Russell T Davies obejmie stery Doctor Who po raz drugi. Postanowiłem zebrać swoje marzenia dotyczące przyszłości serialu.
Jak już wiemy, powrót Russella T Daviesa do roli showrunnera w Doctor Who nie był czymś, czego tysiące fanów się spodziewało. Wyraziliśmy już swoje odczucia jako redakcja Whosome. Wspomniałem tam o swoich oczekiwaniach, w tym o czymś, co RTD kiedyś powiedział. Postanowiłem krótko rozwinąć moje marzenia dotyczące przyszłości serialu. Być może są zbieżne z waszymi.
Uważam, że Russell T Davies rozwinął się jako scenarzysta, showrunner, twórca. Minęło 11 lat, odkąd ostatni raz kierował naszym ukochanym serialem. Wiemy, że nie stracił do niego serca. Tak, ruch ze strony BBC jest bezpieczny, ale jeśli ktoś może wyciągnąć Doctor Who z tego dołu, w którym się znalazł – to tylko Davies. On wie, jak zmieniła się telewizja i jak działa streaming. Że emisja w standardowej TV stawia go na przegranej pozycji, a niedostępność serialu na różnych platformach na świecie mu nie sprzyja. Liczę, że wraz z Bad Wolf Production powrócimy do lepszych czasów. Mam nadzieję, że RTD zajmie się nie tylko 60. rocznicą Doctor Who i 14 serią, ale także kolejnymi. Zanim jednak zobaczymy, co tam dla nas zmajstrował, będziemy musieli poczekać co najmniej do 2023 roku. Choć sam Davies zajawił już, że rozpoczął już prace nad serialem – czy zatem kolejna inkarnacja Doktor(a) już jest wybrana i niedługo będzie kręcona scena regeneracji? A może już po wszystkim? Być może wkrótce się dowiemy. Mamy jednak pewność, że trwają zdjęcia do ostatniego odcinka Trzynastej Doktor.
Nie będę ukrywał, że erę RTD darzę ogromną nostalgią. Od niej zacząłem przygodę z serialem i to dzięki niej pokochałem Doctor Who. Nie chciałbym, aby Davies wracał do kampowości, jednak lubiłem to, jak tworzył ten świat, jak pisał relacje między postaciami, jak łączył różne wątki i nas zaskakiwał. Teraz w ramach cyklu Clever Boy ogląda kończę powoli jego erę (wkrótce teksty o odcinkach specjalnych po 4 serii). Oglądając dodatki i kulisy pracy nad serialem, widzę, jak ekipa kochała tworzyć serial. Widać było miłość fandomu i dobrą relację pomiędzy nim a twórcami. A dziś? Dziś tego nie ma. No dobra, a o czym marzę?
Brak ciszy podczas tworzenia serialu i karmienie nas ciekawostkami
Moffat był oszczędny w tym, ile nam zdradzał. Jednak się z nami droczył, podsuwał nam podpowiedzi – choć czasem były to zaledwie dwa-trzy słowa. Podczas ery Chibnalla możemy o tym zapomnieć. Ekipa filmowa ukrywa się, a informacje na temat serii prawie nie istnieją. Być może w październiku zobaczymy 13 serię. Nic prawie o niej nie wiemy! Nie mamy hype’u, nie ma żadnego pobudzenia ciekawości. Podczas panelu na Comic Conie za dużo nam nie pokazano. Nie tak to powinno wyglądać. Liczę, że Russell T Davies to odmieni. Będzie opowiadał o serialu, udzielał wywiadów, droczył się z nami, nie ogrodzi aż tak planu zdjęciowego. Wydaje mi się, że wie, jak ważny jest kontakt z fanami. Oby również przekonał BBC do ponownego otworzenia się na nich. Warto.
