Dwunasty Doktor wydaje się być mrocznym, nieco gburowatym Władcą Czasu. Kiedy myślimy o nim, elementy komiczne nie są pierwszą rzeczą, jaka przychodzi na myśl.
Jednak w jego seriach było wiele scen czy nawet odcinków, które po prostu, zwyczajnie bawiły. Przypomnijmy sobie, jak bawi nas Dwunasty Doktor!
Deep Breath
Zacznijmy od pierwszego odcinka Dwunastego Doktora. Nie jest to odcinek całkowicie komediowy, ale ma sporo zabawnych elementów. Możemy zobaczyć w nim, że Dwunasty nie będzie tylko mroczną i poważną inkarnacją. Widać wyraźnie niektóre jego cechy, które w późniejszych przygodach tworzą sytuacje komiczne. Odcinki, które pokazują Doktora w szoku poregeneracyjnym, należą do moich ulubionych (no, może poza The Twin Dilemma z Szóstym). Doktorowi miesza się przeszłość z teraźniejszością, nie wie, kim jest i co dzieje się wokół niego. Doktor zabierający ubranie bezdomnemu, mylący Clarę ze Straxem czy wytykający jej egocentryzm jest uroczo nieporadny i zabawny.
Robot of Sherwood
Przezabawny odcinek z ósmej serii, która moim zdaniem jest zupełnie niedoceniana. Od samego początku dostajemy sceptycznego Doktora, który za wszelką cenę próbuje dowieść, że ma rację. Dwunasty uwielbia się popisywać i pokazywać, że wszystko wie i umie najlepiej. W tym odcinku jego chęć udowodnienia swojej wyższości jest tak ogromna i komiczna, że ciężko skupić się na czymś więcej. Próbuje skanować wszystkich członków wesołej kompanii Robin Hooda, pobierać próbki włosów, a nawet moczu. Do tego mamy walkę łyżką, popisywanie się w turnieju łuczniczym i przeogromne ego, które prowadzi do wielu przerysowanych, ale szalenie zabawnych sytuacji. Fabuła schodzi na drugi plan, bo to po prostu świetny, komiczny odcinek, który ogląda się najlepiej z odrobiną dystansu.
The Caretaker
Doktor udający woźnego w szkole. Dwunasty Doktor udający zwykłego człowieka – co może pójść nie tak… poza tym, że wszystko? Uwielbiam to komiczne zachowanie Dwunastego, próbującego pokazać Clarze, że potrafi pracować pod przykrywką. W takich momentach właśnie najlepiej widać, że Doktor jest kosmitą… Jak już wspominałam, ta inkarnacja wyjątkowo lubi udowadniać, że ma rację, wszystko potrafi zrobić najlepiej. Poza tym jego zupełne niezrozumienie otaczającego go świata emocji i ta urocza społeczna niezręczność, którą prezentuje na każdym kroku, potrafią szczerze rozbawić. To wszystko pokazuje nam, jak bardzo Doktor jest obcym.
The Magician’s Apprentice/The Witch’s Familiar
Tutaj nie trzeba wiele pisać… choć odcinki mają bardzo poważną wymowę i tradycyjne rozmowy z Davrosem są niesamowicie wciągające, nie można pominąć tych kultowych wręcz elementów komicznych. Doktor z gitarą elektryczną wjeżdżający na czołgu czy pijący herbatkę na „krzesełku” Davrosa.
Skąd wziąłem herbatę? Jestem Doktorem. Pogódźcie się z tym.
Kiedy Doktor dochodzi do wniosku, że z jakiejś sytuacji nie ma wyjścia, zaczyna szaleć. Wymyśla dowcipy, miesza w czasie i przestrzeni, jest nieprzewidywalny i na dodatek jeszcze bardziej staje się kosmitą oderwanym od otaczającej go rzeczywistości.
The Husbands of River Song
Szaleję za tym odcinkiem. Jest lekki, przezabawny, ale też wzruszający… Nie będę się rozpisywać szczegółowo, bo ta historia to po prostu jeden wielki ciąg zabawnych sytuacji i tekstów. Poza tym dostajemy jakieś dwieście procent River w River i Dwunastego w Dwunastym. Oglądałam go już więcej razy niż można by uznać za przyzwoite i za każdym razem śmieję się tak samo głośno. Ogrom radości zawsze daje mi scena, kiedy Doktor wchodzi do TARDIS. Ale ciężko wybrać, co w tej historii jest najzabawniejsze. Całe morze nieporozumień wynikających z tego, że River go nie poznaje, śmieszne smaczki dla fanów i kolejne tony doktorowej nieporadności w połączeniu z jego geniuszem tworzą fantastycznie zabawną całość. Poza tym chemia między River a Doktorem wchodzi na nowy poziom, który tak bardzo mi się podoba. Dla mnie to idealna historia na gorszy dzień. Zawsze mnie rozbawia!
The Return of Doctor Mysterio
Moim zdaniem bardzo fajny odcinek. Lekka i zabawna świąteczna rozrywka. Zaczynamy z Doktorem, który przez przypadek uruchamia swoją pułapkę i zwisa z dachu wieżowca w Nowym Jorku. Dostałam też wspaniały prezent świąteczny w postaci powrotu mojego ukochanego Nardole’a. Ta prosta i sympatyczna historia to satyra na amerykańskich superbohaterów przepełnionych patosem i sypiących tekstami typu: to po prostu obowiązek każdego obywatela. Fantastyczny Dwunasty infiltrujący tajemniczą organizację, jedzący w międzyczasie sushi, rozbijający statek kosmiczny z tym niespotykanym błyskiem w oku… No i mój ukochany dialog z małym Grantem na temat Spider-Mana.
Dwunasty Doktor bawi nas bardzo często, choć równie często o tym zapominamy. Trzeba przyznać, że ma zaskakująco wiele komicznych momentów jak na Doktora uważanego za mrocznego i poważnego.
A was co bawi najbardziej? Kiedy Dwunasty jest taki uroczo nieporadny, a może kiedy tak bardzo stara się udowodnić swoją racje? Może śmieszą was inne, niewymienione w tekście sytuacje? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

Składa się głównie z kawy, wina i brokatu. Pisze kilka rzeczy na raz i często kłóci się ze swoimi bohaterami. Fanka fantasy, sci-fi i postapo. Od nastu lat Mistrzyni Gry. Jest połączeniem melancholii, chaosu i ciekawości, choć ma w sobie mnóstwo dobrej energii, którą chętnie obdarowuje innych (pomimo, że sama nie wie skąd ją bierze).