Martha Jones spotyka na swojej drodze Dziesiątego Doktora. To zmieni jej życie o 360 stopni. Jak wypada nowa towarzyszka i czy jej pierwsza historia jest ciekawa?
3 serię Doctor Who rozpoczynamy od odcinka Smith and Jones. Russell T Davies wrzuca nas od razu w sytuację rodzinną Marthy Jones, która będzie od teraz nową towarzyszką Doktora. Młoda dziewczyna ma dość liczną rodzinę, którą na szybko poznajemy przez konflikt rodzinny. Martha idzie do pracy, a po drodze spotyka Dziesiątego Doktora. Tajemniczy mężczyzna ściąga przy niej krawat i odchodzi na bok. Londyn, więc pewnie takie zachowanie wielu osób nie zdziwi. Jednak chwilę później Martha spotyka Doktora (jako pacjenta Johna Smitha) w szpitalu, gdzie uczy się, by zostać doktorem. Ten jest jednak nie rozumie, co dziewczyna do niego mówi. Jones szybko wyłapuje, że Dziesiąty ma dwa serca, co ją zaskakuje i przez co lekarz prowadzący trochę ją dyskredytuje.
Już od początku zwracamy uwagę na dziwną (dość sztucznie wyglądającą) burzę. Ciemne chmury znajdują się tylko nad szpitalem, a w pewnym momencie deszcz zaczyna płynąć do góry, a nie w dół. Szpital znika nagle z powierzchni ziemi. Personel i pacjenci przeżywają wstrząs i odkrywają, że znajdują się na Księżycu. Bardzo podoba mi się ten pomysł, jest prosty, a zaraz zaskakujący. Zastanawia mnie tylko, jakim cudem w szpitalu działało oświetlenie, istniał prąd, woda czy ogrzewanie. Przecież budynek znajdował się poza Ziemią. Podoba mi się to, jak przedstawiono reakcje ludzi. Większość z nich się boi, nie dowierza, panikuje. Spośród nich wyróżnia się Martha Jones, która nie daje się strachowi. Jest zdecydowana i odpowiedzialna, zadaje odpowiednie pytania i jest bardzo ciekawa tego, co się wydarzyło. Nie boi się zaryzykować i idzie za Doktorem na zewnątrz szpitala. Scena na balkonie jest bardzo fajna i piękna, z dobrymi sztucznymi widokami.
Nie dziwię się, że Martha zachwyca się tym, co widzi. Jak sama mówi: ile osób może polecieć na Księżyc? Podoba mi się jej optymizm. Pomimo chwili smutku, że być może nie zobaczy się już więcej z rodziną, pozostaje pozytywna. Podejrzewa, że za wszystkim stoją kosmici i przypomina to, z czym do tej pory zmierzyła się ludzkość. Odnosi się także do Adeoli, którą poznaliśmy w Army of Ghosts. To była jej kuzynka (grana również przez Freemę Agyeman), która zginęła w bitwie na Canary Wharf.
Martha Jones chce sprawić, żeby pan Smith był spokojny. Obiecuje mu, że wyjdą z opresji cało, bo skoro przylecieli na Księżyc, to mogą jakoś z niego wrócić. Władca Czasu przedstawia się jej jako Doktor. Ta jednak mówi mu wprost, że na ten tytuł trzeba sobie odpowiednio zapracować. Ona pracuje ciężko, by być jak najlepszą, zdać egzaminy i móc leczyć ludzi. Martha daje nadzieje. Moim zdaniem to powiew świeżości i chce się jej zaufać. I szczerze? O wiele bardziej niż Rose.
W szpitalu znajduje się złowroga kosmitka, która przybiera postać staruszki. To sprytne, bo kto by podejrzewał ją o bycie złą? Ta atakuje i zabija dyrektora. Śmierć tej osoby nie robi na mnie wrażenia, choć RTD próbuje sprawić, żeby tak było, podając nam informacje, że blisko mu już do emerytury, na której wreszcie będzie mógł odpocząć, i wspominając o tym, że ma rodzinę, która na niego czeka. Do szpitala docierają także Judooni. To nowi kosmici, których polubimy z miejsca. Wielkie nosorożce są jakby kosmiczną policją do wynajęcia. Polują na kosmitę, nie robią ludziom krzywdy, dopóki ci nie są wobec nich agresywni i wykonują ich polecenia. Oczywiście nie wszyscy ludzie zgadzają się na szybkie testy, wielu z nich się boi i panikuje. Judooni bezlitośnie wymierzają sprawiedliwość.
Martha jest zaskoczona, gdy dowiaduje się, że Doktor jest kosmitą. Ten traci soniczny śrubokręt. Uważam to za dobry pomysł, bo bohaterowie będą musieli poszukać rozwiązania w inny sposób. Kosmitka wyssała krew z dyrektora, więc skan uzna, że jest człowiekiem. Doktor stosuje podobny trick i całuje Marthę, mówiąc jej, że to nic nie znaczy. Pocałunek robi na niej niesamowite wrażenie. Nie oszukujmy się – zrobiłby na wielu z nas. Dzięki temu Judooni mają problem, by określić, czy dziewczyna jest człowiekiem. To trochę głupi ruch ze strony Doktora, bo naraził ją na dodatkowe niebezpieczeństwo. Dziesiąty udaje się do sali, w której zastajemy złą kosmitkę. Udaje głupiego, nieświadomego człowieka. Oczywiście złowieszcza staruszka daje się nabrać, co jest z jej strony strasznie głupie, opowiada mu o całym swoim planie, przez co ten wie, jak może ją powstrzymać.
