Nie potrzebuję do szczęścia świątecznych odcinków Doctor Who. Wolę, gdy Doktor uderza w religię, a nie się z nią sprzymierza.
Choć też, z drugiej strony, jestem przekonana, że Jezus to jej dobry kumpel, a gwiazda nie była zwyczajną gwiazdą… Poza tym święta Bożego Narodzenia niewiele już mają wspólnego z religią – są raczej pretekstem, by spędzić kilka dni w zupełnie inny sposób i trochę odpocząć, czego wszyscy bardzo potrzebujemy. Podobnie odcinki bożonarodzeniowe rzadko miewały cokolwiek wspólnego ze świętami, sięgały tylko po świąteczne elementy w scenografii i czasami trochę w wymowie; były raczej pretekstem, by skojarzyć świąteczne poczucie przeżywania wyjątkowego czasu z pełnym ciepła i pozytywnych myśli serialem. Można bez wahania uznać, że się udało – większość fanów czekała na Boże Narodzenie też dlatego, że czekała ich wtedy bonusowa kosmiczna przygoda. To się niestety zmieniło. Skąd decyzja twórców serialu, by zrezygnować z miejsca w świątecznej ramówce? Trudno powiedzieć; to nie tak, że zabrakło pomysłów czy możliwości.
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by w święta włączyć któryś ze świątecznych odcinków Doctor Who z poprzednich lat – mamy ich wszakże sporo. Zastanawiając się, co obejrzę w święta do jeszcze jednego kawałka serniczka, doszłam do wniosku, że jest dokładnie pięć odcinków, które kocham najmocniej. Oto one.
The Husbands of River Song
scen. Steven Moffat, reż. Douglas Mackinnon
Przepiękne domknięcie historii River – odcinek jest łatką uzupełniającą wspomnianą tylko, ale nieopowiedzianą wcześniej historię ostatniego spotkania River i Doktora przed Biblioteką. Dwójka bohaterów o kosmicznym rozmachu i niepowstrzymanej żądzy przygód zatrzymuje się na jedną, bardzo długą noc – czasami nie ma sensu dalej pędzić przed siebie. Pewnie nigdy nie poznamy szczegółów tego ostatniego spotkania, ale dzięki odcinkowi wiemy, że naprawdę do niego doszło, znamy też ekscytującą przygodę, która poprzedziła ten moment uspokojenia. River Song to kosmiczne salony; jej bronią jest inteligencja, śmiałość i elegancja. Cudownie było móc zobaczyć, jak świetnie radzi sobie bez Doktora i przeżywa własne przygody, w które on czasami się wplątuje – taki układ kontynuują też liczne już słuchowiska o tej bohaterce. Odcinek praktycznie nie ma elementów świątecznych; to klasyczny przykład tego, jak świąteczny slot wykorzystywano po prostu do opowiedzenia dodatkowej historii, na którą w środku serii mogłoby zabraknąć miejsca. To byłaby wielka strata.
A Christmas Carol
scen. Steven Moffat, reż. Toby Haynes
Obca planeta, towarzysze odstawieni na bok i futurystyczna przeróbka klasycznego tekstu. Od ducha straszniejsze i bardziej przekonujące jest własne odbicie w lustrze i świadomość, że każdy okrutny, zrzędliwy starzec był kiedyś małym chłopcem pełnym entuzjazmu i marzeń. Odcinek olśniewa estetyką i sprytnym użyciem tego, co najlepsze w Doktorze – podróży w czasie. Do tego latające ryby i olśniewająca kobieta czarująca głosem. Czysta magia i to, tym razem, rzeczywiście świąt – choć Boże Narodzenie jest tylko tłem, to jednak historia nie mogłaby się rozegrać w innym czasie, bo opowiada o nadziei, jaką daje zimowe przesilenie i potrzeba spędzenia tego czasu z bliskimi, nie pomijając jednak gorzkich myśli o przemijaniu, na które musimy się godzić.
The Doctor, the Widow and the Wardrobe
scen. Steven Moffat, reż. Farren Blackburn
To jeden z tych niezbyt lubianych odcinków, które uwielbiam – być może też dlatego, że to jeden z ulubionych odcinków mojej mamy i bardzo mi się kojarzy ze świątecznymi przygotowaniami. Widać w nim wyraźnie, jak Doctor Who aspiruje do bycia baśnią; nie dość, że odwołuje się (znów) do klasyki literatury dziecięcej, więc automatycznie cofa nas do czasów, kiedy wszystko było trochę prostsze i bardziej ekscytujące, to jeszcze pokazuje nam świat, o jakim marzymy: w którym czasami zdarzają się cuda. Choć odcinek sugeruje, że to ma coś wspólnego ze świętami, my jednak wiemy, czyja to sprawka i kogo należy wypatrywać… Rozdzierający smutek wdowy miesza się z radością dzieci i poplątaniem Doktora, los pilota splata się z losem kosmicznej rasy, a widz może wynieść z oglądania myśl, że święta są ważne – nie dlatego, że religia i tradycja, ale dlatego, że to coś pozytywnego w naszym życiu, coś, co nas zbliża, coś, co warto kultywować, by ogrzewało nas od środka.
The Snowmen
scen. Steven Moffat, reż. Saul Metzstein
Dickensowski klimat powraca w odcinku, który jest przede wszystkim zimowy i próbuje nas przekonać, że powinniśmy bać się śniegu. Gang Paternoster, Wielka Inteligencja i wiktoriańska Clara – chyba moja ulubiona wersja tej bohaterki. Ta historia kojarzy mi się ze skrajnymi emocjami, od dobrej zabawy po głęboki smutek i pamiętam, jak bardzo mnie zaintrygował. Jest posklejany z klasycznych, może nawet przewidywalnych elementów, które zostały świetnie dopasowane, choć każdy jest lekko obrócony. Sporo jest w nim humoru i tajemnicy doprawionych nutką grozy. Zawsze doskonale się przy nim bawię.
The Return of Doctor Mysterio
scen. Steven Moffat, reż. Ed Bazalgette
Rzadko wspominamy ten odcinek, a jest przecież takim ciekawym eksperymentem – sięga nie do Dickensa czy C.S. Lewisa, ale klasyki amerykańskiego komiksu. Nie udało mu się niestety wybić na modzie na ekranizacje komiksów – może trzeba było iść w Marvela, nie DC! – ale mimo tego warto go sobie przypomnieć, bo to piękna, ciepła historia o fajnym facecie, któremu można bez obaw powierzyć ratowanie świata, gdy Doktor akurat grasuje gdzie indziej. To bardzo klasyczna fabuła bez większych eksperymentów. Może dlatego ten odcinek trochę nam umyka, gdy rozmawiamy o świątecznych historiach. Warto jednak do niego wrócić dla sympatycznych bohaterów (Nardole!), spokojnej żałoby Dwunastego Doktora i pozytywnej, przyjemnej atmosfery historii, która dobrze się kończy.
Na mojej liście nie zmieścił się, niestety, żaden ze świątecznych odcinków z ery Davida Tennanta w Doctor Who. Może znalazłyby się w waszych zestawieniach? Podzielcie się swoimi rankingami w komentarzach na Facebooku!
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.