Zmiana dnia emisji i większa liczba odcinków
Russell T Davies jest tytanem pracy. W ciągu roku potrafił dostarczyć nam 13 odcinków zwykłej serii i jeden specjalny. Tak, to była ciężka praca. Cykl produkcyjny trwał prawie na okrągło, bo szybko trzeba było przygotować się do kolejnej serii. Wiemy, że tworzenie Doctor Who jest specyficzne, jednak wraz z nadejściem Dwunastego Doktora obcięto nam jeden odcinek, a potem kolejne przy Trzynastej Doktor. Do tego te długie przerwy, podczas których panuje cisza. Najnowsza seria będzie liczyła tylko sześć odcinków. To naprawdę mało. Mrugnij, a przegapisz sezon. Marzy mi się powrót do chociaż 12 odcinków i jednego specjalnego. Myślę, że to możliwe i tego oczekuje też wielu fanów. Fajnie jakby emisja odcinka powróciła znów na sobotę. Jasne, więcej osób spędza niedzielne późne popołudnia lub wieczory w domu w porównaniu do soboty. Jednak jeśli ominie nas emisja, to zawsze jest ta niedziela, by nadrobić serial. W poniedziałek wielu z nas ma już pracę, studia itd. Ponadto w soboty oglądalność bywa większa.
Powrót odcinka świątecznego
Tak, jestem uparty. Od początku powtarzam, że chciałbym, żeby odcinek świąteczny powrócił. Wiem, że na całym świecie (również w naszej redakcji) są osoby, które nie celebrują Bożego Narodzenia. Jednak ten okres jest dla mnie zawsze magiczny, ma ciekawą otoczkę i piękny klimat. W święta wielu z nas spotyka się z rodziną i przyjaciółmi, odpoczywamy, i czasem oglądamy filmy i seriale. Kiedyś był to Doctor Who. Od odcinka The Snowmen co roku wraz z bratem siadaliśmy w Boże Narodzenie lub drugi dzień świąt i oglądaliśmy wspólnie nowy odcinek. Później były dyskusję na temat tego, co zobaczyliśmy. Przeniesienie emisji na Nowy Rok sprawia, że odcinek specjalny stracił swój urok. Z resztą nie ukrywam, że po Sylwestrze jestem bardziej zmęczony i nie mam tak przyjemnego nastroju jak podczas Bożego Narodzenia. Nie mogę też wybaczyć Chibnallowi, że stracił świąteczny slot, który od lat zajmował serial. Moffat zgodził się stworzyć odcinek Twice Upon a Time, bo nie chciał, żeby ktoś zajął miejsce DW. Dwunasty zapewne zregenerowałby już w The Doctor Falls. Następnie przyszedł Chibnall i stwierdził: meh, zrobimy inaczej. Nie wiem, co nim kierowało. Nie sądzę, że BBC ot tak odmówiłoby mu miejsca, które od 2006 roku było zajmowane na DW.
Spojrzenie za kulisy
Tworzenie serialu może być tak samo ekscytujące jak sam serial. Do 5 serii istniał Doctor Who Confidential. Mogliśmy w nim zobaczyć kulisy kręcenia różnych scen z danego odcinka, wywiady z aktorami, a nawet posłuchać o pomysłach, które nie wypaliły. Łatwiej jest także docenić pracę twórców, gdy możemy zobaczyć, ile wkładają wysiłku, ilu ludzi pracuje nad tym, byśmy mogli zobaczyć kolejne przygody Doktor(a). Ja, zanim zacząłem swój cykl felietonów, nie widziałem o Confidential. Bardzo mi się spodobało, zobaczyłem miłość do serialu, dbanie o szczegóły, ekscytację, która panowała za kulisami. Od dawna tego nie doświadczyliśmy. Filmiki zza kulis rzadko się pojawiają i są dość krótkie.