Doktor poświęca się dla ludzi i daje się wyssać. Martha sprowadza do sali z kosmitką i Doktorem Judoonów. Szybko lapie, co planował zrobić Doktor i prosi, by Judooni zeskanowali staruszkę. Ta zostaje w kilka chwil unicestwiona. Kosmiczna policja znika, zostawiając ludzi na Księżycu. Zaczyna brakować tlenu, ludzie się duszą. Czujemy rosnące napięcie. Martha Jones również nie ma już sił, jednak ostatkiem sił wykonuje sztuczne oddychanie i pobudza dwa serca do Doktora, by ten mógł ich uratować. Co robi Doktor? Wyciąga wtyczkę z niebezpiecznego urządzenia, które mogłoby wszystkich zabić. I już po problemie. Judooni odlatują, a Ziemia wraca na swoje miejsce. Wszyscy dostają zastrzyk tlenu.
Martha wraca do swojego normalnego życia. Słuchając radia, słyszmy, że pan Saxon ostrzegał już ludzi, że nie są sami we wszechświecie. Dziewczyna udaje się na imprezę urodzinową jej brata. Tam znów widzimy Annalise, kochankę jej ojca, która jest aż do bólu stereotypową blondynką. Zachowuje się mega roszczeniowo, głupio i sztucznie. Na szczęście więcej tej postaci już nie spotkamy. Impreza kończy się rodzinną kłótnią. Jones w alejce spotyka ponownie Doktora. Ten proponuje jej w podzięce za uratowanie życia jedną podróż w kosmos. Martha odmawia, tłumacząc się, że ma na głowie rodzinę, naukę i musi płacić czynsz za mieszkanie. Doktor przekonuje ją jednak tym, czym Rose – że potrafi podróżować również w czasie. W tym momencie cofa się w przeszłość i ściąga przed nią krawat. To właśnie tę wersję Dziesiątego widzieliśmy na początku odcinka. Lubię takie zabawy z czasem.
Doktor mówi Marcie, że wcześniej podróżował z Rose. Podkreśla, że dziewczyna nie będzie jej zastępstwem. Widzimy także jej reakcję na to, że TARDIS jest większa w środku. Zawsze uwielbiam te sceny. W tle widzimy plakaty Vote Saxon. To nazwisko będzie przeplatało się przez całą serię. Uważni widzowie szybko zwrócą na to uwagę. W ostatnich scenach mamy już zalążek tego, co nie podoba się wszystkim przeciwnikom Marthy – widać, że Władca Czasu zrobił na niej wrażenie i jej się podoba. Doktor każe jej przestać, nadal ma zranione uczucia po jego relacji z Rose. Martha kłamie, że nie jest nim zainteresowana. Smith i Jones witają się wzajemnie na pokładzie i odlatują na nowe przygody.
Smith and Jones to świetny odcinek na otwarcie sezonu. Mamy nowe, ciekawe postacie – zarówno towarzyszkę, jak i kosmitów. Takiego odświeżenia po dwóch seriach z Rose potrzebowaliśmy. Martha już od początku jest bardzo fajną postacią – ciekawą świata, zdeterminowaną, chcącą nieść pomoc i gotową na poświęcenie. Jest pełna troski. Nie pogniewałbym się, gdybym trafiał na takich lekarzy. Judooni to fajna kreacja i zawsze lubię ich widzieć na ekranie, a niestety w Doctor Who to rzadkość. Nie przepadam do końca za narracją pokazującą, że Martha jest zakochana w Doktorze. Niestety scenarzyści właśnie w ten sposób zaczynają tworzyć tę postać. I nie mogę nie wspomnieć o świetnym motywie przewodnim nowej towarzyszki. Martha’s Theme to świetny utwór. Wywołuje u mnie poruszenie. Czuje radość, ekscytację, trochę smutku i nostalgii. Mimo to bardzo dobrze na mnie działa. Jeśli nie pamiętacie, to koniecznie sobie puśćcie – łatwo znajdziecie go na Youtube czy Spotify. A ja już nie mogę doczekać się, aż przypomnę sobie kolejne przygody tej dwójki. Seria 3 to ta, do której jakoś rzadko wracam. Pisząc to, jeszcze nie przypominałem sobie kolejnych odcinków, a niektóre pamiętam jak przez mgłę. Liczę, że czeka mnie świetna przygoda.
Smith and Jones
Scenariusz: Russell T Davies
Reżyseria: Charles Palmer
Ocena: 4/5 TARDISek
Pozostałe teksty z mojej serii znajdziecie w tym miejscu.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.