W części drugiej naszego eseju pisaliśmy o wibbly-wobbly, timey-wimey, dziś zaś bierzemy na tapet stałość i płynność czwartego wymiaru w Doctor Who.
Stały/płynny
Czas w Doctor Who składa się w większości z lekko płynnych momentów, które można zmienić, ale w których Władca Czasu wie, co się może wydarzyć i może wybrać, jakiej zmiany dokonać (albo czy w ogóle ingerować). Zwykle istnieje tylko kilka potencjalnych wariantów danego wydarzenia, jakie mogą zajść, są jednak momenty o jeszcze większej płynności. Tak jest, gdy Księżyc okazuje się być smoczym jajem. I gdy mowa o potencjalnej śmierci Agathy Christie w roku 1926 czy zniszczenia Ziemi w początkach XX wieku albo w erze elżbietańskiej. To momenty, w których Doktor nie wie, co się stanie, ponieważ może stać się wszystko. Nie ma tylko kilku możliwych scenariuszy – nic nie jest pewne. Te momenty stanowią przeciwwagę dla stałych punktów w czasie (czasoprzestrzeni) i są równie ważkie dla dalszych losów wszechświata. To momenty prawdziwej wolności, których struktura nigdy nie będzie zdeterminowana, tak jak absolutnie zdeterminowana jest struktura stałych momentów, których z kolei nie wolno zmieniać. A jeśli się spróbuje, należy być gotowym na konsekwencje, które sięgną całego wszechświata. Zmiana stałego momentu to wbicie szpilki w balonik czasu. Przekłuj go i patrz, jak wszechświat ginie. Jak rozplata się czas. Te wydarzenia jednak silnie podlegają imperatywowi historycznemu, nie tak łatwo wypaczyć ich tor. Może uda się zmiana części towarzyszących im okoliczności, ale już nie zmiana ich sedna. To węzły konstytuujące czas – spajają go; splata się w nich cała przeszłość i przyszłość, które prowadzą do ich wydarzenia się i od ich wydarzenia się biorą swój początek. Bez nich pozostałyby same luźne końce, których nie byłoby z czym powiązać. Bez nich nie byłoby na czym oprzeć kolejnych przepisywań niestałych momentów.
Władcy Czasu en masse zapewne potrafiliby taki stały moment zmienić, ale zwykle nie są, nie byli jako zbiorowość na tyle zdesperowani, by takich rzeczy próbować (nawet najbardziej źli Dalekowie nie ingerują w tego typu punkty). Co innego jednostki. W New Who taką jednostką jest River, która ponad wszechświat ceni życie Doktora i dla jego uratowania jest w stanie potężnie zaingerować w strukturę stałego punktu czasoprzestrzeni. Ona widocznie też boi się śmierci – lecz nie swojej. Wzruszająca jest scena, w której mówi Doktorowi o odpowiedzi na wezwanie do przyjaciół, by przybyli go ratować. Ale, mimo rozpaczy River, nic to nie pomoże. Śmierć kosmosu (a bez kosmosu jakże mógłby istnieć i Doktor) jest w stanie powstrzymać tylko śmierć Doktora i zasupłanie rozplątanego przez River węzła czasu na nowo. Oszukanie nie samego czasu, ponieważ stały punkt przecież zaszedł, a renegackich Cisz, które nie miały pełnej informacji o tym, co naprawdę wydarzyło się na plaży nad Milczącym Jeziorem. A wydarzyło się dokładnie to, co stać się musiało.
Co więc można zmienić, a czego nie? Co decyduje o tym, że dana chwila jest bardziej lub mniej stała? Dlaczego to właśnie te, a nie inne punkty w czasoprzestrzeni muszą zajść? W jaki sposób Władcy Czasu rozpoznają, które sploty wydarzeń są tak ważne, że albo nie można ich nigdy zmienić, albo zawsze można w nich zmienić wszystko? Wiemy o nawigatorze czasoprzestrzennym, ale samo źródło wiedzy to nie odpowiedź na jej mechanizm. Jaki jest wzór na harmonię czasu w Doctor Who? Nie mamy na te pytania odpowiedzi i może nigdy ich nie dostaniemy, choć dobrze byłoby móc posłuchać opowieści Rassilona czy Omegi o tym, jak właściwie to wszystko działa. Ale i tak przecież, wbrew pozorom, całkiem sporo o tym całym wibbly-wobbly wiemy.
W następnej części opowiemy wam o paradoksach czasowych.