Powrót Jacka Harknessa w odcinku noworocznym Doctor Who, a także plotki o możliwym reboocie Torchwood, ucieszyły wiele osób. To wszak jeden z kultowych bohaterów Whoniversum. Jednak zarówno Harkness, jak i grający go John Barrowman, to postacie problematyczne
Napisanie tego tekstu nie było dla mnie łatwe. Doctor Who jest jednym z moich ukochanych seriali i najchętniej pisałabym o nim tylko dobrze. W dobie #metoo i coraz większego uwrażliwienia na prawa człowieka, a w szczególności dotąd marginalizowanych społeczności, trudno jednak przymknąć oko na problematyczność tego, co się dzieje na ekranie, a także poza nim, na planie czy w ramach oficjalnych działań twórców. W każdym z tych obszarów tytułowy bohater felietonu zasłużył się niestety nie tylko na plus.
Kapitan Jack Harkness po raz pierwszy pojawił się w Doctor Who w 2005 roku, w dwuodcinkowej historii The Empty Child/The Doctor Dances i z miejsca podbił serca fanów. Uroczy łajdak o dobrym sercu, zawadiacki i niepoprawny, potrafiący porwać dopiero co poznaną kobietę do tańca w środku bombardowania, a do tego jeszcze panseksualny, co było z pewnością śmiałym, jeśli nie wręcz przełomowym jak na serial skierowany do młodszych widzów – i to TEN serial – pomysłem. Nic dziwnego, że zarówno kapitan, jak i grający go John Barrowman z miejsca kupili widzów. Nie bez znaczenia było też to, że aktor jest gejem, dzięki czemu społeczność osób nieheteronormatywnych zyskała nie tylko ciekawą reprezentację w bardzo popularnym serialu, ale też realnego sojusznika swoich spraw. Barrowman, który jest nie tylko aktorem filmowym i teatralnym, ale też piosenkarzem, prezenterem, autorem książek i komiksów, idealnie wykorzystał swoje pięć minut w Doctor Who. Zyskał nie tylko miano wręcz ikonicznej postaci, ale też własny serial – Torchwood. Jego ponowne pojawienie się w 12 serii opowieści o naszej ukochanej Władczyni Czasu wywołało zachwyt, ale też sprawiło, że wiele osób zaczęło silniej zwracać uwagę na mniej ciekawe aspekty jego postaci. Bo choć od jej debiutu minęło zaledwie kilkanaście lat, to między innymi ruch #metoo sprawił, że była to niemal epoka.
Uwielbiany kapitan, poza byciem łajdakiem, co jesteśmy w stanie mu wybaczyć, gdy w końcu opowiada się po stronie innych, nie swojej, ma bowiem, i jest to jasne od pierwszego odcinka z nim, problem z respektowaniem cudzych granic. Mówiąc wprost, uwielbia się pchać z łapami czy bez pytania całować wszystkich, którzy mu się akurat podobają. I nieszczególnie interesuje go zdanie obiektu zalotów. Jest w tym przeuroczy, więc mu wybaczamy, tyle że ta uroczość to efekt charyzmy postaci i aktora, a nie tego, co robi. Dotykanie czy całowanie kogoś bez jego zgody ma swoją nazwę i nie jest to flirt. Problematyczność doktorowego Harknessa (bo w Torchwood jest jednak inny, bardziej poważny i refleksyjny) najwyraźniej kliknęła mi jednak w momencie, gdy od swojego typowego zachowania odstąpił. W The Stolen Earth/Journey’s End poznaje Donnę, która ewidentnie jest nim zauroczona i chętnie przywitałaby się z nim równie serdecznie, jak on powitał Doktora. Ten jednak się z niej podśmiewa – ot, kobieta „nie z jego ligi” nagle czegoś od niego chce, po prostu boki zrywać. Pamiętam, że właśnie wtedy na dobre mi kliknęło, że to nie jest jednak do końca fajna postać.
Żeby jednak być sprawiedliwą, to nie jest tak, że kapitana Jacka definiuje wyłącznie skłonność do przekraczania cudzych granic. Na wielu polach jest to fantastyczna postać. Lojalny przyjaciel, skłonny oddać życie za towarzyszy, gość, który w nawet najgorszej sytuacji potrafi znaleźć powód do uśmiechu, nieustraszony bohater i w końcu, w Revolution of the Daleks, refleksyjny mentor, który przykrywa brawurą i wesołkowatością niepewność siebie, cierpiący po rozstaniu z Doktor(em) i skłonny poświęcić wszystko, by przyjść jej z pomocą.
Podobnie wielowymiarowy jest sam John Barrowman. Jego działalność wystarczyłaby na kilka książek – zresztą napisał wspólnie ze swoją siostrą dwie autobiografie – wspomnę więc jedynie o jego aktywizmie na rzecz osób LGBTQ+, jako że ten element jest istotny dla dalszej części tekstu. Aktor był jedną z twarzy kampanii brytyjskiej organizacji Stonewall przeciw homofobii w szkołach i poświęcił wiele występów publicznych doświadczeniom i prawom osób nieheteronormatywnych. Reprezentował społeczność LGBTQ+ w rozmowach z premierem Zjednoczonego Królestwa Davidem Cameronem. Był wielokrotnie nagradzany za swój aktywizm, m.in. przez wspomniane Stonewall. Znalazł się też na liście najważniejszych osób niehteronormatywnych przygotowywanych co roku przez magazyn Out. Mimo to, a może właśnie dlatego kilkukrotnie zawiódł jako sojusznik osób transpłciowych. Najgłośniejsza tego typu sytuacja miała miejsce w 2015 roku, gdy w jednym z nagranych przez siebie klipów użył obraźliwego słowa „tranny”. Zaczepiony na Twitterze przez jedną ze zranionych tym określeniem osób, stwierdził, że nikt tak nie wspiera społeczności LGTB jak on, więc powinna się rozchmurzyć. Zarówno krytyczny wpis, jak i odpowiedź Barrowmana wywołały, jak łatwo się domyślić, lawinę komentarzy. I tu trzeba oddać mu sprawiedliwość, że kilkukrotnie apelował do swoich fanów, aby nie atakowali internautki, która zwróciła mu uwagę. Samą dyskusję zakończył jednak w zdecydowanie nieprzyjemny sposób, każąc krytycznym wobec jego słów osobom wypierdalać z jego profilu.
