wrócimy.
Tymczasem mąż pani kapitan jest ranny. Mężczyzna cierpi i ma zamknięte oczy. Doktor postanawia go uśpić i zleca jednej z kobiet przebadanie go. W tym czasie wraca do naprawy na statku. Po jakimś czasie jednak Korwin się budzi i mówi opiekującej się nim dziewczynie, by spłonęła razem z nim. Widzimy wtedy, jak jego oczy płoną, i słyszymy przeraźliwy krzyk. Doktor szybko orientuje się, że coś zmieniło Korwina i ten zamordował dziewczynę. Jego żona nie chce w to uwierzyć, ale prosi wszystkich, by się do niego nie zbliżali. Tymczasem ten atakuje kolejnych członków załogi. W końcu natrafia na Marthę i Rileya. Żeby się uchronić, ta dwójka wskakuje do kapsuły, którą „człowiek” w dziwnym hełmie wysyła w stronę słońca.
Doktor dociera za późno. Martha krzyczy z przerażenia. Oboje wołają do siebie z oddali, ale nie mogą się usłyszeć. To przepiękna scena, jest świetnie zagrana. Dziesiąty obiecuje ratunek. Akcja dzielona jest na kilka różnych segmentów, w zależności od bohaterów. Sceny między Marthą a Rileyem są świetne. Dwójka szybko nawiązuje więź. Podoba mi się otwartość Marthy, która martwi się o swojego towarzysza – pyta, czy nie ma rodziny, czy ma dziewczynę lub chłopaka. Towarzyszka cały czas wierzy w Doktora. Chłopak nakłania Marthę, by pożegnała się z bliskimi, póki może. To bardzo emocjonalna scena. Córka mówi Francine, że ją kocha, ale nigdy nie było czasu na to, żeby to głośno powiedzieć. Żegna się z matką i prosi, by przekazała bliskim, że ich kocha. Francine próbuje wyciągnąć od niej informacje, ale widać, że też jest przerażona. Jednak jej obsesja na punkcie Doktora sprawia, że Martha postanawia się rozłączyć. Widzowie widzą wspomnianą przeze mnie wcześniej bombę – całej rozmowie przysłuchuje się kobieta, która prawdopodobnie pracuje dla rządu. Riley i Martha szykują się na najgorsze.
W tym czasie okazuje się, że Korwin może zarażać innych, nie tylko ich zabijać. Kapitan McDonnell rozmawia z mężem, co pokazuje nam, że zły to istota myśląca. Doktor postanawia uratować Marthę i Rileya. Udaje mu się to, ale kosztem dużego cierpienia. Coś „opętuje” też Doktora. Tu dostajemy fantastyczny pokaz gry Tennanta i Agyeman. Doktor krzyczący, że się boi i cierpi sprawia, że jesteśmy zmartwieni i przerażeni. Dokładnie tacy jak Martha, która stara się go ratować. Dziesiąty próbuje powiedzieć nawet Marcie o regeneracji, jednak mu się to nie udaje. Ciekawy szczegół, ale warty odnotowania. Sytuacja staje się o tyle dramatyczna, że opętany Korwin odcina zasilanie i Martha nie może pomóc Dziesiątemu.
McDonnell rozumie swój błąd – pozyskiwała paliwo ze słońca, która okazało się być żywą istotą. To też fajny pomysł. To właśnie ta istota mści się i morduje, spalając swoim blaskiem członków załogi. Kobieta wie, że straciła męża i jest winna całego zamieszania. Postanawia się poświęcić i wraz z Korwinem wyrzuca się poza statek. Riley i inny członek ekipy docierają do panelu kontrolnego. Martha mówi im, żeby wyrzucili paliwo. Tylko dzięki temu w ostatnich sekundach udaje się zwrócić słońce słońcu i statek nie jest już zagrożony, a Doktor wraca do normalnego stanu. Cały czas budowane jest niezwykłe napięcie. W końcu widz może odetchnąć z ulgą.
Z całej ekipy, którą obserwujemy w 42, przeżywają tylko Riley oraz Scannell. Doktor radzi im, by powiedzieli władzy prawdę, bo żywe słońce potrzebuje odpowiedniej ochrony. Oczywiście TARDIS jest cała i zdrowa. Martha musi się pożegnać z kolegą, całują się na pożegnanie. Zmienia się także po raz kolejny relacja Doktora i Marthy. Dziesiąty jest ewidentnie przytłoczony tymi wydarzeniami. To ona jest pełna energii i optymizmu. Jednak gdy pyta go o uczucia z troski, ten odgrywa Dziesiątego i zmienia temat, na co Martha przewraca oczami, widać, że czuje się urażona. Cały czas jest niepewna tego, w jaki sposób Władca Czasu ją traktuje. Ten postanawia jej podziękować i odwdzięcza się w najwspanialszy sposób – daje jej własny klucz do TARDIS. To chyba najwyższa forma zaufania, jaką może obdarzyć kogoś Doktor. Dziewczyna dzwoni też do mamy, by powiedzieć jej, że jest cała i zdrowa. Umawiają się na herbatę. Okazuje się, że jest dzień wyborów. Tajemnicza kobieta i dwóch mężczyzn zabierają po tej rozmowie Francine telefon i dziękują jej za współpracę w imieniu Saxona. Brzmi tajemniczo i niebezpiecznie.
I tak mijają kolejne minuty odcinka 42. Przygoda zlatuje nam bardzo szybko. Mamy ciekawy pomysł, dobrze się bawimy, jest tutaj mnóstwo emocji. Wciągamy się, ale nie jest to rozrywka na najwyższym poziomie. Same rozwiązanie akcji jest ciekawe, a aktorsko dzieje się tu wszystko na wysokim poziomie. Ale nie każdemu spodoba się ten odcinek. Ciasne przestrzenie kojarzą mi się z tym, co serwowała nam 1 seria, gdzie większość akcji działa się w jakiejś bazie i dziwnych pomieszczeniach. Nie przepadam za tym. Poboczne postacie, oprócz Rileya, nie były na tyle angażujące, żebyśmy czuli się źle z powodu ich śmierci. Ten odcinek mnie zaskoczył pozytywnie, bo w mojej głowie miałem jakiś gorszy przebłysk. Warto też zauważyć, że to jedyny odcinek z 3 serii, w którym Martha nie wzdycha za Doktorem jako obiektem miłości. Podobało mi się też prowadzenie wątku głównego. Pan Saxon zdaje się być bardzo niebezpiecznym człowiekiem. To intryguje i cała akcja z celowym podsłuchem i nagrywaniem rozmów jest zaskakująca. Co nie zmienia faktu, że przy The Lazarus Experiment bawiłem się jednak lepiej. Kiedyś wrócę do tego odcinka, ale nie szybko.
42
Scenariusz: Chris Chibnall
Reżyseria: Graeme Harper
Ocena: 3/5 TARDISek
Wszystkiego teksty z cyklu możecie przeczytać klikając tu.

Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.