Co byłoby, gdyby Doktor zamieszkał na Ziemi i został czyimś współlokatorem? Na pewno byłoby zabawnie, ale też i niebezpiecznie. O tym właśnie opowiada The Lodger. Czy nadal bawi i angażuje jak w dniu premiery? Sprawdzam.
The Lodger wyróżnia się spośród historii w 5 serii Doctor Who. Przede wszystkim jest to pierwszy z luźniejszych odcinków, który jest bardziej komediowy niż wszystko, co w erze Jedenastego Doktora dotąd widzieliśmy. Pozwala to nam odpocząć od różnych wielkich emocji. Po drugie to odcinek „companion-lite”, jak np. Midnight. Amy jest tutaj prawie nieobecna.
Jedenasty Doktor ma zabrać Amy w kolejne miejsce w kosmosie, ale TARDIS znów źle ląduje. Gdy Doktor wychyla się, by sprawdzić, gdzie się znajdują, zostaje wypchnięty ze statku, który dematerializuje się z Amy wciąż na pokładzie. Doktor zmuszony jest zostać na Ziemi i rozwikłać zagadkę, dlaczego tak się stało. Znajduje więc współlokatora.
W ten sposób poznajemy Craiga granego przez Jamesa Cordena i Sophie graną przez Daisy Haggard. Ta para będzie kluczowa dla historii. W budynku, w którym mieszka Craig, dzieje się coś niepokojącego. Sąsiad naszego bohatera creepy głosem wzywa pomoc przez domofon, a później giną ludzie, którzy przyszli mu pomoc. W tym czasie czas na Ziemi się zawiesza i występuje pętla. Głos tajemniczej istoty wabiącej ludzi do domu, a następnie ich mordującej jest trochę jak z creepypasty. Twórcy dobrze wykorzystali ten motyw i sprawiają, że można dostać od niego ciar.
Tak jak wspominałem, Amy ma tutaj bardzo mało czasu ekranowego. Pojawia się jednak scena, która mnie intryguje, a po przemyśleniach związanych z kolejną serią wydaje mi się być naprawdę ciekawa. Być może towarzyszka spotkała w TARDIS Ciszę. Im dłużej o tym myślę, tym jest to coraz bardziej przerażające i dziwne.
Craig i Sophie są bardzo sympatycznym postaciami. Są bardzo ludzcy i przyziemni, więc szybko możemy ich polubić i się z nimi utożsamiać. Od początku widać, że mają się ku sobie, jednak brakuje im odwagi, by powiedzieć sobie wprost, co do siebie czują. Oczywiście później pomoże im w tym Doktor. Relacja Doktora i Craiga jest naprawdę zabawna. Smith świetnie odgrywa kosmitę udającego ludzkiego mężczyznę. Otrzymujemy naprawdę wiele fajnych i zabawnych scen.
Nie dziwię się, że Craig stał się zazdrosny o Doktora, który okazywał się lepszy we wszystkim – podbierał mu sympatię kolegów, ulubiony sport, zastąpił go w pracy czy zachęcił jego ukochaną, by realizowała marzenia i podróżowała. To oczywiście było ze strony Doktora raczej niezamierzone, ale i tak niefajne. Są na świecie tacy dupkowie, z którymi trzeba się tak użerać i często się przegrywa. Na szczęście wszystko kończy się tu happy endem.
Lubię, gdy Doctor Who wraca do swojej przeszłości. Także scena, w której Jedenasty przedstawia się Craigowi, mówiąc o sobie prawdę i wyjaśniając, co się dzieje, zapadła mi bardzo w pamięci. Jest fajnie zrealizowana i zabawna. Widać, że na planie również tak musiało być.
Głównym złym odcinka okazuje się autopilot rozbitego statku. Statku, który udaje piętro z mieszkaniem. Dzięki mechanizmowi kamuflującemu i filtrowi percepcji nie zwraca na siebie uwagi – prawie jak TARDIS. Podoba mi się działanie autopilota przy wybieraniu swoich ofiar. Ściąga i testuje osoby, które z jakichś powodów chcą uciec. Jest to przerażające… Warto podkreślić, że taki motyw pilota Moffat wykorzysta w przyszłości.
Lekko na plus The Lodger przemawia także to, że nie dostajemy odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie wiemy, kim byli kosmici, czemu akurat ich statek utknął na Ziemi ani dlaczego wyglądał trochę jak TARDIS. To intryguje.
Cieszę się, że w tej historii dostaliśmy happy end. Tak, zginęło kilka osób, ale to Doctor Who – tutaj prawie zawsze są jakieś ofiary. Craig i Sophie mogą rozpocząć wspólne życie, a Doktor i Amy kolejne przygody. Pojawia się także ponownie szczelina w czasie i przestrzeni, która przypomina: finał jest blisko. Tym bardziej że Amy jest zszokowana tym, że znajduje na TARDIS pierścionek zaręczynowy.
The Lodger to przyjemny odcinek. Jest zabawny, pomaga nam się zrelaksować. Ma w sobie zalążek tajemnicy, która zostanie z nami na trochę dłużej. Może skłonić nas także do refleksji i działania – na świecie jest wielu Craigów i Sophie, warto spróbować i coś powiedzieć lub zrobić, zanim będzie za późno. Cieszę się, że dostaliśmy lżejszy odcinek. Naprawdę dobrze się na nim bawiłem, choć nie jest on tak wspaniały jak choćby poprzedzający go Vincent and the Doctor. To trochę taka zapchaj dziura, ale z chęcią będę do niej wracał.
The Lodger
Scenariusz: Gareth Roberts
Reżyseria: Catherine Morshead
Ocena: 4/5 TARDISek
Inne teksty z cyklu Clever Boy ogląda przeczytacie tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.