Nie był to jedyny raz, gdy Barrowman zrobił coś krzywdzącego dla osób transpłciowych. W 2017 roku, podczas Comic Con w San Diego, pojawił się jako, jak sam określił, „transpłciowa TARDIS”. Miał to być gest wspierający pierwszą kobietę Doktor, i gdyby nie komentarz aktora, zapewne takim by był. Niestety jednocześnie wpisał się w stereotypowe, raniące postrzeganie trans kobiet jako przebierańców, „mężczyzn w sukienkach”.
Problematyczność Barrowmana nie kończy się na transfobicznych zachowaniach i odmawianiu uznania ich za coś niewłaściwego. Nie tylko Jack Harkness nie respektuje cudzych granic – to też cecha samego Barrowmana. W 2008 roku brytyjskie media obiegła informacja, że aktor obnażył się w programie BBC Radio 1 (na żywo transmitowany był nie tylko dźwięk, ale i obraz ze studio). Zapytany przez prezenterów, czy, jako że jest sławny z wyciągania swojego penisa podczas wywiadów, zamierza to powtórzyć również w ich programie, bez namysłu rozpiął spodnie i to zrobił. Krótko później zarówno BBC, jak i sam Barrowman wystosowali przeprosiny, a sam program zniknął z archiwum stacji. Jednak bynajmniej nie to było najgorsze. Jak jasno wskazywały słowa prowadzących program, Barrowman zrobił coś takiego nie po raz pierwszy, a co już zupełnie niewyobrażalne, aktor bez skrępowania opisuje to w swoich autobiografiach jako coś zabawnego. Otóż miał on zwyczaj obnażania się na planie, zarówno podczas prac nad Doctor Who, jak i Torchwood. Oszczędzę wam szczegółów, zainteresowanych odsyłam m.in. tu oraz tu. O tym zachowaniu Barrowmana wspominali też m.in. David Tennant i Catherine Tate, a także Noel Clarke, który, w komentarzu do wydania DVD pierwszej serii New Who nadmienił też, że Christopher Eccleston nie czuł się z tymi „żartami” komfortowo.
Oprócz, delikatnie mówiąc, ocierającego się o molestowanie seksualne zachowania Barrowmana w tym wszystkim zwraca uwagę jeszcze jedna rzecz: milczenie przemysłu filmowego. O ile incydent w Radio 1 doczekał się komentarza i oficjalnych przeprosin ze strony BBC, o tyle powtarzające się przez lata sytuacje na planie doczekały się co najwyżej określenia „wizytówki” aktora. Chcę wierzyć, że teraz, w dobie #metoo, które nie ominęło BBC, tego typu sytuacje nie pozostałyby bez odpowiedzi i stanowczej reakcji mocodawców Barrowmana i że opisywane historie należą do odległej niechlubnej przeszłości. Mimo wszystko jednak kładą się cieniem na odtwórcę roli uwielbianego kapitana Jacka.
Czy John Barrowman jest transfobem? Nie wiem tego. Wierzę, że jest szczery, gdy mówi, że nie rozumie wysuwanych wobec niego zarzutów, a jego aktywizm, a także jego osobiste zmagania z homofobią, dają mu poczucie, że pod tym względem wolno mu więcej. To zresztą domena wielu osób nieheteronormatywnych średniego i starszego pokolenia – brak zrozumienia, że walka o równe prawa nie kończy się na nich, choć wiele z nich jest jej pionierami. Znacznie trudniej jest mi znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie dla jego zachowania na planie czy w Radio 1. Spotkałam się wprawdzie z interpretacją, że to wyraz buntu i afirmacji swojej seksualności, którą represyjne społeczeństwo kazało mu przez długi czas ukrywać. Tyle że w molestowaniu seksualnym nie chodzi przecież o seksualność, a o przemoc. I niezależnie od tego, czy dla Barrowmana był to „żart” czy „rebelia”, dla osób z planu, w większości stojących niżej w hierarchii, więc i o mniejszej władzy, było to co najmniej niechciane zachowanie seksualne.
Ostatnie lata przyniosły prawdziwą rewolucję w mówieniu o tematach, które bardzo długo zamiatano pod dywan: molestowaniu, dyskryminacji, przywileju. Choć zagłębianie się w nie nie jest komfortowe i wciąż budzi oburzenie, to niewątpliwą zdobyczą obecnych czasów jest przełamywanie milczenia i upominanie się o prawa krzywdzonych grup i osób, których głosy dotąd były marginalizowane. John Barrowman zrobił dużo m.in. dla społeczności osób nieheteronormatywnych, tak jak postać Jacka Harknessa niewątpliwie była, i pozostaje czymś dobrym dla naszej widoczności, obecności i reprezentacji – a także dla samego Doctor Who. Jednak zachwycając się jego energią, którą wnosi, ilekroć pojawia się na ekranie, pamiętajmy, że jego zasługi nie dają ani jemu, ani nikomu innemu, immunitetu na zachowania, które po prostu nie powinny mieć miejsca.
Źródła: The Guardian, The Mary Sue, Solzy at the Movies, Everything2, Reddit
(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.