Powracające postacie i angażujący towarzysze
Russell T Davies podczas swojego czasu w serialu stworzył ciekawy świat z wieloma postaciami, które od czasu do czasu znów się pojawiały lub o nich wspomniano. Czasem byli to wrogowie, czasem poboczne postacie. Czuliśmy ciągłość. Za czasów Moffata towarzysze nie mogli już powrócić gościnnie, bo definitywnie z nimi kończył. Gościnnie powracało także mało postaci, najsławniejsi byli Paternoster Gang i River Song. Chciałbym, aby stworzono nam takich towarzyszy i postacie poboczne, by od czasu do czasu pojawili się ponownie. By do nich nawiązywano. Obecni towarzysze Doktor są nudni. Najbardziej wyróżniał się Graham. W 11 serii praktycznie nic dobrego na ich temat nie dało się powiedzieć, właściwie to o nich samych nie dało się za dużo powiedzieć. Dopiero w 12 serii towarzysze zaczynają zadawać pytania. Serio? Wskakujesz w podróż po czasie i przestrzeni i nie masz pytań? Podobnie zrobiła Martha, która jednak dość szybko przejrzała na oczy, że wybrała się gdzieś z nieznajomym i nic o nim nie wie. Ponadto poprzedni towarzysze byli bardzo angażujący. Może problem w tym, że Trzynasta ma ich za dużo? Świat, który był tworzony wokół nich, wcześniej był czymś, co mnie kupowało. Tutaj poznajemy rodzinę Yaz, ale jest ona tylko dodatkiem. Zbyt wiele o nich nie wiemy, nie czujemy więzi. Przejmowałem się, że kosmici zabiją Jackie Tyler, że zrobią coś dziadkowi Donny. A tutaj? Mogliby zostać eksterminowani, a zupełnie by mnie to nie ruszyło. Davies udowodnił już nam, że świetnie pisze różne postacie i wkłada je w stworzony przez siebie świat. Wiem, że potrafi nadal tworzyć ekscytujące historie i zaangażować nas w losy postaci. Widziałem to w genialnym It’s a Sin (dostępne na HBO GO – obejrzyjcie koniecznie).
Rozbudowany świat Doctor Who – spin-offy
Marzy mi się także powrót do spin-offów. Jak sam twierdził Davies, był kiedyś w trakcie prowadzenia imperium. Główny serial był wielkim hitem, towarzyszyło mu Confidential, a do tego jeszcze dwa spin-offy – The Adventures of Sarah Jane Smith dla młodszych oraz Torchwood dla dorosłych. W końcu w wielkim finale 4 serii mieliśmy crossover na miarę The Avengers, gdy nasi bohaterowie spotkali się, by połączyć siły i pokonać Davrosa i Daleków. To był dla mnie najlepszy finał, jaki dotąd zaprezentowano w Doctor Who. Czy pójdzie swoimi śladami i wspólnie z BBC stworzy różne produkcje dziejące się we Whoniversum? Czemu nie? Nie musi przecież stać za wszystkimi produkcjami. Kto nie chciałby obejrzeć przygód Doktor Ruth czy Paternoster Gangu? Krótkie serie opowiadające różne historie byłyby na czasie. Możliwości są prawie nieograniczone. Fajnie, jakby udało się stworzyć jakieś spin-offy, które przetrwałyby dłużej niż jeden sezon, i czasem pojawiły się jakieś crossovery. Najbliżej byłoby do powrotu Torchwood, ale przez ostatnie kontrowersje z Johnem Barrowmanem szanse na to są malutkie.
To kilka z moich marzeń, pewnie jest ich więcej. Nie chciałbym ich nazywać oczekiwaniami, bo tak nie jest. Jestem całkowicie otwarty, ale pełny nadziei, bo ufam RTD. Chciałbym, żeby został z Doctor Who na kolejne lata. Być może uda mu się choć częściowo odbudować to, co przez lata zostało utracone. Nie chciałbym jednak, by patrzył w tył i próbował wywołać w nas tylko nostalgię – niech rusza w przyszłość. Serial cały czas się zmienia, niech nie cofa się do poprzednich dekad.
A jakie są wasze marzenia odnośnie serii Daviesa? Dajcie znać na Facebooku!

Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.